NOWOJORSKIE OBRAZY.pdf

(333 KB) Pobierz
NOWOJORSKIE OBRAZY
NOWOJORSKIE OBRAZY
VERMEERA I TER BORCHA
ANDRZEJ M. KOBOS
W kilka tygodni po przeczytaniu w Tygodniku Powszechnym 34/1998
komentarzy Zbigniewa Herberta o malarstwie Johannesa Vermeera i
Gerarda ter Borcha (Terborcha) znalazłem się w Nowym Jorku. Jest to
znakomite miejsce dla obcowania z malarstwem Vermeera a również i ter
Borcha. W nowojorskiej The Frick Collection znajdują się trzy płótna
Vermeera a w The Metropolitan Museum of Art – pięć płócien Vermeera i
trzy ter Borcha. Tylko pomiędzy rokiem 1887 a rokiem 1919 do Stanów
Zjednoczonych przywieziono trzynaście obrazów Vermeera.
I. VERMEER
Johannes Vermeer (1632-1675), pomimo pewnej reputacji za życia, został
po śmierci rychło zapomniany. W połowie XIX wieku "powrócił" triumfalnie
jako wielki malarz, głównie za sprawą francuskiego pisarza Theo Thoré. Był
człowiekiem skromnym, zamkniętym, bez historii, "Sfinksem," jak nazwał
go Thoré. Pozostała po Vermeerze niewielka ilościowo spuścizna, która
zachowała się do dzisiaj nieomal w całości: 35 płócien bezspornie uznanych
za jego autorstwa i kilka mu przypisywanych. Nie zachowały się żadne jego
notatki ani listy, tylko 63 dokumenty, głównie notarialne, weksle
pożyczkowe i akta sprzedaży obrazów, które wymieniają jego nazwisko. W
swoim życiu, Vermeer prawdopodobnie ani na jeden dzień nie opuścił
swojego rodzinnego miasta, Delft. Od roku 1653 był tam członkiem gildii
malarskiej Św. Łukasza (czyli uznanym malarzem) i handlarzem dziełami
sztuki. Syn właściciela tawerny, jednakże nie prowadził jej po śmierci ojca
w 1652 roku. Nie malował też scen tawernowych, jak wielu współczesnych
mu malarzy flamadzkich, których liczne obrazy o takiej tematyce można
dziś oglądać np. w Rijksmuseum w Amsterdamie, czy w Ermitażu w St.
Petersburgu. Ojciec jedenaściorga dzieci, Vermeer borykał się z kłopotami
finansowymi; w kilka dni po jego śmierci, wdowa po nim, Catharina,
zastawiła dwa obrazy, zaś w kilka tygodni później sprzedała 26 obrazów.
* * *
Vermeer był malarzem światła, tonów, perfekcji. Skupiał swoją uwagę na
ludziach we wnętrzach, utrwalał ich chwilę codzienną, czynność, gest,
niekiedy niemal teatralny aczkolwiek autentyczny. Zatrzymywał ich czas,
ułamek czasu, moment. A jednak niektórzy za najpiękniejszy obraz
Vermeera uważają Widok Delft (1661, Mauritshuis, Den Haag). Marcel
Proust twierdził że jest to "najpiękniejszy obraz świata". Ten obraz i Ulica
w Delft (Rijksmuseum) stawiają Vermera również w rzędzie wielkich
malarzy architektury.
To co uderza u Vermeera, to gra pełnego, magicznego jakby światła. Światło
wydaje się być jego obsesją malarską, poddawał się światłu, rekonstruował je
farbą. To nie jest dyskretne, acz potężne, smugowe światło Rembrandta,
wydobywające z cienia rysy twarzy albo szczegóły bogatego stroju albo ozdób.
U Rembrandta stroje są często nienaturalne, przeładowane, a u Vermeera
proste, codzienne, naturalne. Rembrandt był na ogół malarzem przepychu,
Vermeer malarzem zwykłych ludzi i zaobserwowanej ich autentycznej
codzienności, którą z cienia wydobywał światłem.
Światło Vermeera jest prawie zawsze (poza tylko kilkoma jego ostatnimi
obrazami) pełnym światłem, wpadającym zwykle przez otwarte okno i
zalewającym twarz, najczęściej młodej kobiety. Dla kontrastu, pod to światło
malowane są twarze lub postacie innych: meżczyzn, żołnierzy, kobiet
służebnych. Niektórzy dopatrują się w obrazach Vermeera jego wspomnień z
młodości. Istnieją domniemania (np. André Malraux), iż głównymi modelkami
Vermeera były jego żona i córka.
Dziewczęta czy kobiety przedstawiane są przez Vermeera najczęściej w
chustach lub czepkach na głowie, z widocznym wysokim czołem, z którego
włosy odgarnięte są gładko do tyłu. Otwarte okno jest zwykle ornamentowane,
z witrażem herbowym. Meble proste: stół, skórzane krzesło na pałąkach.
Oglądamy na obrazach Vermeera przegląd mody i fryzur, wnętrz, mebli,
sprzętów, wręcz życia codziennego w siedemnastowiecznej Holandii. Na
ścianie często ogromna mapa, zwykle Niderlandów. Nic w tym dziwnego:
Amsterdam był w owym okresie stolicą kartografii; mapy na obrazach
Vermeera to głównie mapy Willema Janszoona Blaeu'a. Znamienne zresztą, że
zapewne w każdym średnio nawet zamożnym domu wisiały wówczas wielkie
mapy. Holendrzy byli narodem morskim, walczącym z morzem i pokonującym
ogromne morskie dystanse. Ponadto był to okres początkowego rozkwitu
Vereenigde Oost-Indische Compagnie (VOC) – Holenderskiej Kompanii
Wschodnich Indii.
* * *
Płótna Vermeera w The Frick Collection
Najpiękniejszy i najnaturalniejszy dla mnie z nowojorskich Vermeerów, to
w The Frick Gallery Oficer i roześmiana Dziewczyna (ok. 1658). Przy stole
siedzi oficer w bogatym, czerwonym stroju, w ogromnym czarnym
kapeluszu, odwrócony od widza półprofilem w cieniu. Naprzeciw niego
siedzi młoda dziewczyna, w pełnym świetle z okna. Światło zalewa
pomieszczenie, drga na jej roześmianej twarzy i żółtej sukni w czarne
pasy. Szczerze roześmiane usta, półotwarte w jakiejś zabawnej czy
romansowej opowieści dla pięknego zapewne oficera. Opowiadanie swoje
wspiera wyjaśniającym gestem jej otwartych dłoni wokół małej karafki
wina na stole. Dziewczyna nie-piękność, ot prosta, radosna dziewczyna,
cała w szczęściu nieskrępowanej, może nawet intymnej rozmowy z młodym
oficerem, który z zadowoleniem podpiera się w bok. Z jej twarzy
promieniuje młodość, radość, szczęście, flirt, antycypacja miłego,
wymarzonego ciągu dalszego.
4587081.001.png
Drugi obraz Vermeera w The Frick Collection to Przerwana lekcja muzyki
dziewczyny (1655-1661). Śliczna dziewczyna siedzi przy stole, nuty w jej
ręku i na lutni na stole. Nad nią, lekko pochylony, stoi młody nauczyciel.
Ktoś najwyraźniej przerwał lekcję muzyki a może i zaloty nauczyciela.
Dziewczyna w czerwonym żakiecie i białej chuście patrzy na niewidocznego
intruza, jakby coś mu tłumaczyła, jest zaskoczona, zdziwiona. Nauczyciel
również zaskoczony, zakłopotany, spogląda w dół, na nuty trzymane
wspólnie z dziewczyną. Ledwo widoczny na ścianie przyciemniony obraz
przedstawiający amora potwierdza miłosne asocjacje.
4587081.002.png
I trzeci, większy rozmiarami, Vermeer w The
Frick Collection - Mistress and Maid (Pani i
Służąca) (1665-1670). Nad stołem stoi
nachylona ciemnoskóra służąca, o rysach z
holenderskich wysp dzisiejszej Indonezji, z
niezaadresowanym listem w ręce, z lekkim
uśmiechem wyjaśniając coś pani domu. Może to
list miłosny do kogoś, wręczony jej właśnie
przez nieco zakłopotaną panią domu z
poleceniem doręczenia. Ta siedzi profilem przy
stole, z piórem w dłoni na innym rozpoczętym
liście, obok srebrnych kałamarzy i ozdobnej
skrzyneczki. Młoda pani o delikatnych rysach,
blond włosy ma upięte do tyłu w kok, z lokami
na czole i policzku. Palcami drugiej dłoni
podpiera brodę, usta ma półotwarte w rozmowie.
Na szyi ma sznur pereł a we włosy wpleciony
drugi sznur mniejszych pereł, iskrzących się w świetle, w uchu kolczyk z
ogromną perłą. (To także i jako malarz pereł zasłynął Vermeer.) Ubrana jest w
nocny kaftan z żółtego atłasu, obszyty futrem gronostaja i przepasany
czerwoną wstęgą. Musi to być więc poranek. Niezwykła jest delikatność rysów
twarzy pani domu, kontrastująca z grubymi rysami służącej, aczkolwiek nie ma
4587081.003.png 4587081.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin