Fields Natalie - Nie zadzieraj z nianią.pdf

(440 KB) Pobierz
Microsoft Word - Fields Natalie - Nie zadzieraj z nianiÄ…[1].rtf
NATALIE FIELDS
NIE ZADZIERAJ Z NIANIĄ
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer ( http://www.novapdf.com )
 
1
Laura nerwowo wierci się na kanapie i zerka najpierw na zegarek, potem na drzwi do
gabinetu właścicielki agencji, a na koniec na Sandrę Murciano, recepcjonistkę i sekretarkę w
jednej osobie.
Sandra Murciano kończy przekładanie papierów z jednego stosiku na drugi, jednym
słowem, przestaje udawać, że zajmuje się czymś związanym z pracą, i bez reszty oddaje się
zajęciu, które - sądząc po rezultatach - wykonuje perfekcyjnie. Wyjmuje z torebki przybory
do manikiuru i poleruje długie, idealnie zadbane paznokcie.
Widząc spojrzenie Laury, przerywa tę czynność na chwilę, po czym do niej wraca, ale
już nie z taką werwą. Obecność wiercącej się na kanapie dziewczyny wyraźnie jej
przeszkadza.
- Mówiłam ci, że nie ma sensu, żebyś czekała - mówi. - Pani Newton ma bardzo
ważne spotkanie, które może się jeszcze przeciągnąć. Zresztą, jak już tłumaczyłam, rozmowa
z nią ci nie pomoże.
Rzeczywiście, kilka razy powtarzała Laurze przez telefon, że jej pojawienie się w
agencji niczego nie zmieni, ponieważ ostatnio niewielu klientów potrzebuje opiekunki do
dzieci na weekendy.
„Niewielu” to nie to samo co „żaden”, pomyślała Laura i dlatego dziś po lekcjach
postanowiła tu przyjechać i teraz siedzi, co jakiś czas spoglądając na zegarek i zastanawiając
się, o której najpóźniej musi wyjść, żeby się nie spóźnić na lekcję baletu.
Za osiem minut, oblicza i patrzy na drzwi do gabinetu, jak gdyby je chciała zakląć,
żeby się wreszcie otworzyły.
Jej spojrzenie nie posiada jednak tej cudownej siły i drzwi pozostają zamknięte.
Dochodzą zza nich tylko strzępki zdań albo pojedyncze słowa, które Laura stara się wyłowić,
z nadzieją, że mogą oznaczać koniec rozmowy.
W końcu zniechęcona odwraca wzrok od drzwi i patrzy na Sandrę Murciano, która
zupełnie przestała zwracać na nią uwagę i zacięcie poleruje swoje szpony.
Polerka nagle ląduje na podłodze, a palce sekretarki chwytają jakieś papiery. Sandra
Murciano znów zaczyna udawać, że pracuje. Jej stopa porusza się i przykrywa polerkę, ale
Laura już tego nie widzi. Jej wzrok wędruje ku drzwiom.
Na widok kobiety wychodzącej z gabinetu szefowej zrywa się z kanapy. Po sekundzie
siada, bo nie jest to Amanda Newton, właścicielka agencji, Laura widziała ją wprawdzie tylko
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer ( http://www.novapdf.com )
 
raz, ale zapamiętała. Ta jest równie elegancka, ale co najmniej dziesięć lat młodsza od pani
Newton.
Nie patrząc ani na Laurę, ani na sekretarkę, która korzystając z tego, że to nie jej
szefowa, schyla się ' wyjmuje spod buta polerkę, kobieta mówi „do widzenia” i wychodzi. Po
chwili z gabinetu wypada jak burza Amanda Newton. Ona też nie patrzy na Laurę ani na
Sandrę Murciano, ale przynajmniej wie, że ta druga tu jest.
- Będę z powrotem o piątej - mówi do niej, narzucając na ramiona kaszmirowy szal.
- Dobrze, proszę pani.
Laura zrywa się z kanapy. Wie, że jeśli szybko czegoś nie zrobi, Amanda Newton
wyjdzie i okaże się, że prawie godzinne czekanie na nią i spóźnienie się na lekcję baletu - bo
żeby nie wiadomo jak się starała, już i tak nie zdąży na czas - pójdzie na darmo.
- Proszę pani! - woła i staje w takim miejscu, że właścicielka agencji, żeby wyjść z
poczekalni, musiałaby ją staranować albo ominąć łukiem.
- Mówiłam jej, że pani jest zajęta - tłumaczy się Sandra Murciano.
- Zajmę pani tylko chwilę - mówi szybko Laura, widząc, że pani Newton zastanawia
się, którą opcję wybrać: staranowanie czy ominięcie łukiem. Jest jeszcze jedna, odepchnięcie,
ale o tej Laura nie pomyślała. - Pracuję dla pani agencji już od ponad roku. Z tego, co wiem,
nikł z klientów się na mnie nie skarżył. Od trzech tygodni nie ma dla mnie żadnych zleceń. A
ja potrzebuję pracy. Naprawdę jej potrzebuję.
- Takimi sprawami zajmuje się Sandra - mówi Amanda Newton i decydując się na
opcję „ominięcia lukiem”, robi krok w prawo, żeby obejść Laurę, ale ona przesuwa się w tę
samą stronę, skutecznie zagradzając kobiecie drogę do wyjścia.
- Właśnie to próbuję tej dziewczynie od jakiegoś czasu wytłumaczyć - broni się
Sandra, która zaczyna się obawiać, że pani Newton zarzuci jej niedopełnienie jednego z
podstawowych obowiązków: chronienia szefowej przed intruzami. - Mówiłam, że mamy
ostatnio niewielu klientów, którzy potrzebują opiekunek do dzieci w weekendy, a ona może
przyjmować zlecenia właśnie tylko wtedy.
Amanda Newton podnosi rękę i robi taki ruch, jakby chciała odsunąć dziewczynę
zagradzającą jej przejście, ale jej ramię zamiera w połowie gestu.
- W weekendy... - powtarza za sekretarką. Jej czoło, którego gładkość musi być
rezultatem operacji plastycznych, wstrzykiwania botoksu albo Bóg wie, czego jeszcze,
marszczy się w nienaturalny sposób. Właścicielka agencji przygląda się dziewczynie. - Jak się
nazywasz?
- Laura... Laura Boland.
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer ( http://www.novapdf.com )
 
- Mówisz, że nie było na ciebie żadnych skarg... Skinienie głowy dziewczyny nie
wystarcza jej.
Amanda Newton spogląda więc na Sandrę Murciano.
- Rzeczywiście nie było żadnych skarg - potwierdza sekretarka. - A dwie klientki, pani
Vance i, jeśli się nie mylę, pani Barshop, których dziećmi kilka razy się zajmowała, nawet ją
chwaliły i prosiły, żeby przysyłać do nich Laurę Boland, a nie inne opiekunki. Tyle że
ostatnio potrzebne im były w ciągu tygodnia, a nie w weekendy.
Amanda Newton mierzy Laurę wzrokiem od stóp do głów, a na przypominającej
maskę twarzy pojawia się uśmiech, równie sztuczny, jak wszystko w tej kobiecie - poza
brylantami w jej pierścionkach i kolczykach.
- Chyba coś dla ciebie mam. Zlecenie na soboty i niedziele przez dłuższy okres -
oznajmia. - Pod warunkiem, że się sprawdzisz - dodaje po chwili.
Laura z trudem się powstrzymuje, żeby nie podskoczyć z radości, ale właścicielka
agencji już na nią nie patrzy. Zwraca się do sekretarki:
- Pani Greenwood... Zadzwoń do niej i powiedz, że mamy idealną opiekunkę dla jej
córki, która może zacząć już w ten weekend. Możesz, prawda? - pyta Laurę, nawet na nią nie
patrząc.
- Tak, oczywiście - odpowiada dziewczyna i przesuwa się w prawo. Amanda Newton
ma teraz wolną drogę do drzwi, korzysta więc z niej. - Sandro, załatw z nią wszystko! - woła
już zza drzwi. - Osiemnaście dolarów za godzinę!
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer ( http://www.novapdf.com )
 
2
Sandra Murciano ma skrzywioną twarz. Laura domyśla się, że sekretarka jest zła,
ponieważ nie sprawdziły się jej przewidywania. Wbrew temu, co mówiła, dziewczynie
opłaciło się jednak czekać. I to jak! Laura jest tak szczęśliwa, że postanawia darować sobie
uśmiech satysfakcji. Uśmiecha się przyjaźnie.
- Tak się cieszę - mówi.
- Ja na twoim miejscu bym się nie cieszyła - rzuca oschle sekretarka, zerkając przy
tym na drzwi, jakby się obawiała, że jej pracodawczyni nie jest wystarczająco daleko i to
usłyszy.
- Nawet sobie pani nie wyobraża, jak bardzo potrzebna mi jest ta praca.
Laura chce jej to opowiedzieć, ale po chwili zmienia zdanie, bo czy kobieta, której
świat kończy się na własnych paznokciach, może zrozumieć kogoś, kto ma prawdziwą pasję?
Sandra Murciano wolno stuka w klawiaturę komputera, ale Laura wcale się nie denerwuję, że
spóźni się na balet do madame Rostovej. Już nie musi do niej chodzić. Teraz będzie sobie
mogła pozwolić na lekcje prowadzone przez Juliena Rousselina, prawdziwego profesjonalistę.
Ale Sandra Murciano nie ma o tym pojęcia; stuka beznamiętnie w klawiaturę, po czym
drukuje dwie kopie zlecenia i podsuwa dziewczynie do podpisu.
Laura podpisała już dziesiątki takich kopii, więc nawet ich nie czyta. Jedną składa we
czworo i chowa do kieszeni, a drugą chce oddać sekretarce, coś jednak ją powstrzymuje.
Ponownie bierze kartkę i widzi, że na zleceniu figuruje inna suma niż dotychczas.
Kiedy przed chwilą Amanda Newton wspomniała o osiemnastu dolarach, Laura
sądziła, że chodzi o pieniądze, jakie dostaje od klientów agencja. Stawka dla opiekunek była
zawsze taka sama - dziewięć dolarów za godzinę - i właśnie tyle spodziewała się zarabiać
również tym razem. Ale w kleceniu wyraźnie widnieje osiemnaście dolarów.
- To nie pomyłka? - pyta, pokazując palcem cyfry.
- Nie. Pani Greenwood płaci podwójną stawkę.
- Fantastycznie. - Laura nie wierzy własnemu szczęściu. - To naprawdę masa
pieniędzy.
- Pod warunkiem, że je zobaczysz.
- Nie rozumiem...
Paznokieć Sandry Murciano, o idealnie prostokątnym kształcie, wskazuje dopisek na
dole kartki, którego - jeśli Laura sobie dobrze przypomina - w po przednich zleceniach nie
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer ( http://www.novapdf.com )
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin