832. Jameson Bronwyn - Wybawicielka.pdf

(663 KB) Pobierz
593189948 UNPDF
Jameson Bronwyn
Wybawicielka
Jeśli Tomas Carlisle chce odziedziczyć rodzinną
posiadłość, musi w ciągu roku postarać się o potomka.
Taka jest klauzula w testamencie jego ojca. Angie, która
od wielu lat kocha Tomasa, proponuje mu swoją pomoc.
Choć Tomas jest samotnikiem i nie chce się wiązać z
żadną kobietą, zgadza się, by Angie została matką jego
dziecka. Zaczynają się jednak spierać o metodę
poczęcia...
593189948.001.png
PROLOG
Charles Carlisle wiedział, że umiera, choć jego rodzina próbowała temu
zaprzeczyć. Całe zastępy lekarzy specjalistów, których zatrudnili, starały
się ukryć prawdę, ale Chas czuł, że jego czas już nadszedł. Jeżeli nie
wykończyłby go guz, który się rozrastał w jego mózgu, dokonałaby tego
czekająca go radioterapia. Jedynym człowiekiem skłonnym za-
akceptować ten fakt był jego dobry kumpel Jack Konrads. Nie było to
dziwne, skoro Jack, jako prawnik od nieruchomości, na co dzień stykał
się z ludzką śmiercią.
Chas przypuszczał też, że przyjaciel musiał mieć do czynienia z wieloma
nietypowymi sformułowaniami w testamencie, ponieważ z kamienną
twarzą nanosił ostatnie zasugerowane przez niego poprawki.
- Rozumiem, że przedyskutowałeś to z synami?
- Żeby zmienili ostatnie miesiące mojego życia w piekło? - pogardliwie
prychnął Chas. - Dowiedzą się o tym, kiedy już dawno będę leżał w
grobie.
- Nie uważasz, że powinni zostać o tym uprzedzeni? Dwanaście miesięcy
to bardzo mało czasu na postaranie się o dziecko, nawet gdyby któryś z
nich był żonaty i już o to zabiegał.
- Sugerujesz, że powinienem im dać więcej czasu na załatwienie tej
sprawy? Alex i Rafe są już po trzydziestce. Potrzebują solidnego
kopniaka, żeby się ustatkować.
Ze zmarszczonym czołem Jack studiował dalej wskazówki.
- Takie sformułowanie nie wyklucza chyba Tomasa?
- Nie. Dotyczy wszystkich bez wyjątku.
- Nie musisz tym chłopakom niczego udowadniać -powiedział powoli
Jack. - Oni wiedzą, że nikogo nie faworyzujesz. Zawsze każdego z nich
traktowałeś jak rodzonego syna. Wyrośli na porządnych ludzi.
To prawda, ojciec mógł być z nich dumny, ale w ostatnich latach oddalili
się nieco od siebie. Każdy z nich pogrążony był we własnym świecie,
zbyt zajęty i skoncentrowany na sobie. A testament mógłby to zmienić.
Wzmocniłby więzi rodzinne, które obserwował, gdy się ścigali na
kucykach przez równiny na terenie jego olbrzymiego rancza. Później z
równą determinacją potrafili pętać byki jak i konkurencję w branży.
Liczył na takie samo zadaniowe podejście, kiedy dojdzie do realizacji
jego testamentu.
- To musi dotyczyć ich wszystkich - powtórzył z naciskiem. Nie mógł i
nie chciał wykluczać Tomasa.
- To już prawie dwa lata od czasu, gdy zginęła Brooke. -1 im dłużej
będzie się pogrążał w żałobie, tym trudniej
mu będzie się z tego wszystkiego wygrzebać. - Chas spojrzał w oczy
swojemu przyjacielowi. - Wiem to na pewno. Gdyby dawno temu jego
własny ojciec nie trzymał go
krótko, stosując - jak to sam nazywał - „twardą miłość", Chas utkwiłby na
odludziu po śmierci swojej pierwszej żony. Nie miałby żadnej motywacji,
żeby się ruszyć z Australii i przejąć interesy ojca w Anglii, a także nie
poznałby piękności irlandzkiego pochodzenia o imieniu Maura Keane
oraz jej dwóch małych synków. I nie zakochałby się w niej całkowicie i
bez pamięci. Nie poślubiłby jej i nie miałby z nią syna, Tomasa.
Tomas, przeżywający żałobę po śmierci swojej żony, stawał się coraz
większym samotnikiem. On też potrzebował sporo „twardej miłości",
zanim będzie za późno.
- Czy Maura o tym wie? - spytał ostrożnie Jack, pokazując na testament.
- Nie, i chcę, żeby tak zostało. Wiesz, że ona by tego nie zaakceptowała.
Przez dłuższy moment Jack wpatrywał się w niego znad okularów.
- Co za cholerny pomysł, żeby nie mieli czasu na żałobę po tobie?
- To nie o to chodzi. Chcę, żeby wspólnie wypracowali najlepsze
rozwiązanie. Trzeba ich zmobilizować, przede wszystkim Tomasa.
- A jeżeli twój plan obróci się przeciwko tobie? Jeżeli chłopcy zignorują
testament i zrezygnują z dziedziczenia czegokolwiek? Chcesz, żeby
podzielono firmę Carlisle i wyprzedano wszystkie udziały?
- To się nigdy nie stanie.
- Taki testament im się nie spodoba.
- Nie musi. Myślę, że usłyszę ich narzekania, kiedy już będę na swojej
chmurce, ale zrobią to. Nie dla spadku. -Chas rzucił przyjacielowi swoje
słynne nieustępliwe spojrzenie. - Zrobią to dla matki.
I to był główny powód umieszczenia tej dodatkowej klauzuli w ostatniej
woli Charlesa Tomasa McLachlana Carlisle'a. Chciał czegoś więcej niż
tylko współpracy swoich synów i założenia przez nich szczęśliwych
rodzin.
To ma być dla Maury. Wnuk, który się narodzi dwanaście miesięcy po
jego śmierci, przyniesie jej uśmiech, którego tak bardzo będzie
potrzebowała w narastającym osamotnieniu.
Chciał przez swoją śmierć osiągnąć to, czego nie udało mu się za życia:
uszczęśliwić swoją ukochaną żonę.
- To jest mój spadek dla Maury, Jack.
I jedyne, co z całego tego wartego miliardy dolarów imperium będzie dla
niej, Irlandki, naprawdę ważne.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin