Rola harcerstwa w procesie wychowania dzieci i młodzieży na emigracji.docx

(29 KB) Pobierz

Rola harcerstwa w procesie wychowania dzieci i młodzieży na emigracji*

*Mam tu na myśli USA, nie wiem czy moje przemyślenia pasują do innych terenów.

 

Psychologiczne aspekty pracy i postępowania z zuchami i harcerzami

 

Harcerzem być to obowiązek
Harcerzem być to zaszczyt mieć
Harcerstwo to braterski związek
A jego hasłem móc i chcieć.

 

Psychologia nie ułatwia życia, ale pomaga zrozumieć co potrzebne jest innym, pomaga zrozumieć ich pobudki działania, motywy postępowania, a wiedza o rozwoju dziecka jest kluczem do właściwego podejścia do różnych grup wiekowych.

 

Dziecko w wieku zuchowym ( 7 do 10 lat), rozwój fizyczny charakteryzuje szybszy wzrost dziewczynek niż chlopców, mięśnie duże rozwijaja się szybciej niż drobne dlatego dzieci wykonuja dużo zamaszystych i zbytecznych ruchów, nie lubią dokładności ani precyzji.
Rozwój psychiczny to początek procesów poznawczych, dominuje jeszcze uwaga mimowolna, ale już kształtuje sie uwaga dowolna, dzieci wyodrębniaja to co je ciekawi, co jest niezwykłe, urozmaicone i to zapamiętuja. Rozwija się samodzielne myślenie, powstają uczucia społeczne. Uczucia wystepuja na tle grupy, potrzebna jest aprobata, uznanie i poczucie bezpieczeństwa, a także milość rodziców i więź emocjonalna z rówiesnikami. W tym okresie dzieci nabywaja umiejętnosci współżycia ze sobą nawzajem, jest silna potrzeba posiadania kolegi/ koleżanki, zainteresowania kieruja się na środowisko zewnetrzne, dom staje się mniej ważny,pod warunkiem że dzieci mają świadomość istnienia tego domu w tle i wiedzą że rodzina jest ich ostoją. Pojawia sie potrzeba realizowania się w grupie społecznej, dlatego tak ważna jest dobrze pokierowana praca w gromadzie zuchowej. W procesie kształtowania osobowości trzeba pamiętać o wpływie czynników biologicznych (dziedzicznych), społecznych (TV, szkoła), aktywności własnej (np.sport) ,oraz emocji ujemnych np: strachu (przeprowadzka, zmartwieni rodzice, niezgoda w domu, choroba). Znajac elementy stresujace u dzieci w naszej gromadzie, możemy odpowiednio pokierować rozmową, opowiedzieć budujacą gawedę, dać do zrozumienia że pewne sytuacje są normalne mimo że nienajprzyjemniejsze, albo że inni też mają podobne przeżycia. Harcmistrz Aleksander Kamiński pisał, że dla większości dzieci rodzina pozostaje podstawowym zespołem wspólnoty życia, jest to wspólnota i podpora emocjonalna, oraz ostoja bezpieczeństwa psychicznego. Rodzina w hierarchii społecznej zawsze ma character nadrzędny, dlatego musimy do tych tematów podchodzić z szacunkiem i wyczuciem.

 

Okres zuchowy to czas pracy z dzieckiem, by z naturlnego młodego egoisyty (moje zabawki, moje pomysły), przeistoczyło się w ZUCHA, podejmujacego świadome obowiązki w gromadzie oraz w domu i porzadnie je wypełniajacego. Dziecko po przyjściu do gromady otrzymuje "Drogowskaz " swojego postępowania - PRAWO ZUCHA. Drużynowa wdraża to prawo na zbiórkach, pomaga w harmonijnym rozwoju duchowym i intelektualnym, pomaga w uzyskaniu orientacji etycznej czyli rozróżnieniu dobrego od złego, przybliża pojęcie POLSKA i stara się wyzwolić pierwsze postawy patriotyczne .Czas zuchowania to także odkrywanie potrzeb innych ludzi i kształtowanie postawy użyteczności, współżycia z rówieśnikami, umożliwienie aktywnego działania, wyrabianie zaradności, samodzielności i inicjatywy twórczej.
Dla dzieci wychowujących się poza Polską najważniejsza jest przynależność do grupy rówieśników z którą mogą sie utożsamiać, czują się w tej grupie bezpieczne, nie muszą odpowiadać na żadne kłopotliwe pytania, wiedzą że wszystkie inne dzieci też mają rodziców pochodzących z Polski dla których przeważnie angielski jest drugim językiem. Wszystkie zuchy są uczone w domu języka polskiego, a wiele z nich chodzi do polskiej szkoły, spotykają się w kościele i często na socjalnych imprezach, w ich domach są podobne zwyczaje, rodzice przeważnie się znają, lubią i mają do siebie zaufanie, więc łatwiej jest namówić ich np. na zostanie na noc u koleżanki. Jednym słowem dzieci lubią te wszystkie podobieństwa w zachowaniu, jedzeniu, obchodzeniu świąt, mówieniu do siebie po polsku. W grupie łatwiej jest im zaakceptować to co chcemy im przekazać, szybciej godzą się na dodatkowe zajęcia, na wysiłek myślowy, na dyscyplinę itd, nie buntują się, no bo przecież koleżanki robią to samo.
Polecam książkę Wiku Miko i trzy JO, czyli "Elementarz dla rodziców "- są tam odpowiedzi na pewne trudne pytania, jak ukarać dziecko aby był pozytywny oddźwięk, jak wpłynęć na krnąbrny character, co zrobić z "fochami", jaką rolę pełnią rodzice itp - jest tam wiele przydatnych wskazówek.

 

Młodzież w wieku harcerskim I wędrowniczym (11 do 17 lat) -rozwój fizyczny charakteryzuje się przyrostem wzrostu i ciężaru ciała ( dziewczynki wcześniej się rozwijają). Różnice w rytmie rozwoju stwarzają dysproporcje (długie kończyny), ruchy często są niezgrabne. Pojawiają się II i III rzędne cechy płciowe. Zmieniają się zewnętrzne proporcje budowy ciała, towarzyszą im zmiany wewnętrzne ( działają gruczoły dokrewne, rozwija się układ kostny I mięśniowy ) występują bóle mięśni, głowy, zmęczenie.
Dojrzewa układ nerwowy, występuje nadmierna wrażliwość, drażliwość, brak opanowania i częsty niepokój.

 

Jest to okres stawania się młodym człowiekiem, następuje rozwój procesów myślowych o charakterze hipotetyczno dedukcyjnym, występują niezwykle intensywne emocje, chwiejność uczuć, ruchliwość, rozwój woli, chęć udowodnienia i uznania swojej dorosłości. Wędrownicy to już okres przekory i buntu, to nadmierny krytycyzm, dążenie do autonomii zwłaszcza w kontaktach rodzinnych i szkolnych, to wikłanie sie w konflikty na często błahym tle, to izolowanie się od rodziców, chęć osiągnięcia niezależności i przeżywania swojego życia bez ingerencji rodziny (rodzice w mniemaniu młodych ludzi "rujnują" im życie). Najważniejsze w tym okresie to umiejętność słuchania bez zbytecznych komentarzy i dawanie młodym ludziom dużo "umiejętnie kontrolowanej wolności", jest to metoda tzw: długiej smyczy. W tym czasie powstają silne związki emocjonalne, przyjaźnie, flirty, miłość. Ważna staje się przynależność do grupy, a dużym zagrożeniem jest odrzucenie przez rówieśników. Młodzi ludzie odczuwają potrzebę wyczynu, podejmowania wielkich zadań, udowadniania sobie i światu swoich możliwości, pojawiają się pasje, kształtuje sie osobowość.

 

Harcerstwo stawia młodym ludziom samowychowawcze wymagania moralne, mówi SiłA JEST W TOBIE, ale pracuj nad sobą, jesteś odpowiedzialny za własny rozwój, musisz mieć wiarę w siebie, w swoje możliwości, akceptuj siebie, dbaj o siebie i bądź wrażliwy na świat i ludzi. W tym czasie życie stawia młodym ludziom coraz większe wymagania, trzeba zgromadzić odpowiednią ilość punktów żeby zostać zaakceptowanym na dobrą uczelnię, trzeba brać dodatkowe lekcje i mieć zajęcia pozaszkolne (często na pokaz, żeby dobrze wygladało na aplikacji do szkoły), trzeba wcześnie wstawać, bo do szkoły coraz dalej, a dużo zajęć zaczyna się na lekcji zerowej (czyli o 7 rano). Młodzież cierpi na chroniczny brak snu, poza tym ich organizm tak działa, że lubią i mają potrzebę posiedzenia długo w nocy, ale za to powinni odespać rano. Odespać nie mogą więc często są śnięci, rozdrażnieni, cierpią na brak koncentracji, chcieliby tak dużo zrobić, a tu czasu nie starcza nawet na odrobienie lekcji. Do tego dochodzi więcej obowiązków domowych i frustracja ze strony po polsku myślących rodziców (no bo my w tym wieku tak wiele robiliśmy), na dodatek jeszcze ten okropny, wstydliwy trądzik, przetłuszczające sie włosy i kompletny brak tolerancji młodzieżowego środowiska amerykańskiego na odstępstwo od obowiązujących wśród nich norm. Młodzież ma potrzebę zabawy, potańczenia, pobycia z rówieśnikami, a tu warunki że najpierw muszą być odrobione lekcje, posprzątany pokój i łazienka...wygląda to beznadziejnie, CZAS musiałby być z gumy. Szczególnie polscy rodzice stawiają swoim dzieciom wysokie poprzeczki, co nie jest niczym złym, ale ponieważ nie znają realiów świata w którym musi sobie radzić ich dziecko, nie wiedzą jak trudne są te przeskoki kulturowe, ta walka o akceptacje i często nieświadomie przyczyniają się do poczucia bezradności i frustracji. I tu wspaniałą robotę robi harcerstwo, ucząc ich dobrej organizacji czasu, pracy zespołowej, pomocy, akceptacji, prawdziwej przyjaźni.

 

"Ostoja " to serce lasu, to takie odludne miejsce, oddalone od cywilizacji, gdzie nawet myśliwi się nie zapuszczają, gdzie jest dziko, bezpiecznie, to jest miejsce gdzie zawsze można sie schronić, zwierzęta instynktownie tam idą aby się najeść, nabrać sił, wyleczyć się.
Tak samo jest z grupą harcerzy, którzy znają się od dziecka, którzy zżyli się ze sobą na obozach, zlotach, spływach, mszach, uroczystościach patriotycznych...oni mają do siebie zaufanie, jadą setki mil żeby być razem i nie mogą sie sobą nacieszyć. Takie spotkania w gronie wędrowników, to jest ich odtrutka na problemy, to jest ich wizyta w "ostoi". Młodzież tylko na pozór jest taka lekkomyślna, hałaśliwa i bezduszna, tak naprawdę to oni są bardzo wrażliwi, bardzo głeboko przeżywają wszystkie porażki, niepowodzenia, kłopoty domowe czy sercowe i bardzo łatwo można ich zranić.
Każdy człowiek jest stworzeniem stadnym, ale w szczególności młody człowiek. Młodzi nie potrafią funkcjonować w pojedynkę, muszą być częścią stada i to stada należącego do tego samego gatunku. Jeżeli w odpowiednim czasie nie znajdą swojego "stada", to będą słabi, opuszczeni, narażeni na ataki innych grup i mogą się załamać, albo zaczną na siłę szukać jakiegoś kręgu i mogą wpaść w bardzo niewłaściwe towarzystwo.

 

Polscy rodzice często nie zdają sobie sprawy jak silne są szkolne "kliki", nie należenie do żadnej to znaczy samotność, jedzenie lunchu w pojedynke, to znaczy bycie obiektem wyśmiewania. Należenie do kliki to znów konieczność akceptacji tego co klika robi, podleganie ustalonym prawom i wykonywanie poleceń "lidera kliki".Szczególnie niebezpieczne są te układy dla dziewcząt, wrażliwą dziewczynkę mogą zniszczyć, albo zepchnąć na złą drogę. Każdy rodzic, wychowawca i harcerski instructor powinien przeczytać książkę Rosalind Wiseman pt: " Queen Bees Wannabes" - Helping your daughter survive cliques, gossip, and other realities of adolescence. Z tej książki można się dowiedzieć skąd się biorą pewne sensacje z wiadomości, lub z gazet, jak powiedzmy ta z mojej okolicy, o plotkach rozsiewanych przez internet na temat "popularnych" dziewczynek, których rezultatem było odebranie sobie życia prze jedną z nich. Dzięki tej książce można zrozumiec jakie prawa żądzą w świecie w którym obracają nasze zupełnie inaczej wychowane dzieci i jak im pomóc, kiedy trzeba być po prostu cierpliwym i tylko wysłuchać, a kiedy należy interweniować, a przedewszystkim co robić żeby nasze dzieci były silniejsze. Każde dziecko ma jakieś problemy, czy to rozwód rodziców, przeprowadzka, śmierć kogoś bliskiego, utrata psa, problemy bytowe, dokuczanie w szkole, bycie okrzykniętym fajtłapą, albo brzydactwem, przykrość wyrządzona przez najlepszą koleżankę, plotki...nie ważne co to jest, te negatywne emocje muszą mieć jakiś wentyl bezpieczeństwa, jakąś odskocznię, odtrutkę. Każde dziecko musi mieć swoją bezpieczną "ostoję", miejsce w którym jest fajnie, swojsko, gdzie może sie zrelaksować, być po prostu dzieckiem, pobawić sie, pozdobywać sprawności.
Drugą dobrą książką którą poleciłabym rodzicom i instruktorom to "Istota poczucia własnej wartości " Rogera W. Sparksa.
Bardzo ważne są harcerskie "długoterminowe " znajomości. W USA posiadanie przyjaciół przez lata to ewenement, tutaj jest rzeczą prawie niemożliwą mieć przyjaciółkę ze szkoły podstawowej i być z nią razem w tej samej klasie aż do pójścia na studia. Nasze dzieci w szkołach amerykańskich mają prawie co roku nowych kolegów. To ze względu na ogromną ilość przeprowadzek, rozwodów, a także na fakt że na początku każdego roku szkolnego wszystkich uczniów wrzuca się do jednego wora, miesza, a potem sprawiedliwie wybiera do każdej klasy po tyle samo dziewczynek co chłopców, tyle samo białych co kolorowych i taki sam procent dzieci mądrych jak i tych co wymagają większej opieki. Demokracja jest, ale co z przyjaźniami... szybko się kończą i za rok w klasie znów są nowe twarze.
A na biwaku, czy spływie zawsze są dzieci, które znają się od lat, razem rosną, razem dojrzewają, mają wspólne wspomnienia, wymieniają się zdjęciami, dokuczają sobie i docierają się...ale niezmiennie są, sa dla siebie OSTOJĄ.

 

Nie chcę idealizować, ani przeceniać roli harcerstwa, to czy jest wspaniale zależy od ilości zaangażowanych dzieci, rodziców i instruktorów. Każdy rok jest inny, i są pewnie młodzi ludzie którzy nie nadają się do wyjazdów na biwaki, którzy wolą wycieczki po sklepach i w rezultacie wyrastają na porządnych ludzi. Może mieli zaserwowaną duża dawkę sportu, nie wiem, ale wiem napewno że harcerstwo się sprawdza, że ci którzy "wzrośli" w ZHP mają najlepszy życiowy fundament. Wiem, że harcerstwo pomogło, podtrzymało niejednego rozgoryczonego młodego człowieka. Wiem z autopsji, że wyjazdy harcerskie mogą być antidotum na problemy i frustracje. Mnie jako dorosłej osobie, fakt że byłam potrzebna w ZHP, pomógł w trudnym dla mnie okresie rozgoryczenia i załamania, znajomości harcerskie to są również dla mnie największe i najcenniejsze przyjaźnie. Siostrzana atmosfera wśród instruktorek sprzyja zwierzeniom, nie moge tu opisywać tego co opowiedziano mi w zaufaniu, ale mogę powiedzieć że znam kilka wspaniałych matek, dobrych instruktorek mądrych kobiet, które uważają że harcerstwo je ukształtowało i pomogło przetrwać trudne chwile w życiu, dało cel i otoczyło gronem wartościowych ludzi, pomogło przystosować się do życia na emigracji i pomogło w wychowaniu własnych dzieci.

 

Harcerstwo zadaje nam zasadnicze pytanie : "Jak chce BYĆ, istnieć w świecie? " , a nie " Co chcę robić? " Dawać siebie innym przez swoją pracę to naturalna potrzeba człowieka. Droga zawsze prowadzi od wewnątz do zewnątrz. Ważne są wewnętrzne priorytety. Dobre, szczęśliwe życie to prawdziwy sukces, który zależy od umiejętności życia w poczuciu obfitości. Obfitość to ufność, wiara we własne możliwości, otwarcie na drugiego człowieka, na przyjaźń, to głęboka akceptacja samego siebie, to wolność, odwaga szczerego wyrażania swoich myśli, umiejętność stawania w obronie słabszych i pokrzywdzonych, to wreszcie poczucie spełnienia. Obfitość nie ma nic wspólnego ze stanem posiadania. Najtrudniej jest wybaczyć samemu sobie to czego NIE zrobiliśmy, to co było na wycinięcie ręki, ale nie chwyciliśmy tego. To tak jak w piosence, że nigdy pod mostem nie przepływa ta sama woda.
Gdyby można było powtórzyć życie, choć jeden rok, choć jeden dzień...gdyby można było cofnąć słowo, odwołać czyn...uważaj żeby innych nie ranić, ale Zrób coś w życiu. Nasze harcerki powinny być sterowane, żeby w tym zagmatwanym, konsumpcyjnym świecie, nie czuły się jak źdźbła trawy niesione przez wartki nurt rzeki.

 

Gdyby pomiędzy ludźmi więcej było przyjaźni
Jaśniej byłoby w duszach i żyłoby się raźniej
Więc siejmy ziarna przyjaźni nie martwiąc się chłodem
By kiedyś w przyszłości, rajskim wyrosły ogrodem
A zanim na całej Ziemi, siew ten plon wyda bogaty
Niech wokół nas rozkwitają, przyjaźń i dobroć- jak kwiaty.

 

Nie jest możliwe wznieść na odpowiedni poziom pracy harcerskiej, jeżeli nie będziemy pracować nad sobą, jeżeli nie będziemy rozmawiały ze sobą o tym, co my instruktorki chcemy dać światu, jaki kształt chcemy na nim odcisnąć. Jak chcemy wychować naszych harcerzy? Jeżeli chcemy aby wyrośli na operatywnych, zręcznych, zaradnych, pracowitych i umiejących sie zachować ludzi, to co to dla nas oznacza? Jaka filozofia życiowa się za tym kryje? Czy filozofia człowieka, który nie pozwoli się zagryźć, a zagryza spokojnie tych co mu staną na drodze...czy też człowieka który chce dobrze czynić. Czy głośno krzyczę, że jestem wspaniały, ale rękę do drugiego człowieka wyciągnę tylko wtedy jeżeli nie bedzie to zbyt trudne, męczące i jeżeli się przy tym nie pobrudzę.

 

Człowiek nie rozwinie w pełni swego człowieczeństwa i swojej
osobowości, jeśli będzie tylko myślał dobrze i pragnął dobrze, a
nie bedzie czynił dobrze.

Kardynał Wyszyński

 

Musimy dawać przykład i harcerzom i sobie nawzajem, musimy być wzorcem, podporą, prowadzić, a nie rozkazywać, traktować się po partnersku, podtrzymać w chwili upadku. To niezwykle trudne prowadzić wytrwale, ale delikatnie i cicho, sprostać oczekiwaniom i wiedzieć kiedy się odsunąć. Takie mamy być dla naszych podopiecznych, ale też mamy prawo oczekiwać, że ktoś nas czasami poprowadzi, upewni że podążamy we właściwym kierunku, podeprze...dlatego powinnyśmy się spotykać, wymieniać doświadczenia, dzielić bolączkami, rozmawiać...jak siostry.
Kiedyś czytałam takie opowiadanie o człowieku, który wpadł do bagna, zapadał się coraz głębiej, wołał o pomoc, szmotał się i coraz głębiej go to bagno wciągało, aż w końcu już tylko głowa mu wystawała. Dookoła stała gromada ludzi i wszyscy chcieli mu pomóc, mówili daj rękę to cię wyciągniemy, ale nie pomyśleli, że on nie może wyjąć ręki z trzymajgo go bagna. Nikt nie wpadł na pomysł żeby narzucać gałęzi, położyć się, złapać go i wspólnymi siłami wycinąć. I tak na oczach wszystkich utonął,... bo nie podał ręki...

 

Bardzo lubię takie krótkie opowiadania z morałem, bo można z nich zrobić gawędy praktycznie na każdy temat. Moje ulubione to opowiadania o osłach.

 

Pewien dbający o opinię Arab wybrał się ze swoim małym synkiem na targ. Ponieważ było wcześnie i chłopiec był jeszcze zaspany więc posadził go na osiołku a sam szedł pieszo. Mijająca go grupa ludzi zaczęła głośno to krytykować: kto to widział młody i silny chłopak jedzie wygodnie, a stary i zmęczony pracą ojciec idzie na nogach, ojciec nie uczy syna szacunku do starszych.
Arab pomyślał - mają rację i zamienił się z chłopcem. Następna grupa zaczęła sie użalać nad biednym chłopcem, że mały, zaspany i musi iść, że ojciec nie ma serca.
Arab pomyślał że mają rację i usiadł na osła razem z synem. Wtedy mijający go ludzie zaczęli mówić że znęca się nad biednym zwierzęciem i daje synowi zły przykład. Postanowił że obaj pójdą na nogach i wtedy ludzie zaczęli się śmiać, patrzcie jaki głupi, mają osła a idą pieszo, nie ma rozumu...A tak naprawdę to on tylko nie miał własnego zdania. I tu można wytłumaczyć harcerzom, że opinie ludzi są ich sprawą osobistą i mogą więcej mówić o nich niż o nas. Nie można przeceniać opinii innych, a nie doceniać własnych. Jeżeli dziecko ocenia siebie w sposób negatywny, to tym bardziej jest skłonne traktować krytykę innych poważniej niż by należało. Popełnianie błędów jest sprawą ludzką, ale nie wolno tych błędów wytykać, trzeba sprawić aby młody człowiek sam dostrzegł niestosowność swojego postępowania, bo tylko to będzie drogą do poprawy.

 

Następna historia jest o ośle, który wpadł do starej studni i przeraźliwie ryczał. Cała wieś się zbiegła, ale nie mogli go wyciągnąć. A osioł straszliwie ryczał, nie dało się wytrzymać. Właściciel zwierzaka powiedział, że nie zależy mu na studni, bo już ma wodociąg, a tym bardziej na ośle bo stary i uparty. Poprosił sąsiadów, żeby pomogli mu zasypać studnię razem z osłem. Wrzucali na osła śmieci, gałęzie i co popadło, a osioł tylko przestępował z nogi na nogę i im więcej śmieci na niego wpadało, tym bliżej był do wylotu studni, aż w końcu uradowany z niej wyskoczył...i już nie był uparty bo myślał że dobrzy ludzie go uratowali. Ta historia jest podobna do starego przysłowia, które mówi że co nas nie zabije, to nas wzmocni.

 

Dla zuchów dobra jest historia o chłopcu który nie potrafił być grzeczny. Coś go korciło i musiał zawsze narozrabiać, komuś dokuczyć, coś zepsuć, skłamać, uszczypać, pokazać język, posmarować krzesło klejem itd itd...Nie skutkowały żadne kary, ani prośby. Któregoś dnia tata dał mu worek gwoździ i poprosił żeby zawsze jak przyjdzie mu ochota zrobić coś złego, wbił do płotu jeden gwóźdź. Chłopiec wbijał, płot był podobny do jeża, tata go chwalił, że tak ładnie przyznaje się do swoich pomyłek. Po jakimś czasie gwoździ w płocie było mniej, mniej, aż w końcu wcale. Wtedy tata pomógł chłopcu wyciągnąć te gwoździe, dał mu papier ścierny i kazał zlikwidować ślady po gwoździach. Chłopiec próbował (moje zuchy też próbowały na deseczce), ale płot nie chciał wyglądać tak jak przedtem. Tata wyjaśnił, że taki sam ślad zostaje w sercu tych których zranił.

 

W harcerstwie uczymy, że słowa PROSZĘ, PRZEPRASZAM, DZIĘKUJĘ maszerują w jednym szeregu, że są wyrazem osobistej kultury, tzw. dobrego wychowania. Trochę trudniej jest, również i nam dorosłym, przyznać się do swoich błędów i przeprosić za nie. Trzeba być silnym wewnętrznie, aby przyznać się do gafy,którą się strzeliło, ale czasem od tego jednego słowa zależy przyjaźń, czy los związku z inną osobą.

 

I jeszcze o dziewczynce, która bezustannie plotkowała. Ksiądz dał jej dziwną pokutę. Kazał jej rozpruć starą poduszkę, iść przez wieś, przypominać sobie wszystko co mówiła i wtedy wyrzucać z poduszki pierze, co plotka to garstka pierza. Dziewczynka wróciła zadowolona z siebie," zrobiłam już proszę księdza...To teraz idź i to pierze pozbieraj"...Tak samo jest z plotką, roznosi się jak pierze za podmuchem wiatru, a wyjąć ją z ludzkich serc i pamięci - niemożliwe.
Kiedyś zadałam sobie trochę trudu aby sprawdzić jak ocenia plotkowanie Kościół, bądź co bądź autorytet w kwestiach moralnych. No i tak, wymienianie informacji, czyli mówienie bez odcienia pozytywnego bądź negatywnego, nie jest grzechem. Gorzej gdy mówimy o kimś źle, czyli dajemy upust obmawianiu, to jest grzech. I tu nasuwa się refleksja, że dla wielu osób INNI są najciekawszym tematem, że ludzie NIE rozmawiają, tylko opowiadają sobie historie o innych ludziach. Prawdziwa rozmowa to skupianie uwagi na drugim człowieku, to płynąca z serca chęć wysłuchania drugiej osoby.

 

W pracy z zuchami zawsze w trudnych sytuacjach stosowałam zasadę : Wszystkie spory wszystkie zwady załatwiamy w kręgu rady. Młodsze dzieci lubią tajemniczość, sekrety przy świecy, obrzędy, zakopywanie słoika ze złymi uczynkami, lubią jak w to, co robią są zaangażowane wszystkie zmysły, chcą jednocześnie słyszeć bajeczkę, dotykać rekwizytów, mieć muzykę, rysować, widzieć obrazki i próbować smak. Najmilej wspominam cykl zbiórek "Od ziarenka do bochenka" (sama to wymyśliłam), gdzie dziewczynki siały zboże, miały zboże na różnych etapach wzrostu, produkowały mąkę, coś tam piekły a w końcu jadły chrupiący chlebek. A ile jest ładnych piosenek i wierszyków o chlebie, no i jaki wyrabia się szacunek dla chleba powszedniego, a przy tym modlitwa, której nauczył nas Pan i wyeksponowanie elementu przebaczania zawartego w tej modlitwie.

 

Wraz z postępem i rozwojem cywilizacji jesteśmy coraz bardziej narażeni na bardzo negatywny wpływ, a właściwie kult, pieniądza. Coraz więcej ludzi uczestniczy w wyścigu szczurów, wszechwładnie panoszy się zło. Zapracowani i biegnący często na oślep ludzie nie mają czasu by zastanowić się nad sensem i duchową stroną życia, oddalają się od Boga, schodzi On na dalszy plan. Gdy dochodzą do wniosku, że ich życie jest puste, że nie mają żadnych celów, że się pogubili, że zniknęły wartości moralne...jest już za późno.

 

Z przykrością muszę powiedzieć, że spotkałam wielu takich ludzi o pogmatwanych życiorysach, którzy kiedyś w Polsce byli przykładnymi zjadaczami chleba, a w innym, trudniejszym świecie, nie odnaleźli się, żyją w zakłamaniu i nie potrafią być szczęśliwi. Nie mamy wpływu na to co się dzieje w rodzinach naszych harcerzy, ale możemy być ostoją dla zdezorientowanych młodych ludzi. Możemy im dać największy skarb jaki można dać drugiemu człowiekowi, coś nad czym ludzie drżą, czego żałują - jest to dar czasu. Dać komuś czas to znaczy starać się go wysłuchać, zrozumieć, w miarę możliwości pomóc, to jest stać się uczestnikiem czyjegoś życia.
Często przerażają nas podawane w mediach informacje, że coraz więcej młodych ludzi wstępuje na drogę bardzo groźnych przestępstw przeciw zdrowiu i życiu. Musimy wyciągnąć z tego wnioski odnośnie naszej pracy wychowawczej, powinniśmy zwracać więcej uwagi na rozbudzenie instynktu społecznego wśród dzieci. Najważniejszym jest położenie kresu osamotnieniu dziecka. Następnie otoczenie go sympatią, wprowadzenie w krąg tzw. bratnich doznań, czyli współdziałania i życzliwości. Dziecko boi się wyłączenia z grupy, nagany, pozostawienia go samego wobec własnych problemów. Rozbudzanie zdolności współdoznawania, reagowania na cudze cierpienie, niesienie pomocy, ofiarność - to przeciwwaga egoizmu i początek moralnie dodatniego instynktu społecznego. Na doznane ciepłe uczucia reaguje się zwykle ciepło w stosunku do bliźnich, taka jest natura ludzka. Kiedyś czytałam mądrą książkę Anny Pawełczyńskiej "Drogi do szczęścia", która mówiła o łańcuchu życzliwości. Autorka bardzo ciekawie opisała jak to każdy z nas doznaje dobra i zła, jak te działania wywołują odruchową reakcję. Na dobro mamy ochotę odpłacić dobrem, a na zło złem...jest to metoda "co otrzymasz podaj dalej", czyli albo życzliwość, albo odwet. Wyrobienie w sobie innego reagowania wymaga dużej dojrzałości moralnej i ogromnej pracy mad sobą, a własne doświadczenie może wzbogacić wyobraźnię na doznania innych.
Polecam też książkę " Być jak płynąca rzeka" Paulo Coelho, zbiór opowiadań, myśli i impresji, tak dla siebie żeby porozmyślać, ale też żeby się podzielić.

 

Dookoła jest tak wiele złych przykładów, rodzina sama nie jest w stanie wszczepić dziecku prawości w słowie i w czynie, najlepiej się to udaje w grupie, przez współżycie z innymi dziećmi, poprzez należenie do grupy której przyświecają takie same cele. Harcerstwo rozwija zdolności do współpracy i współobrony, wymiany zdań, akceptacji różnic i pomaga w wyeksponowaniu dodatnich cech charakteru dziecka. Harcerstwo daje wzorce postępowania które są dostosowane do miejsca w którym żyjemy i warunków w jakich żyjemy. Nie są to jakieś archaiczne stereotypy niezrozumiałe dla naszych, co tu dużo mówić ,amerykańskich dzieci o polskich korzeniach, tylko coś co jest im znajome, przyjazne i zrozumiałe.
Gry komputerowe, komiksy, filmy czy kolorowe głupawe pisma atakują brutalnością, uczą bezmyślności, zabierają czas i w rezultacie demoralizują. A my zabieramy dzieci do lasu gdzie nie ma komputerów, ani telewizora i oni nie tylko się nie buntują, ale uczą się to lubić. Okazuje się, że w tym nowoczesnym, skomputeryzowanym świecie, skecz czy piosenka przy ognisku są ogromną frajdą, fajną rozrywką, dają dzieciom dużo radości i wyzwalają pozytywne emocje...ale, znowu się muszę powtórzyć, to jest możliwe do wykonania tylko w grupie. Jest takie stare przysłowie "czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci", im wcześniej wszczepimy im moralność, polskość, nauczymy poprawnej polszczyzny, miłości do Boga i bliźniego... tym większą mamy szansę to że "wyprodukujemy" dobrego pozytywnego człowieka. Jednostka czy grupa narodowościowa czerpiąca wiadomości o dorobku kulturalnym (dzięki znajomości języka) ze źródeł oryginalnych może swoją wiedzę przekazywać dalej, następnym pokoleniom, ale też może ja popularyzować w kraju w którym żyje i pracuje. Nasi harcerze, poprzez znajomość języka i własnej wspaniałej kultury stają się bogatsi, mają powody do dumy i lepiej rozumieją odmienność innych grup etnicznych, cieszą się też szacunkiem, amerykanie taką dumę narodową i znajomość innego języka szanują i podziwiają.

 

Na koniec streszczę pewną opowiastkę Kazimierza Wójtowicza. Pewien wędrowiec natknął się w lesie na lisa inwalidę, biedne zwierze miało łapy okaleczone we wnykach i nie mogło się poruszać. Zastanawiał się jakim sposobem lis utrzymuje się przy życiu, zaczął podglądać I zobaczył, że tygrys podrzucił lisowi resztki swojego łupu. Wtedy wędrowiec pełen uwielbienia dla dobroci Bożej powiedział sobie: ja też zaszyję się gdzieś w kącie i zaufam całkowicie Panu, już On mnie nakarmi. Jak pomyślał tak zrobił. Upłynęło kilka dni, głód mu doskwierał, a tu ani tygrysa z mięsem, ani manny z nieba, nic... Wyczerpany z głodu usłyszał głos z nieba: Człowieku jesteś na fałszywej drodze. Bierz przykład z tygrysa, a nie naśladuj ułomnego lisa.
I jeszcze jedno opowiadanie, chyba z mojego ulubionego Bruno Ferrera. Pewien wędrowiec napotkał na swojej drodze ludzi pracujących w kamieniołomach. Była to ciężka, mordercza praca. Zaczepił kilku z tych zmęczonych, zakurzonych ludzi, którzy w pocie czoła odłupywali kilofami kawałki skały i zapytał co robią. Usłyszał o ich ciężkiej sytuacji, o upale, o małych zarobkach, o twardych kamieniach do obróbki, o bolących plecach i rodzinie do wykarmienia...same negatywizmy, same na pewno prawdziwe żale nad swoim losem. Szedł dalej i zobaczył człowieka, który co prawda tak samo zmęczony jak poprzedni rozmówcy, jednak popatrzył na niego bez złości w spojrzeniu. Wędrowiec zadał mu to samo pytanie : co tutaj robisz? I usłyszał
BUDUJĘ KATEDRĘ.

 

Dedykuję wszystkim zaangażowanym w wychowanie fragment z "Modlitwy na każdy dzień " Ks. Malińskiego:
"Żebyś nie żałował. Żebyś nie mówił: człowiek się napracował, niedosypiał, niedojadał, zdrowie nadwerężył, ludziom się naraził, a teraz co z tego ma? To były najpiękniejsze dni Twojego życia, kiedy się zdobyłeś na bezinteresowne zaangażowanie w ludzkie sprawy. To było prawie dotknięcie Boga samego. Nie psuj tego, nie przeliczaj skrupulatnie twojego poświęcenia, twojej odwagi na pieniądze. Zachowaj ten czas w pamięci jak najbardziej cenny skarb. Nie będziesz kiedyś musiał stanąć przed Bogiem z próżnymi rękami. "

 

Usiądź przy ogniu
Zapatrz się w płomień
Zastanów się czemu ten czas tak gna?
Co już zrobiłeś
Co jeszcze trzeba zrobić
Co oddałeś już
A co jeszcze możesz dać.

 

Czuwaj

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin