H.P. Lovecraft - Koszmar w Dunwich.pdf

(208 KB) Pobierz
Koszmar w Dunwich
Koszmar w Dunwich
file:///D:/Docs/Lovecraft/h_p_lovecraft/Howard%20Phillips%20Lovec...
Koszmar w Dunwich
H. P. Lovecraft
&nbspGorgony,HydryiChimerystraszneopowieścioCelaenoiHarpiachmogąsięodradzaćwprzesądnym
umyśle ale istniały tam juŜ przedtem. Są kopią, wzorcem stare ich wzorce są w nas, i są wieczne. Gdyby
byłoinaczej,toczyprzytoczoneprzykłady,którenajawieuwaŜamyzanieprawdziwe,mogłybywywieraćnanas
jakikolwiek wpływ? Czy to znaczy, Ŝe w sposób naturalny przejmujemy poczucie lęku od takich właśnie
obiektów,które,jaksiępowszechnieuwaŜa,sąwstaniewyrządzićnamcielesnąkrzywdę?O,bynajmniej!Tego
rodzaju lęki mają o wiele starsze podłoŜe. Sięgają poza ciało a nawet w powiązaniu z ciałem byłyby takie
same... Fakt, Ŝe lęk, tutaj rozwaŜany, ma charakter czysto duchowe, Ŝe jest silny w proporcji, tak jak jest
bezprzedmiotowy na ziemi, Ŝe dominuje w okresie naszego bezgrzesznego niemowlęctwa stwarza trudności,
którychrozwiązaniemoŜeułatwićwejrzeniewokres,gdyświatjeszczenieistniał,ichoćbypobieŜnezerknięcie
wmrocznąkrainępraegzystencji.
CharlesLamb:
"Czarowniceiinnekoszmarynocne".
I
&nbspJeśli podróŜnik, przebywający na północy środkowej części Massachusetts, skręci w niewłaściwy
gościniecnarozstajudrógprzyrogatkachAylesburytuŜzaDean'sCorners,napotkasamotnąidziwnąkrainę.
Teren się tu wznosi, a kamienne mury obrośnięte dziką róŜą coraz silniej napierają na krętą, piaszczystą i
poŜłobionąkoleinamidrogę.DrzewawpojawiającychsięcopewienczaspasmachlasówwydająsięzaduŜe,a
dzikiekrzewy,jeŜynyitrawarosnątakbujnie,Ŝenawetwzamieszkałychregionachnieczęstosiętakiespotyka.
Pola uprawne, mało zresztą urodzajne, występują tu tylko gdzieniegdzie, a z rzadka rozproszone domy noszą
znamionawieku,nędzyiruiny.Niewiadomo,dlaczegotaksiędzieje,aleniktwłaściwieniemaochotypytaćo
drogęwychodzących,samotnychludzi,którychniekiedymoŜnadostrzecnarozpadającychsięprogachdomów
oraz na spadzistych łąkach usianych kamieniami. Ludzie ci są tak milczący i tajemniczy, Ŝe kaŜdy odnosi
wraŜenie, jakby natknął się na jakieś zakazane istoty, z którymi lepiej byłoby nie mieć do czynienia. A kiedy
wznoszącasięcorazwyŜejdrogadoprowadzadomiejsca,zktóregoroztaczasięponadgęstymilasamiwidokna
wzgórza,narastauczuciedziwnegoniepokoju.Ichwierzchołkisąnazbytokrągłeisymetryczne,abytakiwidok
mógł się wydać przyjemny i naturalny, a do tego jeszcze co jakiś czas rysują się niezwykle wyraziście na tle
niebawysokie,ustawionewkrągkamiennekolumnywieńcząceszczytytychwzgórz.
&nbspDrogę przecinają niezbadanej głębokości wąwozy i parowy, a prymitywne drewniane mosty nie
zapewniają poczucia bezpieczeństwa. A kiedy droga opada w dół, pojawiają się całe połacie bagien, na widok
których człowiek instynktownie się wzdryga, natomiast wieczorem ogarnia go lęk, gdy zaczyna się rozlegać
skrzeczenie niewidocznych lelków kozodojów, a niespotykane chmary robaczków świętojańskich wykonują
taniec w rytm ochrypłego, uporczywego i donośnego rechotu Ŝab. Wąska, lśniąca wstęga górnego biegu rzeki
Miskatonic przypomina pełzającego węŜa, kiedy tak wije się u stóp kopulastych wzgórz, spośród których
wypływa.
&nbspIm bliŜej wzgórz, podróŜnik stwierdza, Ŝe bardziej przyciągają uwagę ich zalesione stoki aniŜeli
kamienne, kopulaste wierzchołki. Zieją czarnym mrokiem, są urwiste i miałoby się ochotę znaleźć od nich jak
najdalej,aleniemaniestetyinnejdrogi,dziękiktórejmoŜnabyichuniknąć.Podrugiejstroniekrytegomostu
widać małą wioskę przycupniętą między rzeką a stromym zboczem Round Mountain, w której zadziwiają
przegniłe spadziste dachy świadczące o architekturze zacznie starszej niŜ pozostała zabudowa okolicy. Nie
napawaotuchąświadomość,kiedyprzyjrzećsiębliŜej,Ŝewiększośćchatjestopustoszałaichylisiędoruinyi
ŜewkościelezezwalonąwieŜąmieścisięterazjedynyniechlujnyskleptejwioski.PrzeraŜenieogarnianamyśl,
Ŝetrzebaprzejśćmrocznyjaktunelmost,niedasięgojednakominąć.Apodrugiejstronie,naodcinkudrogi
prowadzącejprzezwieś,buchaprzykrawońzbutwienia,nagromadzonaprzezcałestulecia.Zulgąopuszczasię
to miejsce posuwając się wąską ścieŜką wiodącą u podnóŜa wzgórz i poprzez równinę dociera się znowu do
rogatekAylesbury.Czasemdopierotutajczłowieksiędowiaduje,ŜebyłwDunwich.
&nbspObcy rzadko odwiedzają tę miejscowość, a od pewnego czasu, kiedy to miały tam miejsce straszne
wydarzenia, wszystkie kierujące doń drogowskazy zostały usunięte. Sceneria tamtejsza, jeśli oceniać wedle
zwykłegokanonuestetycznego,jestwyjątkowoładna,ajednaknieprzyjeŜdŜajątamturyściwsezonieletnim,
nie zaglądają teŜ artyści. Dwieście lat temu, kiedy opowieści o wiedźmach wypijających krew, otaczaniu czcią
Szatana i o dziwnych istotach Ŝyjących w lasach nie budziły pobłaŜliwego uśmiechu, mówiło się jawnie o
przyczynach, dla których naleŜy unikać tych terenów. W wieku, w którym włada rozum, a w którym właśnie
Ŝyjemy koszmar w Dunwich został wyciszony w 1928 roku przez ludzi, którym dobro tego miasta i świata
leŜało na sercu wszyscy unikają tych stron nie wiedząc właściwie dlaczego. Być moŜe znana jest jedna
przyczynaalenieludziomprzybyłymzdalekaamianowicieodraŜającywyglądnielicznychjuŜmieszkańców
1 z 15
2007-09-11 10:34
Koszmar w Dunwich
file:///D:/Docs/Lovecraft/h_p_lovecraft/Howard%20Phillips%20Lovec...
tych chylącychsię do upadku osiedli,jakie dość często spotyka się w zakątkach Nowej Anglii.Stanowią jakby
swoją własną rasę z wyraźnie zaznaczających się umysłowym i fizycznym stygmatem degeneracji,
spowodowanej między innymi zawieraniem małŜeństw między krewnymi. Przeciętna ich inteligencji jest
katastrofalnieniska,natomiastichkronikiaŜcuchnąodjawnejzłośliwościpotajemnychzabójstw, kazirodztwa
oraz czynów wyjątkowo okrutnych i wyuzdanych. Grupa przynaleŜąca do starego ziemiaństwa, a
reprezentowana przez dwie albo trzy rodziny, które przybyły tu z Salem w 1692 roku, utrzymała się na
cokolwiek wyŜszym poziomie, choć poniektórzy jej potomkowie tak juŜ wrośli w pospólstwo, Ŝe tylko ich
nazwiskamogąbyćkluczemdotakzniesławionegopochodzenia.NiektórzyWhateleyowieczyBishopowiewciąŜ
jeszcze wysyłają najstarszych synów do Harvardy czy Miskatonic, ale rzadko powracają oni pod butwiejące
dachy,podktórymiichprzodkowie,atakŜeonisamiprzyszlinaświat.
&nbspNawetci,którzyznająfaktyzwiązanezkoszmarem,jakisiętutajwydarzył,niepotrafiąpowiedzieć,co
się działo w Dunwich. Stare legendy wspominają o bezboŜnych obrzędach i tajnych zgromadzeniach Indian,
podczasktórychprzywoływanozakazane,tajemniczeistotyspośródwielkich,kopulastychwzgórziodprawiano
dzikie, orgiastyczne obrzędy, powodując jakieś trzaski i grzmoty w głębi ziemi. W 1747 roku wielebny Abijah
Hoadley, nowo przybyły kapłan Kongregacjonalnego Kościoła we wsi Dunwich, wygłosił pamiętne kazanie na
tematobecnościSzatanaijegodiabłów,wktórympowiedział:
&nbspZwaŜyć musimy,Ŝe tebluźniercze siłyz piekielnego Orszaku Demonów sąnazbytpowszechnieznane,
aby im moŜna było zaprzeczać. Przeklęte głosy Azazela i Buzraela, Belzebuba i Beliala słyszało z głębi ziemi
ponad dwudziestu jeszcze Ŝyjących wiarygodnych świadków, a dwa tygodnie temu ja sam wyraźnie słyszałem
rozmowęnieczystychsiłwgórachzamoimdomem.Dochodziłobrzęczenieidudnienie,jękipisk,ijakieśsyki.
Byłytodźwiękiobcetejziemi,amusiałysiędobywaćzjaskiń,któretylkoczłowiekuprawiającyczarnąmagię
moŜeodkryć,aotworzyćjedyniediabeł.
&nbspWielebnyHoadleywkrótcepotemzniknął,aletekstjegokazania,wydrukowanyw"Springfield",dodziś
istnieje. JednakŜe kaŜdego roku dochodzą wieści o dziwnych odgłosach rozbrzmiewających wśród gór i wciąŜ
stanowiązagadkędlageologówifizjografów.
&nbspInne podania głoszą o jakimś nieprzyjemnym zapachu unoszącym się w pobliŜu kręku kamiennych
kolumn i o nagłych, sowizdrzalskich odgłosach słyszalnych niezbyt wyraźnie w pewnych godzinach, a
dobywającychsięzokreślonychmiejscnadniewielkichwąwozów;ajeszczeinnepodanialudowewspominająo
Diabelskim Uskoku jest to ponure, przeklęte zbocze góry, na którym nie rosną ani drzewa, ani krzewy, ani
nawettrawa.Ludzietutajpaniczniesiębojągłosówlelkówkozodojów,którenasilająsięwciepłenoce.Panuje
przekonanie, Ŝe te ptaki oczekują na dusze umierających ludzi i Ŝe dopasowują rytm swoich pełnych grozy
krzyków do ostatnich oddechów cierpiącego. JeŜeli pochwycą ulatującą duszę w momencie opuszczania ciała,
natychmiast odlatują trzepocząc skrzydłami pośród demonicznego chichotu; a jeśli nie uda się im pochwycić,
stopniowozapadająwpełnąrozczarowaniaciszę.
&nbspWszystkie te opowieści juŜ się oczywiście przeŜyły i wydają się śmieszne; wywodzą się z niezwykle
odległychczasów.Dunwichjestrzeczywiściebardzostare,owielestarszeniŜwszystkieinneosadywpromieniu
trzydziestu mil. Na południe od Dunwich moŜna spotkać fundamenty i komin starego domu Bishopa, który
zostałzbudowanyjeszczeprzed1700rokiem;natomiastruinymłynaprzywodospadach,zbudowanegow1806
roku,stanowiąnajbardziejnowoczesnąarchitekturę,najakąsięmoŜnatunatknąć.Przemysłnigdyniekwitłw
tych stronach, a fabryka, jaką tu zamierzano rozwinąć w dziewiętnastym wieku, miała krótkotrwały Ŝywot.
Najstarsze ze wszystkiego są jednak wielkie, surowe ciosane kolumny stojące kręgiem na szczytach, ale
przypisujesięjeraczejIndianomaniŜelipóźniejszymosadnikom.Stosyczaszekikościwkręgukolumniwokół
duŜej skały w kształcie stołu na Sentinel Hill stanowią, w powszechnym przekonaniu, miejsce grzebania
Pocumtucków; natomiast wieluetnologów, odrzucając absurdalne prawdopodobieństwotakiej teorii,twierdzili,
Ŝesątopozostałościludówkaukaskich.
II
&nbspWilbur Whateley urodził się o piątej rano w niedzielę, drugiego lutego 1913 roku, na duŜej i tylko
częściowo zamieszkałej farmie, znajdującej się na stoku wzgórza cztery mile od wsi i półtorej mili od
jakiegokolwiek innego domostwa w okręgu Dunwich. Data powyŜsza upamiętniła się, poniewaŜ było to święto
MatkiBoskiejGromniczej,które mieszkańcy Dunwichobchodzą podinnąnazwą, atakŜe dlatego,Ŝew górach
rozległysięjakieśhuki,zaśprzezcałąnocpoprzedzającąjegourodzenieujadałyzacieklewszystkiepsywewsi.
Godny równieŜ uwagi jest fakt, Ŝe matka jego pochodziła ze zdegenerowanej gałęzi rodziny Whateleyów, Ŝe
byłaułomną,brzydkątrzydziestopięcioletniąkobietą,albinoską,amieszkałazestarymojcem,półobłąkanym,a
którym wjego młodych latach krąŜyły plotki, Ŝeparasię czarną magią. Lavinia Whateley nie miała męŜa, ale
nie wyrzekła się dziecka, zgodnie z panującymi w tych stronach obyczajami; nie przejmowała się teŜ
domysłami, jakie mogą snuć i snuli okoliczni wieśniacy na temat ojcostwa jej dziecka. Wręcz przeciwnie,
wydawała się dumna z czarnowłosego niemowlęcia o wyglądzie satyra, który jaskrawo kontrastował z jej
albinizmem i róŜowymi oczami, a słyszano teŜ, jak rozpowiadało rozmaite i dziwne o nim wieści, o jego
niezwykłejmocyiwielkiejprzyszłości.
&nbspLaviniamówiłaróŜnerzeczy,Ŝyłabowiemsamotnieizapuszczałasiędalekowgórypodczasszalejących
burz, a takŜe czytała grube ksiąŜki zgromadzone w ciągu dwóch stuleci, które jej ojciec odziedziczył po
przodkachWhateleyach,aktóreterazrozpadałysięjuŜzestarościizniszczeniaprzezrobactwo.Doszkołynie
chodziłanigdy,uczyłjąojciec,przekazującjejwsposóbchaotycznystrzępkistaroŜytnejwiedzy.Ludziezawsze
stronili od ich farmy z powodu krąŜących opowieści o czarnej magii Starego Whateleya i dotychczas
niewyjaśnionych okoliczności gwałtownej śmierci pani Whateley, kiedy Lavinia miała dwanaście lat. Lavinia
zadowolona była ze swego samotnego Ŝycia, które wypełniała róŜnymi zajęciami i oddawała się
2 z 15
2007-09-11 10:34
Koszmar w Dunwich
file:///D:/Docs/Lovecraft/h_p_lovecraft/Howard%20Phillips%20Lovec...
najfantastyczniejszym marzeniom i snom. Domem niewiele się zajmowała, panował w nim nieład i brud, a w
nozdrzauderzałynieprzyjemnezapachy.
&nbspTejnocy,kiedyrodziłsięWilbur,rozlegałsięwdomuWhateleyówkrzyk,któregoechozagłuszałonawet
odgłosy ze wzgórz i szczekanie psów, ale w jego przyjściu na świat nie uczestniczył ani Ŝaden doktor, ani
akuszerka. Sąsiedzi dowiedzieli się o wszystkim dopiero w tydzień później, kiedy Stary Whateley wybrał się
saniami do Dunwich i chaotycznie opowiedział o tym wydarzeniu ludziom stojącym bezczynnie przez sklepem
Osborne'a. Wydawało się, Ŝe się zupełnie odmienił rozglądał się ukradkiem na wszystkie strony, nie budził
lęku, jak dotychczas, tylko sam był jakiś zalękniony a przecieŜ nie był to człowiek, któremu wydarzenia
rodzinne mogłyby zakłócić spokój. Mimo to znać po nim było dumę, która zresztą potem ujawniła się teŜ i u
jegocórki,ato,copowiedziałoojcudziecka,upamiętniłosięnadługielatajegosłuchaczom.
Nieobchodzimnie,coludziesobiemyślą,bojeślichłopakLaviniibędziejakjegoojciec,wszystkichzadziwi.
Myśliciepewnie,Ŝewytojedyniludzietutaj.Leviniaczytałaiwidziałarzeczy,októrychwamtylkoopowiadano.
JejchłopjesttaksamodobryjakkaŜdychłoppotejstronieAylesbury.Ajakbyściewiedzieliogórachto,coja
wiem, to byście myśleli, Ŝe jej ślub jest lepszy niŜ wszystkie śluby w kościołach. Powiem wam jeszcze, Ŝe
któregośdniausłyszycie,jakdzieckoLaviniizwołaimięswojegoojcazeszczytuSentinelHill.
&nbspTylkodwieosobywidziałyWilburaWhataleyawpierwszymmiesiącuŜycia.BylitoZechariahWhateley,z
tych jeszcze nie zdegenerowanych, i Mamie Bishop, nieślubna Ŝona Earla Sawyera. Mamie wybrała się z
ciekawości,ato,copotemopowiadała,okazałosięuzasadnione.Zechariahnatomiastprzyprowadziłdwiekrowy
zAlderney,któreStaryWhateleykupiłodjegosyna,Curtisa.OdtejchwilirodzinamałegoWilburaskupowała
bydłoitrwałotoaŜdo1928roku,kiedytozdarzyłsiętenstrasznykoszmarwDunwich.Amimotowobskurnej
oborzeWhateleyanigdyniebyłoduŜobydła.Przezpewienczasciekawscyliczylizukrycialiczbękrówpasących
się na stromym zboczu kiło starej farmy i jakoś nigdy nie doliczyli się więcej niŜ dziesięć albo dwanaście, a
wszystkie wyglądały zabiedzone, jakby bez krwi. Widocznie jakaś zaraza niszczyła zwierzęta u Whateleyów;
pewnie pastwisko było niezdrowe albo grzyb toczył drzewo w ich obskurnej oborze, co nie wychodziło
zwierzętom na dobre. Na ich skórze było pełno wrzodów albo ran, tak jakby były czymś ponacinane. A tym,
którzybylinafarmiejeszczewewcześniejszychmiesiącach,wydałosię,Ŝetakiesamewrzodyiranydostrzegli
naszyinieogolonego,siwegoStaregoWhateleyaijegoniechlujnej,potarganejcórkialbinoski.
&nbspWiosną, po urodzeniu Wilbura, Lavinia wznowiła wyprawy w góry wraz ze swoim smagłym dzieckiem,
które nosiła w niekształtnych ramionach. Z czasem, kiedy większość okolicznych mieszkańców zobaczyła juŜ
dziecko, przestano się nim interesować, nie komentowano teŜ jego niezwykle szybkiego rozwoju. Wilbur rósł
fenomenalnie szybko, kiedy skończył trzy miesiące, był większy i mocniejszy niŜ niejedno roczne dzieci. Jego
ruchy i głos nacechowane był rozwagą i świadomością niespotykaną w takiego niemowlaka, toteŜ nikogo nie
zaskoczyło, kiedy w siódmym miesiącu Ŝycia zaczął chodzić, jeszcze trochę chwiejnie ale po miesiącu juŜ
poruszałsięcałkiemswobodnie.
&nbspW tym mniej więcej czasie na Wszystkich Świętych nasz szczycie Sentinel Hill, gdzie pośród stosu
starychkościznajdujesięskaławkształciewielkiegostołu,pojawiłsięopółnocywielkipłomień.Rozpętałasię
falaplotek,boSilasBishopztychnormalnychBishopównagodzinęprzedpojawieniemsięogniawidział,jak
chłopiec biegł Ŝwawo przed matką właśnie na to wzgórze. Silas pędził właśnie zbłąkaną jałówkę, ale prawie
zapomniał,coroki,kiedywsłabymświetlelatarkidojrzałtychdwoje.Przedzieralisięniemalbezszelestnieprzez
poszycie i zdumionemu Silasowi wydało się, Ŝe byli zupełnie nadzy. Potem miał pewne wątpliwości co do
chłopca, być moŜe miał na sobie ciemne spodnie, krótkie albo długie, i pas z frędzlami. Zawsze widywano
Wilbura w ubraniu dokładnie zapiętym, a jakiekolwiek zakłócenie porządku w jego stroju wywoływało u niego
niepokój,anawetirytację.Podtymwzględemogromniekontrastowałzniechlujnąmatkąidziadkiem,dopiero
niezwykłezdarzeniew1928rokuwyjawiłoprzyczynytegozjawiska.
&nbspW styczniu wykazano znowu pewne zainteresowanie "ciemnym brzdącem Lavinii", bo zaczął mówić
skończywszy jedenaście miesięcy. Zwracał uwagę nie tylko z powodu innego akcentu, ale i swobody, z jaką
mówił. Czteroletnie dzieci nie mogłyby mu dorównać. Nie był zbyt skory do rozmowy, lecz kiedy juŜ zaczynał
mówić,robiłtowjakiśdziwnienieuchwytnysposób,niespotykanywśródmieszkańcówDunwich.Nieprzejawiało
się to w tym, co mówił, i nawet nie w zwrotach, jakich uŜywał, tylko w intonacji i jakby w wewnętrznych
narządach, z których głos się dobywał. A twarz jego teŜ miała niespotykany wyraz dojrzałości; podobnie jak
matka i dziadek pozbawiony był brody, ale miał za to wydatny, ukształtowany wyraźnie, mimo tak młodego
wieku, nos, duŜe ciemne oczy o dojrzałym spojrzeniu, co stwarzało wraŜenie, Ŝe jest juŜ dorosły i obdarzony
nadprzyrodzoną inteligencją. A mimo to był strasznie brzydki; grube wargi, poŜółkła cera z wielkimi porami,
szorstkie,twardewłosyidziwniewydłuŜoneuszynadawałymuwyglądsatyraalbojakiegośzwierzęcia.Wkrótce
zacząłbudzićjeszczewiększąodrazęniŜjegomatkaidziadek;przypisywanotowszystkoczarnejmagii,jakąsię
dawniejzajmowałStaryWhateley;wspominano,jakgóryzadrŜały,kiedystanąłwkręguskałzotwartąksięgą,
którą trzymał przed sobą, i wykrzyknął straszne imię YogSothoth. Nie cierpiały tego chłopca wszystkie psy,
zawszemusiałbyćwpogotowiu,abysiębronićprzedichatakiemigroźnymszczekaniem.
III
&nbspTymczasem, chociaŜ Stary Whateley wciąŜ skupował bydło, stado na jego farmie się nie powiększało.
Ścinał teŜ drzewa i zaczął naprawiać nie uŜywaną dotychczas część domu przestronną, na piętrze pod
spadzistym dachem, która od tyłu przylegała na stoku wzgórza; dotychczas zajmował z córką trzy izby na
parterze,tenajmniejzniszczone,itomuwystarczało.Ogromnezasobyenergiimusiałmiećtenstaryczłowiek,
skoro mógł podołać tak cięŜkiej pracy. I choć co pewien czas paplał bez związku, jako cieśla robił postępy.
ZaczęłosiętowłaściwiezarazpourodzeniuWilbura;uporządkowałjednązszopdoprzechowywanianarzędzi,
oszalował ją i załoŜył nowy, mocny zamek. Odbudowując teraz nie uŜywane dotąd piętro wykazał taką samą
sprawność. Jego obłęd objawił się dopiero wtedy, kiedy pozabijał szczelnie deskami wszystkie okna w
odrestaurowanej części domu, choć byli tacy, którzy uwaŜali, Ŝe sam fakt przystąpienia do tej pracy był juŜ
3 z 15
2007-09-11 10:34
Koszmar w Dunwich
file:///D:/Docs/Lovecraft/h_p_lovecraft/Howard%20Phillips%20Lovec...
przejawem obłędu. Trochę mniejsze zdziwienie budziło odremontowanie pokoju dla wnuka na parterze, kilka
osób nawet go oglądało, ale nikt nie miał dostępu do zabitego deskami piętra. Pokój chłopca obudował
wysokimi,solidnymipółkami,naktórychpoukładał,wnaleŜytymporządku,wszystkiestare,zbutwiałeksiąŜkii
porozrywane,poszczególneczęści,któredotychczasprzewracałysiępokątachwewszystkichizbach.
&nbsp Ja z nich skorzystałem coś niecoś mówił podklejając podarte stronice, zadrukowane gotyckim
pismem. W tym celu na zardzewiałym kuchennym piecu podgrzewał zrobiony przez siebie klej. Ale chłopak
jeszczelepiejpotrafiznichskorzystać.Trzebajeuporządkować,botylkoznichbędziesięuczył.
&nbspKiedy Wilbur miał rok i siedem miesięcy we wrześniu 1914 jego wzrost i umiejętności budziły
najwyŜsze zdumienie. Wyglądał na cztery lata, mówił płynnie i wykazywał duŜą inteligencję. Biegał swobodnie
popolachigórach,nieodłącznieteŜtowarzyszyłmatcew jej wyprawach.W domuślęczałpilnienaddziwnymi
obrazkami i mapami w ksiąŜkach dziadka, a Stary Whateley wpajał mu wiedzę przez całe długie, ciche
popołudnia.Dotegoczasuzostał zakończony remontdomu, a ci, którzy toobserwowali, niemogli zrozumieć,
dlaczego okno na tyłach wschodniego szczytu, przylegające do wzgórza, zostało przerobione na moce drzwi
zbite z desek. A jeszcze bardziej zagadkowa była pochylnia z desek prowadząca od drzwi do samej ziemi. Po
zakończeniu remontu ludzie zauwaŜyli, Ŝe szopa z narzędziami, tak starannie zamykana i oszalowana po
urodzeniuWilbura,terazznowustałazaniedbana.Otwartedrzwistukały,zapomnianeprzezwszystkich,akiedy
EarlSawyer,którysprzedawałbydłoStaremuWhateleyowi,zajrzałkiedyśdoszopy,uderzyłgownozdrzajakiś
szczególnienieprzyjemnyzapach;zapewniał,Ŝejeszczenie zetknąłsięztakimwŜyciu,moŜetylko wpobliŜu
obozów indiańskich w górach. Był nie do zniesienia. A przecieŜ wszystkie domy i szopy w Dunwich nie
odznaczałysiępodtymwzględemnieskazitelnością.
&nbspNastępne miesiące nie obfitowały w Ŝadne wydarzenia, ale wszyscy twierdzili, Ŝe tajemnicze hałasy w
górachstopniowosięnasilają.Wprzededniu1maja1915rokuwystąpiływstrząsy,któreodczuwanebyłynawet
wAylesbury,natomiastwwigilięWszystkichŚwiętychrozległsiępodziemiągrzmotwmomencie,gdybuchnęły
płomienie na szczycie Sentinel Hill. "To wszystko czary Whateleyów" mówili ludzie. Wilbur rósł niesamowicie
szybko,miałczterylata,awyglądałnadziesięć.CzytałjuŜsamodzielnie,alestalsięmniejrozmowny.Zatapiał
się w swoim milczeniu, a ludzie zaczęli dostrzegać w jego twarzy satyra złowrogi wyraz. Bywało, Ŝe coś
mamrotał w nie znanym nikomu języku i nucił w jakimś dziwacznym rytmie, co napełniało wszystkich
niewypowiedzianymlękiem.Szerokokomentowanoterazfakt,Ŝepsytakujadałynajegowidok,musiałnawet
brać ze sobą rewolwer, jeŜeli chciał przejść przez wieś. Bywało, Ŝe czasem strzelał, czy nie zyskiwał sobie
przychylnościwśródwłaścicielipsów.
&nbspJeŜeliktośprzyszedłdodomuWhateleyów,najczęściejznajdowałLavinięnaparterze,podczasgdyna
piętrze rozlegały się jakieś dziwne okrzyki i tupot. Nigdy nie mówiła, co dziadek i chłopak tam robią, ale
pewnego razu mocno pobladła i objawiła straszny niepokój, kiedy dowcipny domokrąŜca handlujący rybami
chciał otworzyć zamknięte drzwi wiodące na schody. Potem domokrąŜca opowiedział ludziom zgromadzonym
przed sklepem w Dunwich, Ŝe słyszał chyba tupot końskich kopyt na górze. Zaczęto się zastanawiać nad
drzwiamizdesekiprowadzącądonichpochylnią,atakŜenadbydłem,któreszybkogdzieśznikało.Zczasem
przypominano sobie opowieści Starego Whateleya z młodych lat, wedle których, jeśli złoŜyć w odpowiednim
czasieofiaręzwołupogańskimbóstwom,przywołujesięspodziemiŜyjącetamistoty.Zczasemludziezwrócili
teŜuwagę,Ŝepsy,którenieznosiłyibałysięWilbura,zaczęłyokazywaćtakisamstosunekdocałegodomostwa
Whateleyów.
&nbspW 1917 roku wybuchła wojna i Squire Sawyer Whateley, jako przewodniczący miejscowej komisji
poborowej,miałduŜekłopotyzeznalezieniemwDunwichodpowiedniejilościmłodychmęŜczyznnadającychsię
choćbydoobozućwiczebnego.Rząd,zaniepokojonytakimisygnałamipanującejwcałymregioniedegeneracji,
wysłałkilkuinspektorówiekspertówmedycznychdlazbadaniasprawy;dokonanoprzeglądu,awiadomościna
ten temat moŜna jeszcze dzisiaj przeczytać w gazetach wydawanych w Nowej Anglii. Przeprowadzonym
badaniom towarzyszył taki rozgłos, Ŝe ściągnęła tu grupa reporterów, którzy szczególnie zainteresowali się
Whateleyami. W niedzielnym wydaniu "Boston Globe" i "Arkham Advertiser" ukazały się kwieciste artykuły o
niesłychanie szybkimrozwoju małego Wilbura, o czarnej magii Starego Whateleya ipółkachpełnychdziwnych
ksiąŜek, o zabitym deskami piętrze na ich starej farmie i niesamowitym wraŜeniu, jakie robi cały ten region
wraz z hałasami dochodzącymi od strony gór. Wilbur miał wtedy cztery i pół roku, a wyglądał na
piętnastoletniego chłopca. Wargi i policzki pokrywał mu juŜ ciemny, szorstki zarost, a w głosie słyszało się
mutację.
&nbspDo Whateleyów wybrał się Earl Sawyer z grupą reporterów i fotografów, on to zwrócił ich uwagę na
dziwny smród, jaki się dobywał z górnej części domu. Był identyczny jak wtedy w szopie z narzędziami, do
którejzajrzałpozakończeniuremontudomu,ijakiczasemwystępowałwpobliŜukręgukamiennychkolumnna
szczyciewzgórza.MieszkańcyDunwichprzeczytaliwgazetachartykułnatentematizareagowaliśmiechemna
te pełne oczywistych nonsensów wiadomości. Zastanawiali się takŜe, dlaczego reporterzy robili tyle szumu,
stwierdziwszy, Ŝe Stary Whateley zawsze płaci za bydło w bardzo starych, złotych monetach. Whateleyowie
przyjęligościwswymdomuzeźleskrywanąniechęcią,alenieśmielisięopieraćaniodmówićwyjaśnień,Ŝeby
niespowodowaćjeszczewiększegorozgłosu.
IV
&nbspPrzez dziesięć lat Whateleyowie Ŝyli pośród schorzałej społeczności Dunwich niczym się specjalnie nie
wyróŜniając, zwłaszcza Ŝe wszyscy juŜ przywykli do ich dziwnych obyczajów i orgii w przeddzień pierwszego
maja oraz Wszystkich Świętych. Dwa razy do roku rozpalali ogień na szczycie Sentinel Hill, a wtedy hałasy w
głębi gór rozbrzmiewały ze wzmoŜoną siłą; poza tym jednak zawsze, o kaŜdej porze roku, dochodziły z
samotnej farmy dziwne i złowieszcze odgłosy. Ilekroć ktoś wstąpił na farmę, opowiadał potem, Ŝe słyszał je
nawet wtedy, kiedy cała rodzina Whateleyów była na dole, i wszyscy zastanawiali się, jak długo moŜe trwać
obrzęd składania ofiary z krowy albo wołu. Wystosowano nawet skargę do Towarzystwa Opieki nad
4 z 15
2007-09-11 10:34
Koszmar w Dunwich
file:///D:/Docs/Lovecraft/h_p_lovecraft/Howard%20Phillips%20Lovec...
Zwierzętami;nicjednakztegoniewynikło,bomieszkańcyDunwichzawszestaralisięniezwracaćuwaginato,
codziejesięwichregionie.
&nbsp&nbspOkoło1923roku,kiedyWilburmiałdziesięćlat,aleumysłjego,głos,postawaizarośniętatwarz
nadawały my wygląd dorosłego człowieka, znowu w ich starym domu rozległy się ciesielskie roboty. I znowu
odbywałysięnapiętrze,aporozrzuconychkawałkachdrewnaludziezorientowalisię,Ŝechłopakijegodziadek
zburzyli działowe ściany, zlikwidowali nawet poddasze, zostawiając jedną wielką izbę pomiędzy parterem a
spiczastym dachem. Wyburzyli teŜ wielki, główny komin, a od zardzewiałego pieca puścili na zewnątrz domu
blaszanąrurę.
&nbps &nbspWiosną po tych zmianach Stary Whateley zauwaŜył, Ŝe nocą zlatują się z wąwozu Cold Spring
chmary lelków kozodojów i świergocą pod oknami. Było to dla niego wydarzenie o szczególnym znaczeniu, a
ludziomzbierającymsięprzedsklepemOsborne'apowiedział,ŜechybajuŜzbliŜasięjegokoniec.
&nbps&nbspGwiŜdŜąwtaktmojegooddechupowiedział.Chybaczekają,Ŝebyzłapaćmojąduszę.Wiedzą,
Ŝemnieopuści,iniechcą,Ŝebyimuciekła.Będzieciewiedzieli,chłopcy,jakjuŜumrę,czymniezłapały.Jakim
się uda, będą śpiewać i śmiać się do samego rana. A jak się nie uda, zaraz się uspokoją. Wydaje mi się, Ŝe
czasamidusze,naktóreteptakiczekają,walcząznimi.
&nbps&nbspNocąpierwszegosierpnia 1924 rokuWilbur Whateleypopędziłnajedynympozostałym nafarmie
koniu do sklepu Osborne'a i telefonicznie wezwał doktora Houghtona z Aylesbury. Doktor zastał Starego
Whateleya w bardzo cięŜkim stanie, oddech miał cięŜki, charczący, serce pracowało nie tak, jak trzeba, co
świadczyłoorychłejśmierci.PokracznacórkaalbinoskaibrodatywnukstaliprzyłóŜku,atymczasemnagórze,
ztejpustejczeluści,dochodziłyniepokojąceodgłosy,takjakbyprzewalałysięzłoskotemfalenapłaskiejplaŜy.
Doktorjednaknajbardziejbyłzaniepokojonyświergotemnocnychptaków.Chybacałylegionlelkówkozodojów
wykrzykiwałswojediaboliczneposłannictwowrytmświszczącegooddechuumierającegoczłowieka.Wydałosię
to doktorowi Houghtonowi niesamowite i nienaturalne, podobnie zresztą jak cały ten region, do którego tak
niechętnieprzyjechałpilniewezwany.
&nbps &nbspOkoło pierwszej w nocy Stary Whateley odzyskał świadomość, jego oddech stał się mniej
charczącyiwyszeptałkilkaurywanychsłówdownuka.
&nbps &nbsp Więcej przestrzeni, Willy, jeszcze więcej. Ty rośniesz... a to rośnie szybciej. Wkrótce będzie
gotowe, Ŝeby cię ocalić. Otwórz bramy YogSothothowi, śpiewaj długą pieśń. Znajdziesz ją na stronie 751
pełnegowydania,apotemprzyłóŜzapałkędowięzienia.Ziemskiogieńgonietknie.
&nbps &nbspBył niewątpliwie obłąkany. Po przerwie, podczas której stado lelków dostroiło swój krzyk do
zmienionegooddechu,azgłębigórzaczęłydobiegaćdziwneodgłosy,dobyłzsiebiejeszczeparęsłów.
&nbps &nbsp Podawaj jedzenieregularniei wodpowiedniej ilości, ale niepozwól, Ŝeby zbyt szybkorosło, bo
jeŜelirozsadzipomieszczenieiwydostaniesię,zanimotworzyszYogSothothowi,tokoniec,wszystkonapróŜno.
TylkoonizzewnątrzmogątopomnoŜyćipracować...Tylkooni,dawneistoty,jeŜelichcąwrócić...
&nbps&nbspPrzerwałiznowuzacząłztrudemłapaćoddech,aLaviniakrzyknęłasłysząc,jaklelkidostosowały
siędooddechu.DopieropoupływiegodzinywydałzsiebieostatnierzęŜącetchnienie.DoktorHoughtonopuścił
pomarszczonepowiekinaszklisteszareoczy,awtymmomencieprawieniepostrzeŜenie,umilkłkrzykptaków.
Laviniazaszlochała,zaśWilburtylkozachichotał,przywtórzedalekichodgłosówzgór.
&nbps&nbspNiezłapałygomruknąłgrubymbasem.
&nbps&nbspWilburstałsięwswojejdziedzinieuczonymiwielkimerudytą,prowadziłkorespondencjęzlicznymi
bibliotekami w najbardziej odległych miejscach, posiadającymi w swoich zbiorach rzadko spotykane księgi z
najdawniejszychczasów.WDunwichrosładoniegonienawiść,drŜanoprzednim,znikalibowiemmłodziludziei
wskrytościpodejrzewano,ŜeWilburmawtymudział,alejakośzawszeudawałomusięuniknąćśledztwa,moŜe
ludźmi kierował lęk, a moŜe sprawiały to stare, złote monety, za które, podobnie jak jego dziadek, kupował
systematycznie coraz więcej bydła. Teraz juŜ był w pełni dojrzały, osiągnął wzrost dorosłego człowieka, a
wszystko wskazywało na to, Ŝe będzie rósł nadal. W 1925 roku, kiedy pewien uczony z Miskatonic University
odwiedziłgoktóregośdnia,awyszedłpobladłyiogromniezaskoczony,wzrostWilburawynosiłjuŜsześćitrzy
czwartestopy.
&nbspW miarę upływu lat Wilbur okazywał swojej pokracznej matcealbinosce coraz większą pogardę. W
końcu nie pozwolił jej chodzić z nim w góry w przeddzień pierwszego maja i Wszystkich Świętych, a w 1926
rokubiedaczkazwierzyłasięMamieBishop,Ŝesięgoboi.
&nbspJestwnimcoświęcej,niŜwiemimogępowiedzieć,Mamiewyznała.Aostatniojestjeszczewięcej.
PrzysięgamprzedBogiem,Ŝeniewiem,czegoonchceiczegousiłujedokonać.
&nbspTymrazemwprzeddzieńWszystkichŚwiętychodgłosywgłębigórrozbrzmiewałysilniejniŜzwykleitak
jakzawszezapłonąłogieńnaSentinelHill;alenaludziachwiększewraŜeniezrobiłrytmicznykrzykniezliczonych
stadlelków,którejuŜdawnopowinnyodlecieć,aktóregromadziłysięprzynieoświetlonejfarmieWhateleyów.
Popółnocyichprzeraźliwykrzykprzemieniłsięwistnepiekłoszyderczegochichotu,którywypełniłcałąokolicę,
aumilkłdopieroobrzasku.Potemznikły,odleciaływpośpiechunapołudnie,gdziepowinnybyćjuŜconajmniej
od miesiąca. Wszyscy zastanawiali się nad tym wydarzeniem. Nikt z miejscowych ludzi nie umarł... ale nie
ujrzanojuŜnigdywięcejbiednejbrzydulialbinoski,LaviniiWhateley.
&nbspLatem1927rokuWilburnaprawiłdwieszopystojącenapodwórkufarmyitamzacząłprzenosićksiąŜkii
cały dobytek. Wkrótce Earl Sawyer powiadomił ludzi w sklepie Osborne'a, Ŝe znów odbywają się ciesielskie
robotynafarmieWhateleyów.Wilburpozabijałwszystkiedrzwiioknanaparterze,taksamojakniegdyśzrobił
to jego dziadek na piętrze. Zamieszkał w jednej z szop, ale Sawyerowi wydał się niezwykle zaniepokojony i
rozdygotany. Wszyscy podejrzewali go, Ŝe ma coś wspólnego ze zniknięciem matki, i starali się w ogóle nie
zbliŜaćdojegofarmy.MiałjuŜterazsiedemstópwzrostuiwszystkowskazywałonato,Ŝejeszczeurośnie.
V
&nbspNastępnej zimy Wilbur wybrał się po raz pierwszy w Ŝyciu poza granice regionu Dunwich, co było
5 z 15
2007-09-11 10:34
Zgłoś jeśli naruszono regulamin