Coulter Catherine - Czar 03 - Czar księżycowej nocy.pdf

(1469 KB) Pobierz
Microsoft Word - Coulter Catherine - Czar 03 - Czar ksiê¿ycowej nocy.rtf
CATHERINE COULTER
CZAR KSIYCOWEJ NOCY
Tytu oryginau: Moonspun Magic
PROLOG
Charlotte Amalie, St. Thomas
sierpie 1813
Dlaczego czowiek brzydzi si prosiciem,
lub kotem, który szkody mu nie czyni.
SHAKESPEARE
Rafael odczuwa wcieko!, ale i w równym stopniu strach. Umiera! w samotnoci w
Zachodnich Indiach, tak daleko od rodzinnej Kornwalii, tylko z powodu wasnej gupoty,
poniewa+ zaufa nieodpowiedniemu czowiekowi.
Walczy ze strachem, który by przyczyn. parali+uj.cej go bezsilnoci; stara si0
pobudzi! w sobie uczucie wciekoci. M0+czyzna, któremu osiem miesi0cy wczeniej w
zatoce Montego ocali +ycie, zdradzi go. Czowiek ten - Dock Whittaker, by francuskim
szpiegiem.
Teraz Whittaker mia go zabi!. Jego, angielskiego kapitana floty handlowej, który
przez ostatnie pi0! lat n0ka Francuzów na morzu, przelizgiwa si0 przez ich linie w
Portugalii, przenika ich szeregi w Neapolu.
Dock Whittaker mia ze sob. dwóch ludzi - nabrze+ne szumowiny, ka+dy z nich
zdolny zamordowa! za kubek rumu. Wszyscy uzbrojeni byli w szable o srebrzystych
mierciononych klingach. W milczeniu zbli+ali si0 do Rafaela z trzech stron, zmuszaj.c go
do wycofywania si0 w stron0 brudnej alei Stonera, z dala od nabrze+a portu w. Tomasza.
Noc bya bezksi0+ycowa, ulica spokojna, nawet pijacy spali; jedynym d7wi0kiem, jaki
dochodzi jego uszu, byy miarowe oddechy trzech m0+czyzn zbli+aj.cych si0 do niego
nieubaganie.
Po to, by go zabi!. Nie chcia umiera!. Chcia odczuwa! pogard0, aby móc zapanowa!
nad ot0piaj.cym go strachem.
- Jeste szuj., Whittaker, kamliw. szuj.. W taki sposób odpacasz czowiekowi, który
ocali ci skór0? Czy to te+ byo cz0ci. zastawionej na mnie puapki? Posuchajcie mnie -
teraz mówi do dwóch pozostaych, ledz.c ich powolne, zdecydowane ruchy - Whittakerowi
nie mo+na ufa!. Chcecie dosta! kiedy no+em w plecy w ciemnej alei za spraw. tego
szubrawca?
- Kapitanie - powiedzia Whittaker cicho. - Przykro mi z powodu tego, no có+...
zako9czenia. Jestem wierny tylko Napoleonowi. Kiedy si0 jest lojalnym wobec jednego pana,
nale+y czasami udawa! lojalno! wobec innego. Powiniene to wiedzie! lepiej ni+ ktokolwiek
inny. W ko9cu jeste taki sam jak ja.
- Stan0 si0 taki sam jak ty dopiero w piekle. Jak naprawd0 si0 nazywasz, Whittaker?
Pierre czy Francois Jakitam?
Uderzy we waciw. strun0. Whittaker uniós gow0.
- Moje prawdziwe nazwisko, kapitanie, to Francois Desmoulins. Bulbus, Cork,
obserwujcie go uwa+nie... Widziaem, jak potrafi walczy!. Jest szybki i nieubagany.
Kapitanie, wystarczaj.co dugo dziaa pan na szkod0 mojej sprawy. Henri Bouchard,
czowiek wybitny, któremu ufa sam Napoleon, chcia, bym si0 upewni, czy naprawd0 jest
pan tym bezwzgl0dnym, zdecydowanym na wszystko korsarzem na usugach Jego
Królewskiej Moci. I Czarnym Anioem, jak nazwali pana w Portugalii moi rodacy.
Pokrzy+owa nam pan wiele planów, kapitanie, ale to ju+ koniec. Ju+ nie mam w.tpliwoci.
;ledziem pana w drodze na spotkanie z Benjaminem Tuckerem. Nie usyszaem zbyt wiele,
ale widziaem, jak przekazywa mu pan dokumenty. Tak, to ju+ koniec.
Jeszcze metr i oprze si0 o cian0 domu publicznego Trzy Koty. Spojrza przez chwil0
w gór0, wyobra+aj.c sobie, jak kilka z dziewcz.t, ubranych w leciutkie peniuary, wyskakuje
mu na pomoc z dolnych okien. Prawie si0 umiechn. do swoich myli. W rzeczywistoci, a
to bya rzeczywisto!, zaledwie metr dzieli go od mierci. W ustach poczu smak strachu,
zimny i metaliczny.
- Dwóch z was zabior0 ze sob. - powiedzia ju+ z atwoci.. - Bulbus, ufasz tej
francuskiej szui? Nie jeste Francuzem, zapac0...
- Niech pan zamilknie, kapitanie - sykn. Whittaker. - A, jest jeszcze co. Ten
angielski hrabia Saint Leven... B0d0 musia zabi! jego i jego +on0, oczywicie. Nie mog0
mie! pewnoci, +e nie wspópracowa z panem lub +e nie by ju+ zaanga+owany nim znalaz
si0 na pokadzie „Morskiej Wied7my”.
Teraz strach opuci Rafaela ju+ cakowicie; zalaa go fala wciekoci. Lyon i Diana
zabici? O nie, do tego nie dojdzie, on na to nie pozwoli.
Oceni odlego! i szans0 zabicia Bulbusa, nim zaatakuje go Cork lub nim Whittaker
przebije szabl. jego pier. Szansy nie byo.. Zginie, ale zabierze dwóch z nich ze sob..
Jednym b0dzie Whittaker. To jedyny sposób, w jaki mo+e ocali! Lyona i Dian0. Nagle
przekorne przeznaczenie odmienio sytuacj0 i pojawi si0 wybawiciel Rafaela. By to czarny,
wyliniay kocur, z dugim ogonem, stercz.cymi w.sami i naderwanym uchem. Rafael
zadziaa natychmiast.
Kot, gono miaucz.c, przechodzi pomi0dzy Rafaelem i jego napastnikami. Rafael
rzuci si0 na ziemi0, zapa kota, który wanie znalaz si0 u jego stóp, i rzuci go, oburzonego,
Whittakerowi prosto w twarz. Kocur wbi si0 w ni. ze wciekoci. i pocz. zaciekle drapa!.
Rafael rzuci si0 na Bulbusa i mocno uderzy pi0ci. w jego krocze. Zobaczy srebrny
uk szabli i szybko wbi okie! w wielki brzuch Córka. Usysza, jak upuszczona bro9
brz0kn0a przy wejciu do alei. Whittaker krzycza, a wyliniay kocur drapa go po twarzy.
Bulbus z trudem apa powietrze, a jego ospowata twarz poczerwieniaa z bólu i
gniewu.
- Ty ajdaku - st0kn., ale Rafael szybko odskoczy na lewo i uderzy pi0ci. w jego
szcz0k0. Wykr0ci mu prawe rami0, a+ usysza, jak p0ka ko!. By to bardzo nieprzyjemny
d7wi0k. Bulbus j0kn.. Rafael usysza, jak Cork si0 podnosi, by odzyska! swoj. szabl0. W tej
chwili nie móg nic na to poradzi!, przynajmniej na razie.
Usysza, jak Whittaker klnie po francusku, zobaczy jak kocur odrywa si0 od jego
piersi i lekko l.duje na stosie mieci przy ko9cu alei. Zwierzak sycza z postawionym
ogonem. Rafael +aowa, +e nie mo+e kaza! kocurowi jeszcze raz skoczy! na pier
Whittakera.
Ten tymczasem wyci.gn. pistolet. Ju+ nie przejmowa si0 tym, +e kto mo+e usysze!
odgosy walki. Najwa+niejsze dla niego byo to, by zabi!.
Rafael chwyci szabl0 i precyzyjnym ruchem wzniós j. w powietrze. Whittaker
celowa w niego z pistoletu. Oboje stali bez ruchu. Rafael zobaczy, jak palec naciska spust.
Ujrza siebie upadaj.cego. W tej wizji nie czu bólu, tylko spada i spada. Usysza guchy
omot. Zobaczy twarz Whittakera, zdezorientowan., oszoomion.. Zobaczy szabl0 wbit. w
jego pier.
