Wiktor Suworow W serii: Kontrola Wyb�r Wiktor Suworow T�UMACZY� ANDRZEJ MIETKOWSKI Ostatni milion �o�nierze wolno�ci Akwarium Lodo�amacz Dzie� �M� Ostatnia republika GRU Radziecki wywiad wojskowy Wyb�r WYDAWNICTWO ADANSKI l B l E L l N S K l WARSZAWA 1997 Dramatis personae � Nastia Strzelecka vel Anastasia de Streleza (alias Feniks) - infantka � Cholowanow (alias Gryf) - wicedyrektor Instytutu Rewolucji �wiatowej � Rudolf Mazur - czarodziej � Towarzysz Stalin - dyrektor Instytutu Rewolucji �wiatowej, sekretarz generalny WKP(b) � Szyrmanow - szef specgrupy KONTROLI � Towarzysz Berta - ludowy komisarz spraw wewn�trznych NKWD � Knia� Mahmud Sagal�jew - dow�dca Kompie�skiego Pulku Lejbgwardii � Rotmistrz Szewc�w - szef sztabu Kompie�skiego Pulku Lejbgwardii � Towarzysz Je��w - ludowy komisarz transportu wodnego NKWT, generalny komisarz bezpiecze�stwa pa�stwowego WYB�R � Wujaszek Wosia - kat-Jilmowiec �Makary - specoperator, snajper-egzekutor � Towarzysz Akazis - wzorowy czekista � Metor Kabalawa - komendant specpoci�gu � Senor Jerueza - d�u�nik, bywalec Saint-Denis �Michail Szolochow, Konstantin Stmonow - pisarze � Mikolaj Kuzniecow (alias Puch) - k�jzer niemiecki � Towarzysz Zawieniagin - byty dyrektor Kombinatu Polimetalurgicznego NKWD � Frau Berlina - dyrektorka szko�y z internatem � Kombryg Seriebrianski - czekista z krwi i ko�ci � Towarzysz Trilisser - komandami drugiego stopnia � Zaraza - mandatartuszka grupy hiszpa�skiej � John Hussell - tajny doradca prezydenta USA � Sasza Jurin - kapitan drewnowca � �ledczy Iwanowa - c� za kobieta! � Wspania�y Rodriguez 'Malarz wiede�ski � Edek - szyfrant-telegr�fista � Rotmistrz �mietnik�w � Esauf fcawrent)'ew �Dr�gal z m�otkiem � Wykidcyto Heinz � Ciech Ciechowtez - speckonduktor w specwaaonie �Ponadto; ochroniarze, delegaci, czeki�ci, grafolodzy, akustycy, dziwki, oprawcy, publiczno�� cyrkowa, kapusie, psy, Abwehra, robotnicy, chlopi, finansi�ci, Kozacy, inteligencja pracuj�ca, bywalcy �Demokracji", owczarze, szerokie masy... Rozdzia� l J. �u� dawno przesta� omija� ka�u�e. Bo i po co. Wiatr zerwa� mu kapelusz z g�owy, rz�sisty deszcz zmoczy� go do suchej nitki, do ostatniego gwo�dzia w zel�wkach. Nas�czy� p�aszcz i marynark�. Przemoczy� tak, �e ukry- ta w kieszeni chustka nadaje si� tylko do wy��cia. Deszcz zacina bezlito�nie - a on idzie przed siebie, maszeruje przez wiatr i s�ot�. Maszeruje donik�d. Idzie noc, potem dzie�, znowu noc. Zm�k� nie tylko od g�ry do do�u, od czubka g�owy do pasa i w d�, ale i od do�u do g�ry - od zel�wek do pasa i wy�ej. Po c� mia�by obchodzi� ka�u�e? Kroczy z ciemno�ci w ciemno��. Idzie nastroszony, g�owa otulona ko�nierzem. Ko�nierz jest ci�ki, przesi�k� wod�. Za pazuch� zaciekaj� cienkie strumyczki wilgoci. Je�eli wtuli si� szyj� w ko�nierz, nie jest tak zimno. Dlatego wtula szyj� w ko�nierz, pr�buj�c si� rozgrza�. Zi�b! Wiatr nie zadowoli� si� kapeluszem, pr�buje jeszcze zedrze� palto. Wicher dmie ze wszystkich stron naraz. Nietutejszy wicher. Skandynawski. Niesie ze sob� za- pach �niegu i straszliwy zi�b. Dlatego szcz�ka� z�bami, ale ju� przesta�. Skurcz �ci�gn�� mi�nie i szcz�kanie usta�o. Deszcz te� nietutejszy, nie berli�ski. D�ugie, przezro- czyste krople z kryszta�kami lodu w �rodku. Krople nie z gatunku �plask-plask", ale raczej �dum-dum". Zacina- j� w czarne szyby wygaszonych okien. Trafiaj�c pod podeszwy - szeleszcz� i chrz�szcz�. Nas�czywszy trze- wiki pod wp�ywem ciep�a przemieniaj� si� w zwyczajne krople deszczu i chlupi� w butach, jak zdezelowane t�o- ki. Ci�kie nas�czone nogawki oblepiaj� �ydki i uda. WYB�R Woda wyp�ywa z nich strumykami - jedne wprost do �holewek but�w, inne na ziemi�. A z mroku wlepiaj� si� S sTraszne oczy: RUDOLF MAZUR - CZARODZIEJ. II Towarzyszu Cho�owanow, co wam m�wi nazwisko Ru- dolf Mazur? . - Towarzyszu Stalin, to �wiatowej s�awy sztukmistrz i hipnotyzer. . - Towarzyszu Cho�owanow, tyle to ja sam wiem. Ka�- dy to wie. Nie chc� wys�uchiwa� od was tego, co wie ka�dy. Macie informowa� mnie o tym, czego nie wie nikt, ��cznie ze mn�. - Towarzyszu Stalin, mam dla was takie informacje. m W, przemoczonego wbijaj� si� z s�siedniego muru te same oczy: RUDOLF MAZUR - CZARODZIEJ. Na na- st�pnym domu to samo. �widruj�cy wzrok czarodzieja przenika ciemno�� z ka�dego berli�skiego muru. Deszcz zacina po trzypi�trowych afiszach. Wiatr pory- wa z dach�w strumienie wody, ciska w oczy czarodzieja. W zamglonym �wietle latarni magnetyczny wzrok prze- nika wodny py�. Przemoczony staje w mroku. Woda zalewa mu twarz, jak na afiszach. Zerka pod nogi, potem zbiera si� w so- bie i spogl�da w oczy czarodzieja. K IV to to taki ten Rudolf Mazur? Jakiej narodowo�ci? - Zje�dzi� ca�y �wiat. W ka�dym kraju czuje si� jak w domu, zna chyba wszystkie j�zyki. Pochodzenie nie- okre�lone. Od kilku miesi�cy mieszka w Berlinie, ale Niemcy nie uwa�aj� go za swego. - A za kogo? - Za Polaka. - A Polacy? - Za Rosjanina. - To w takim razie za kogo maj� go Rosjanie? - Za rodowitego Niemca, towarzyszu Stalin. WIKTOR SUWOROW v N, la ogromne postrz�pione afisze RUDOLF MAZUR - CZARODZIEJ tu i �wdzie nalepione zosta�y niewielkie plakaciki. Na szkar�atnym tle ta sama podobizna, to samo magnetyczne spojrzenie. Tylko tre�� odmienna: RUDOLF MAZUR - WR�G NARODU I YATERLANDU. A pod zdj�ciem - jedynka z wieloma zerami. U�miechn�� si�: Gestapo wysoko ceni ludzi. vi M. �oskwa. Nieprzenikniona noc. I ci�ka ulewa. Deszcz ze �niegiem. A raczej nie deszcz i nie �nieg, tylko co� pomi�dzy: wielkie krople z kryszta�kami wewn�trz. Mo�na by pomy�le�, �e skoro zwyk�e krople uderzaj� tak rytmicznie, to krople z kryszta�kami powinny b�bni� ni- czym werbel. Nic podobnego - osiadaj� mi�ciutko na ok- nach. Krople nadnaturalnej wielko�ci, jak grusze Miczu- rina* z podr�cznika biologii dla klas pi�tych. Kiedy�, dawno temu, g�odny jak wilk i przemoczony do suchej nitki Stalin maszerowa� po wodzie. Te� nie omija� ka�u�. Szed� tak bez celu, bo nie mia� dok�d si� uda�. Na plecach czu� oddech po�cigu. Lodowate krople osiada�y na Stalinie. Nie b�bni�y, lecz w�a�nie osiada�y. A Stalin tupa� po ka�u�ach i marzy�, by zgubi� po�cig. Marzy� o p�on�cym palenisku, suchym obuwiu, butelce starego kaukaskiego wina i szasz�yku doprawionym tak, �eby pali�o w ustach. Niczego nie pragn�� tak bardzo, jak tego, by dalej zacina� lodowaty deszcz ze �niegiem i nie usta- wa� przenikliwy wicher - a on, Stalin, �eby siedzia� pod dachem, przy piecu, nie zwa�aj�c na ulew� za oknem i wiatr w kominie... Marzenia zi�ci�y si�. Nikt ju� nie tropi Stalina: wyt�uk� wszystkich, kt�rzy kiedy� go �cigali, i tych, kt�rzy mogli �ciga�. Wiatr huczy nad Moskw�, z czarnej otch�ani wal� Iwan Miczurin - rosyjski sadownik, tw�rca nowatorskich metod hodowlanych. �Zas�ugi Miczurina dlla nauki rosyjskiej l �wiatowej s� olbrzymie. Uda�o mu si� mianowicie - pierwszemu w �wiecie - skrzy�o- wa� jadalne jab�ko z jadaln� gruszk� l wyhodowa� nowy, odporny na mrozy, niejadalny owoc. Udowodni� w ten spos�b, �e wszystkie teorie genetyczne s� nies�uszne" - cyt. za: W. Jeroflejew, �Moskwa-PietuszkT, Kontra, Londyn 1976, przypis N. Stawlsky'ego [przyp. t�um.]. WYB�R ci�kie p�atki, ko�acz� w pot�ne, czarne okna kremlow- skie, z�oszcz� si�, �e Stalina nie mog� dosi�gn��. Nie sforsuj� kamiennych mur�w ani szyb. Tych nawet kula nie przebije. Niech wi�c wyje wiatr w kremlowskich ko- minach, niech si� piekli, jak wr�g ludu w karcerze lefor- towskiej tiurmy! W gabinecie Stalina jest cicho i przytulnie. �pi Mosk- wa, ale Stalin czuwa. K�ty pokoju spowija mrok. Mrok ciep�y, dobry, �yczliwy. Na biurku stoi lampa z zielonym kloszem, druga na niskim stoliku z gazetami. Dwie wy- sepki zielonego �wiat�a w �yczliwym mroku. I dwa na- krycia na stole. Kawalerski posi�ek. Butelka wina z ety- kietk� w�asnej roboty. W nazwie tylko jedno s�owo, wpi- sane kopiowym o��wkiem, i gruzi�skie wzorki. Pikantne szasz�yki, p� na p� mi�sa i ostrej papryki. Opr�cz pa- pryki sporo innych przypraw, wyciskaj�cych �zy z oczu. Rozmowa toczy si�, jak le�ny strumyk po kamykach. Czasem natrafia na ostry g�az. - No, jak, towarzyszu Cho�owanow? Smakuje wam m�j szasz�yk? - Wyborny, towarzyszu Stalin. - Towarzysz Lenin powiada�, �e Stalin by�by niez�ym kucharzem, gdyby nie nadu�ywa� ostrej papryki. - Towarzysz Lenin te� si� czasem myli�. - Nie, towarzyszu Cho�owanow. Towarzysz Lenin nie myli� si� nigdy. VII B, Berlin �pi. Pod ��tymi latarniami wysepki �wiat�a, a dalej ju� tylko wilgo�: promienie nie rozchodz� si� w g�stej mgle i deszczu. Wielkie, wspania�e miasto po- gr��one we �nie. Cisza. Zielone �wiat�o na skrzy�owaniu. Bezruch. Wspaniale wygl�da zielone �wiat�o w g�stej mgle. Zy- skuje nowe, niepowtarzalne, trudne do wyra�enia s�o- wami odcienie. Szkoda, �e nikt nie podziwia tego pi�k- na. Tylko on, przemoczony i zzi�bni�ty. Szkoda, �e musi i�� przed siebie, cho� nie ma dok�d. Jest mu �le, bo to wielkie miasto raptem sta�o si� dla niego obce. Jest mu �le, bo za mokrymi murami s� suche, przytulne pokoje. 13 WIKTOR SUWOROW Tam, w pokojach, pod suchymi pow�oczkami, z nosami w puchowych pierzynach �pi� mieszczuchy. �le jest cz�owiekowi, kt�ry nie ma ciep�ego, suchego pokoju ani pierzyny. Poza tym przemoczony wiedzia�: za ko�ysz�c� si� la- tarni�, za tym oklejonym mokrymi afiszami s�upem, za w�g�em odrapanego gmachu czeka go nieszcz�cie. Nieszcz�cie, kt�remu nie zdo�a zapobiec. vni l ala� wam jeszcze, towarzyszu Cho�owanow? - Nie, dzi�kuj�, towarzyszu Stalin. - No, to do rzeczy. Jak post�puje szkolenie grupy hiszpa�sk...
jaro29-66