Kupiecka uczciwość.doc

(82 KB) Pobierz
Kupiecka uczciwość

Kupiecka uczciwość

 

Gościnny serwis E-numizmatyka jest niewątpliwie przedsięwzięciem komercyjnym. To dobrze, ale jeszcze lepiej, że jego działalność nie ogranicza się do przeprowadzania i pośredniczenia w przeprowadzaniu transakcji kupna-sprzedaży. Od początku istnienia serwisu można było znaleźć tu materiały informacyjne: porady dla początkujących i wyjaśnienia dotyczące najróżniejszych aspektów szeroko pojętej numizmatyki. Uważam taką praktykę za godną polecenia - kupiec nie powinien ograniczać się do zapakowania towaru i skasowania należności. Nie bez powodu kolekcjonerzy najwyżej cenią tych kupców, którzy zawsze znajdą czas na rozmowę, pomagają w identyfikacji albo rzetelnej wycenie i po prostu dają się lubić.

Troską wszystkich osób handlujących monetami i profesjonalnie i po amatorsku powinien być rozwój rynku. Nie podcina się gałęzi, na której się siedzi. Czy aby na pewno? Czemu służyć ma opisanie takiej monety:

w następujący sposób: "Pruski trojak z mennicy w Królewcu. Piękna czytelna blaszka. Polecam do każdego zbioru."
Blaszka owszem, ale niewiele więcej. Widzę przecież monetę zżarta korozją, wyszczerbioną, z pozbawionym twarzy władcą. Z czytelnością też nie jest najlepiej skoro właściciel pisze o mennicy w Królewcu (E), a ja widzę B, czyli Wrocław. Faktem jest, że ten akurat typ monet nie był bity najstaranniej. Niezwykle trudno jest znaleźć egzemplarz równo i głęboko wybity. O połysk menniczy też trudno w przypadku tych monet - krążki przygotowywano wyjątkowo niedbale.
Co sobie pomyśli nabywca, kiedy wyłuska ten rarytas z koperty? Co pomyśli sobie bardziej doświadczony kolega nabywcy, kiedy ten pochwali mu się swoim świeżym nabytkiem? Czy pomyślał o tym sprzedawca, czy nie zaprzątał sobie glowy takim problemem wobec możliwości zarobienia... No właśnie. Jaki zysk mogło dać takie "twórcze" podejście do oceny monety? 5 złotych? O nie! Wystawiono ją za 30, a sprzedano za 42 złote. Można powiedzieć "widziały gały, co brały" tylko czy to prawda? Skąd młody - jeśli nie wiekiem, to stażem - numizmatyk ma wiedzieć, jak naprawdę wyglada piękny, czytelny trojak Fryderyka Wielkiego i jaka jest jego realna wartość rynkowa? Po takiej nauczce najprawdopodobniej długo nie zaryzykuje następnego zakupu monety przez internet. Czy tylko przez internet? Przecież tak samo może zostać oszukany na giełdzie, albo w sklepie. Pewny siebie, elokwentny sprzedawca z łatwością wmówi nowicjuszowi wszystko, co uzna za korzystne dla siebie. Tyle, że taka korzyść szybko zaowocuje utratą klienteli, która dotknie nie tylko jego ale również innych kupców.
Problemu rzetelnej oceny stanu zachowania monet rozwiązać się nie da. Jak świat światem, sprzedawca mówi I, nabywca protestuje "góra II-", a jaka jest prawda? Każdy ma swoją. Z nadzieją, że kropla drąży skałę raz jeszcze powtórzę tu apel o wydanie wzornika stanów zachowania polskich monet XX (a może by tak zacząć od XIX?) wieku. Gwarantuję powodzenie takiego wydawnictwa, które w przeciwieństwie do katalogów-cenników można wznawiać raz na 5 lat.

Często mam okazję borykać się z innym problemem. Borykać się, to może nie jest najlepsze określenie. Właściwie, to uważnie wypatruję BŁĘDNIE ZIDENTYFIKOWANYCH MONET. Nie chodzi mi oczywiście o monety pospolite, a określone jako rzadkie, tylko wręcz przeciwnie, o monety, które właściciel wbrew oczywistym faktom uznał za niewarte uwagi. Niedawno jeden z moich korespondentów opisał mi wymianę maili z pewnym znanym numizmatykiem. Na grzecznie zwróconą uwagę o błędnej atrybucji drobnych monet antycznych otrzymał równie grzeczną odpowiedź przyznającą rację - monety opisano nieprawidłowo. Tyle, że opis monet nie został zmieniony aż do zakończenia aukcji. Odpowiadając na list skarżącego się na takie postępowanie kolekcjonera, zwróciłem mu uwagę, że atrybucja monet choć błędna, nie naraziła ewentualnego nabywcy na stratę. Przykładowo, jedna z tych monet opisana jako mały brąz Konstancjusza I w rzeczywistości była nieco rzadszą monetką Konstancjusza Gallusa. Tak, czy inaczej jej nabywca szkody nie poniósł, bo moneta była ładna, czytelna z niezłą patyną. Brak reakcji ze strony sprzedawcy można wytłumaczyć niechęcią do wykonywania czynności jałowych - nie sądzę, żeby zmiana opisu monety mogła spowodować większe zainteresowanie aukcją.
Pamiętam bardziej dramatyczny przypadek - kolega znalazł przy pomocy wykrywacza metalu małą późnośredniowieczną monetkę, którą opisał jako bliżej niezidentyfikowany parwus i wystawił na aukcję bez ceny minimalnej na bardzo krótki czas. Tknięty jednak jakimś przeczuciem wysłał skany do kilku osób, w tym do mnie. Po odpowiedzi, błyskawicznie aukcję zakończył, opis monety zmienił i wystawił monetkę ponownie. Aukcja stała się jedna z sensacji sezonu, bo moneta okazała się być ćwierćgroszem Kazimierza Wielkiego znanym dotąd w 6 egzemplarzach.
Na takie okazje, to raczej liczyć nie można, ale "trafienie" rzadkiego szeląga Zygmunta III wśród masy podobnych, ale pospolitych jest możliwe.
Bywa niestety i gorzej. Co mam myśleć o sprzedającym, który bez żenady pisze: "Moneta 10 pfenning 1943r okres II W.Ś UNIKAT" i żąda za nią 200 zł. Najrzadsza z 10-fenigówek z roku 1943 została wybita w ilości przekraczającej milion egzemplarzy. Czy to tylko głupota, czy już klasyczne "polowanie na jelenia"?.
Częstsze są przypadki mniej drastyczne, ale na dłuższą metę równie szkodliwe. Pospolite monety nisko wyceniane w katalogach oferowane są w cenach zbliżonych do 10 złotych. Bez trudu mozna je znależć w masówce typu "każda moneta 1 zł" ale o dziwo znajdują się nabywcy, którzy na dodatek muszą jeszcze pokryć koszty wysyłki. Nie chodzi mi tu o cenę końcową - niech zadecyduje o niej nabywca. Rzecz w tym, że ustalając cenę WYWOŁAWCZĄ na powiedzmy 8 złotych sprzedający niezbyt uczciwie sugeruje taką właśnie wartość monety.
Uprzedzając ewentualne uwagi: wiem, że wartość rynkowa to pochodna kompromisu między popytem, a podażą, a każda końcowa cena osiągnięta w transacji jest wartością realną. Tyle, że nie do końca jest to prawdą. Z wykształcenia jestem fizykiem i dla mnie realną wartością monety nie jest jej cena skrajna (najniższa, albo najwyższa) tylko średnia cena wyznaczona na podstawie możliwie dużej ilości sfinalizowanych transakcji. Chcemy, czy nie, to krzywa Gaussa rządzi światem. I tym optymistycznym w sumie akcentem kończę dzisiejszy tekst życząc sprzedającym - jak najwyższych cen i mnóstwa klientów, kupującym - jak najniższych cen i mnóstwa rzetelnych i uczciwych ofert.

KONKURS NA WAKACJE

Zanotujcie proszę i przyślijcie mi najbardziej kuriozalne i fantastyczne opisy monet, na jakie natraficie na internetowych aukcjach numizmatycznych. Po wakacjach wybiorę trzy najniezwyklejsze, a osobom, które je przyślą ufunduję drobne nagrody. Dobrej zabawy!

Jerzy Chałupski

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin