399. DUO MacDonald Laura - Nowa rodzina.pdf

(573 KB) Pobierz
Laura MacDonald
Nowa rodzina
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Cześć, tato.
- Cześć, Jamie. Jaka miła niespodzianka.
- Możesz rozmawiać? Chyba teraz nie operujesz?
Nathan uśmiechnął się i przyłożył telefon komórkowy do
drugiego ucha.
- Możemy rozmawiać - zapewnił.
- Joshua Bartrum nie uwierzył, kiedy mu powiedziałem,
że mój tata jest kardiochirurgiem.
- A kto to jest Joshua Bartrum? - Nathan ze smutkiem
uświadomił sobie, jak niewiele wie o codziennym życiu
swojego syna.
- Kolega ze szkoły - wyjaśnił Jamie. - Mówi, że jego tata
jest neurochirurgiem.
- A jest?
- Nie. Mama powiedziała, że pracuje jako taksówkarz. -
Chłopiec umilkł na chwilę. - Ja bym chciał, żebyś ty był
taksówkarzem.
Nathan znów poczuł nieprzyjemne ukłucie.
- Naprawdę? Dlaczego?
- Bo to byłoby fajnie. No i Joshua codziennie widzi
swojego tatę... - Jamie zamilkł, a Nathan gorączkowo szukał
odpowiednich słów. - Wiesz, że w sobotę jest Dzień Ojca? -
ciągnął chłopiec.
- Rzeczywiście.
- Mama z Markiem jadą na weekend do Londynu, więc
tak się zastanawiam, czy nie mógłbym pojechać z nimi i
zobaczyć się z tobą. Będziesz miał wolne?
- Jeszcze nie wiem. Ale sprawdzę. Byłoby wspaniale,
gdybyśmy mogli się spotkać.
- Fajnie! - odrzekł syn z przejęciem.
- Jak się miewa mama?
- Dobrze. - Zapadła krótka cisza. - Tato... - odezwał się w
końcu Jamie. - Gdzie jesteś?
- W tej chwili? - Podniósł głowę i rozejrzał się. - Siedzę
na najwyższym stopniu schodów prowadzących z tarasu
pewnego dużego domu do pięknego ogrodu, który ciągnie się
aż po brzeg Tamizy.
- Co tam robisz?
- Jestem na przyjęciu u państwa Lathwell - Foxe'ów.
Pamiętasz ich? Pan Lathwell - Foxe pracuje ze mną.
- Chyba pamiętam. Podoba ci się w tej nowej pracy? -
zapytał chłopiec żałosnym tonem.
- Raczej tak. A przynajmniej sądzę, że mi się spodoba.
Pracuję tu dopiero od kilku dni.
- Szkoda, że jesteś tak daleko.
- Wiem, Jamie. Ale przecież autostradą można tu
dojechać z Chester całkiem szybko.
- No tak... Muszę już kończyć.
- Dobrze, synku. Niedługo do ciebie zadzwonię i
porozmawiamy to tym weekendzie. Uważaj na siebie. Całuję
cię mocno.
Kiedy wciskał guzik kończący rozmowę, oczy miał
wilgotne. Rozmowy z synem zawsze go wzruszały, a teraz,
kiedy z Oxfordu przeprowadził się do Londynu, dużo dalej od
domu Jamiego, było jeszcze gorzej.
Nagle jego uwagę przyciągnął jakiś ruch. Spojrzał na
ogród i spostrzegł, że pojawiła się w nim nieznajoma kobieta.
Czy to dlatego, że oczy miał nadal pełne łez, czy też z powodu
niedawnej wzmianki o matce Jamiego, na ułamek sekundy
odniósł wrażenie, że nowo przybyła jest bardzo podobna do
Susan. Była równie szczupła, wysoka i poruszała się z gracją,
lekko dotykając palcami mijanych kwiatów.
Nie widział jej twarzy, ale na moment wróciło do niego
zapierające dech w piersi wspomnienie sprzed lat, kiedy
przeżywali najcudowniejsze chwile. Jednak teraz wszystko
między nimi się zmieniło i nie chciał nawet myśleć o Susan. O
Jamiem tak, ale nie o jego matce.
Wziął głęboki oddech i wstał, chowając telefon do
kieszeni. Kobieta gdzieś zniknęła, a on skierował się z
powrotem do domu.
- Nathan! Tu jesteś. - W prowadzących na taras
przeszklonych drzwiach stanęła Claudia, gospodyni przyjęcia.
- Zastanawiałam się właśnie, gdzie przepadłeś.
- Podziwiałem wasz piękny ogród.
- Dziękuję. - Claudia wzięła go pod ramię i poprowadziła
do salonu. — To duma i radość Rory'ego. Niestety, ostatnio
nie może poświęcać mu zbyt wiele czasu. Jest stale zajęty w
szpitalu. Jeśli nie będziesz uważał, ciebie również spotka ten
los - dodała ponuro.
- To jest chyba związane ze stanowiskiem.
- Myślisz, że ci się tu spodoba?
- Ktoś mnie o to spytał zaledwie kilka minut temu.
- Naprawdę? - Rozejrzała się, szukając wzrokiem osoby, z
którą Nathan mógł rozmawiać w ogrodzie. Wszyscy goście
znajdowali się jeszcze w salonie.
Nathan zaś przelotnie pomyślał o ciemnowłosej kobiecie,
ale szybko odpędził od siebie to wspomnienie.
- Jamie zadzwonił do mnie na komórkę - wyjaśnił.
- Ach, rozumiem - odrzekła szybko Claudia. - Jak on się
miewa?
- Dobrze. Chce przyjechać do Londynu na Dzień Ojca i
zobaczyć się ze mną.
- A czy to będzie możliwe?
- Jeśli tylko praca mi na to pozwoli.
W tej samej chwili Rory, mąż Claudii, stanął obok nich.
- Nathan rozmawiał przed chwilą z Jamiem
-
powiadomiła go żona,
- Może teraz, kiedy przeprowadziłeś się do Londynu,
będziemy go częściej widywać — powiedział Rory,
- Chce przyjechać tu z matką w następny weekend.
- Z Susan? - Rory uniósł brwi. - Co u niej?
- Wszystko w porządku - odrzekł Nathan i wziął drinka z
tacy niesionej przez przechodzącego obok kelnera.
Gospodarze wynajęli na ten dzień firmę cateringową.
- Czy już wyszła za mąż za tego faceta?
- Jeszcze nie, ale o ile wiem, to tylko kwestia czasu -
odrzekł Nathan sztywno.
Kątem oka spostrzegł, że ciemnowłosa kobieta, którą
widział w ogrodzie, weszła do salonu. Tak jak się spodziewał,
zupełnie nie przypominała Susan.
- Cóż, miejmy nadzieję, że nie postąpi z nim tak
nieładnie, jak z tobą - zauważył Rory.
- Może nie byłoby to takie złe - wtrąciła cierpko Claudia.
- Zrozumiałby, że nie można bezkarnie rozbijać cudzego
małżeństwa.
- Moje małżeństwo zaczęło się rozpadać na długo, zanim
on pojawił się na horyzoncie - wyjaśnił cicho Nathan.
- Zmienimy temat? - zaproponował Rory.
- Chętnie. - Nathan zauważył, że ciemnowłosa kobieta też
wzięła drinka i rozgląda się niepewnie, jakby szukała kogoś, z
kim mogłaby porozmawiać.
- Jak tam twój pierwszy tydzień pracy u Świętego
Benedykta?
- Całkiem nieźle. - Upił łyk z kieliszka. - Richard Parker
wraz z zespołem prowadzi świetny oddział kardiologiczny.
- Nie znam go zbyt dobrze - odparł Rory. - Pracuję na
ortopedii, więc nasze ścieżki niezbyt często się krzyżują.
Słyszałem jednak, że cieszy się doskonałą opinią. W jego
zespole na pewno ci się spodoba.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin