Janusz Krzyżowski - Depresja.pdf

(925 KB) Pobierz
Depresja
Janusz Krzyżowski
Depresja
12138607.002.png
Depresja - Janusz Krzyżowski
Wstęp
Ciało zna swoje granice: stopy, ręce, głowa.
Dusza - to dopiero! Hasa, rozpływa się
za siedmioma górami, wśród lagun Wenecji
i wzgórz Toskanii, w koncertach Vivaldiego;
wypełnia lądy, horyzont, sypialnie i fotel,
by nagle skurczona,
mniejsza od biedronki,
drżeć w ciele,
z mocno zaciśniętymi zębami.
Krzysztof Boczkowski. Dusza i ciało
Określenie depresja ma w naszym języku wiele znaczeń. Jako depresję rozumiemy zarówno przelotny nastrój
smutku jak i dłużej trwającą reakcję na sytuację przykrą, stresującą lub niebezpieczną. Wreszcie jako depresję
rozumiemy chorobę mającą określony czas trwania i wymagającą właściwego, najczęściej biologicznego
leczenia. Życiowa porażka, przygnębienie z nią związane, złe fatum lub poczucie niezasłużonego cierpienia
zesłanego przez opatrzność, powoduje boleść psychiczną podobną do tej, jakiej doświadczał Hiob:
„Czemu nie umarłem już w łonie matki, czemu nie zginąłem gdy wyszedłem z łona? Czemu mnie wzięto
na kolana, czemu do piersi abym je ssał... Bo westchnienia są moim pokarmem i jak woda płyną me
skargi".
Z rozpaczą Hioba identyfikują się od tysiącleci ludzie z kręgu kultury judeochrześcijańskiej, którymi owładnęła
depresja i zwątpienie. Wielki lekarz i poeta perski Omar Chajjam doświadczany przez zły los, również zaczyna
wątpić w sens życia, a nawet boską dobroć:
Gliną tylko jestem, Panie w Twoich rękach.
Lepisz z niej naczynia by później w mękach
moich je rozbić. Może Cię to bawi?
Lecz dla mnie biednego, to tylko udręka.
Bycie przygnębionym lub zniechęconym nie zawsze oznacza, że jesteśmy chorzy na depresję. Dlatego między
innymi w krajach anglosaskich mówi się o depresji - chorobie „wielka depresja". Z drugiej zaś strony bywają
sytuacje, w których rozpoznaje się depresję u ludzi nieźle radzących sobie z życiem, których do wizyty u lekarza
skłoniły uporczywe bóle głowy lub bezsenność. Przygnębienie jest zazwyczaj związane ze smutkiem, nad którym
panujemy. Jest on umiarkowany w swym nasileniu i zasadniczo nie zakłóca nam codziennego bytowania.
Powodem może być jakieś niepowodzenie lub „chandra", „dołek psychiczny", wszystkie te odczucia jednak nie
wpływają w sposób znaczący na efektywność naszej codziennej pracy i stosunki z innymi ludźmi.
Jedna z moich pacjentek, bezdzietna mężatka, dziennikarka pisze:
Od pewnego czasu ciągle byłam w złym nastroju. Miałam dużo pracy - jestem dziennikarką i piszę głównie
w domu. Całe dnie spędzam przy komputerze. Gdy mąż wracał z pracy zjadałam z nim obiad i znów
zamykałam się w swoim pokoju. Każdej soboty obiecywałam sobie, że od poniedziałku zacznę żyć w inny
sposób, ale wciąż ginęłam w powodzi artykułów. Po jakimś czasie zauważyłam, że piszę je z coraz
mniejszym entuzjazmem. To, co kiedyś sprawiało mi szaloną radość, teraz traktuję jako przykry
obowiązek. Rano nie mam ochoty wstać i z niechęcią myślę o wszystkim, co mnie czeka. Poczucie
monotonii i beznadziejności narastało do tego stopnia, iż zaczęłam sobie wyobrażać, że w kółko
przeżywam ten sam bezsensowny, monotonny, rozciągnięty w czasie dzień. Zmieniają się tylko daty
i tytuły moich tekstów - poza tym moje życie jest jednakowo smutne i szare. I ja też jestem szara i nijaka.
Wcześniej dbałam o swój wygląd, teraz owładnięta smutkiem, nie miałam dość energii, by umyć sobie
głowę. Nie chciało mi się prawie nic - najchętniej położyłabym się na tapczanie i przeleżała cały dzień.
Każda czynność, którą miałam wykonać, dosłownie mnie bolała. Radości nie dawała nie tylko praca, ale
nawet kontakty towarzyskie, które ograniczałam do minimum. Wszystko robiłam mechanicznie, jak pod
przymusem, stale czułam się przemęczona i osłabiona. Nie odmawiałam mężowi seksu, ale i on nie
przynosił mi satysfakcji. Coraz częściej myślałam, że życie ludzkie jest przerażającą, czarną dziurą i ciągle
zbierało mi się na płacz. Zaczęły mnie też nawiedzać lęki: z początku dotyczyły konkretów (że np. nie
zdążę czegoś napisać), ale szybko się rozszerzyły. Zaczęłam myśleć, że skoro tak nieswojo się czuję,
to na pewno jestem poważnie chora. Zamiast jednak iść do lekarza wsłuchiwałam się w swój organizm
i we wszystkim dopatrywałam się symptomów choroby. Wciąż narastało we mnie poczucie zagrożenia.
Każdego dnia po przebudzeniu, zanim zdążyłam na dobre otrząsnąć się ze snu uświadamiałam sobie,
12138607.004.png
Depresja - Janusz Krzyżowski
że w moim życiu wszystko jest nie tak. Czułam się przytłoczona, bezsilna, bezradna. Znowu przez cały
czas będę się męczyć i cierpieć - najlepiej byłoby nie wstawać. W takim stanie trafiłam do psychiatry.
Było to trafne posunięcie - lekarz bardzo mi pomógł.
Musimy pamiętać, że część pacjentów nie chce zwrócić się o pomoc do psychiatrów gdyż w ten sposób
musieliby sami przyznać się, że nie radzą sobie z własnymi problemami. Sytuacja taka jest szczególnie niemiła
dla osób, które dotąd dobrze sobie radziły ze swym życiem, były odpowiedzialne i często pomagały innym, będąc
dla nich i wzorem i podporą. Osoby chore na depresję uważają niekiedy, że problemy ich są tak skomplikowane,
zawiłe i trudne do przedstawienia, iż nikt nie jest w stanie im pomóc. Niekiedy wydaje się, że nie docierają do
nich argumenty racjonalne i trwają w swym uporze, „że już nic z nich nie będzie".
Depresja jest chorobą częstą
Zaburzenia depresyjne rozpoznaje się w praktyce lekarza ogólnego zbyt rzadko. Tymczasem dopiero właściwe
rozpoznanie daje szansę pacjentowi na możliwie szybkie i skuteczne wyleczenie. Zasadniczym powodem
takiego stanu rzeczy jest fakt, że większość pacjentów, nie rozumiejąc istoty swych dolegliwości zgłasza się po
raz pierwszy do lekarzy ogólnych lub specjalistów w innych dziedzinach medycyny. Ci zaś w dobrej wierze idą
zazwyczaj tropem jednego z licznych objawów somatycznych i kierują pacjenta na uciążliwą ścieżkę badań
dodatkowych i leczenia objawowego.
Uważa się dzisiaj, że liczba osób chorujących na depresję w ciągu życia, dochodzi do 18% populacji ogólnej,
wliczając w to wszystkie formy i odmiany depresji. W populacji pacjentów przyjmowanych w gabinecie lekarza
rodzinnego liczbę pacjentów z depresjami szacuje się na 15%. W gabinecie prywatnie pracującego psychiatry
liczba ta dochodzi do 70% wszystkich przyjmowanych pacjentów. Tak więc, patrząc na statystykę, mogę śmiało
twierdzić, że depresja może się przytrafić nieomal każdemu z nas. Za pewne natomiast możemy przyjąć, że
spotkamy się z depresją, wcześniej, czy później w każdej naszej rodzinie. Już nasz wielki poeta Juliusz Słowacki
pisał (Beniowski, pieśń I):
O melancholio! Nimfo, skąd ty rodem?
Czyś ty chorobą jest epidemiczną?
Skąd przyszłaś do nas? Co ci jest powodem,
Że teraz nawet szlachtę okoliczną
Zarażasz?
12138607.005.png
Depresja - Janusz Krzyżowski
Kiedy rozpoznajemy depresję
Nie ma cię to już, radości kochana,
Która tak wiernie służyłaś mi długo,
Wróć się, wróć jeszcze do swego pana,
Darmo cię wołam, ulubiona sługo!
Już idzie smutek. Z nim jego dworzany;
Żal, tęskność, moją obstąpili duszę
Ci to moimi teraz będą pany,
Ja, com panował, teraz służyć muszę.
Andrzej Brodziński. Pieśń po straconej radości
W zasadzie depresję (chorobę) możemy podzielić w zależności od nasilenia na: łagodną, głęboką i osłupienie
depresyjne (stupor depresyjny, czyli postać najcięższą). Powinniśmy jednak pamiętać, że w czasie trwania
depresji postacie jej przechodzić mogą jedna w drugą.
Lekka postać depresji bywa często nie rozpoznawana. Traktowana jest jako okres zmęczenia, znużenia lub
zniechęcenia.
Osoby, cierpiące na depresję spowodowaną czynnikami reaktywnymi zazwyczaj miewają mniej objawów
psychosomatycznych. Dręczą je za to czcze rozmyślania, nawracające przypomnienia nieszczęścia lub zawodu
jakiego doznali. Osoby porzucone, zawiedzione przez partnerów, odczuwają „ból w sercu, a burzę i zazdrość
w myślach". Doskonale ilustruje to fragment wiersza zawiedzionej poetki - Mariny Cwietajewej (tłumaczenie
Sewernyn Pollak):
Jak się panu żyje z inną -
Prościej? - Wiosłem raz pluśnięcie!
I ja - czy brzegową linią
Dość już szybko z twej pamięci
Uszłam...
Czyś jarmarczną się nowością
Nasycił? Gdy czary prysły,
Jakże żyjesz z przyziemnością,
Z kobietą szóstego zmysłu
Wyzbytą?
Często osoby depresyjne mają wrażenie, że są somatycznie chore, a przez lekarzy, do których się zgłaszają
traktowani są jako hipochondrycy. Liczne badania nie potwierdzają bowiem zmian somatycznych. Pacjenci
w tym okresie są często ofiarami oszustów medycznych - znachorów, bioenergoterapeutów i innych.
Pacjenci, u których wyraźnie dominują dolegliwości somatyczne podają najczęściej następujące skargi
(kolejność wymieniania związana jest z częstością występowania):
bóle przedsercowe połączone z uczuciem zaciskania i kołatania
uciski w okolicy splotu słonecznego (środek brzucha), niekiedy połączone z bolesną perystaltyką przewodu
pokarmowego
skargi na uporczywe zaparcia
uciski, rozsadzanie i poczucie obręczy na głowie
zaciskanie i drętwienie w gardle.
Poza tym, ilość i charakter innych jeszcze skarg jest nieomal nieograniczona i dotyczyć może każdego narządu
i każdej funkcji organizmu. Głęboka depresja rozpoczyna się podobnymi jak wyżej opisano objawami, lecz
szybko przybierają one na sile i rozwijają się w obraz chorobowy wskazujący na ciężkie cierpienie pacjenta.
Zgarbiona, pochylona postać, wyraz bólu na twarzy, wyraźne pocenie się, drżące ręce. Pacjent skarży się na
odrętwienie, na brak uczuć, niemożność wykrzesania myśli, niemożność pracy zawodowej. W tym nasileniu
depresji dochodzić może do samookaleczeń i prób samobójczych. Głęboka depresja przebiegać może pod
postacią obniżonego napędu, cichego cierpienia, rezygnacji i wycofania się pacjenta. Niekiedy pojawia się
u niego płacz lub rozpacz, niekiedy brak możliwości „wypłakania się".
12138607.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin