H.P. Lovecraft - Ulica.pdf

(18 KB) Pobierz
ulica.txt - Notatnik
ulica.txt
_______________________________________________
Ulica
(TheStreet)
Sątacy,którzytwierdzą,Ŝerzeczyimiejscamająduszeici,którzyuwaŜają,
Ŝetakniejest;niebędęwypowiadałsięnatentemat,aleopowiemwamoUlicy.
Ulicętętworzyliludziesilniihonorowiprawiidzielni,którzyprzybyliz
BłogosławionychWyspzamorzem.ZpoczątkubyłatojedynieścieŜkawydeptana
przezpierwszychosadnikównoszącychwodęzleśnegoźródładogrupkidomówprzy
plaŜy,następnipobudowalinowechaty,wzdłuŜpółnocnejstrony,wykonanez
grubychdębowychbali,odstronylasuzaśobudowanekamieniami,gdyŜwgąszczu
czailisięIndianieuŜywającyczęstopłonącychstrzał.
WkilkalatpóźniejludziewznieślikolejnedomywzdłuŜpołudniowejstrony
Ulicy.
PoUlicy,wtęizpowrotem,kroczyliposępnimęŜczyźniwstoŜkowatychczapkach,
którzyzazwyczajbyliuzbrojeniwmuszkietybądźflowery.Przechadzałysiętędy
równieŜichŜony,wczepkachnagłowachistateczne,opanowanedzieci.
WieczoramimęŜczyźnizasiadaliprzygigantycznychkominkach,czytalii
rozmawiali.CzytalibardzoprosterzeczyiotakichteŜdyskutowali,niemniej
pomagałyimonezadniawpracyprzykarczowaniulasuiuprawiepól.Dziecizaś,
słuchałyiuczyłysięoprawachistarychczynach,atakŜeoukochanejAnglii,
którejnigdyniewidziały,aniniemogłypamiętać.
PowojnieIndianieprzestalinękaćmieszkańcówUlicy.MęŜczyznompochłoniętym
pracąpowodziłosięnieźleibylinaprawdęszczęśliwi.Dziecirosły,akolejne
rodzinyprzybywałyzeStaregoKraju,abyosiedlićsięprzyUlicy.Apotem
dorosłydzieciinowoprzybyłych.Miasteczkostawałosięmiastemi,jednapo
drugiej,chatypoczęłyustępowaćmiejscadomomprostym,pięknymbudowlomz
cegłyidrewna,okamiennychstopniachiŜelaznychbalustradach,ześwietlikiem
naddrzwiamiwejściowymi.Domyniebyłyzbytwymyślne,gdyŜmiałysłuŜyćwielu
pokoleniom.Wewnątrzznajdowałysięozdobnierzeźbionekominkiiurzekająceoko
schody,atakŜeprzyjemne,wygodnemeble,delikatne,porcelanowezastawystołowe
isrebraprzywoŜonezeStaregoKraju.TakwięcUlicanapełniałasięsnami
młodychicieszyłasię,gdyjejmieszkańcystawalisięcorazbardziejczarujący
iszczęśliwi.
Tamgdziekiedyśbyłajedyniesiłaihonor,pojawiłysięobecniesmak,gusti
wiedza.DodomówzawitałyksiąŜki,obrazyimuzyka,młodzizaśuczęszczalina
uniwersytet,któregogmachwznosiłsięponadrówninąnapółnocy.Strzelby
zastąpiłyszpady,koronkiperuki.PolnedróŜkiileśnedrogipokryłysię
kostkąkocichłbów,poktórychdudniłykopytawierzchowcówczystejkrwiikoła
pozłacanychkaret;przychodnikachzaśpowstałysłupkidouwiązywaniakoni.
PrzyUlicyrosłowieledrzew:wiązy,dębyimajestatyczneklony;wleciewięc
całaokolicazdawałasiętonąćwsoczystejzieleni,azrozłoŜystych,
strzelistychkorondrzewdochodziłmelodyjnyśpiewptaków.Zadomamirozciągały
sięokolonemuramiróŜaneogrodyześcieŜkamiotoczonymizdwóchstronprzez
starannieprzycięteŜywopłoty,ztarczamisłonecznychzegarówtonącychnocamiw
srebrzystymblaskuksięŜycaigwiazd,podczasgdywonne,róŜnobarwnekwiaty
błyszczałyodkropelrosy.
Ulicaśniładalej,poprzezkolejnewojny,nieszczęściaizmiany.Któregośrazu
odeszławiększośćmłodychiniektórzynigdyniepowrócili.WtedyteŜzwinięto
starąflagęizastąpionojąnową,zpasamiigwiazdami.IchoćmęŜczyźnimówili
oogromnychzmianach.Ulicaichnieczuła,ludziebowiembylinadaltacysami,
mówiliostarych,znajomychrzeczachwstary,znajomysposób.DrzewawciąŜbyły
schronieniemdlarozśpiewanychptaków,awieczoramiksięŜycigwiazdy
przyglądałysięskąpanymwrosiekwiatomwotoczonychmuramiróŜanychogrodach.
Pojakimśczasiezniknęłyszpady,trójgraniastekapeluszeiperuki.JakŜedziwni
wydawalisiękrótkowłosimieszkańcyzlaskamiwdłoniach.Zoddalidochodziły
noweodgłosy:dziwnesapanieiprzenikliwewycie,dobiegająceodstrony
oddalonejomilęrzeki.PowietrzeniebyłojuŜtakczyste,jakpoprzednio,ale
duchtegomiejscaniezmieniłsię.Ulicęukształtowałakrewiduszaprzodków.
Strona1
ulica.txt
Duchniezmieniłsięnawetkiedyludziebrutalnieotworzyliziemię,abypołoŜyć
wniejdziwnerury,anikiedystawialiwysokiesłupyzprzymocowanymidonich
tajemniczymidrutami.Ulicazawieraławsobietakwieleprawdziwejwiedzy,Ŝe
przeszłośćniemogłazostaćzbytłatwozapomniana.
Apotemnastałydnizła,kiedywielu,którzyznaliUlicęzdawnychczasów,
przestalijąznaćikiedypoznałojąwielu,którzynieznalijejdotejpory.
Akcentichbyłchrapliwyiostry,wyglądzaśiobliczaplugawe.Podobniejakich
myśli,którewalczyłyzmądrościąduchaUlicy,tazaśbezgłośnieumierałaz
tęsknoty,podczasgdystojącewzdłuŜniejdomypopadływruinę,drzewauschły,a
róŜaneogrodyzarosłychwastamiisczezły.Jednak,któregośdniaznówpoczuła
gwałtownyprzypływdumy,byłotowówczas,kiedymłodziponowniewymaszerowaliw
nieznane.Iznowuwieluznichniepowróciło.
Tymrazemmłodziubranibylinaniebiesko.
WmiaręupływulatzUlicądziałosięcorazgorzej.UschłyjuŜwszystkiedrzewa,
aróŜaneogrodyustąpiłymiejscazapleczomtanich,szpetnychnowychbudynków
stojącychprzyrównoległychulicach.Domyjednakpozostały,pomimotrudnychlat,
robakówiburz,bowiempostawionojezmyślą,abysłuŜyływielupokoleniom,na
Ulicypojawiłysięnowetwarze:śniade,złowieszczeobliczaozdradliwychoczach
idziwnychrysach,którychwłaścicielemówilinieznanymjęzykiemiwywieszalina
przeŜartychwilgociąścianachdomówszyldyznapisamiwinnymalfabecie.
WzdłuŜrynsztokówpojawiłysięwózkiistragany.Powietrzeprzesyciłokropny,
nieokreślonyfetor,aprastaryduchzapadłwsen.
RazUlicaprzeŜyłachwilewielkiegopodniecenia.Zamorzemszalaływojnai
rewolucja;upadładynastia,anielicznipozostaliprzyŜyciupokonanidotarliz
dwuznacznymizamiaramidoZachodniegoLądu.Wieluznichosiedliłosięw
zapuszczonychdomach,któreniegdyśznałyśpiewptakówizapachróŜ.Późniejzaś
ZachodniLądprzebudziłsięiprzyłączyłdoStaregoKrajuwtytanicznejwalcena
rzeczcywilizacji.Nadmiastamiponowniełopotałystareflagi,którym
towarzyszyłynoweprostsze,aczwspaniałetrójkolorowe.NadUlicąnie
powiewałyflagi,gdyŜobecniegnieździłsiętamjedyniestrach,nienawiśći
ignorancja.Młodziponownieodeszli,alenietakjakinniichrówieśnicy,w
dawnychczasach.Czegośbrakowało.Synowieowychmłodzieńcówzprzeszłości,
którzymaszerowaliprzesyceniprawdziwymduchemichprzodków,wywodzilisię
bowiemzróŜnychmiejscinieznaliUlicyanijejpradawnegoducha.
Zamorzemmiałomiejscewielkiezwycięstwoimłodzipowróciliwchwale.
Odzyskalito,czegoimbrakowało,aleprzyUlicynadalgnieździłysięlęk,
nienawiśćiignorancjazbytwielupozostałoizbytwieluobcychprzybyłoz
róŜnychodległychmiejsc,byosiedlićsięwstarychdomach.Większośćznówmiała
śniade,złowieszczetwarze,byłyjednakwśródnichitakie,jakobliczaludzi,
którzykształtowaliUlicęiuformowalijejducha.Podobne,azarazemróŜne,
bowiemwoczachichwszystkichmigotałyzłowrogieiskierkichciwości,ambicji,
mściwościigraniczącegozobłędemfanatyzmu.Spiskowali,byzadaćZachodniemu
Lądowizabójczycios,imócpotemprzejąćwładzęnadkrajem,araczejnadjego
ruinami,takjakwpewnymnieszczęsnym,mroźnymkraju,zktóregoprzybyła
większośćznich.SercespiskuznajdowałosięprzyUlicy,gdziechylącesięku
upadkowidomytętniłynieustępliwymipoczynaniamicudzoziemskichsiewców
niezgodyirozbrzmiewałyechemplanówiprzemówieńtych,którzyzutęsknieniem
wyczekiwalidniakrwi,ogniaizbrodni.
PrawowiedziałoimówiłosporonatematdziwnychzgromadzeńnaUlicy,alenie
mogłoniczegoudowodnić.Tajniacyzuporemprzesiadywali,nadstawiającuchaw
takichmiejscachjakPiekarniaPietrowicza,SzkołaNowoczesnejEkonomiiRywkina,
Klub"Krąg"ikawiarnia"Wolność".
ZbierałysiętamsporegrupyposępnychmęŜczyzn,rozmawiającychzawszewobcym
języku.Astaredomystały,przesyconezapomnianąwiedząszlachetniejszych,
minionychstuleci,śmiałychkolonizatorówiskąpanychwrosieróŜanychogrodóww
blaskuksięŜyca.Czasamisamotnypoetaczywędrowieczjawiałsię,byrzucićna
nieokiem,iusiłowałodnaleźćjewichminionejchwale;niemniejniebyłoich
wielu.
KrąŜąceswobodnieplotkigłosiły,Ŝewdomachtychzamieszkiwaliprzywódcy
Strona2
ulica.txt
ogromnejgrupyterrorystycznej,którzypewnegokonkretnegodniazamierzali
rozpętaćorgięrzezi,mającnaceluzniszczenieAmerykiiwszystkich
szlachetnych,starychtradycji,ukochanychprzezUlicę.Ulotkipływaływ
rynsztokach,alepomimoiŜwydrukowanebyływróŜnychjęzykachiróŜnymrodzajem
pisma,mówiłyojednym:zbrodniirebelii.Ichautorzynawoływalidoobalenia
prawicnótwychwalanychprzeznaszychojców,zdławieniaKonstytucji
konstytucji,którazawieraławsobiespuściznępółtoratysiącalatanglosaskiej
wolności,sprawiedliwościiumiarkowania.Mówiono,ŜesmaglimęŜczyźni
zamieszkującyprzyUlicyigromadzącysięwjejgnijącychbudynkachbylimózgami
przeraŜającejrewolucji,Ŝenaichrozkazmilionybezmyślnych,Ŝądnychkrwi
bestiiwyciągniehałaśliweszponyzeslumsówtysięcymiast,paląc,niszcząci
mordując,aŜziemianaszychojcówprzestanieistnieć.Towszystkomówionoi
powtarzano,awieluzniepokojemoczekiwałodniaczwartegolipca,októrym
dwuznaczniepisanowulotkach;nicjednakniemoŜnabyłonikomuudowodnić.
Niktniepotrafiłokreślić,czyjearesztowaniemogłobyspowodowaćunicestwienie
spisku.Policjanciniejednokrotnieurządzalinalotyprzetrząsającdomy,aŜw
końcuprzestaliichrównieŜznudziłoegzekwowanieprawaiporządkui
pozostawilicałemiastoswemulosowi.PóźniejzjawilisięmęŜczyźniwoliwkowych
mundurach,zmuszkietami;mogłosięwydawać,Ŝetoswegorodzajusmutnysen.
Ulicymusiałoprzyśnićsięwspomnieniedawnychdni,kiedyuzbrojeniwmuszkiety
ludziewstoŜkowatychkapeluszachkrąŜyliponiej,odźródławlesie,do
skupiskachatprzyplaŜy.NicniemoŜnabyłoprzedsięwziąć,abyzapobiec
nadciągającemukataklizmowi,bowiemsmagli,złowrodzymęŜczyźnibylinader
sprytniiprzebiegli.
Ulicaspaławięcniespokojnie,aŜpewnejnocywPiekarniPietrowicza,Szkole
NowoczesnejEkonomii,Klubie"Krąg"ikawiarni"Wolność",jakrównieŜwwielu
innychmiejscach,zgromadziłysięogromnegrupyludzi,którychoczyprzepełnione
byłyprzeraźliwymtriumfemipełnymfanatyzmuwyczekiwaniem.
Poukrytychprzewodachwędrowałydziwnedepeszeimówionowieleomających
nadejśćjeszczedziwniejszychwieściach;kiedyjednakniebezpieczeństwo
zagraŜająceZachodniemuLądowizostałozaŜegnanenawetsiętegoniedomyślano.
MęŜczyźniwdziwnychmundurachniepotrafilipowiedziećcosiędzieje,anijak
powinnisięzachować,gdyŜsmagli,złowrodzymęŜczyźnimieliogromnąwprawę,
bylisubtelniidoskonalepotrafilimaskowaćswojepoczynania.
MimotomęŜczyźniwoliwkowychmundurachzawszebędąpamiętaćtęnociopowiadać
oUlicy,takjakmówilioniejswoimwnukom;wieluznichwysłanobowiemtego
rankazzadanieminnymniŜto,jakiegosięspodziewali.Wiedzianopowszechnie,
Ŝegniazdoanarchiibyłostare,adomy,nadgryzionezębemczasu,zmieniłysięw
ruinę,niemniejjednakto,cowydarzyłosiętejletniejnocyzdziwiło
wszystkich,zewzględunaswąjednolitość.Niedasięukryć,iŜzdarzenieto
byłonadwyrazosobliwe,pomimoiŜnapozórwydawałosięproste.BezostrzeŜenia
bowiem,onieokreślonejkonkretniegodzinie(wiadomojedynie,Ŝepopółnocy)
wszystkiedomystojąceprzyUlicy,naruszonenieubłaganymczasem,burzamii
Ŝarłocznymrobactwem,zmieniłysięwstertęgruzów;pokatastrofieprzyUlicy
niepozostałnawetjedencałybudynekzachowałysiętylkodwasamotne,Ŝałosne
kominyifragmentmocnegoceglanegomuru.
NiktniewyszedłŜywyzruin.
Poetaiwędrowiec,którzywrazztłumemgapiówznajdowalisięwmiejscu
katastrofyopowiadalidziwnehistorie.Poetatwierdził,Ŝenocą,nawielegodzin
przedświtem,wświetlełukowychlampwidziałjakbyzamazane,obskurne,
odraŜająceruiny;iŜeprzedbrzaskiemzdołałdostrzecnakładającysięnanie
zupełnieinnyobraz.OpisałgojakoskąpanewblaskuksięŜycaschludnie
utrzymanedomy,przyktórychwznosiłysięmajestatycznewiązy,dębyiklony.
Wędrowieczaś,Ŝezamiastuporczywegosmroduunoszącegosięzwyklewtymmiejscu
czułwyraźny,aromatycznyzapachkwitnącychróŜ.CzyŜjednaksnypoetówi
opowieściwędrowcówniesąjednakowokłamliwe?
Sątacy,którzytwierdzą,Ŝerzeczyimiejscamająduszeici,którzyuwaŜają,
Ŝetakniejest;janiebędęwypowiadałsięnatentemat,aleopowiedziałemwam
oUlicy.
Strona3
Zgłoś jeśli naruszono regulamin