Corka nierzadnicy - Iny Lorentz.pdf

(1462 KB) Pobierz
Lorentz Iny
Nierządnica
Córka nierządnicy
1072143444.001.png
Minęło dwanaście lat od czasu ostatniej przygody Marii, byłej
nierządnicy. Obecnie mieszka ona razem z mężem Michałem na zamku
Kibitzstein. Jest otoczona szczęściem i miłością. Małżonkowie są
szczególnie dumni ze swej pierworodnej córki Trudi, która marzy o
wielkiej miłości. Niespodziewanie rodzinę spotyka nieszczęście, a Trudi
wyrusza w drogę na spotkanie przygody, która odmieni jej życie.
Kasztelan Michał Adler zostaje zamordowany podczas przyjęcia
weselnego Bony, przyjaciółki Trudi. Jego żona Maria oraz córki są
wstrząśnięte i załamane. Podejrzenie pada na dowódcę żołnierzy
najemnych Petera von Eichenloh, z którym Trudi miała wcześniej ostrą
sprzeczkę. Oskarżonemu udaje się oczyścić z podejrzenia. Po śmierci
kasztelana sytuacja rodziny jest bardzo ciężka. Wszyscy sądzą, że
wdowa nie zdoła utrzymać majątku, a ci, których uważała za przyjaciół,
okazują się chciwymi zawistnikami. Protektor Adlerów, poprzedni
biskup Würzburga, nie żyje, więc nie mają do kogo zwrócić się o pomoc.
Jedyną nadzieją jest król Fryderyk. Trudi potajemnie, bez wiedzy
matki, udaje się w daleką drogę, żeby prosić go o wsparcie. Podczas
podróży przeżywa wiele niebezpiecznych przygód, nieraz ledwie uchodzi
z życiem. Pomoże jej mężczyzna, którego uważała za mordercę ojca...
CZĘŚĆ PIERWSZA
Trudi
Frankonia, w roku Pańskim 1444
1 .
Trudi odgarnęła włosy z twarzy i z rozmarzeniem spojrzała na
Georga von Gressingena. Do tej pory nie spotkała jeszcze żadnego
mężczyzny, który by tak doskonale ucieleśniał ideał szlachetnie urodzonego
rycerza. Był minimalnie wyższy od niej, a przy tym smukły i sprężysty jak
brzózka. Ciemnoblond włosy okalały jego szczupłą twarz, a niebieskie,
błyszczące oczy patrzyły na nią z takim uwielbieniem, że z wrażenia jej
serce topniało jak masło wystawione na słońce. Kochała go i tak samo jak on
pragnęła pocałunku, o który ją poprosił.
Nie chciała jednak, by sukces przyszedł mu za łatwo. Gdy próbował
ją objąć, prześlizgnęła mu się zwinnie pod rękoma. Kątem oka dostrzegła, że
zaskoczony jej unikiem stracił równowagę, i szybko obróciła się na pięcie,
żeby wyglądało to tak, jakby zamierzał rzucić się przed nią na kolana.
― Dobrze tak panu! ― roześmiała się, po czym odwróciła i wbiegła
między drzewa.
Za to jej przyjaciółka, Bona, pozwoliła Hardwinowi von
Steinsfeldowi na delikatne muśnięcie warg. Widząc, co Trudi wyczynia ze
swym adoratorem, wyrwała się z ramion Hardwina i pobiegła za nią.
― To było na żarty! ― zawołała i spojrzała za siebie. Hardwin nie
mógł jej już widzieć w gęstwinie drzew i krzewów. Dostrzegła jeszcze, jak
Georg von Gressingen podnosi się z kolan i rozeźlony patrzy na miejsce, w
którym zniknęła Trudi pośród leśnej roślinności.
― Dlaczego nie pozwoliłaś kawalerowi Georgowi, by cię pocałował,
jak o to prosił?― zapytała. Trudi nie odpowiedziała, miast tego pobiegła
dalej w głąb lasu.
Bona ociągała się, ponieważ pragnęła jeszcze raz poczuć miękkie
wargi Hardwina na swoich ustach. Chciała, by jej małżonkiem został właśnie
ktoś taki. Niestety Moryc von Mertelsbach, narzeczony, którego wybrał dla
niej ojciec, mógłby być jej dziadkiem! Jego słowom towarzyszył charkot,
jaki wydaje z siebie rozdrażniony pies łańcuchowy, podczas gdy głos
Hardwina brzmiał łagodnie i miło. Bonę przerażała myśl, że będzie musiała
poślubić nieatrakcyjnego wdowca i na dodatek zastąpić matkę całkiem
pokaźnej gromadce jego dzieci.
Te perspektywy sprawiały, że gorąco zazdrościła Trudi. Jej
przyjaciółka nie miała takich zmartwień. W/prawdzie pan Georg jeszcze nie
wyjawił w Kibitzsteinie swoich zamiarów i nie poprosił Michała Adlera o
rękę córki, jednak na pewno wkrótce to zrobi. Pozycja społeczna i
pochodzenie młodzieńca przemawiały za tym, że rycerz Adler chętnie uczyni
go swym upragnionym zięciem, więc pewnie jeszcze w tym roku, a
najpóźniej w następnym, młodzi się pobiorą.
Bona próbowała znaleźć pocieszenie w myśli, że Georg von
Gressingen zainteresował się Trudi ze względu na jej pokaźny posag. Tak
przynajmniej słyszała od ojca. Być może więc Georg nie był aż tak
zakochany, jak to okazywał. Rodzice Trudi dawali córce w wianie, prócz
feudalnej zwierzchności nad posiadłością Windach, skrzynię pełną
błyszczących guldenów. Przy takim posagu mężczyzna ubiegający się o rękę
panny powinien szczególnie się starać, by pozyskać względy wybranki.
Mimo iż Bona ma wnieść w związek małżeński z Morycem dwie wsie,
wdowiec wcale nie zabiega o jej przychylność.
Bona uważała się za pokrzywdzoną przez los. Dogoniła Trudi i
zirytowana dała jej kuksańca: ― Mogłabyś być trochę bardziej przystępna,
przecież kawaler Georg i tak wkrótce będzie twoim mężem!
Trudi z uśmiechem potrząsnęła głową.
― Ale jeszcze nie jest. Poza tym uważam, że powinien się bardziej
starać, żeby zasłużyć na pocałunek ode mnie.
Bona cicho prychnęła, wypatrując między drzewami sylwetek
towarzyszy. Nie mogła niczego dojrzeć, ale słyszała głosy mężczyzn oraz
trzaskanie gałązek pod ich nogami. Prawdopodobnie przeszukiwali teraz
fragment lasu po prawej stronie i nieprędko je znajdą.
Bona zastanawiała się, czy nie powinna zrobić czegoś, by zwrócić ich
uwagę. W tym czasie Trudi oderwała listek dębu, roztarła go w palcach i
wdychając ostry, lekko szczypiący zapach, stwierdziła: ― Powinnyśmy
wracać do zamku. Dwóm pannom nie wypada chodzić samym po lesie, bez
służących, a do tego jeszcze w towarzystwie młodych panów.
Następnie chwyciła fałdy długiej zielonej sukni i ruszyła po
wilgotnym mchu w kierunku zamku należącego do ojca Bony.
Wtem znowu do uszu dziewcząt dobiegły głosy. Zatrzymały się.
Georg von Gressingen wraz ze swym towarzyszem ciągle jeszcze zajęci byli
szukaniem dziewcząt. Teraz znajdowali się dokładnie przed nimi.
― Żeby dojść do domu, musimy obejść ich łukiem ― szepnęła Trudi
do towarzyszki.
Bona zagryzła wargi i zdławiła w sobie irytację. Jej przyjaciółka
zepsuła całą przyjemność. Nareszcie Bonie udało się wymknąć spod surowej
kurateli ojca, by robić to, na co ma ochotę, a Trudi już chciała wracać do
zamku, gdzie w towarzystwie tak ekscytujących mężczyzn jak Georg i
Hardwin będą mogły jedynie skromnie spuszczać oczy. Miast Hardwina
grubiańsko przyciągnie ją do siebie i pocałuje Moryc von Mertelsbach,
któremu śmierdzi z ust i który traktuje ją, swoją narzeczoną, jak nabytą
klacz, a nie jak kogoś, kto ma uczucia i pragnienia.
Stanęła i z uporem w głosie powiedziała: ― Chce mi się pić!
Jej głos zabrzmiał głośniej, niż życzyłaby sobie tego Trudi.
― Bądź ciszej, bo panowie nas usłyszą!
― No i co by to szkodziło? Przynieśliby nam coś do picia i
odprowadzili do domu. ― Bona nie chciała rezygnować z przygody. Wzięła
Trudi pod ramię i wskazała polanę. ― Widzisz to piękne miejsce?
Chciałabym tu trochę odpocząć!
Trudi rozejrzała się niepewnie.
― Hardwin i Georg zaraz nas tu odnajdą!
― Jeśli o mnie chodzi, to bardzo dobrze. Powiedziałam, że chce mi
się pić. Nie chcę spragniona iść do domu pod górę tą stromą drogą. A do
folwarku nie mogę pójść. Co by ludzie w wiosce powiedzieli, gdyby zjawiły
się tam dwie panny bez towarzystwa i na dodatek bez pieniędzy?
Bona przemilczała fakt, że tamtejsi chłopi byli poddanymi
pańszczyźnianymi jej ojca i w każdej chwili poczęstowaliby ją kubkiem
wina.
Trudi wsłuchiwała się w odgłosy, które do nich docierały ―
wyglądało na to, że młodzi mężczyźni raczej się od nich oddalają.
Jednocześnie usłyszała plusk strumyka i miała nadzieję, że Bona zadowoli
się łykiem wody.
Chciała podejść do źródła, ale przyjaciółka ją powstrzymała: ― Nie
mam zamiaru pić wody. Chcę napić się wina!
Bona wypowiedziała te słowa tak głośno, że mężczyźni musieli je
usłyszeć.
Trudi spojrzała na nią ze złością, ale w oczach przyjaciółki wyczytała
niemą prośbę, usiadła więc na mchu i zaczęła niezdecydowanie skubać listki
borówki.
2 .
Wydaje mi się, że one są tam, z przodu! ― Hardwin von Steinsfeld
chciał ruszyć w kierunku, z którego dobiegł go głos Bony. Powstrzymał go
cichy śmiech Gressingena: ― Mój drogi, nie bądź taki niecierpliwy. Trzeba
się delektować polowaniem, nieważne, czy to polowanie na jelenia, dzika
czy kobietę!
― Nie chcesz chyba małego flirtu z dwiema ładnymi dziewczętami
porównywać z polowaniem? ― zaprotestował Hardwin.
Georg przybrał protekcjonalny wyraz twarzy.
― Dlaczego nie? Powiedz, co chcesz zrobić, gdy znajdziemy się z
powrotem w ich towarzystwie.
― Najpierw przeproszę Bonę i Trudi za nasze niestosowne
zachowanie. Obawiam się, żeśmy je przestraszyli.
Georg von Gressingen potrząsnął pobłażliwie głową.
― Nie, mój drogi. Nie po to wywabiłem je na taką odległość od
zamku, żeby teraz odgrywać rolę grzecznego służącego.
― Wywabiłeś? Przecież spotkaliśmy się z nimi przypadkiem! ―
wykrztusił osłupiały Hardwin.
Gressingen roześmiał się drwiąco.
― To ty tak sądzisz! Sam im poradziłem, żeby się udały na
przechadzkę, gdy ich ojcowie z moim stryjem, twoją matką i kilkoma innymi
gośćmi będą toczyć dysputy. Obie panny są jak krągłe jabłuszka, które
dojrzały do tego, by je zerwać. A my dwaj to uczynimy. Teraz mamy czas i
okazję. Czyżby cię nie kusiło, by zadrzeć suknię Bony i zrobić to, co Adam
robił z Ewą?
Hardwin z lękiem patrzył rozmówcy w twarz: ― Chcesz gwałtem
posiąść córkę rycerza Ludolfa, i to na dodatek tu, na jego ziemi?
Byłaby to podłość...
― Nic z tych rzeczy ― przerwał mu w pół zdania Georg. ― Gdyby
dziewczyny tego nie chciały, toby nie czekały na nas w lesie, lecz już dawno
poszłyby do zamku albo przynajmniej wróciły na drogę. One mają nadzieję,
że je znajdziemy. Nie bój się, dostaniesz swoje. Odstąpię ci Bonę, bo ja mam
większą ochotę na dziewicę Hiltrudę.
I na jej posag, dodał w duchu. Dochody z jego majątku ledwo
wystarczały na wyżywienie, a zaciągane w ciągu ostatnich lat długi były tak
wysokie, że groziła mu całkowita ruina. Pilnie potrzebował bogatej
narzeczonej, jednak łatwiej byłoby znaleźć perłę w muszli niż takie dziewczę
wśród córek frankońskich rycerzy. Trudi Adler była jedyną dziedziczką, jaką
znał, nadającą się pod tym względem na jego żonę. Dlatego już przy
pierwszym spotkaniu stanął w konkury i próbował zyskać jej przychylność.
Poza tym była urodziwsza od większości dziewcząt, które brał pod uwagę
jako potencjalne narzeczone. Uroda w parze z odpowiednim pochodzeniem
społecznym była w jego mniemaniu miłym dodatkiem do pieniędzy. Dzisiaj
zastawił na nią wnyki i tak mocno je zaciśnie, że mu się ta majętna
gołąbeczka już nie wymknie! Wiedział jednakże, że matka panny niechętnie
go widziała w charakterze konkurenta. Gdy bywał na zamku Kibitzstein,
dała mu to odczuć ― uprzejmie, choć jednoznacznie. Ale jak Maria Adler
się dowie, że już cieleśnie obcował z jej córką, nie będzie mogła stanąć na
drodze małżeństwu.
Hardwin nadal miał wątpliwości.
― Przecież ty nawet nie jesteś zaręczony z Trudi! A jeśli chodzi o
Bonę, to ona ma poślubić tego starego capa Mertelsbacha.
― Małżeństwo Bony z Mertelsbachem powinno być dla ciebie
dodatkowym powodem, by podarować jej przynajmniej godzinkę
przyjemności...
Gressingen poklepał przyjaciela po ramieniu dla dodania mu odwagi,
a potem pociągnął go za sobą. W głębi duszy odczuwał pogardę dla tego
durnia, który chciał uszanować prawa zgrzybiałego starca. Rodzina
Gressingena już od wielu lat była uwikłana w spory z Mertelsbachem. I
chociażby z tego powodu pragnął, by rycerz zamiast cnotliwej dziewicy jako
drugą żonę dostał kobietę zhańbioną.
― Sądzisz, że Bona pozwoli mi wejść między swe uda, chociaż jest
zaręczona z rycerzem Morycem? ― W głosie Hardwina było słychać
napięcie. Młodzieniec odruchowo oblizał językiem wargi.
Gressingen pojął, że młodzik, który jeszcze nawet nie był pasowany
na rycerza, znajduje się w stanie podniecenia, w który chciał go wprowadzić.
― Właśnie dlatego, że jest zaręczona z tym starym capem, otworzy
przed tobą uda.
Ale uważaj! Niecierpliwość jest zgubna. Dziewice są szczególne, z
jednej strony pragną, by posiadł je mężczyzna, z drugiej strony boją się tego.
Przyglądaj mi się, dam ci znak, kiedy będziesz mógł wyciągnąć swój taran i
przystąpić do ataku.
Hardwin von Steinsfeld miał dwadzieścia lat, a więc był tylko cztery
lata młodszy od swego towarzysza, ale pod względem doświadczenia dzielił
ich dystans czterech dziesięcioleci. Matka trzymała go krótko, jego kontakty
Zgłoś jeśli naruszono regulamin