- Jeste trupem Whittaker - powiedzia. Whittaker tylko na niego patrzy.
- I jeste zbyt gupi, +eby to wiedzie!.
Whittaker otworzy usta, ale nic nie powiedzia. Powoli upad do przodu z pistoletem
w r0ku. Pistolet wystrzeli, ale gony huk zosta stumiony przez padaj.ce ciao Whittakera.
Rafael przez chwil0 pomyla ze wspóczuciem o czowieku, który odwróci zabitego. Bulbus
le+a na boku, j0cz.c i trzymaj.c si0 za zamane rami0. Cork sta zgi0ty wpó przy wejciu do
alei, i z szabl. w doni patrzy to na Whittakera, to na Rafaela.
- Nie - powiedzia Rafael. - Nie rób tego. Czy Whittaker ci zapaci? Nie s.dz0. Teraz
nie +yje. To ju+ koniec, odejd7.
Cork skin. gow., spojrza z obrzydzeniem na Bulbusa, wo+y szabl0 za pas i
rozpyn. si0 wród cieni.
Rafael odwróci si0 i popatrzy w kierunku ko9ca alei. Zacz. gwizda! na kocura.
Zatoka Montego, Jamajka
sierpie 1813
Piekielnie gor.co, jak zawsze. W pokoju byo duszno, poniewa+ Morgan ba si0
przeci.gów. Tak jak ksi.+0 regent, pomyla Rafael, odci.gaj.c na chwil0 koszul0 od
spoconych pleców. Sta przed czowiekiem, którego zadaniem byo kierowanie jego
poczynaniami na Karaibach. Morgan wygl.da na osob0 nieistotn.; m0+czyzna o cofni0tym
podbródku, z pocz.tkiem ysiny przypominaj.cej tonsur0, o wyblakych oczach i
zaokr.glonych ramionach. Mimo to by wietnym strategiem i Rafael bardzo go szanowa. W
tym momencie jednak czu jedynie frustracj0 i zo! z powodu nieust0pliwoci Morgana.
- Niech to diabli, Morgan! To by nieskomplikowany atak, nic wi0cej. Whittaker nie
+yje. Szumowiny, które wynaj., nie wiedziay nawet, kim on jest ani kim ja jestem. On nie...
Morgan podniós do9 i Rafael umilk.
- Wystarczy, Rafaelu. Wiesz tak samo dobrze jak ja, +e to ju+ koniec. Atak Whittakera
by ostatecznym posuni0ciem. Twoja to+samo! jest teraz znana, a twoja... hm... przydatno!
si0 sko9czya.
- Tak po prostu?
- Tak. Nie zapominaj o ataku Francuzów na „Morsk. Wied7m0”. LaPorte otrzyma
rozkaz, aby zaprowadzi! ci0 na samo dno. Dzi0kuj0 Bogu, +e jest on tak samo
niekompetentny jako kapitan, jak jego brat jako handlarz broni..
Morgan umilk na chwil0 i si0gn. po szklank0 lemoniady, któr. mia zawsze pod
r0k..
- Za Czarnego Anioa - powiedzia z pocieszaj.cym i pojednawczym umiechem. -
;wietnie si0 spisae. Lord Walton, mój kontakt w Ministerstwie Wojny w Londynie,
oczywicie si0 ze mn. zgadza. Jed7 do domu, Rafaelu. Pomcie mier! swoich rodziców.
Nadal +yjesz. Wró! do Kornwalii.
Rafael przechadza si0 po dugim, w.skim pokoju. By on wypeniony ksi.+kami
Morgana. Zapeniay cakowicie póki od podogi a+ po sufit. Le+ay w stosach na pododze,
krzesach, nawet na odwróconym do góry nogami koszu na mieci.
Morgan przygl.da si0 +yczliwie modemu czowiekowi. Rafael by wspaniaym
m0+czyzn., wietnym kapitanem, a jego odwaga w obliczu przytaczaj.cych przeciwnoci
graniczya z lekkomylnoci.. Morgan go lubi. Czasami si0 zastanawia, jak to mo+liwe,
skoro Rafael Carstairs jest taki piekielnie przystojny, odkry jednak, +e lubi go wi0kszo!
Zgłoś jeśli naruszono regulamin