Nieumarła i niezamężna.pdf

(1242 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
MARY JANICE DAVIDSON
NIEUMARŁA I NIEZAMĘŻNA
Rozdział 1
Dzień, w którym umarłam, zaczął się
kiepsko i stawał się gorszy z każdą chwilą.
O kilka razy za dużo skorzystałam z opcji
drzemki i spóźniłam się do pracy. No, ale kto
nie chciałby pospać chwilę dłużej? Nikt, ot co.
W związku z tym niemal codziennie zdarzało
mi się zaspać. Głupia opcja drzemki.
Nie zdążyłam zjeść śniadania. Zamiast
tego pochłonęłam kilka czekoladowych
wafelków, czekając na autobus. Mmm...
czekolada. Mama byłaby zachwycona (jak
myślicie, kto uzależnił mnie od tego
paskudztwa?), ale dietetyczka walnęłaby mnie
w głowę licznikiem kalorii.
Autobus, oczywiście, się spóźniał. Nie
można nie kochać transportu publicznego w
Minnesocie. Sześć autobusów na jakieś
dwieście pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców. I
albo się spóźniają, albo przyjeżdżają przed
czasem - nie liczę już, ile razy zdarzyło mi się
dobiec na przystanek tylko po to, żeby
zobaczyć, jak autobus znika za rogiem.
Rozkład? A co to takiego?
Kiedy autobus, znowu spóźniony, w końcu
wtoczył się na przystanek, wsiadłam i
usadowiłam się na... gumie do żucia.
Podczas spotkania o dziewiątej (na które
dotarłam o dziewiątej dwadzieścia)
dowiedziałam się, że recesja (ta sama, której
istnieniu ekonomiści od dwóch lat zaprzeczali)
powaliła mnie prawym sierpowym: zostałam
zwolniona. Nie żebym tego nie oczekiwała -
firma Hamton & Sons ostatnim razem
przyniosła zysk, gdy byłam w szkole średniej -
ale i tak zabolało. Utrata pracy to najgorsza
rzecz na świecie. Wiesz, bez cienia
wątpliwości, że cię nie chcą. I nieważne, czy
nie chcą z przyczyn praktycznych,
finansowych czy osobistych. Nie chcą cię i
już.
W Hamton & Sons mniej więcej rok za
późno doszli do wniosku, że powinni ciąć
koszty, i uznali, że najrozsądniej ograniczyć
liczbę pracowników administracyjnych,
zamiast, powiedzmy, nieco obniżyć
sześciocyfrowe pensje zarządu. Urzędnicy i
sekretarki okazali się zbędni, ale zemsta
będzie nasza. Bez nas ci durnie nie wyślą
faksu, a co dopiero mówić o prowadzeniu
firmy.
Z tą radosną myślą zabrałam się do
sprzątania biurka. Zlekceważyłam fakt, że
współpracownicy starannie unikali mojego
wzroku, i pomaszerowałam do domu. W
drodze powrotnej pocieszyłam się jagodowym
koktajlem w Dairy Queen. Oto pierwsze
oznaki wiosny: drozdy, młoda trawa i Dairy
Queen otwierająca podwoje na nowy sezon.
Ledwie otworzyłam drzwi mieszkania,
zobaczyłam, że dioda na automatycznej
sekretarce mruga jak mały czarny smok.
Wiadomość zostawiła MPR (Macocha z Piekła
Rodem): „Nie przyjdziemy z ojcem na twoje
przyjęcie... Biorę nowe leki i ja... nie możemy.
Przykro mi”. Akurat, ty suko. „Baw się dobrze
bez nas”. O to się nie martw. „Może dzisiaj
Zgłoś jeśli naruszono regulamin