Oj Filipie, ale tu nie chodzi
0 laki chrzest, jaki ty miałeś.
A o jaki? Jak chrzest, to chrzest
upierałem się.
Ten chrzest, który widzisz, to jest chrzest wodą, ale jak będziesz bardziej cierpliwy, zobaczysz chrzest z udziałem Ducha Świętego.
Co ty opowiadasz? To jeszcze ■az mnie będą chrzcili?
Cii... - szepnął, spójrz na pra-■■■\o.
W dali widać było zbliżającego się mężczyznę. Szedł równo, sprężystym krokiem. Biała, długa tuni-K-a powiewała na wietrze. Miałem ■A/rażenie, że była żaglem lub latawcem unoszącym właściciela. W jednej chwili, nie wiadomo dla-■zego, wszyscy zamilkli. Również hm przerwał zanurzanie ludzi // Jordanie. Tylko patrzył uważne na postać. Nagle dmuchnął wiatr i odsłonił twarz Chrzciciela. po raz pierwszy zobaczyłem jego Juze, błękitne oczy. Im mocniej wiał wiatr, tym więcej łez zsuwało ię po Jego policzkach. W końcu powiedział do siebie, ale stojący -a brzegu dokładnie usłyszeli:-„Idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyków u Jego sandałów".
1 znowu powiał wiatr.
- Przesuń się - szturchnął mnieKleofas.
Tak się zapatrzyłem na Jana, że nie zauważyłem... że powoli wszyscy zaczęli się rozstępować. Robili miejsce przychodzącemu.
szepnął
PanJeiu; prze-eniu praee tłum )rzy Janie, c popędziłem, c z tego, że, nikfStęnaWet la-
- Kleofasie, Kleofasie - zacząłem sza|^MMBifckaw. -WteTf, to Pan Je o chrze: chciał wałem
- Uspo| anioł Miałem szedł i nagle Niewiel nim. K
ga
nieTSoruszyf, w seKunerzuer zr złem się obok Pana iezpa i Jana Chrzciciela. Stojąc pbkaiana w wodzie wpatrywałem stę
- Janie, ochrzcij mme^^powie-dział Pan Jezus.
- „To ja potrzebuję chrztu odCiebie, a Ty przychodzisz domnie" - odpowiedział zaskoczony Jan.
Później Pan Jezus coś jeszcze powiedział do Jana, ale nie dosłyszałem, bo właśnie pojawił się obok Kleofas.
- Ja cię szukam, a ty tutaj?
- Wychodź stąd, bo zamoczysz sobie pióra - ostrzegałem, prze-
suwając się do rozmawiających. Potem Pan Jezus przekonał jednak Jana i ten Go ochrzcił. I kiedy Jezus wynurzał się z wody, zrobiło się tak jasno, że znów nerwowo szukałem skrzydła Kleofasa, żeby przysłonić nim oczy. Znowu dmuchnął silniejszy wiatr i usłyszałem głos: „To jest mój Syn umiłowany, jego słuchajcie". I cisza. Ludzie zaczęli zastanawiać się, co to było. Niektórzy mówili, że zagrzmiało, inni, że ten mocny wiatr złamał jakieś drzewo. - Ogłuchli? - zdenerwowałem się. - Nie słyszeli wyraźnego głosu i nie widzieli blasku z nieba?
- Widzisz - zaczął Kleofas - problem jest w tym, że większość ludzi jest głucha i ślepa na Słowo i obecność Boga. Dawno temu prorok Izajasz powiedział o was-. „Macie oczy, a nie widzicie (...) macie uszy, a nie słyszycie...".
- Patrz jacy ludzie są dziwni -oburzyłem się.
- Ciekawe, dlaczego mówisz „ludzie", a nie „my"?
- O co ci chodzi? Przecież nie zamykam oczu i uszu na głos Pana Boga. Sam widzisz, że tu, nad Jordanem, jako jeden z niewielu usłyszałem Jego słowa.
- Zapewniam cię, że nie zawsze tak jest. Często jesteś głuchy i ślepy, jak większość ludzi. Widzisz, podczas chrztu św. Bóg też otworzył Twoje oczy i uszy, tylko ty... Tak, zamykasz się na dziesięć spustów. Masz następne ogniwo szyfru? - zmienił temat.
- Mam muszelkę z niewyraźną literką „Ę".
- No, no, gratuluję! - pochwalił Kleofas. - Wracamy!
s. Ines Krawczyk
AnetaMiriam