MIKOŁAJ SĘP SZARZYŃSKI
Sonety
O krótkości i niepewności na świecie żywota człowieczego
Ehej, jak gwałtem obrotne obłoki I Tytan prętki lotne czasy pędzą, A chciwa może odciąć rozkosz nędzą Śmierć - tuż za nami spore czyni kroki!A ja, co dalej, lepiej cień głęboki Błędów mych widzę, które gęsto jędzą Strwożone serce ustawiczną nędzą, I z płaczem ganię młodości mej skoki.O moc, o rozkosz, o skarby pilności, Choćby nie darmo były, przedsie szkodzą,Bo nasze chciwość od swej szczęśliwości Własnej (co Bogiem zowiemy) odwodzą.Niestałe dobra! O, stokroć szczęśliwy, Który tych cieniów wczas zna kształt prawdziwy!
Na one słowa Jopowe: Homo natus de muliere, brevi vivens tempore etc.
Z wstydem poczęty człowiek, urodzony Z boleścią, krótko tu na świecie żywie, I to odmiennie, nędznie, bojaźliwie, Ginie, od Słońca jak cień opuszczony.I od takiego (Boże nieskończony, W sobie chwalebnie i w sobie szczęśliwieSam przez się żyjąc) żądasz jakmiarz chciwieByć miłowany i chcesz być chwalony!Dziwne są twego miłosierdzia sprawy;Tym się Cherubim (przepaść zrozumności) Dziwi zdumiały i stąd pała prawy Płomień, Serafim, w szczęśliwej miłości,O, Święty Panie, daj, niech i my mamy To, co mieć każesz, i tobie oddamy!
Do naświętszej Panny
Panno bezrówna, stanu człowieczego Wtóra ozdobo, nie psowała w której Pokora serca ni godność pokory, Przedziwna matko stworzyciela swego!Ty, głowę starwszy smoka okrutnego, Którego jadem świat był wszystek chory, Wziętaś jest w niebo nad wysokie Chory, Chwalebna, szczęścia używasz szczyrego.Tyś jest dusz naszych jak Księżyc prawdziwy, W którym wiecznego baczymy promienie Miłosierdzia, gdy na nas grzech straszliwyPrzywodzi smutnej nocy ciężkie cienie.Ale (Ty) zarzą już nam nastań raną, Pokaż twego Słońca światłość żądaną!
O wojnie naszej, którą wiedziemy z szatanem, światem i ciałem
Pokój - szczęśliwość, ale bojowanie Byt nasz podniebny. On srogi ciemności Hetman i świata łakome marności O nasze pilno czynią zepsowanie.Nie dosyć na tym, o nasz możny Panie! Ten nasz dom - Ciało, dla zbiegłych lubości Niebacznie zajżrząc duchowi zwierzchności, Upaść na wieki żądać nie przestanie.Cóż będę czynił w tak straszliwym boju, Wątły, niebaczny, rozdwojony w sobie? Królu powszechny, prawdziwy pokoju Zbawienia mego, jest nadzieja w tobie!Ty mnie przy sobie postaw, a przezpiecznie Będę wojował i wygram statecznie!
O nietrwałej miłości rzeczy świata tego
I nie miłować ciężko, i miłować Nędzna pociecha, gdy żądzą zwiedzioneMyśli cukrują nazbyt rzeczy one, Które i mienić, i muszą się psować.Komu tak będzie dostatkiem smakować Złoto, sceptr, sława, rozkosz i stworzonePiękne oblicze, by tym nasycone I mógł mieć serce, i trwóg się warować?Miłość jest własny bieg bycia naszego, Ale z żywiołów utworzone ciałoTo chwaląc, co zna początku równego,Zawodzi duszę, której wszystko mało,Gdy Ciebie, wiecznej i prawej piękności Samej nie widzi, celu swej miłości.
Do Pana Mikołaja Tomickiego
Tomicki, jeśli nie ganią owego,Który ku chwale świeci lampą onejW sobie chwalebnej, świętej, niezmierzonejŚwiatłości, światła skąd jasność każdego,Nie będę nazwan lekkiem od żadnego, Bym sławił piękność w tobie doświadczonejKożdemu cnoty. Jeno, żem uczonej Mało pił wody, nie śmiem się jąć tego.Chęć przyjmi wdzięcznie; na tej Bóg przestaje.Lecz, jeśli Muzy z ubóstwem się zgodzą, Dzielność, stateczność, rozum, obyczaje Twoje, co zacność (choć wielką) przechodzą,Wiersza mojego ustawną zabawą Będą. Co mówię? Będą sławą prawą.
NAPIS NA STATUĘ ABO NA OBRAZ ŚMIERCI
Córa to grzechowa,Świat skazić gotowa:Wszytko, co się rodzi,Bądź po ziemi chodzi, Lub w morskiej wnętrznościI wietrznej próżności,Jako kosarz zieleOstrą kosą ściele;Tak ta wszystko składa,Ani opowiadaNikomu swojegoZamachu strasznego.I wy, co to ćcicie,Prawda, że nie wiécie, Jeśli nie przymierzaTa sroga szampierzaKtóremu do szyje.Strzeż się: oto bije!
Parafrazy Psalmów
PIEŚŃ I NA PSALM DAWIDÓW XIXCoeli enarrant gloriam Dei
Narodzie głupią mądrością chłubliwy I błędom zmyślnym wierzyć uporczywy, Mnóstwem gwiazd ślicznych niebo ozdobione Obacz, a zmysły wżdy oświeć zaćmione!Poznasz, że mądrym, że jest wiekuistym Pan, co ma pałac na sklepie ognistym,W którym zawiesił i wietrzne próżności, I możną wodę zniósł z ziemnej ciężkości.W pewne godziny dzień nocy cieniowi, W pewne godziny noc zstępując dniowiŚwiadczą swym biegiem, tak porządnie zgodnyn Że nie trafunkiem świat stanął przygodnym.Nieba machina, tak zgodnie sprawiona, Że mądrość Pańska, że moc nieskończona Wiecznie ją rządzi, woła, a po wielkim Świecie jest słyszny głos i uszom wszelkim.Bo w żadnym kącie świata mieszkanego Niemasz narodu tak sprośnie grubego, By wżdy nie baczył, iże prawo rządzi Niezmylne niebem, bo nigdy nie błądzi.Kto się, gdy nieba chmura nie zakrywa, Patrząc na jasnych gwiazd blask, nie zdumiwa? Abo gdy światłem uderzy go w oczy Słońce, ognistym gdy się kołem toczy?Które, gdy z łoża powstawa swojego, Jak oblubieniec obleczon z szczyrego Złota ubiorem, a wieniec z kamieni Kosztownych sprawion głowę mu promieni,Do kresu swego nic nie zmordowany Gwałtem się wali; dobrze przyrównanyKształtem i siłą, i pędem onemu Jest obrzymowi sto rąk mającemu.Od wschodu bieżąc aż tam, gdzie powstawaNoc ciemna, gwiazdom światłości dodawa I, co jest kolwiek tu, na niskiej ziemi, Wspładza i żywi płomieńmi swojemi.Ale porządek na wysokim niebie Nie tak patrzących myśl ciągnie do siebie,Jak zakon, Panie, twój ku przystojności Nakłania zmysły i psuje chciwości.Twe obietnice odmiany nie znają I światłem prawdy serca utwierdzają;A tak nas karzesz, gdyć który przewini, Że w nim pożytek twa święta kaźń czyni.Twe przykazanie oczy nam zabawia Wdzięczną radością i szczyrą ustawia,Panie, twą chwałę, której nie naruszy Starość, co zębem stalnym wszytko kruszy.Przy twych dekretach prawda z pobożnością Zawsze przebywa, strzegąc ich z pilnością, Które są słodsze nad miód i nad złoty Kruszec ważniejsze i rzadkie klejnoty.Przeto ich w sercu swym sługa twój, Panie, Słusznie pilnować nigdy nie ustanie, Wiedząc nagrodę, którąś ty zgotował Każdemu, stale kto ich będzie chował.Lecz błędy wszytkie kto swe wiedzieć może? Ty mię sam oczyść, wiekuisty Boże, I wniwecz obróć moje wszytkie złości, Któremi-m zmazan prócz mej wiadomości,A daj, by pychy tobie brzydkiej siła Do serca mego nigdy nie wchodziła;Tak mię na wieki, prócz trudności wszelkiej,Oków pozbawisz bezbożności wielkiej.Słowa ust moich, myśl serca mojego Pokorną przyjąć racz uniżonego, Proszę, o Panie! Bo tyś jest zbawieniem, Bogiem, nadzieją i mym wspomożeniem.
PIEŚŃ II NA PSALM DAWIDÓW LIIQuid gloriaris in malitia, qui potens es in iniquitate
Czemu się chlubisz, Tyrannie, Z twoich praktyk złością możnych? Pańska dobroć nie ustanie Pilnować ludzi pobożnych.Ostrzejszy nad naostrzoną Brzytwę język twój pilnuje Nieprawdę zmyślać szaloną I na dobre potwarz knuje.Milszać złość niż cnoty święte, Milszyć kłamca niż prawdziwy,Rado oko twe przeklęte Patrzą zdrady zaraźliwej.Przetoż cię Pan Bóg wyrzuci Z pośrodka ludu swojego, Starwszy cię na proch, wywróci I dom twój z gruntu samego.Na to patrząc ukrzywdzony Zlęknie się Pańskiej możności,A iż nagle zły skażony, Rozśmieje się w przezpieczności.Rzecze: "Onoż on, co w złocie Ufał, w mocy, w chytrej sprawie, Z płaczliwych się śmiał w kłopocie, Zapomniawszy Boga prawie".A ja, drzewo jak oliwy,W ogrodzie Pańskim wszczepiony,Kwitnąć będę, nielękliwy, W nadzieję z nieba obrony.A ciebie przed wszemi, Panie, Wyznam skaźcą nieprawości I mając w tobie ufanie Zniosę wszelkie doległości.
PIEŚŃ III. PSALMU LVI PARAPHRASISLament Kościoła Powszechnego Miserere mei, Deus, quoniam conculcavit me homo
Racz się nade mną zmiłować, mój Panie, Bo mię przeciwnik depce i staranieMa o tym pilne, abym na odmiany Wszelkim kłopotem był umordowany.Depce mię srodze, pyszniąc się wielością Ludzi, i zbytnią tłumi mię srogością;W żaden dzień wolnym nie jestem od niego I noc nie próżna strachu okrutnego.Wszakże, choć we dnie, choć strach obciążliwy Mnie w nocy ciśnie, Ojcze dobrotliwy, Tyś jest nadzieją moją, mój obrońca, I będziesz w kożdej potrzebie do końca.Twemi ja, Panie, będąc upewniony Obietnicami, ani zaślepionej Ludzkiej chytrości, ani groźby srogiej Bać się nie będę, ni wojennej trwogi.Cóżkolwiek mówię, to źle wykładają, Każdej przyganę mojej sprawie dają;Na to swą pilność wszytkę obrócili Bezbożni ludzie, aby mię hydzili.I w zborach radzą, aby głowę moję Lub skrytą zdradą, lub przez jawną zbrojęStracili; przeto ścieżek mych pilnują, Mnie przezpieczeństwa nic nie zostawują.A więc to zcierpisz, Panie sprawiedliwy? Będąż się cieszyć z swoich spraw złośliwi? Będziesz odwłaczał zborowi zdradnemu Przyść k upadkowi niepodźwignionemu?Wiem, o wiem pewnie, wiekuisty Panie, Że liczysz moje kożde uciekanieI chowasz kropię łez oczu płaczliwych,I wiesz przyczynę kłopotów straszliwych.Staranie złośnych niczym czynisz prawie, A mnie twe ucho nakładasz łaskawie I znaki jasne twojej życzliwości Mnie okazujesz i stałej miłości.Twemi ja, Panie, będąc upewniony Obietnicami, ani zaślepionej Ludzkiej chytrości, ani groźby srogiej Bać się nie będę, ni wojennej trwogi.A zawsze ciebie, o stróżu mojego Żywota, chwalić będę, ojczystego, Rytmem zwyczajnym i, oswobodzony, Dać nie omieszkam ofiary ślubionej,Twą łaską wolny. Pomocą twą nogi Moje nie zstąpią z twojej świętej drogi,Dokąd duchowi mojemu mieszkanie W tym wątłym ciele będzie, o mój Panie!
PIEŚŃ] IIII. PSALMU CXXX PARAPHRASISDe profundis clamavi ad te, Domine
W grzechach srogich ponurzony, Ze wnętrzności serca mego Wołam, Boże niezmierzony! Mego głosu rzewliwego Racz słyszeć prośby płaczliwe,A z miłosierdzia Twojego Nakłoń ucho lutościwe!Będzieszli chciał nasze złościWażyć, Ojcze dobrotliwy,Wagą twej sprawiedliwości - I któż tak będzie szczęśliwy, Kto tak w cnotach utwierdzony, Gdy przyjdzie na sąd prawdziwy, By nie miał być potępiony?Ale Ty, sędzia łaskawy,Nie według szczerej srogościKarzesz nasze błędne sprawy.Zakon Twój pełen lutościI wierne Twe słowa, Panie, Że mię wyrwiesz z tej ciężkości,Czynią mi pewne ufanie.Przeto, choć zorza różana Promienne słońce przywodzi, Choć mgłą ciemną przyodziana Noc z ciemnościami przychodzi, Narodowi wybranemu Niech wątpienie nie przeszkodzi? Śmiele ufać Panu swemu.Bowiem skarb jest nieprzebrany Wieczne miłosierdzie Jego:On nie leniw zgoić ranyI poddźwignąć upadłego;On, prócz wszelkiego wątpienia,Nie zapomni ludu swego, Przywiedzie go do zbawienia.
V. PIEŚŃ NA KSZTAŁT PSALMU LXXDeus, in adiutorium meum intende
Ciebie, wszego stworzenia o obrońco wieczny, Wzywam, wątły, ubogi i nigdzie bezpieczny:Miej mię w pilnej opiece, a we wszytkiej trwodzePośpiesz przynieść ratunek duszy mej niebodze.Uskrom choć rózgą twoją ciało zaślepione I żądzą próżną, sprośną, szkodną napełnione;Niech się wstyda, że pragnie duszy swej panować:Słuszniej wiecznej ma służyć, co się musi psować.I wy, wojska zazdrosne (Pan Bóg mnie obroną), Tył podajcie i weźmcie hańbę nieskończoną,Co dóbr (skąd was wygnano) stworzeniu Pańskiemu Nie życzycie i chwały stwórcowi swojemu.Szczęście me, chwało moja, niech wskok wstyd poczują, Którzy mi inszą chwałę, nie ciebie, cukrują. Co ma człowiek nie twego? A który się chlubi Z darów twych, wieczny Królu, dary twoje zgubi.To szczęśni, to weseli, którzy wyznawają, Że twe jest, co jest dobrze, i ciebie szukają,Wiecznotrwałej ozdoby, i czynią staranie, By chcąc samego ciebie miłowali, Panie.I mnie policz w tę liczbę, Ojcze miłosierny, A daj, bym i tu baczył, iżem proch mizernyI, nierówny tak ciężkich przygód nawałności, Niech znam moją możnością wielkie twe lutości.Ale kto jest szczęśliwy, choć dyjamentową Wdział zbroję, wojnę cierpiąc długą i surową? Przeto proszę: ty, któryś jest obrońcą w boju, Nie odwłaczaj dać się nam, zbawienny Pokoju.
VI. PIEŚŃ NA KSZTAŁT PSALMU CXXIIIAd te levavi oculos meos
Panie nasz wszechmogący, wieczny, niepojęty, Tobie Cheruby krzyczą: "Święty, święty, święty!",Tobie Seraf, miłości prawej płomień czysty, A twej chwały dwór znaczy firmament ognisty.Przeto, choć wszędy tyś jest, oczy me płaczliwe Tam podnoszę i serce tam wzdycha teskliwe;Bo ciężkościom nierówne zmysłów mych krewkościJak słudzy od swych panów, pragną twej lutości.I wola ma, twej wolej sługa nieskwirkliwa, Wżdy, by skromna od paniej panna, oczekiwa, Rychło jej rękę podasz i sprawiedliwego Ciężaru gwałt uskromisz z miłosierdzia twego.O Ojcze miłosierny, którego dobroci Żadnego grobla grzechu zdrojów nie odwróci,Już się zmiłuj nad nami, zmiłuj się nad nami,Jużeśmy nazbyt pełni szkody z despektami.Już serce nie boleje, lecz jakmiarz umiera,Gdy nam możność niewdzięczna część i cześć wydziera, Gdy nas hardość nadęta przenosi oczami, Nie bacząc, że nie gardzą oczy twoje nami.
sunka