6 - Pretty Little Liars -Killer - Rozdział 5.doc

(86 KB) Pobierz
PROLOG



Pretty Little Liars – Killer                            Zabójcze       Nikczemność

ROZDZIAŁ 5

Zaryzykuj ze mną

 

Wczesnym poniedziałkowym wieczorem Spencer i Andrew Campbell siedzieli z rozłożonymi przed sobą notatkami z ekonomii w jej „słonecznym salonie[1]”. Kosmyk długich blond włosów wpadł Andrew do oczu, gdy pochylił się nad podręcznikiem i wskazał wizerunek mężczyzny.

- To Alfred Marshall. – zasłonił akapit pod zdjęciem. - Szybko. Na czym polegała jego filozofia?

Spencer przycisnęła palce do skroni. Potrafiła dodawać w pamięci całe kolumny liczb i podać siedem synonimów do słowa „wytrwały”, ale gdy chodziło o ekonomię jej umysł stawał się… gąbczasty. Ale musiała się tego nauczyć. Nauczyciel, pan McAdam, powiedzi jej, że wyleci z jego zajęć, chyba, że zaliczy ten semestr na piątkę – wciąż był wkurzony, że ukradła pracę starszej siostry z ekonomii i nie przyznała się, dopóki nie wygrała prestiżowej nagrody Złotej Orchidei za esej. I dlatego teraz Andrew Campbell, który ekonomię oczywiście rozumiał, był jej korepetytorem.

Nagle Spencer się rozjaśniła.

- Teoria podaży i popytu. – wyrecytowała.

- Bardzo dobrze. – uśmiechnął się promiennie Andrew. Przewrócił kartkę, jego palce przypadkiem otarły się o jej. Serce Spencer zabiło szybciej, ale Andrew szybko odsunął dłoń.

Spencer jeszcze nigdy nie była taka zdezorientowana. Dom był w tej chwili pusty – rodzice Spencer i jej siostra, Melissa, wyszli razem na kolację, jak zwykle nie zapraszając Spencer – co oznaczało, że Andrew mógłby, gdyby chciał, przejść do działania. W sobotę wieczorem na szkolnym benefisie zdecydowanie wydawał się zainteresowany całowaniem jej, ale od tamtej pory… nic. Fakt, później tego wieczoru Spencer była pochłonięta zagadką Znikającego Ciała Iana, a w niedzielę na krótko wyjechała na Florydę na pogrzeb babci. Dzisiaj w klasie panowała między nimi przyjazna atmosfera, ale Andrew nie wspomniał o tym, co wydarzyło się na przyjęciu, a Spencer z pewnością nie miała zamiaru jako pierwsza podejmować tego tematu. Przed przyjściem Andrew była taka niespokojna, że odkurzyła każdą ze swoich nagród otrzymanych w konkursach literowania, klubie teatralnym i drużynie hokeja na trawie, tylko po to, żeby czymś się zająć. Może pocałunek z soboty był tylko tym właśnie – pocałunkiem. Zresztą, Andrew od lat był jej nemezis – konkurowali o najwyższe miejsce w klasie, odkąd nauczycielka w przedszkolu zorganizowała konkurs na najlepszą kukiełkę z papierowej torby. Nie mógł podobać się jej na poważnie.

Ale nie była w stanie nikogo oszukać.

Jasne światło przesunęło się po sięgających od podłogi do sufitu oknach, i Spencer podskoczyła. Gdy ubiegłej nocy wróciła z Florydy, na frontowym trawniku stały cztery prasowe vany, a w pobliżu przerobionej na mieszkanie stodoły na tyłach posiadłości ekipa telewizyjna. Teraz wzdłuż linii sosen przy narożniku parkingu krążył tam i z powrotem policjant z ogromną latarką i owczarkiem niemieckim z jednostki K-9, łamiący sobie nad czymś głowę. Spencer miała przeczucie, że znaleźli torbę pełną wspomnień po Ali, do zakopania której zachęcała je w zeszłym tygodniu Marion, psycholog. Pewnie lada moment do jej drzwi zadzwoni reporter, pytając o znaczenie tych przedmiotów.

Głęboko w jej wnętrzu narastał nerwowy lęk. Zeszłej nocy nie była w stanie zmrużyć oka, przerażona, że w lesie za jej domem, zaledwie kilka kroków od jej pokoju, zginęła nie jedna, a dwie osoby. Każdy trzask łamanej gałęzi albo podmuch wiatru stawiał ją w stan pełnej paniki pewności, że zabójca Iana wciąż krąży po lesie. Nie mogła powstrzymać się od myśli, że morderca zabił go, bo za bardzo zbliżył się do prawdy. A jeśli Spencer też za bardzo się do niej zbliżyła, wyłącznie na podstawie mglistych aluzji rzuconych przez Iana podczas ich rozmowy na ganku: że gliniarze coś tuszują i że w śmierci Ali tkwi jeszcze większy sekret, który musi zostać w Rosewood ujawniony?

Andrew odchrząknął, gestem wskazując paznokcie, zatapiane przez Spencer w powierzchni biurka.

- Wszystko okay?

- Aha. – warknęła Spencer. – Wszystko w porządku.

Andrew pokazał policjanta za oknem.

- Pomyśl o tym w ten sposób: przynajmniej masz całodobową policyjną ochronę.

Spencer przełknęła głośno ślinę. To pewnie był plus - potrzebowała każdej możliwej ochrony.

- Wracamy do nauki?

- Oczywiście. – powiedział Andrew, nagle znowu rzeczowy. Wrócił do swoich notatek.

Spencer poczuła mieszaninę rozczarowania i lęku.

- Albo nie musimy. – wydusiła z siebie z nadzieją, że Andrew ją zrozumie.

Zamarł.

- Nie chcę się uczyć. – głos mu się załamał.

Spencer dotknęła jego dłoni. Powoli przesunął się w jej stronę. Ona także się zbliżyła. Ich usta, po kilku długich chwilach, się zetknęły. To była ekscytująca ulga. Otoczyła Andrew ramionami. Pachniał mieszanką zapachu paleniska i odświeżacza do powietrza o kształcie ananasa i zapachu cytrusa, który zwisał z lusterka jego Mini Coopera. Odsunęli się od siebie, i pocałowali ponownie, tym razem dłużej. Serce Spencer szybko łomotało.

Wtem telefon Spencer wydał głośny brzęk. Kiedy po niego sięgała, jej serce przyspieszyło z obawy, że to coś od „A”. Ale e-mail był zatytułowany: Wiadomości o Twojej Potencjalnej Mamie!

- Och, mój Boże. – wyszeptała Spencer.

- Właśnie chciałem cię zapytać, czy coś z tego wyszło. – Andrew pochylił się nad ekranem.

W zeszłym tygodniu Nana Hastings przyznała w swoim testamencie swoim „naturalnym wnukom”, Melissie i kuzynom Spencer, po dwa miliony dolarów. Tymczasem Spencer nie dostała nic. Melissa wysnuła teorię na ten temat – być może Spencer została adoptowana.

Choć Spencer bardzo chciałaby wierzyć, że to tylko kolejna sztuczka Melissy mająca na celu ją upokorzyć – bezustannie usiłowały zyskać nad sobą nawzajem przewagę, i to Melissa zazwyczaj wygrywała – to myśl o tym ją prześladowała. Czy to dlatego rodzice traktowali ją jak pariasa, a Melissę jak złote dziecko, ledwie zauważali dokonania Spencer, nie dotrzymali danej jej obietnicy, że w ostatnich latach szkoły będzie mogła mieszkać w stodole, a nawet anulowali jej karty kredytowe? Czy to dlatego Melissa wyglądała jak klon matki, a Spencer nie?

Zwierzyła się z podejrzeń Andrew, a on powiedział jej o firmie wyszukującej biologiczne matki, z której usług skorzystała jego koleżanka. Spencer, zaciekawiona, zarejestrowała swoje informacje osobiste – takie jak data urodzin, nazwa szpitala, w którym przyszła na świat, kolor oczu i inne cechy genetyczne. Gdy podczas sobotniej imprezy otrzymała e-mail z informacją, że strona dopasowała jej dane do potencjalnej matki, nie miała pojęcia, co o tym myśleć. To musiała być pomyłka. Z pewnością skontaktowali się z z tą kobietą, a ona powiedziała, że to niemożliwe, by Spencer była jej dzieckiem.

Spencer drżącymi dłońmi otworzyła e-maila. Witaj, Spencer. Nazywam się Olivia Caldwell. Tak się cieszę, bo sądzę, że pasujemy do siebie. Jeśli jesteś zainteresowana, chętnie się z Tobą spotkam. Z wyrazami czułości, O.

Spencer długo się wpatrywała w wiadomość z ręką osłaniającą usta. Olivia Caldwell. Czy tak mogłaby nazywać się jej prawdziwa matka? Andrew szturchnął .

- Odpowiesz?

- Nie wiem. – odparła z niepokojem Spencer, krzywiąc się, gdy na zewnątrz radiowóz włączył przenikliwą, świdrującą w uszach syrenę. Tak intensywnie wpatrywała się w ekran Sidekick’a, że litery zaczęły jej się zlewać. – To znaczy… trudno mi w ogóle uwierzyć, że to realne. Jak rodzice mogli to przede mną ukrywać? To oznacza, że całe moje życie było… kłamstwem. – ostatnio odkryła, że wiele w jej życiu – zwłaszcza sprawy związane z Ali – było zbudowane na kłamstwie. Nie była pewna, czy jest w stanie znieść coś jeszcze.

- Może najpierw sprawdzimy, czy możemy tego dowieść? - Andrew wstał i podał jej rękę. – Może jest w tym domu coś, co bez żadnych wątpliwości wszystko wytłumaczy.

Spencer przez chwilę się namyślała.

- Dobrze. – ustąpiła powoli. To chyba był dobry moment, żeby powęszyć – rodzice i siostra nie wrócą do domu jeszcze przez kilka godzin. Chwyciła kurczowo dłoń Andrew i zaprowadziła do gabinetu ojca. W powietrzu unosiła się woń koniaku i cygar jej ojciec czasem podejmował swoich klientów w domu, a kiedy pstryknęła włącznikiem na ścianie, zabłysło miękkie światło grupy lamp nad należącym do ojca ogromnym obrazem Warhola przedstawiającym banana.

Opadła na krzesło Aeron przy biurku ojca o tygrysim rysunku słojów drewna i wbiła wzrok w ekran komputera. Wygaszaczem był pokaz rodzinnych zdjęć. Najpierw zdjęcie Melissy kończącej Uniwersytet Pensylwanii, frędzel biretu zwisał przy jej oczach. Potem zdjęcie Melissy stojącej na podeście budynku z czerwonego piaskowca w Filadelfii, który rodzice kupili jej, gdy dostała się do Wharton School[2]. Wtem na ekran wyskoczyło zdjęcie Spencer. Była to fotka przedstawiająca Ali, Spencer i resztę zgromadzone na olbrzymiej oponie na środku jeziora. Obok nich pływał brat Ali, Jason, jego długie blond włosy były przemoczone. Zdjęcie zostało zrobione przy należącym do rodziny Ali domku nad jeziorem Poconos. Sądząc po tym, jak młodo wszyscy wyglądali, musiał to być pierwszy raz, kiedy Ali je tam zaprosiła, kilka tygodni po tym, jak się zaprzyjaźniły.

Spencer odchyliła się na oparcie, zaskoczona własnym widokiem w tym rodzinnym kolażu. Po tym, jak Spencer przyznała się do oszukiwania w zdobyciu Złotej Orchidei, rodzice praktycznie się jej wyparli. A widok takiego wczesnego zdjęcia Ali był dziwaczny. Nie wydarzyło się jeszcze nic złego – ani Sprawa Jenny, ani potajemny związek Ali z Ianem, ani tajemnice, które Spencer i reszta starały się utrzymać przed Ali, ani sekrety, które Ali miała przed nimi. Gdyby tylko taka sytuacja trwała wiecznie.

Spencer wzruszyła ramionami, usiłując otrząsnąć się z plątaniny niespokojnych myśli.

- Tata trzymał wszystko w szafkach na dokumenty. – wyjaśniła poruszając myszką, żeby zniknął wygaszacz. – Ale mama jest taką pedantką i tak bardzo nie cierpi stosów papieru, że kazała mu wszystko zeskanować. Jeśli jest coś o mojej adopcji, na pewno będzie na tym komputerze.

Od czasu, kiedy jej tata po raz ostatni używał komputera, zostało kilka otwartych okienek programu Internet Explorer. Jedno było pierw...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin