Hunter Jillian - Złodziejka.pdf

(961 KB) Pobierz
269876601 UNPDF
Hunter Jillian
Złodziejka
1
Edynburg, Szkocja
N ie była to najlepsza noc na włamanie, zwłaszcza że chodziło o dom najpotężniejszego
człowieka w Szkocji. Wszystko od samego początku sprzysięgło się przeciw niej. Burza z
piorunami, niedoświadczony wspólnik i seria niemiłych niespodzianek, które można by
odczytać jedynie jako zły omen. Maggie wciąż powtarzała sobie w duchu, że w grę wchodzi
czyjeś życie. Myśl ta dodawała jej odwagi. Paraliżujące przerażenie częściowo ustąpiło.
-Nie mogę uwierzyć, że dałam się w to wplątać - szepnęła do chudego dryblasa, wiszącego
niczym gargulec na gzymsie trzypiętrowej kamienicy.
- Nigdy w życiu nie zrobiłam nic równie szalonego.
-Coś taka nerwowa? Mówiłem ci, że wiem, co robię.
-Omal nie skręciliśmy karku, wdrapując się na balkon, Hugonie.
- Trzask piorunu zagłuszył jej drżący głos. - A jeśli on nas nakryje?
-No to co? To tylko człowiek.
-Tak, tylko dziś w gazecie nazwano go najpotężniejszym człowiekiem w Szkocji. Nie jest taki
jak wszyscy. On jest... jest...
-Potężniejszy?
-Właśnie.
-Potężny czy nie, na pewno nie rozszarpie nas na kawałki.
5
J ILLIAN H UNTER
- Mógłby to zrobić, gdyby zechciał - powiedziała Maggie ponuro. - Ma takie wpływy, że nie
poniósłby żadnych konsekwencji. Bez trudu przekonałby wszystkich, że jego życie było w
niebezpieczeństwie i że działał w obronie własnej.
Była o tym absolutnie przekonana. Ten bezwzględny Szkot, którego miała zamiar obrabować,
z pewnością nie okazałby jej litości. Może przed światem potrafił odgrywać szlachetnego
człowieka, ale było powszechnie wiadomo, że w głębi duszy jest dzikim barbarzyńcą.
Rozkoszował się karaniem ludzi. I na tym zbudował swoją karierę.
Jego rywale szemrali między sobą, że zasięg jego władzy przekroczył dopuszczalne granice.
Prywatnie jednak ci sami ludzie twierdzili, że jest najlepszym specjalistą prawa karnego w
Europie.
Mawiano, że jeśli uznał kogoś za winnego zbrodni, żaden adwokat nie był w stanie wybronić
oskarżonego przed karą.
Ludzie opowiadali, że zawarł pakt z diabłem, oddając duszę w zamian za swój bezprzykładny
sukces. Kilku świadków, którzy za nic w świecie nie przyznaliby się do tego publicznie,
przysięgało, że widzieli na własne oczy, jak siedem lat temu, w mglistą noc poprzedzającą
dzień Wszystkich Świętych, na cmentarzu niedaleko Princes Street Buchanan dobijał targu z
szatanem.
Pewna grupa młodych wtedy medyków do dziś wspomina, że gdy owej fatalnej nocy wracali
do domu, wraz z wybiciem północy - w chwili przypieczętowania piekielnej umowy -
wskazówki ich zegarków zatrzymały się w miejscu.
Chodziły słuchy, że przed rozpoczęciem każdego nowego procesu Buchanan uwodzi jakąś
dziewicę - przynosiło mu to podobno szczęście. Maggie uważała ten element za najbardziej
bulwersujący.
Jednak mimo wszystkich tych strasznych plotek krążących na temat prokuratora, tłumy jego
wielbicieli wypełniały salę sądową, by zobaczyć mistrza w akcji i nagrodzić go oklaskami w
związku z niedawną nominacją na prokuratora generalnego Szkocji. Przestępczość wzrosła
ostatnio na terenie całego kraju. Ludzie potrzebowali bohatera, a Connor Buchanan miał
wszystkie cechy współczesnego wojownika.
Arogancki, a jednocześnie nieodparcie ujmujący, potrafił zdobyć
6
Z ŁODZIEJKA
bez reszty publiczność. Miał prawdziwy dar aktorski; jego słowa przetaczały się czasem po
sali rozpraw jak druzgoczący grom, innym razem wzruszające argumenty doprowadzały ławę
przysięgłych do łez.
