Pierwsze śniadanie w gnieździe bocianim.doc

(22 KB) Pobierz
Pierwsze śniadanie w gnieździe bocianim” M

Pierwsze śniadanie w gnieździe bocianim” M.Kownacka

 

              Dzieci jadły na śniadanie mannę albo kluseczki na mleku i chleb z marmoladą.

Serwetki chroniły ubranie przed brzydkimi plamami –ale różnie się zdarzao...

              Serwetka się przekręciła Jurkowi... łyżka się przechyliła i manna  - kap...kap... na sweterek...

              Sabinie manna na sukienkę całym potokiem popłynęła...

              Tak było w jadalni u dzieci.

              A na stodole bociany miały gniazdo.             

              Tam dopiero był ład i porządek!

              Stare bociany co rano leciały na łąki, na bagna, na pola i polowały na pasikoniki, chrząszcze,

a czasami udało im się schwytać mysz, żabę, a nawet kreta...

              Bocian nie zjadał wcale tych smakołyków, tylko wszystko odkładał do swojego „wola” pod szyją jak do torby.

              -A dlaczego?

              -bo w gnieździe czekały już na śniadanie bocianięta... Kiedy wole bociana było pełne –wtedy chwytał on jeszcze do dzioba pęk suchej trawy i z całym tym bagażem leciał do gniazda.

              Cztery głodne bocianki ze spuszczonymi dziobami ustawiały się na czarnych nogach w kółeczko

i piszczały, poruszając skrzydłami.

              Tak one proszą o śniadanie.

              Kiedy nadleciała mama albo tata, bocianki zaczynały klekotać  na powitanie...

              A stary bocian najpierw pięknie, równiutko rozesłał przyniesiony pęczek siana i na ten świeży obrusik –wyłożył pożywienie.

Bocianków nie trzeba karmić. Same od razu ślicznie potrafią jeść na tym obrusie z siana –czysto, zdrowo. I nigdy niczego nie zaplamią.

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin