Zbigniew Drozdowicz-Bóg religii i Bóg filozofii.pdf

(101 KB) Pobierz
Monika Bakke (wersj a robocza)
ZAPROSZENIE DO FILOZOFII
Wykłady z filozofii dla młodzieży
K. Łastowski, P. Zeidler (red.)
Wydawnictwo Humaniora – Poznań 2001
ss. 127-137
Zbigniew Drozdowicz
Bóg religii i Bóg filozofii
I.
Rzecz jasna, można wierzyć w to, że istnieje tylko jeden Bóg i jest to
Bóg naszej własnej religii. Wiara taka jest udziałem nie tylko chrześci-
jan, ale także innych religii monoteistycznych – takich np. jak judaizm,
któremu chrześcijaństwo niejedno zawdzięcza; przyznał to m.in. papież
Jan Paweł II mówiąc w swoim przemówieniu z 13 kwietnia 1986 r., że
„religia żydowska nie jest dla naszej religii rzeczywistością zewnętrzną,
lecz czymś wewnętrznym”. Występowanie między religiami monote-
istycznymi różnorakich zbieżności i zależności nie jest w stanie przysło-
nić faktu, że pojawia się między nimi szereg istotnych rozbieżności i za-
sadniczych różnic, w tym w tak istotnej kwestii jak pojmowanie Boga
i przedstawianie go na zewnątrz. Już chociażby w przywołanym tutaj
przykładzie takich religii widać, że odwołują się one do różnych wize-
runków Boga. Bóg żydowski Jahwe – występujący w Talmudzie rów-
nież pod imieniem „ha-Gewura” (w hebrajskim: moc, potęga) – prze-
mawia niejednokrotnie do swoich wyznawców niczym „ostry miecz nio-
sący nieodwołalny rozkaz”, „srogi wojownik”, który stanąwszy na „za-
traconej ziemi, napełnia wszystko śmiercią”. Budziło i budzi to oczywi-
ście lęk i bojaźń u wiernych. Natomiast Bóg chrześcijański zwykł prze-
mawiać do swoich wiernych językiem miłości i miłosierdzia, przebacze-
nia i wspomożenia. Co więcej, nie utrzymuje wobec nich tak wielkiego
dystansu, że w gruncie rzeczy wiadomo, że jest, ale nie wiadomo na
http://main.amu.edu.pl/~insfil/mlodziez/
2
Zbigniew Drozdowicz
pewno ani kim jest, ani też jaki jest. Wszak Bóg chrześcijański w akcie
miłosierdzia posłał do wiernych swego syna, który swoim dramatycz-
nym życiem i heroicznymi czynami pokazał zarówno kim jest i jaki jest,
jak też dał przykład jakimi oni winni być To z kolei budziło i budzi u
nich otuchę i nadzieję na to, że mimo różnorakich trudności i przeciwno-
ści życiowych wszystko zakończy się pomyślnie.
Porównanie tych dwóch Bogów skłaniało i skłania przynajmniej nie-
który do postawienia pytania: który z nich jest Bogiem prawdziwym?
Samo postawienie takiego pytania nie musi jeszcze oznaczać braku wia-
ry, ani nawet przejawu zbyt małej wiary, aby móc być uznanym za
prawdziwego chrześcijanina. Od dawna bowiem było ono i jest stawia-
ne, oraz od dawna osoby zaangażowane w walce o chrześcijaństwo i o
chrześcijan starały się tak na nie odpowiedzieć, aby miało ono znamiona
zarówno racjonalności, jak zgodności z tradycją. Jedną z takich odpo-
wiedzi znaleźć można w dokumentach Soboru Watykańskiego II – w ich
świetle wszyscy ludzie posiadają coś, co nazywa się „sensus religiosus”
i co wyraża się w poszukiwaniu przez wszystkich ostatecznych celów.
Rozwinięciem i uzupełnieniem tego stanowiska jest wypowiedź Jana
Pawła II z 5 czerwca 1985 roku – powiedział wówczas: „poza chrześci-
jaństwem znajdują się także inne religie (...) Te religie są wyrazem dą-
żeń ducha ludzkiego do Boga, poszukiwania tej ostatecznej Tajemnicy,
która niejako otacza egzystencję ludzką na tym świecie; z którą łączy się
ostatecznie przeznaczenie człowieka; z którą łączy się porządek moral-
ny. Ten wysiłek ducha ludzkiego posiada charakter religijny i kształtuje
się w szereg systemów religijnych...”.
Jeśli nawet przyjąć, że faktycznie w człowieku istnieje taka zdolność,
czy też taka potrzeba znalezienia ostatecznych celów, to trzeba przyznać,
że skutkuje ona niesłychanym zróżnicowaniem wizerunków Bogów,
bóstw, półbogów oraz innych istot egzystujących bądź to w innym świe-
cie, bądź też „kursujących” między naszym światem, a tym, który jest
obiektem naszych marzeń i pożądań. Pokazuje to m.in. historia samych
tylko wierzeń chrześcijańskich. Odnotujmy zatem, że jakkolwiek prze-
kazy ewangelistów – Mateusza, Marka, Łukasza i Jana – różnią się w
niektórych szczegółach, to nie różnią się na tyle, aby nie można byłoby
powiedzieć, że kreślony w nich wizerunek syna bożego Jezusa z Nazare-
tu nie miał w sobie czegoś bardzo konkretnego i ludzkiego. Owa kon-
kretność zaciera się już jednak w listach św. Pawła, który zresztą – jak
samej przyznaje – „nigdy go na własne oczy nie widział”. Później poja-
Bóg religii i Bóg filozofii
3
wiły się w chrześcijaństwie wyraźne wpływy hellenistyczne, wyrażające
się m.in. w pojawieniu się Boga-Logosu – rozumnej, ale bezosobowej
siły, która przenika całą rzeczywistość, nadając zachodzącym w niej
zmianom określony kierunek i charakter. W tym samym czasie trwały
synodalne i soborowe dyskusje chrześcijańskich teologów na temat isto-
ty Boga. Szczególnie głębokie kontrowersje budziło jego występowanie
w trzech postaciach – Boga-Ojca, Ducha św. i Syna. Przynajmniej część
z nich uważała, że ten ostatni nie jest „współistotny” pierwszemu i dru-
giemu. Na stanowisku takim stanął m.in. Ariusz – jego zdaniem, „Syn
Boży został stworzony z nicości i był czas, kiedy nie istniał”. Stanowi-
sko to zostało potępione najpierw na synodzie aleksandryjskim (320 r.),
a później na soborze nicejskim (325 r.). Nie położyło to jednak kresu an-
tytrynitaryzmowi – jego kontynuatorami byli w XVII wieku m.in. bracia
polscy, a współcześnie opowiadają się za nim m.in. Świadkowie Jehowy
oraz Badacze Pisma Świętego.
Główny nurt chrześcijańskiego myślenia o Bogu poszedł jednak tro-
pem wyznaczonym przez sobór nicejski, osiągając swoją wyrafinowaną
intelektualnie formę w doktrynie Aureliusza Augustyna. Powiedzmy za-
tem wyraźnie, że Bóg św. Augustyna nie jest istotą możliwą do ogarnię-
cia umysłem przez przeciętnego chrześcijanina, ale również nie do poję-
cia przez tak niepospolite umysły jak jego własny. Jest to raczej Bóg-
zagadka, Bóg nieustannych pytań niż udzielnych odpowiedzi; i oczywi-
ście św. Augustyn stawia mu liczne pytania – np. w swoich „Wyzna-
niach” pyta: „Jakimże (...) sposobem stworzyłeś niebo i ziemię i jakie
było narzędzie, którym posłużyłeś się do tak wielkiego dzieła Twego”.
Niestety, na niewiele z nich dostaje jasne i jednoznaczne odpowiedzi.
Jasne jest to, że Bóg ten jest istotą tak wszechmocną, że potrafi w jed-
nym momencie i mocą tylko jednego słowa powołać z nicości całą rze-
czywistość, w której żyjemy do istnienia. Niejasne jest natomiast to, co
nas w ostateczności czeka, zwłaszcza zaś, czy znajdujemy się wśród
osób przeznaczonych do zbawienia, czy też wśród tych, którzy w na-
stępstwie popełnienia grzechu na zawsze zostali potępieni. W XIII wie-
ku Tomasz z Akwinu usiłował uchylić kolejny rąbek tajemnicy tego Bo-
ga-zagadki, czy też – jak go w średniowiecznej literaturze określono –
„Boga-ukrytego” i trzeba przyznać, że odniósł w tej mierze na tyle zna-
czący sukces, że Kościół katolicki zaakceptował na soborze trydenckim
jego poglądy. Trzeba jednak również odnotować, że znalazła się spora
grupa chrześcijan, którym zdały się one na tyle mało przekonywające, iż
4
Zbigniew Drozdowicz
woleli raczej pozostać przy św. Augustynie. Wśród tych osób znaleźli
się praktycznie wszyscy ci, którzy tworzyli i współtworzyli ruch nazy-
wany reformacją.
Warto dopowiedzieć, że ten Bóg wielkich teologów i wielkiej teologii
z reguły był i jest mało zrozumiały dla zwykłych chrześcijan. W śre-
dniowieczu widać to szczególnie wyraźnie wszędzie tam, gdzie chrześci-
jaństwu przyszło się borykać z miejscowymi wierzeniami i praktykami
religijnymi. Tak było m.in. na obszarach zamieszkiwanych przez ludy
germańskie – Gotów, Longobardów, Franków, Szwabów, Saksów, Fry-
zów i Anglosasów. Charakterystyczne jest, że w pierwszych wiekach ich
chrystianizacji (VI-VII w.) przypisywali oni Chrystusowi głównie cechy
wodzowskie i oczekiwali od niego, że będzie ich wspomagał w walce
przeciwko wrogom. Jak głębokie korzenie zapuściło takie pojmowanie
Boga niech świadczy fakt, że w dokumentach pochodzących z okresu
panowania Ludwika Pobożnego (814-880) Jezus z Nazaretu przedsta-
wiany jest jako „rozdawca pierścieni”, tj. wódz, który po zwycięskiej bi-
twie dzieli się zdobytymi łupami z członkami swojej drużyny. Sporo
oczywiście te świeżo pozyskane owieczki Kościoła chrześcijańskiego
oczekiwały od nowego Boga – np. tego, aby zagwarantował urodzaj, za-
bezpieczył domostwa przed ogniem i zarazą, pomógł rodzącej w połogu
itd. Jednocześnie panowało wśród nich dosyć powszechne przekonanie,
że niezbyt wiele wymaga on od nich, a już z całą pewnością nie tego,
aby całkowicie porzucili wiarę i praktyki swoich przodków oraz przyjęli
coś, czego ani nie są w stanie pojąć, ani też stosować w praktyce – np.
dekalogu i życia ascetycznego; jeszcze w IX w. powszechne było wśród
German przekonanie, że nakazy moralne Pisma św. odnoszą się wyłącz-
nie do mnichów. Ówcześni misjonarze chrześcijańscy musieli oczywi-
ście liczyć się z tymi praktykami i przekonaniami, i się oczywiście z ni-
mi liczyli, czego dowodzą m.in. dosyć powszechne stosowanie przez
nich takiej praktyki, jak wróżenie z Biblii na podstawie przypadkowo
otwartej strony (samo wróżbiarstwo należało do tradycji pogańskiej). Z
tymi i podobnymi im pozostałościami pogańskimi Kościół Zachodni bo-
rykał się praktycznie do XVIII wieku, a i tak nie udało się ich całko-
wicie wyeliminować – czego potwierdzeniem jest m.in. kultywowanie
do dzisiaj w polskim chrześcijaństwie wizerunku Jezusa Frasobliwego.
Współcześnie interesującymi i dającymi sporo do myślenia przypad-
kami łączenia różnych tradycji w kreowaniu wizerunku Boga są tzw.
nowe ruchy religijne. Jednym z nich są krisznaici. Obiektem ich najwyż-
Bóg religii i Bóg filozofii
5
szej czci jest Krishna – jeden z dziewięciu awatarów (wcieleń) boga
Wishnu. Jego czyny opiewane są w „Bhagawadgicie”, stanowiącej część
VI księgi „Mahabharaty”, staroindyjskiego eposu przedstawiającego lo-
sy walczących o władzę potomków króla Bharatu – Krishna występuje
tam w kilku rolach; m.in. jako wiejski zalotnik, woźnica bojowego ry-
dwanu, lokalne bóstwo miłości oraz guru (nauczyciel, przewodnik du-
chowy). Przez współczesnych krisznaitów pojmowany jest on jako
„wieczna, wszechwiedząca, wszechmocna i wszechatrakcyjna Osoba”,
„źródło wszystkich żywych istot”, „energia utrzymująca całą kosmiczną
manifestację”. W ten sposób ma on w sobie coś z hinduistycznego
Wishnu, hellenistycznego Logosu oraz chrześcijańskiego Boga-Ojca.
Niemniej interesującą i intrygującą postacią jest Xemu – najwyższe bó-
stwo w Kościele Scjenotologicznym, powołanym do istnienia w 1954 r.
przez L.R. Hubbarda. Przypomina on postać z powieści fantastycznych
(twórca tego Kościoła był zresztą autorem takich powieści), jednak w
przekonaniu jego wyznawców (a ich liczbę szacuje się dzisiaj na kilka
milionów) nie tylko istniał on faktycznie, ale też 75 milionów lat temu
sprawował władzę nad 76 planetami, w tym nad Ziemią. Elementy pew-
nej tradycji i nowoczesności łączy w sobie raeliański Bóg o imieniu
„Elohim” – określenie to pojawia się już w Starym Testamencie
i oznacza w języku hebrajskim tyle, co Bóg. Ideowy fundator tej religii,
francuski dziennikarz sportowy Claude Verilhon, uważa, iż mamy tutaj
do czynienia nie tylko ze złym przekładem tego określenia, ale także ze
złym zrozumieniem boskich działań oraz złą wykładnią ludzkiego losu.
Według niego „Elohim” to zarówno imię własne najwyższego Boga, jak
i nazwą planty, nad którą on sprawuje władzę. Zamieszkujące ją istoty to
oczywiście „Elohimianie”. Do złudzenia przypominają one istoty znane
z ufologii – tyle tylko że nie są one wyłącznie zielone, ale także żółte,
czarne i białe. Można oczywiście z pewnym przymrużeniem oka przed-
stawiać tą religię. Trzeba jednak wiedzieć, że już dzisiaj skupia ona mi-
nimum 20 tyś. wyznawców i ciągle przybywa jej zwolenników.
II.
Rzecz jasna, Bogowie filozofów i filozofii nie pod każdym względem
Zgłoś jeśli naruszono regulamin