Czerwoną linią przerywaną zaznaczono rosnące wraz z obciążeniem zapotrzebowanie na tlen.
Czy jeśli "amator" będzie bardzo ambitnie walczył może "dotrzymać tempa" temu lepszemu? Praktycznie rzecz ujmując może....ale na krótko i przynosi to zgubne skutki. Posłużmy się przykładem. Wyobraźmy sobie...
wyścig kolarski
...w którym obok siebie jadą zawodnicy o wysokim poziomie wytrenowania i cała reszta. Zaczyna się pierwszy na trasie podjazd; na razie wszyscy jadą razem.....ale podjazdów na trasie jest znacznie więcej. Na czele zostaje coraz mniej zawodników. Razem z najlepszymi jedzie nasz "amator". Widać, że jest już bardzo zmęczony, a mimo to mocno pracuje. Przychodzi jednak taka chwila, kiedy zaczyna tracić dystans, nie może kontynuować jazdy. Co się stało?! Niestety nie można "oszukać" organizmu. Nasz kolarz nie mógł dostarczyć pracującym mięśniom tak potrzebnego tlenu. Nie zagłębiajmy się w biochemiczną analizę całego zjawiska, ale skutki "ambitnej" walki są bardzo bolesne. Mięśnie naszego sportowca nie otrzymały potrzebnego do pracy tlenu. Efekt jest następujący; nie można wyzwolić energii potrzebnej do pracy a nagromadzenie ubocznych produktów przemiany materii "sparaliżowało" mięśnie do tego stopnia, że każda próba ruchu wywołuje ból. Potocznie używa się terminu "zakwasy", jednak naukowcy używają terminu mikrourazy, który obrazuje rzeczywisty stan włókien mięśniowych. Nasz sportowiec mimo wszystko kontynuuje wyścig, ale mijają go zawodnicy, którzy jechali daleko z tyłu. Dlaczego? Bo jadą cały czas tzw. "swoim rytmem". Osiągnęli stan równowagi czynnościowej i jadą z maksymalną intensywnością, na jaką pozwala ich VO2max/min!
Wyścig trwa nadal, nasz "amator" rozważa czy nie wycofać się z rywalizacji a na czele nadal trwa zacięta walka. Przyjmijmy, że zawodnicy prowadzący mają takie samo VO2max/min ale inne wartości TDMA. Na trasie są podjazdy o różnym stopniu trudności. Jadąc pod te "łatwiejsze" lepszy zawodnik nie przekracza poziomu TDMA (a pod trudne przekracza go później niż ten o niższym). W jego organizmie nie gromadzą się uboczne produkty przemiany materii tak jak u drugiego "profi". Wiadomo, że trasa wyścigu to nie same podjazdy, lecz także zjazdy i odcinki płaskie. To właśnie, dlatego nadal prowadzi dwójka a nie tylko najlepszy. Niestety te krótkie odcinki odpoczynku pozwalają tylko częściowo pozbyć się kwasu mlekowego zalegającego w mięśniach. Kto "ma go" mniej może przystąpić do kolejnej wspinaczki z "lekkimi nogami". Już wiemy, który zawodnik wygra (TEORETYCZNIE!).
Ten cały przykład jest dużym uproszczeniem, ma za jedynie uświadomić wszystkim róznicę miedzy amatorami a profesjonalistami. Nie są to wszystkie róznice, wszak na końcowy sukces ma wpływ jeszcze wiele innych czynników fizjologicznych, biochemicznych, pulmunologicznych jak i czynniki zewnętrzne.
wedruska