Heller Michał - Einstein, wszechświat i my.pdf

(238 KB) Pobierz
103603010 UNPDF
WYKŁAD PLENARNY
Einstein, Wszech±wiat i my
Michał Heller
Wydział Filozoficzny, Papieska Akademia Teologiczna, Kraków
oraz Watyka«skie Obserwatorium Astronomiczne, Castel Gandolfo
Einstein, the universe, and ourselves
Abstract: Einstein’s struggle with the correct formulation of the field equations of his general
theory of relativity is briefly described. These equations contain a huge amount of information
about the universe, its structure and evolution (of which Einstein himself was not aware). This fact
poses questions on the nature of mathematics, on the nature of the universe, and on the nature
of our mind which creates (discovers?) mathematics and employs it to investigate the universe.
Cztery czwartki, które wstrz¡sn¦ły ±wiatem
wzgl¦dem ogólno±ci jest to krok wstecz, ale za to estetyka
równa« zyskuje na tym ograniczeniu. Ju» w poprzedniej
wersji filozofia równa« zamykała si¦ w idei, »e rozkład
materii (prawa strona równa«) ma wyznacza¢ geometri¦
czasoprzestrzeni (lew¡ stron¦ równa«), ale teraz geometri¦
reprezentuje estetycznie prosty tensor Ricciego.
Twórczy niepokój widocznie na jaki± czas si¦ uspo-
kaja, bo Einstein przyst¦puje do zbadania obserwacyjnych
konsekwencji swych równa«. Oblicza ruch peryhelionowy
Merkurego i zakrzywienie promieni ±wietlnych przecho-
dz¡cych w pobli»u Sło«ca. Obliczaj¡c te efekty, wykorzy-
stuje si¦ równania Einsteina dla pustej czasoprzestrzeni,
w której odpowiednie masy s¡ przedstawiane jako punkty
materialne. Tak si¦ szcz¦±liwie składa, »e równania za-
proponowane przed tygodniem i równania poprawne dla
pustej czasoprzestrzeni pokrywaj¡ si¦ (maj¡ one posta¢:
tensor Ricciego = 0). Dzi¦ki temu efekty obserwacyjne
obliczone przez Einsteina s¡ poprawne.
Czwartek, 18 listopada. Einstein przedstawia wyniki
swoich rachunków. Ruch peryhelionowy Merkurego to
43,03 00 na stulecie. Einstein porównuje ten wynik ze zna-
nymi wówczas pomiarami Simona Newcomba, daj¡cymi
(45 5) 00 (obecne dane to (43,11 0 ; 45) 00 na stulecie).
Przechodz¡c w pobli»u Sło«ca, promie« ±wiatła winien
ulec odchyleniu o 1,7 00 , co jest warto±ci¡ około dwukrotnie
wi¦ksz¡ od warto±ci, jak¡ Einstein otrzymał z poprzednich
wersji swojej teorii. Pomiary wykonane przez dwie brytyj-
skie wyprawy podczas za¢mienia Sło«ca w 1919 r. dały
wyniki (1,98 0 ; 16) 00 oraz (1,61 0 ; 40) 00 .
Znacznie pó¹niej Einstein przyzna, »e było dla niego
wielkim wstrz¡sem, gdy w ten sposób przyroda do« prze-
mówiła. Zwierzy si¦ Fokkerowi, »e gdy porównał wyniki
swoich rachunków z danymi obserwacyjnymi, doznał pal-
pitacji serca [1].
Najpierw u±wiadommy sobie sceneri¦. Jest jesie«
1915 roku. Na ±wiecie szaleje wojna, która jeszcze nie
wkroczyła w ostateczn¡, decyduj¡c¡ faz¦. Obie strony li-
cz¡ na zwyci¦stwo. Jak zwykle w takich sytuacjach, wkoło
panuje patriotyczna euforia, której jako± nie bardzo prze-
szkadza przelewana na frontach krew. W tym samym cza-
sie w Berlinie, w Pruskiej Akademii Nauk, w kilka kolej-
nych czwartków Einstein przedstawia wyniki swoich prze-
my±le«. Jaki wpływ miało na niego to, co si¦ działo wo-
koło? Czy ±wiat matematycznych równa« i rzeczywisto±¢,
jaka si¦ za nimi kryje, całkiem pochłaniały jego wyt¦-
»on¡ uwag¦? Czy odgłosy z frontów wojny były tylko „lo-
kalnymi efemerydami” bez »adnego znaczenia dla fizyki
±wiata, która go absorbowała? A mo»e to wszystko było dla
niego form¡ ucieczki od zbyt nielogicznej rzeczywisto±ci?
Je»eli wierzy¢ biografom Einsteina, ten okres w jego
»yciu był poprzedzony gł¦bokim kryzysem. Einstein zro-
zumiał, »e jego dotychczasowe prace, zmierzaj¡ce do stwo-
rzenia nowej teorii grawitacji, nie prowadz¡ do celu. Ale
wła±nie na ko«cu ciemnego tunelu zabłysło ±wiatło :::
Czwartek, 4 listopada 1915 r. Na plenarnej sesji Pru-
skiej Akademii Nauk Einstein przedstawia now¡ wersj¦
swojej teorii. Jest ju» pewien, »e równania pola musz¡ by¢
„ogólnie kowariantne”, ale z ich kowariantno±ci¡ ma ci¡-
gle kłopoty. Radzi sobie z nimi, zaw¦»aj¡c klas¦ dopusz-
czalnych przekształce« do tzw. przekształce« unimodular-
nych (tzn. o wyznaczniku równym jedno±ci). I proponuje
równania pola, które wprawdzie ró»ni¡ si¦ od pó¹niejszej,
poprawnej ich postaci, ale które dla słabych pól grawi-
tacyjnych daj¡ przybli»enie newtonowskie. Lecz Einstein
czuje, »e to jeszcze nie to :::
Nast¦pny czwartek, 11 listopada. Na równania pola
Einstein nakłada dodatkowy, ograniczaj¡cy warunek. Pod
Na podstawie wykładu wygłoszonego podczas XXXVIII Zjazdu Fizyków Polskich w Warszawie (wrzesie« 2005) w sesji
plenarnej.
108
POSTPY FIZYKI
TOM 57 ZESZYT 3 ROK 2006
103603010.001.png 103603010.002.png 103603010.003.png
M. Heller – Einstein, Wszech±wiat i my
Mimo tego sukcesu co± jeszcze Einsteinowi nie da-
wało spokoju. Po wielu latach, patrz¡c wstecz na swoje
dokonania, powie, »e s¡ dwa kryteria poprawno±ci teorii
fizycznej: zgodno±¢ z do±wiadczeniem i wewn¦trzna do-
skonało±¢ (ang. inner perfection). Do±wiadczenie wydało
ju» wyrok, ale równania nie były jeszcze doskonałe.
Czwartek, 25 listopada. Einstein znajduje now¡ posta¢
tensora energii–p¦du (opisuj¡cego rozkład materii w cza-
soprzestrzeni). Dzi¦ki temu wszystko „wskakuje” na swoje
miejsce. Jakiekolwiek dodatkowe warunki staj¡ si¦ zby-
teczne. Einstein wie, »e teraz równania s¡ „doskonałe”.
W zako«czeniu pisze: „Tym samym, wreszcie, zako«czona
została konstrukcja ogólnej teorii wzgl¦dno±ci jako logicz-
nej struktury” (por. [2]).
W ten sposób na scenie naszego opowiadania pojawia
si¦ główny jego bohater – równania pola Alberta Einsteina.
Ale zanim skupimy bezpo±rednio na nich nasz¡ uwag¦,
trzeba przypomnie¢ jeszcze jeden epizod zwi¡zany z ich
narodzinami. Bo oto, na pi¦¢ dni przed „ostatnim czwart-
kiem” Einsteina, David Hilbert przedstawia Towarzystwu
Naukowemu w Getyndze poprawn¡ posta¢ równa« pola.
Czy wi¦c to nie on jest odkrywc¡ ogólnej teorii wzgl¦d-
no±ci?
Pomi«my szczegóły historyczne, np. to, »e Hilbert
zainteresował si¦ problemem pola grawitacyjnego dzi¦ki
wykładom Einsteina w Getyndze kilka miesi¦cy wcze±niej
i przez pewien czas pozostawał z nim w cz¦stym kontak-
cie listowym. Teoria fizyczna to nie tylko kwestia mate-
matycznie poprawnych równa«, lecz równie» ich fizycznej
interpretacji. Równania mo»na „odczytywa¢ matematycz-
nie”, tzn. bada¢ przestrze«, na jakiej s¡ okre±lone, analizo-
wa¢ jej topologi¦, szuka¢ nowych rozwi¡za«, konstruowa¢
przestrze« wszystkich rozwi¡za«, bada¢ problem warun-
ków pocz¡tkowych lub brzegowych itp. Ale je»eli mamy
do czynienia z teori¡ fizyczn¡, równania nale»y równie»
„odczyta¢” z fizycznego punktu widzenia, tzn. odpowied-
nio zinterpretowa¢ wyra»enia matematyczne, niektórym
z nich przypisuj¡c wielko±ci daj¡ce si¦ zmierzy¢, wykaza¢,
»e empiryczne efekty przewidywane przez dotychczasow¡
teori¦ mo»na wyprowadzi¢ (w odpowiednim przybli»eniu)
z nowych równa«, obliczy¢ nieznane dotychczas przewi-
dywania, które dałoby si¦ porówna¢ z wynikami do±wiad-
cze«. Je»eli nawet przyznaliby±my Hilbertowi pierwsze«-
stwo w znalezieniu i matematycznym odczytaniu równa«
pola grawitacyjnego, to niew¡tpliwym autorem ich fizycz-
nego odczytania, a wi¦c twórc¡ ogólnej teorii wzgl¦dno-
±ci, jest Einstein. Pami¦ta¢ równie» nale»y, »e bez długiej
i »mudnej drogi, która prowadziła Einsteina od szczegól-
nej teorii wzgl¦dno±ci do finałowych czterech czwartków,
prawdopodobnie nikt by nawet nie pomy±lał (przynajmniej
w tamtym okresie), »e w ogóle trzeba poszukiwa¢ nowej
teorii grawitacji (wkład Einsteina i Hilberta w powstanie
ogólnej teorii wzgl¦dno±ci jest omówiony w [3]).
jedno równanie równowa»ne układowi dziesi¦ciu skalar-
nych nieliniowych równa« ró»niczkowych drugiego rz¦du.
„Niewiadomymi” s¡ składowe tensora metrycznego, które
– z matematycznego punktu widzenia – okre±laj¡ geome-
tri¦ czasoprzestrzennej sceny, a fizycznie interpretuje si¦
je jako potencjały pola grawitacyjnego. Ta podwójna, ma-
tematyczno-fizyczna interpretacja składowych tensora me-
trycznego jest wyrazem tego, »e – jak mówimy – pole
grawitacyjne przejawia si¦ jako „zakrzywienie czasoprze-
strzeni”. Poniewa» obie strony równa« spełniaj¡ ró»nicz-
kow¡ zasad¦ zachowania (ich dywergencja równa si¦ zeru),
liczba niezale»nych składowych redukuje si¦ z dziesi¦ciu
do sze±ciu (cztery dodatkowe stopnie swobody odpowia-
daj¡ dowolno±ci w wyborze układu współrz¦dnych).
W »mudnej drodze do równa« pola przy±wiecała Ein-
steinowi my±l, któr¡ jeszcze za młodu wyczytał w ksi¡»ce
Ernsta Macha po±wi¦conej mechanice klasycznej i jej
historii [4]. Mach starał si¦ wyeliminowa¢ z mechaniki
wszystkie poj¦cia, których nie dałoby si¦ zwi¡za¢ z bez-
po±rednio mierzalnymi wielko±ciami. Jego krytyka skiero-
wana była przede wszystkim przeciwko newtonowskiemu
poj¦ciu absolutnej przestrzeni. W fizyce Newtona prze-
strze« ta odgrywa rol¦ uniwersalnego układu odniesienia,
wzgl¦dem którego mierzy si¦ siły bezwładno±ci. To dy-
li»ans porusza si¦ naprawd¦ (wzgl¦dem absolutnej prze-
strzeni), a nie droga w przeciwn¡ stron¦, poniewa», gdy
dyli»ans nagle si¦ zatrzyma, walizki spadn¡ pasa»erom na
głowy. Mach, dla którego absolutna przestrze« nie była po-
j¦ciem fizycznym, lecz „metafizycznym wtr¦tem”, utrzy-
mywał, »e rol¦ uniwersalnego układu odniesienia mog¡
odgrywa¢ „wszystkie masy obecne we Wszech±wiecie”.
Einstein przej¡ł si¦ t¡ my±l¡, nazwał j¡ zasad¡ Macha i usi-
łował j¡ wcieli¢ do swojej nowej teorii grawitacji. St¡d po-
mysł, »e rozkład mas we Wszech±wiecie winien całkowicie
determinowa¢ geometri¦ czasoprzestrzeni. Równania pola
ogólnej teorii wzgl¦dno±ci miały w intencji Einsteina by¢
matematycznym urzeczywistnieniem tego programu.
Jest rzecz¡ zdumiewaj¡c¡, jak subtelnie równania Ein-
steina wykonuj¡ swoje zadanie (cho¢ nie zawsze zadanie
narzucone im przez Einsteina). Równania fizyki matema-
tycznej (np. równania Maxwella) s¡ z zasady okre±lone
na jakiej± przestrzeni; nie mog¡ by¢ przecie» „zawieszone
w pró»ni”. Tymczasem równania Einsteina same okre±laj¡
przestrze« (±ci±lej – jej własno±ci metryczne), na której
s¡ zdefiniowane. Einstein chciał, w my±l zasady Macha,
»eby okre±lały j¡ całkowicie. Musiało upłyn¡¢ kilkadzie-
si¡t lat, zanim fizycy teoretycy i matematycy rozszyfrowali
mistern¡ architektur¦ równa« Einsteina. A i dzi± kryj¡ one
jeszcze w sobie wiele niespodzianek.
Bogactwo równa« Einsteina jest ogromne, ale równo-
cze±nie tworzy ono tak harmonijn¡ struktur¦, »e niekiedy
trudno oprze¢ si¦ wra»eniu niezwykłej prostoty. Jeste±my
przyzwyczajeni, »e zapisuje si¦ je w postaci jednego rów-
nania tensorowego. Wówczas wszystko wygl¡da niemal na-
iwnie prosto: prawa strona, opisuj¡ca „rozkład materii”,
mówi lewej stronie, jak ma si¦ „zakrzywi¢ geometria”;
z kolei lewa strona, wyznaczaj¡ca geometri¦, mówi pra-
wej, jak ma si¦ porusza¢ materia:
Równania
Opowiadanie nasze jest po±wi¦cone nie Einsteinowi,
lecz równaniom Einsteina. W zapisie tensorowym jest to
POSTPY FIZYKI
TOM 57 ZESZYT 3 ROK 2006
109
M. Heller – Einstein, Wszech±wiat i my
R ik R g ik
| {z }
geometria
czasoprzestrzeni
+ g ik = T ik
|{z}
rozkład
materii
:
I tym razem w centrum zagadnienia znalazły si¦ rów-
nania pola. Je»eli chce si¦ sprawdzi¢, czy zasada Macha
jest spełniona w ogólnej teorii wzgl¦dno±ci, nale»y odpo-
wiedzie¢ na pytanie: jak rozkład materii we Wszech±wie-
cie okre±la geometri¦ czasoprzestrzeni? Co do rozkładu
materii Einstein przyj¡ł najprostsze zało»enie – jej ±rednia
g¦sto±¢ jest wsz¦dzie w przybli»eniu taka sama. Ale tu po-
jawił si¦ problem: trzeba przyj¡¢ warunki brzegowe w nie-
sko«czono±ci – jakie to maj¡ by¢ warunki? Alternatywnym
rozwi¡zaniem byłaby koncepcja wszech±wiata-wyspy: ist-
nieje jedno zbiorowisko gwiazd (dzi± powiedzieliby±my –
galaktyka) w niesko«czonej, pustej przestrzeni. T¦ mo»li-
wo±¢ Einstein szybko odrzucił. Zauwa»ył bowiem, i» pro-
ste rozwa»ania statystyczne prowadz¡ do wniosku, »e taka
konfiguracja nie mogłaby by¢ trwała: gwiazdy stopniowo
wyparowywałyby „do niesko«czono±ci”.
Milcz¡cym zało»eniem wszystkich tych rozwa»a«
było przekonanie, »e przestrze« jest „statyczna” – ani si¦
nie rozszerza, ani nie kurczy. I tu znowu pojawił si¦ pro-
blem: w±ród rozwi¡za« równa« pola Einstein nie zna-
lazł ani jednego, które by spełniało wszystkie ustalone
przez niego warunki. Rozwi¡zanie takie nale»ało wi¦c ja-
ko± „wymusi¢”. Einstein spostrzegł, »e mo»na to osi¡gn¡¢
przez dodanie do równa« członu z pewn¡ stał¡, któr¡ na-
zwał stał¡ kosmologiczn¡. Wówczas pojawia si¦ rozwi¡-
zanie ze statyczn¡ przestrzeni¡ wypełnion¡ materi¡ o sta-
łej g¦sto±ci i, co wi¦cej, istnieje mo»liwo±¢ zlikwidowania
problemów z warunkami brzegowymi w niesko«czono±ci.
Je»eli przyj¡¢, »e przestrze« ma topologi¦ sfery, znika nie-
sko«czono±¢, a wraz z ni¡ konieczno±¢ przyjmowania wa-
runków brzegowych. Mamy wi¦c „całkowicie machowski”
model kosmologiczny: istnieje tylko jedno wewn¦trznie
spójne („konsystentne”) rozwi¡zanie z jednostajnym roz-
kładem materii, czyli rozkład materii jednoznacznie deter-
minuje geometri¦ czasoprzestrzeni.
"
j j
stała
kosmologiczna
Obraz si¦ komplikuje, gdy równanie tensorowe rozpiszemy
na składowe. Otrzymujemy wówczas układ sze±ciu nieza-
le»nych równa« ró»niczkowych i nawet niedo±wiadczony
fizyk widzi, »e i tych sze±¢ równa« zapisano w skonden-
sowanej postaci. Ka»dy z członów jest skrótem wyra»enia
bardziej skomplikowanego. Ocenia si¦, »e gdyby zapisa¢
równania Einsteina bez »adnych skrótów, liczba członów
byłaby rz¦du dziesi¦ciu tysi¦cy.
Co wi¦c z wra»eniem prostoty? Okazuje si¦, »e gdy
trzeba zastosowa¢ równania do modelowania konkretnej
sytuacji (zapadaj¡cej si¦ gwiazdy, Wszech±wiata), mo»na
je zredukowa¢ do jednego lub kilku stosunkowo prostych
równa«, które daj¡ całkiem dobre przybli»enie (zgodne
z dokładno±ci¡ testów obserwacyjnych). Prawdopodobnie
t¦ cech¦ równa« Einstein miał na my±li, gdy mawiał, i»
Pan Bóg jest wyrafinowany (bo posłu»ył si¦ tak skompli-
kowanym układem równa«), ale nie zło±liwy (bo pozwolił
nam posługiwa¢ si¦ prostymi, lecz skutecznymi przybli»e-
niami).
Równania i Wszech±wiat
Zastosowanie równa« ogólnej teorii wzgl¦dno±ci do
kosmologii nie było ekstrawaganckim pomysłem Ein-
steina, lecz stanowiło kolejny, logiczny krok w jego
programie. Je»eli ma by¢ spełniona zasada Macha, to
trzeba sprawdzi¢, czy istotnie rozkład „wszystkich mas we
Wszech±wiecie” jednoznacznie okre±la geometri¦ czaso-
przestrzeni, czyli trzeba zbudowa¢ model kosmologiczny.
Tym bardziej, »e fizyka newtonowska wikłała si¦ w trud-
no±ci i paradoksy, przy wszelkich próbach stosowania jej
praw do opisu Wszech±wiata jako cało±ci (paradoks Ol-
bersa, paradoks Seeligera, kłopoty z drug¡ zasad¡ termo-
dynamiki). Warto wi¦c było sprawdzi¢, czy ogólna teoria
wzgl¦dno±ci jest pod tym wzgl¦dem lepsza od swojej po-
przedniczki.
8 lutego 1917 r., i tym razem na posiedzeniu Akade-
mii Nauk w Berlinie, Einstein wygłosił odczyt „Kosmo-
logiczne rozwa»ania nad ogóln¡ teori¡ wzgl¦dno±ci”, któ-
rego tekst wkrótce ukazał si¦ w tomie sprawozda« tej»e
Akademii [5]. Praca ta ma dzi± znaczenie historyczne, i to
w podwójnym sensie: po pierwsze dlatego, i» wiemy obec-
nie ponad wszelk¡ w¡tpliwo±¢, »e zaproponowany w niej
model kosmologiczny nie zgadza si¦ z obserwacjami (ma
wi¦c znaczenie tylko dla historii), a po drugie, poniewa»
praca ta oznaczała przełom w historii kosmologii. Stano-
wiła ona bowiem pocz¡tek kosmologii relatywistycznej.
Mo»na mie¢ obecnie zastrze»enia co do ró»nych „danych
kosmologicznych”, ale jedno wiadomo na pewno: współ-
czesna nauka o Wszech±wiecie musi by¢ oparta na ogólnej
teorii wzgl¦dno±ci, czyli musi by¢ kosmologi¡ relatywi-
styczn¡.
Przegrana Einsteina
Einstein jednak nie docenił swoich równa«. Je»eli bar-
dzo chce si¦ osi¡gn¡¢ jaki± wynik, to mo»na tak zinterpre-
towa¢ matematyczne struktury, »eby na jaki± czas poddały
si¦ naszym wyobra»eniom. Ale je»eli nasza interpretacja
nie jest poprawna, matematyka pr¦dzej czy pó¹niej obna»y
jej fałszywo±¢. W przypadku statycznego modelu Einsteina
stało si¦ to znacznie pr¦dzej, ni» jego twórca mógł przy-
puszcza¢. W tym samym roku 1917 holenderski astronom
Willem de Sitter znalazł nowe rozwi¡zanie równa« Ein-
steina z ró»n¡ od zera stał¡ kosmologiczn¡, ale równ¡
zeru g¦sto±ci¡ materii. Co wi¦cej, wkrótce – dzi¦ki pra-
com Lema î tre’a i Robertsona – okazało si¦, »e pusty ±wiat
de Sittera rozszerza si¦: dwie umieszczone w nim próbne
masy punktowe oddalaj¡ si¦ od siebie. Jest to kompromi-
tuj¡ca własno±¢ antymachowska: g¦sto±¢ materii jest ze-
rowa, a geometria czasoprzestrzeni jest dobrze okre±lona.
Materia nie determinuje wi¦c jednoznacznie struktury cza-
soprzestrzeni.
Einstein znalazł si¦ w pułapce. Jego filozofia nie
chciała da¢ si¦ upakowa¢ w równania. Trzeba było zu-
pełnie nowego spojrzenia. By¢ mo»e wła±nie dlatego pa-
110
POSTPY FIZYKI
TOM 57 ZESZYT 3 ROK 2006
M. Heller – Einstein, Wszech±wiat i my
łeczk¦ przej¦li inni. Aleksander Friedman [6] i Georges
Lema î tre [7] znale¹li wiele nowych rozwi¡za« równa«
Einsteina. Okazało si¦, »e statyczne rozwi¡zanie Einsteina
i puste rozwi¡zanie de Sittera s¡ tylko przypadkami skraj-
nymi. Pierwsze przedstawia ±wiat z du»¡ g¦sto±ci¡ materii,
ale bez ruchu (±wiat statyczny); drugie – ±wiat z zerow¡ g¦-
sto±ci¡, ale szybko ekspanduj¡cy. Pomi¦dzy nimi istnieje
niesko«czenie wiele rozwi¡za« „po±rednich” – o ró»nej
g¦sto±ci i ró»nym tempie ekspansji. W±ród nich s¡ roz-
wi¡zania zarówno ze stał¡ kosmologiczn¡, jak i bez niej.
Wkrótce Howard P. Robertson [8] i Arthur G. Walker [9]
zbadali dokładnie geometri¦ tych rozwi¡za«.
Do wszystkich tych odkry¢ Einstein odnosił si¦ z re-
zerw¡. Wszech±wiat jest jeden i jego struktur¦ powinno
da¢ si¦ wydedukowa¢ z jakich± dobrze uzasadnionych za-
sad ogólnych. Tymczasem młoda kosmologia zmierzała
wyra¹nie w innym kierunku. Stało si¦ jasne, »e istnieje
wiele ró»nych modeli kosmologicznych i je»eli chce si¦
spomi¦dzy nich wybra¢ te, które dobrze przybli»aj¡ struk-
tur¦ rzeczywistego Wszech±wiata, mo»na to zrobi¢ jedy-
nie przez porównywanie ich przewidywa« z obserwacjami.
Einstein nie był w pełni ±wiadom tego, »e w tym czasie
astronomowie tak»e nie pró»nowali. W roku 1923 Edwin
Hubble wyznaczył odległo±¢ do Wielkiej Mgławicy w An-
dromedzie. Okazało si¦, »e odległo±¢ ta jest przynajmniej
o rz¡d wielko±ci wi¦ksza od odległo±ci do najdalszych
gwiazd. Mgławica jest wi¦c inn¡ galaktyk¡. Analizy widm
mgławic spiralnych (galaktyk), przeprowadzane od jakie-
go± czasu, wykazywały systematyczne przesuni¦cia linii
widmowych w stron¦ czerwieni. W roku 1929 Hubble
ustalił dla galaktyk zale»no±¢: im galaktyka dalej poło-
»ona, tym wi¦ksze przesuni¦cie ku czerwieni w jej wid-
mie. Je»eli przyj¡¢ naturaln¡, dopplerowsk¡ interpretacj¦
poczerwienienia, to wniosek jest nieunikniony – Wszech-
±wiat si¦ rozszerza.
Einstein ze sporym opó¹nieniem i z du»ymi oporami
przyj¡ł ten wniosek do wiadomo±ci. Gdy w ko«cu mu-
siał ulec wymowie faktów, stwierdził, »e wprowadzenie
stałej kosmologicznej było „najwi¦kszym bł¦dem jego »y-
cia”. Istotnie, gdyby nie narzucał równaniom swojej filo-
zofii, lecz przyj¡ł ich werdykt, mógłby przewidzie¢ roz-
szerzanie si¦ Wszech±wiata, zanim zostało odkryte przez
astronomów (wnikliwym studium historycznym przej±cia
od Wszech±wiata statycznego do ekspanduj¡cego jest mo-
nografia [10]).
galaktyk, ich gromad i supergromad, zrekonstruowano ko-
lejne etapy historii Wszech±wiata od Wielkiego Wybuchu
a» do obecnej ery galaktycznej (cho¢ ci¡gle jeszcze ist-
niej¡ luki w tej rekonstrukcji). Jest rzecz¡ zrozumiał¡, »e
we wszystkich tych osi¡gni¦ciach informacje wydobywane
z równa« Einsteina nale»ało uzupełnia¢ informacjami po-
chodz¡cymi z innych dziedzin fizyki, ale to te» jest zadzi-
wiaj¡c¡ cech¡ einsteinowskich równa« – nie s¡ one zapi-
sem na marginesach innych teorii fizycznych, lecz wchodz¡
z nimi w ±cisłe oddziaływania.
Co wi¦cej, równania Einsteina spowodowały ferment,
je±li nie wr¦cz rewolucj¦, w niektórych działach matema-
tyki. Przede wszystkim zmieniły oblicze geometrii ró»-
niczkowej, która ze zbioru do±¢ oczywistych zastosowa«
rachunku ró»niczkowego i całkowego stała si¦ autono-
miczn¡ dziedzin¡, bogat¡ w nowe techniki rachunkowe.
Prac¦ w jednym układzie współrz¦dnych trzeba było za-
st¡pi¢ analiz¡ globaln¡, która – za pomoc¡ metod topolo-
gii, teorii grup, teorii funkcji i innych – daje geometryczny
ogl¡d cało±ci. To prawda, »e w wypracowywaniu tych me-
tod fizycy cz¦sto korzystali z tego, co matematycy znali
ju» przedtem, ale zale»no±ci w przeciwnym kierunku były
przynajmniej tak samo silne. Bez ogólnej teorii wzgl¦dno-
±ci współczesna geometria z pewno±ci¡ wygl¡dałaby zu-
pełnie inaczej.
W einsteinowskich równaniach pola fizyka i mate-
matyka s¡ niezwykle zespolone ze sob¡. Jest to zreszt¡
cech¡ całej „fizyki matematycznej”. Mi¦dzy strukturami
matematycznymi a struktur¡ ±wiata zachodzi dziwny re-
zonans i równania Einsteina (podobnie jak inne równania
fizyki matematycznej) rezonans ten jako± wyra»aj¡. Słowo
„rezonans” wydaje si¦ tu szczególnie trafne. Odsyła nas
ono do porówna« muzycznych (ju» staro»ytni pitagorej-
czycy mówili o „muzyce sfer”). Istotnie, matematyka do
struktury ±wiata ma si¦ troch¦ tak, jak partytura do wy-
konywanego utworu. Partytura składa si¦ z symboli wy-
my±lonych przez nas, ale dekretuje wewn¦trzn¡ struktur¦
muzyki. Nuty-symbole s¡ tworzywem muzyki, ale nie s¡
muzyk¡. Muzyk¦ komponuje si¦ przy u»yciu nut, ale mu-
zyka jest niesko«czenie bogatsza od zestawu nut – zale»y
od talentu wykonawcy, od nieprzewidywalnych wibracji
instrumentu, od akustycznych własno±ci miejsca, w jakim
si¦ j¡ wykonuje ::: I przede wszystkim partytura istnieje
inaczej ni» grany utwór muzyczny. Partytura jest repre-
zentacj¡ pewnej d¹wi¦kowej „wizji” kompozytora, pod-
czas gdy wykonywany utwór jest fizycznym procesem, do
którego istoty nale»y jednak to, »eby odzwierciedlał wizj¦
kompozytora i był jako± „odbierany” przez słuchaczy.
Ka»de porównanie co± odsłania i co± zniekształca.
Gdy mówimy, »e matematyka jest partytur¡ symfonii
±wiata, jako± pomagamy swojej wyobra¹ni, ale zapewne
gubimy co± istotnego. W ka»dym razie, podobnie jak w re-
lacji partytura–utwór muzyczny, równie» w relacji mate-
matyka–±wiat nie mo»emy pomin¡¢ roli człowieka. To
przecie» człowiek tworzy (odkrywa?) matematyk¦ i sto-
suje j¡ do badania ±wiata. Jego mózg, cho¢ sam jest wy-
tworem długiego procesu ewolucji, a wi¦c cz¦±ci¡ struk-
Muzyka sfer
W ten sposób równania pola weszły na drog¦ sukce-
sów. W ci¡gu nast¦pnego okresu (trwaj¡cego zreszt¡ do
dzi±) znajdowano coraz to nowe ich rozwi¡zania i dopaso-
wywano do nich ró»ne interpretacje (co na ogół nie było
rzecz¡ łatw¡). A potem obserwacje astronomiczne (coraz
bardziej skuteczne dzi¦ki post¦pom technik obserwacyj-
nych) nieodmiennie pokazywały, »e równania jako± prze-
dziwnie wiedz¡, co rzeczywi±cie istnieje. W ten sposób
odkryto fale grawitacyjne, gwiazdy neutronowe, czarne
dziury, zrozumiano procesy narodzin, ewolucji i umiera-
nia masywnych gwiazd, wiele mechanizmów powstawania
POSTPY FIZYKI
TOM 57 ZESZYT 3 ROK 2006
111
M. Heller – Einstein, Wszech±wiat i my
tury ±wiata, wytworzył w sobie jak¡± „nadwy»kow¡” zdol-
no±¢ odwzorowywania w sobie przynajmniej niektórych
aspektów struktury ±wiata. Tej zdolno±ci nauka zawdzi¦-
cza swoje istnienie. Jest to własno±¢ „nadwy»kowa”, po-
niewa» nic nie wskazuje na to, »eby była mu ona nie-
zb¦dna do wygrywania w ewolucyjnej walce o prze»ycie.
Najzupełniej wystarczałaby do tego znajomo±¢ elementar-
nej, praktycznej mechaniki, potrzebnej do tego, by uchyli¢
si¦ przed lec¡cym kamieniem.
inna mo»liwo±¢: po prostu warto±ciami stałych fizycznych
nie mo»na dowolnie „manipulowa¢”, poniewa» struktura
cało±ci jest tak „sztywna”, »e jakiekolwiek jej zaburzenie
spowodowałoby ruin¦ wszystkiego.
S¡ to wielkie pytania „filozofii Wszech±wiata”. Nie-
pr¦dko b¦dziemy znali na nie odpowiedzi, by¢ mo»e nigdy.
Zauwa»my, »e wyłoniły si¦ one z refleksji nad mo»liwo-
±ci¡ zaistnienia »ycia opartego na w¦glu i do ich sformu-
łowania wcale nie trzeba odwoływa¢ si¦ do istnienia czło-
wieka. Gdyby we Wszech±wiecie istniały tylko ameby, wa-
runki pocz¡tkowe kosmosu i stałe fizyczne musiałyby by¢
równie precyzyjnie zestrojone. Zasada prawdziwie antro-
piczna, a wi¦c odnosz¡ca si¦ do człowieka, winna wyra»a¢
co± znacznie wi¦cej, a mianowicie „kosmiczne ogranicze-
nia” niezb¦dne do powstania samo±wiadomo±ci. Na obec-
nym etapie rozwoju nauki nawet nie bardzo wiemy, jak
zabra¢ si¦ do „ugryzienia” tego problemu.
S¡ to rozwa»ania, które, cho¢ wychodz¡ z nauki,
wdzieraj¡ si¦ gł¦boko w teren tradycyjnie zarezerwowany
dla filozofii. Pytania filozoficzne poznaje si¦ po tym, »e
zmuszaj¡ do my±lenia nawet wtedy, gdy nie ma na nie
odpowiedzi.
Kosmiczne zap¦tlenie
Mi¦dzy człowiekiem a struktur¡ kosmosu istnieje
dziwne zap¦tlenie. W człowieku kosmiczna ewolucja osi¡-
gn¦ła poziom samo±wiadomo±ci i dzi¦ki temu mógł si¦ za-
wi¡za¢ proces racjonalnego rozumienia ±wiata. Co wi¦cej,
wiele racji wskazuje na to, »e ni¢ ewolucyjna, która dopro-
wadziła do powstania samo±wiadomo±ci, jest bardzo sub-
telnie wpleciona w struktur¦ Cało±ci. Przywoła¢ tu trzeba
tzw. antropiczne koincydencje. Ich istota sprowadza si¦
do tego, »e pozornie zupełnie od siebie niezale»ne stałe
i pewne wa»ne parametry fizyczne ł¡czy zaskakuj¡ca ce-
cha: stosunki ich warto±ci s¡ dokładnie takie, jakich wy-
magaj¡ warunki niezb¦dne do powstania »ycia opartego na
chemii w¦gla. Przypomnijmy niektóre z nich.
Siła grawitacji, kształtuj¡ca wielkoskalow¡ struktur¦
Wszech±wiata, jest ok. 10 40 razy słabsza od siły elektroma-
gnetycznej, odpowiedzialnej za struktur¦ wi¡za« chemicz-
nych. Gdyby ten stosunek wynosił tylko 10 33 , gwiazdy
spalałyby si¦ milion razy szybciej, co zablokowałoby syn-
tez¦ w¦gla.
Gdyby silne oddziaływanie j¡drowe było jedynie
o 2% silniejsze ni» obecnie, nie mogłyby powsta¢ protony,
a wi¦c i atomy pierwiastków chemicznych.
Słabe oddziaływanie j¡drowe jest 10 28 razy silniejsze
od grawitacji; gdyby było tylko nieco słabsze, cały wo-
dór zamieniłby si¦ w hel. A bez wodoru nie byłoby wody
niezb¦dnej do »ycia.
Wreszcie proces, który dotyczy nas bezpo±rednio –
produkcja w¦gla we wn¦trzach masywnych gwiazd. Pro-
ces ten wymaga niezwykle precyzyjnego zgrania silnego
oddziaływania j¡drowego i oddziaływania elektromagne-
tycznego. Synteza jednego j¡dra w¦gla z trzech j¡der helu
we wn¦trzach gwiazd zale»y od istnienia w strukturze j¡-
dra w¦gla rezonansu odpowiadaj¡cego dokładnie energii
7,65 MeV. Rezonans ten stwarza niezwykle w¡skie okno,
trwaj¡ce 10 17 sekundy, podczas którego cały proces musi
si¦ dokona¢. Bez tego okna nie byłoby szans na nasze
zaistnienie!
Takich koincydencji jest znacznie wi¦cej (patrz [11]).
Rodz¡ one morze pyta«. Czy Wszech±wiat jest taki, ponie-
wa» my tu jeste±my? A mo»e te wszystkie „koincydencje”
s¡ ubocznym produktem jakich± innych strukturalnych,
kosmicznych konieczno±ci? Albo istnieje niesko«czenie
wiele wszech±wiatów, w których realizuj¡ si¦ wszystkie
mo»liwe zestawy warunków pocz¡tkowych i warto±ci sta-
łych fizycznych, a my »yjemy w tym, a nie innym wszech-
±wiecie, bo w innym »y¢ by±my nie mogli? Lub jeszcze
Powrót stałej kosmologicznej
Od pyta«, na które nie znamy odpowiedzi, wró¢my
do równa«, które – cho¢ w sposób wysoce wyrafinowany –
uchylaj¡ nam jednak r¡bka tajemnicy Wszech±wiata. Ein-
stein uznał wprowadzenie stałej kosmologicznej do równa«
pola grawitacyjnego za najwi¦kszy bł¡d swojego »ycia. Ta-
kie deklaracje nale»y wszak»e traktowa¢ bardzo ostro»nie.
Warto najpierw zapyta¢ równa«, co one o tym s¡dz¡. Je±li
za»¡da¢ od równa« pola, by spełniały pewne naturalne wa-
runki matematyczne (maj¡ to by¢ nieliniowe równania ró»-
niczkowe, cz¡stkowe, drugiego rz¦du na składowe tensora
metrycznego, liniowe ze wzgl¦du na drugie pochodne), to
okazuje si¦, »e najogólniejsz¡ postaci¡ równa«, spełnia-
j¡c¡ te warunki, s¡ równania ze stał¡ kosmologiczn¡. Ju»
Georges Lema î tre starał si¦ przekona¢ Einsteina, »e ogólna
teoria wzgl¦dno±ci bez stałej kosmologicznej i ogólna teo-
ria wzgl¦dno±ci ze stał¡ kosmologiczn¡ s¡ dwiema ró»-
nymi teoriami i »e zawsze w takich sytuacjach warto roz-
patrywa¢ teori¦ ogólniejsz¡. Ostatecznie bowiem powinno
rozstrzygn¡¢ mi¦dzy nimi do±wiadczenie (w szczególno±ci
do±wiadczenie mo»e zawyrokowa¢, »e w granicach bł¦du
stała kosmologiczna równa si¦ zeru). Bieg wydarze« przy-
znał racj¦ Lema î tre’owi. Znacznie pó¹niej, gdy stało si¦
jasne, »e teorie pól kwantowych musz¡ odgrywa¢ wa»n¡
rol¦ w kształtowaniu struktury Wszech±wiata, zwrócono
uwag¦ na fakt, »e stał¡ kosmologiczn¡ w równaniach Ein-
steina mo»na interpretowa¢ jako opisuj¡c¡ g¦sto±¢ pró»ni
kwantowej. Spostrze»enie to, w zestawieniu z danymi po-
chodz¡cymi z fizyki cz¡stek elementarnych, doprowadziło
do nowej problematyki i o»ywionych dyskusji wokół niej.
Wszystko wskazuje na to, »e Lema î tre miał tak»e racj¦,
gdy odwoływał si¦ do werdyktu do±wiadczenia. Najnow-
sze obserwacje supernowych typu Ia wskazuj¡, »e gdy
Wszech±wiat był o połow¦ młodszy ni» obecnie, jego roz-
szerzanie si¦ nagle nabrało przyspieszenia. Narzucaj¡cym
112
POSTPY FIZYKI
TOM 57 ZESZYT 3 ROK 2006
Zgłoś jeśli naruszono regulamin