Józef Beck
OSTATNI RAPORT
PRELIMINARIA DO WOJNY 1939
Kompletne studium wszystkich czynników, które spowodowały powstanie po dwudziestu zaledwie latach wielkiego konfliktu europejskiego, należy właściwie zacząć od końca poprzedniego konfliktu, a w szczególności od analizy sposobu, w jaki chciano po 1918 r. skonstruować i utrzymać pokój.
Traktaty pokojowe, zawierane po wojnie r. 1914-1918, nosiły w sobie niewątpliwie zarodki przyszłego kryzysu, a ich stosowanie i sposób ich stopniowej likwidacji wykazywały dużą bezradność ze strony tych czynników, którym na utrzymaniu pokoju zależało. Na razie ograniczam się jednak do tematu węższego, tj. do zjawisk, które powstały z chwilą, gdy zaczęła się już wyraźnie kruszyć pewna automatyczna stabilizacja stosunków europejskich, której poszukiwano w naradach genewskich, na forum Ligi Narodów, a reakcja polityki polskiej na te zjawiska została umożliwiona przez jednolite i trwałe kierownictwa naszych spraw państwowych.
1926-1932
W niedługim czasie po przewrocie majowym, jeszcze w okresie pierwszych prac organizacyjnych Marszałka Piłsudskiego - za czasów urzędowania w nie istniejących już narożnych domkach na Królewskiej 2 - Marszałek w ten sposób określił swoje zamiary co do sytuacji międzynarodowej i prac MSZ na najbliższy okres: „Wszelkie obliczenia wskazuią, że przynajmniej przez pięć najbliższych lat nie powinny się w Eutopie dokonać istotne zmiany, które by angażowały głęboko nasze Państwo. Jest trochę czasu na pracę wojskową i wewnętrzną. Nie ma pola do za wielkich inicjatyw z naszej strony - p. Zaleski, którego powołuję na kierownictwo MSZ, jest odpowiedni, bo jest zadowolony, jak nie musi wiele robić."1
Poza tą ogólną konsyderacją zależało jednak Marszałkowi, ażeby faktprzewrotu wewnętrznego dokonanego w Polsce nie był na zewnątrz interpretowany jako podstawa do gwałtownej czy awanturniczej polityki zagranicznej. Marszałek miał na uwadze z jednej strony wiecznie podejrzliwą Rosję, jak też legendę „awanturniczości" stwarzaną około jego nazwiska na Zachodzie przez polskich przeciwników politycznych przede wszystkim.
Wywiad udzielony p. Sauerweinowi w Warszawie (vide Pisma Marszałka) był pierwszym akcentem wyjaśniającym jego zamiary.2
Wyjazd Marszałka na sesję Rady Ligi do Genewy rozpatrującą sprawęstosunków polsko-litewskich był w moim przekonaniu niezależny od ży-wego zawsze zainteresowania Litwą, właśnie chęcią stworzenia spokojnej zewnętrznej atmosfery około państwa oraz próbą głębszego osobistego sondażu polityki europejskiej.3
1 W rządzie K. Bartla, sformowanym 15 V 1926 r. wieczorem, A. Zaleski został kierowni-kiem MSZ, a dopiero 25 czerwca oficjalnie ministrem. J. Beck był w tym okresie szefemGabinetu Ministra Spraw Wojskowych.
2 J. Piłsudski, Pisma zbiorowe, t. 9, Warszawa 1937, s. 11 -13.
3 J. Piłsudski przebywał w Genewie 9-10 grudnia 1927 r.
Przypominam sobie, że Marszałek, który polecił mi towarzyszyć sobiei zorganizować całą podróż, wspomniał mi z uśmiechem: „Moja Pani (Marszałkowa) namawia mnie do odegrania jakiejś większej roli w prowadzeniu tej tam Ligi, różni ją pewnie do tego skłonili, ale to jest zawracanie głowy. Primo, dlatego że dość jest kłopotów z prowadzeniem spraw własnego państwa, a sccundo, że ta cała Liga prawdziwych większych napięć nie wytrzyma." Przebieg sesji Rady, akcji Marszałka i jego wystąpienia są już dość obszer-nie naświetlone. Tutaj chciałbym podkreślić jeden rozdział, tj. rozmowyze Stresemannem, przy których byłem częściowo obecny.4 Punktem wyjścia Marszałka w tych rozmowach było twierdzenie: „Stosunki polsk-niemieckie są od dziewięciu lat stale złe, przy czym Niemcy prowadzą politykę napastliwą. Bilans tych lat wskazuje, że Polska na tym mimo wszystko nic nie straciła, a Niemcy nie tylko nie zarobiły, ale szkodzą sobie na forum międzynarodowym. Czy warto kontynuować taki stan rzeczy?"
Marszałek miał w Genewie świeży dowód dla swego twierdzenia w sposobie traktowania Stresemanna mimo wszystko jako kogoś w rodzaju przestępcy, nawet przez tak ugodowego człowieka, jak Briand, oraz w fakcie, że Stresemann zżymał się wyraźnie na swoją rolę i czuł się w Genewie w złej skórze. Stresemann nie próbował nawet zaprzeczyć słuszności tezy Marszałka. Za całą odpowiedź, nie licząc drobnych argumentów bez znaczenia, skonstatował, że jest to na pewno słuszne, ale rozłożył przy tym ręce z gestem bezsilności, dodając, że jeśli się z taką myślą wystąpi w Berlinie, to wezmą ją w ręce „die Geheimrate - und wissen Sie, Herr Marschall. die Geheimrate..." 5
Spokojne określenie polskiej polityki zagranicznej udało się przez podróż genewską niewątpliwie w znacznym stopniu, natomiast próba odprę-żenia między Warszawą a Berlinem nie miała żadnych godnych uwagi na-stępstw, poza stałymi wysiłkami wybitnego posła niemieckiego w Warsza-wie p. Rauschera, człowieka o szerokich horyzontach myślenia i niewątpli-wie dobrych intencjach.
Pragnę tu z góry dodać, że dopatruję się w tej próbie Marszałka w sto-sunku do Niemiec dwóch zasadniczych elementów:
1) Marszałek zawsze twierdził, że umiejętność bezpośredniego ułożeniastosunków z sąsiadami jest dla każdego państwa rzeczą szczególnie cenną,gdyż daje prawdziwą swobodę regulowania wszystkich innych stosunkówmiędzynarodowych i daje większą niezależność polityki.
4 Rozmowa odbyła się 10 XII 1927 r. Zob. przedmowę M. Wojciechowskiego do ni-niejszego wydania, s. 6-7.
5 - „tajni radcy, no rozumie pan, panie marszałku. tajni radcy" (niem.).
2) Za szczególnie zły i niebezpieczny w swej koncepcji na przyszłośćukład międzynarodowy uważał Marszałek Locarno. W układzie tym stwo-rzono bowiem legalną formę dla utrwalenia niebezpiecznego braku rów-nowagi między Zachodem i Wschodem Europy. Nie było dość ostrychsłów, których by Marszałek w stosunku do tego traktatu nie używał, i dośćwielkiej troski, ażeby ten brak równowagi wyrównać.
W ciągu całej mojej pracy politycznej miałem te konsyderacje zawszena uwadze.
W stosunku do drugiego dużego sąsiada bezpośrednio po 1926 rokuMarszałek dążył do usuwania drobnych codziennych tarć i załatwianiaspraw praktycznych - nie przypuszczając, ażeby odprężenie w większymstylu było w owym czasie możliwe. Wysyłając ambasadora Patka do Mo-skwy, pragnął tam mieć człowieka, który jako dawny wybitny obrońcapolityczny cieszył się szacunkiem także w rosyjskich kołach rewolucyj-nych, z których rekrutowały się wówczas prawie wyłącznie kadry reżimusowieckiego.6 Natomiast kiedy p. Patek w czasie jednego ze swych refera-tów po przyjeździe z Moskwy zakonkludował: „Staram się nie rozpraszaćna drobne kłótnie, dążąc do wyrównania generalnego" - Marszałek prze-rwał mu z uśmiechem: „A to ciekawe, bo ja bym robił wprost przeciwnie." 7
W stosunku do obydwu sojuszników, Francji i Rumunii, Marszałek po-szukiwał w tym okresie urealnienia wojskowej strony aliansu. Jeśli cho-dzi o Francję, to na pierwszym planie stały tu sprawy materiału wojennego,który był jedną z największych trosk Marszałka. W związku z tym wysła-ny byłem przed podróżą genewską do Paryża, do ministra wojny Painle-vego, z szeregiem projektów Marszałka w sprawach materiałowych, którewidocznie chciał Marszałek następnie omówić osobiście z Briandem. Spra-wy te mimo zasadniczych oświadczeń francuskich szły niesłychanie trudno.W stosunku do Rumunii chodziło o uzgodnienie planów mobilizacji i kon-centracji oraz o przygotowanie już w czasie pokoju bliższej współpracy nawspólnej granicy i w sąsiednich rejonach. Marszałek skarżył się na szta-bowców rumuńskich, którzy chętnie teoretyzowali i rozwijali zbyt szero-kie plany, nie wykazując zainteresowania do prostych rzeczy praktycznych.
Oczywiście w stosunku do Rumunii chodziło jedynie o zagrożenie ro-syjskie. Inne problemy Marszałek a limine 8 wykluczał, poświęcając jednakwiele uwagi głębszemu studium rumuńskiego partnera, zwłaszcza w czasie
6 S. Patek objął stanowisko posła (placówki; moskiewską podniesiono do rangi amba-sady dopiero w 1934 r.) w początku stycznia 1927 r. Zob.: Dokumenty i materiały do hi-storii stosunków polsko-radzieckich. t. 5, Warszawa 1966, s. 92-93: S. Patek. Wspomnieniaważkich okresów pracy. Warszawa 1938.
7 Rozmowa ta mogła się odbyć 3 VIII 1927 r. Por. W. Jędrzejowie. Kronika życia J. Pił-sudskiego, t. 2, Londyn 1977. s. 278-279; Dokumenty i materiały.... t. 5, s. 210-211.
8 - od razu. z miejsca (łac.).
swych parokrotnych podróży do Rumunii.9 Wspomniane techniczne spra-wy posuwały się z wolna, natomiast ogólna ocena wartości partnera wy-padała niewesoło. Przejechawszy osobiście samochodem Transylwanię,Marszałek nabrał wrażenia, że związek tej prowincji z Rumunią jest bar-dzo powierzchowny i losy jej w przyszłości co najmniej wątpliwe.
W pewnej chwili poświęcił też Marszałek sporo uwagi rodzinie królew-skiej. Było to nawet dla mnie trochę zastanawiające. Wynik tej oceny byłcałkowicie ujemny, a jedynie o królu Ferdynandzie pozostało wspomnie-nie uczciwego partnera. Wystarczy wspomnieć, że Marszałek z naciskiemprzeciwstawiał osobę księżnej Heleny greckiej (żony króla Karola) całejbez wyjątku reszcie rodziny.
Powyższe fragmentaryczne uwagi potwierdzają w zasadzie, że w prze-widzianym przez Marszałka pięcioleciu do istotnych zmian w polityce za-granicznej nie doszło. Nawet tak mocne ustawienie sprawy litewskiej, któ-rej dalsze losy powierzyliśmy formalnie Lidze Narodów, nie pozwoliłona dalszy praktyczny postęp, poza paru bezpłodnymi próbami konferencji(Królewiec).10
Jeszcze ciężki kryzys wewnętrzny 1930 r. mógł się dokonać w atmosfe-rze spokoju z zewnątrz.
Przechodząc po trzymiesięcznym okresie wicepremierostwa w listopa-dzie 1930 r. jako podsekretarz stanu do MSZ, miałem normalną możnośćrozpoczęcia przebudowy organizacyjnej i personalnej przede wszystkimtego urzędu, która to misja została mi powierzona za wspólną zgodą nakonferencji odbytej przy tworzeniu gabinetu płk. Sławka, w obecnościMarszałka, nowego premiera, p. Augusta Zaleskiego i mojej.11
Przewidywane w 1926 r. „przynajmniej pięć lat spokoju" sprawdziłosię, nie zostało jednak o ...
Aizococ