W tej chwili młodociani rabusie, przyklejeni do ściany kamienicy jak nietoperze, usłyszeli
zza półprzymkniętych drzwi balkonu głębokie brzmienie głosu Buchanana. Rozmowa
dotyczyła dziedziny, w której, jak niosła wieść, prokurator również był mistrzem.
- Nikt nie uwierzy, że tak długo pomagałaś mi wybrać krawat, Ardath. Poza tym pantalony
włożyłaś tyłem do przodu.
W rzeczy samej, ten człowiek miał więcej zwolenników niż przeciwników. Niektórzy
twierdzili nawet, że jest bohaterem, i nazywali go Ostatnim Lwem. Jeszcze inni - głównie
kobiety, stateczne matrony, młode panny i gospodynie domowe - nie dość, że nie odsądzali
go od czci i wiary, to mówili, że dzięki niemu śpią w nocy spokojnie. W przeciwieństwie
jednak do większości damskiej populacji Edynburga Maggie Saunders aż do wczoraj
pozostawała w błogiej niewiedzy na temat kontrowersyjnej postaci jego lordowskiej mości.
Obrońca uciśnionych czy bezlitosny kat? Kanalia czy książę z bajki?
Niezależnie od tego, która wersja okazałaby się bardziej przekonująca - a Maggie miała
powody, by wierzyć w najgorsze -teraz żałowała serdecznie, że dała się namówić na
włamanie do domu tego człowieka.
O detchnęła głęboko i przesunęła się odrobinę na krawędzi gzymsu. Starała się nie myśleć o
tym, że wisi trzy piętra nad ziemią, a upadek z tej wysokości na bruk ulicy z pewnością
skończyłby się złamaniem karku. Ani o tym, czy długo cierpiałaby męki, leżąc z
pogruchotanymi kośćmi tuż obok powozów ustawionych rzędem przed wejściem do domu.
Zimna kropla deszczu spłynęła jej po czole i zawisła na koniuszku nosa. Dziewczyna nerwowo
potrząsnęła głową.
7
J ILLIAN H UNTER
- Ta przeklęta burza nie ułatwia nam sytuacji- szepnęła ze złością, starając się
powstrzymać szczękanie zębów.
Sytuacji nie ułatwiała również kobieta, z którą lord Buchanan przekomarzał się w
mrocznej sypialni, a tędy właśnie Maggie i Hugon zamierzali dostać się do domu. Słychać
było stłumiony śmiech Connora, który najwyraźniej miał kłopoty, by opanować niesforną
towarzyszkę. Potem zapanowała dziwnie działająca na wyobraźnię cisza... Bóg jeden wie,
jakie sprośności działy się za tymi kremowymi zasłonami z brokatu.
W trosce o cnotę młodego wspólnika Maggie powiedziała cicho:
-Nie powinieneś tego słuchać, Hugonie.
-Wcale nie słucham - skłamał.
Podmuch wiatru uderzył w mur kamienicy. Maggie chwyciła chłopaka za rękę. Spojrzała
na furmankę z sianem, którą na wszelki wypadek ustawili pod oknem.
-Musimy skakać - stwierdziła z rezygnacją. - Oni zamierzają zostać tu chyba do rana.
-Może się tylko zdrzemnęli?
-Zdrzemnęli się! - Zirytowana dziewczyna podniosła głos. -Sądzisz, że mieliby czelność
zachowywać się tak nieprzyzwoicie w sypialni jego lordowskiej mości, kiedy w domu
odbywa się przyjęcie?
-Jeżeli to jest lord Buchanan, to chyba tak - stwierdził Hugon. -Mężczyzna ma pewne prawa
we własnym domu.
-W domu pełnym ludzi? To nieprzyzwoite.
Po wąskiej twarzy chłopaka przemknął grymas uśmiechu.
-To prawda. Ale jeśli się mylimy? Może oni po prostu sobie żartują.
-Żartują? Głuchy jesteś?
- Masz rację. Na pewno bawią się w chowanego.
Maggie przygryzła wargę.
- Reporterzy z gazet wciąż czekali na niego na dziedzińcu, i kiedy tamtędy przechodziliśmy.
Ten człowiek ma najwidoczniej tylko jedno w głowie, i nie jest to związane z jego pracą.
Powstrzymała się od komentarza, że gdyby Hugon miał w głowie coś zamiast sieczki, nie
byliby teraz w tarapatach.
8
Z ŁODZIEJKA
Zgłoś jeśli naruszono regulamin