siódmy krąg_14.pdf

(314 KB) Pobierz
331886363 UNPDF
ROZDZIAŁ 14
Idąc, LincolnosuszyłtorebkękrwidoostatniejkropliTajedynieobróciłajego
żołądekiniezrobiłanicbyzałagodzićtouczuciewjegownętrzuKilkakieliszkówwódki
wbarzektóryminął,równieżnicniezaradziłyTaknaprawdę, jedynie sprawiłyżejego
gniewstałsięsilniejszy
Robilipostępy,poczymonazwyczajniewyrzuciłamutowszystkowtwarzMiała
prawobyćzaniepokojona,aledozapieczętowaniawięzipotrzebadwóchWiedział, żejej
uczuciabyłytaksamosilnejakjegoByłapoprostuzbytupartabysiędonichprzyznać
Czyonasądziła, żesiędobrzebawi?Jakwidać, jej badacze nie wiedzieli o jego
gatunku tak wiele. Strażnicy Praw ścięliby mu głowę, gdyby odkryli, że kocha
śmiertelniczkęinie zamierza jejprzemienićZresztą,zapewne i tak by mują ścięli.
Mikael był zobowiązany powiedzieć im, że spiskuje przeciwko własnej linii krwi,
unikającpojmaniaWpewiensposóbtakwłaśniebyłoOdmówiłpomocyswojemu
lordowiiuciekłprzezpołowęEuropybystworzyćprzymierze złowcamiwampiróww
celuuniknięciazłapaniaMiałrównieżzamiarzabićswojegolorda,oilebędzieto
możliweWszystko,byleuniknąćprzeznaczenia.
Tonapewnozaliczyłobysięna spisek.
Nawetjeżelitoprzetrwa,StrażnicyPrawwkońcugozłapiąiwytocząproces za
jego grzechy.
Jedengrzechmniejimógłbydostaćwyrokinnyodśmierci,jednakmyślotym, nie
sprawiałabyprzestałpodążaćzaLilithMożeuciekaćprzezwieczność,jeżelionabędzie
mutowarzyszyć
Tegooczywiścieniezrobi
Jakwidaćgonienawidziła
Lecz to nie nienawiść znajdowała się w jej oczach ostatniej nocy gdy go
pielęgnowałaCzułjejmiłość,wiedziałżebyłarealna,anietylkopigmentemwyobraźni
stworzonymprzezwięźCośdoniegoczuła
Spojrzałnacmentarz,gdziezaprowadziłgojejzapachByłtotensam, gdzie
znalazłjązjejbyłymchłopakiem NieciekawybyłzniegotypWydawałsiębyćkimś,
komusprawiłabyprzyjemność zbiciesłabychwampirównapołamanąmasę,anastępnie
zostawienieichpółżywychCoonadocholeryrobiłaztakżałosnymkretynem?
Wciążjednak,toniebyłoteraznajważniejsząsprawąTeraz, pragnąłzemsty
Jeżelisądziła,żejejmaływybuchbyłgroźnyizłośliwy,jakchciałażebybył,tonieznała
prawdziwegoznaczeniatychsłów
Potrafibyćzłośliwy
Potrafibyćdraniem,jeżelichciałagraćwtakągrę
ChciałagonienawidzićOnjejdapowódbymogła
ZnalazłjąprzedgrobemsiostryWjejoczachbyłyłzy,anapoliczkachiskrząca
sięwodaWyczuwałjejmieszaneuczucia,żadneznichnatylewyraźnebydostrzec
czymbyłyCośbyłonietakPrzypomniałsobie,żegotonieobchodzi
- Zaprawdęironiczne. – powiedział,patrzącnaimięnanagrobku
Bez odpowiedzi.
- NazwalicięLilith,ajednak totwojasiostraEvejesttązłą
- Eveniejestzła!– ruszyłananiego, aontrzymałręceprzyciele,pozwalającby
gouderzała,pozwalającbypozbyłasięcałegogniewuibólu
Uderzałarazzarazem,celującwklatkępiersiową,jejczołozmarszczone ze
złości.
- Mocniej – wyszeptał,nakłaniając– Mogęprzyjąćteciosy,LilithMogęprzyjąć
wszystko.
Uderzałamocniej,sapiączwysiłkupodczasgdyłzyspływałyjejpotwarzyStał
nieruchomo przy każdym ciosie Każdy z nich miał znaczenie, skrywał uczucie
Wszystkiemówiłyobóluicierpieniu,odezorientacjiigniewie,ostrachu
- To nie tylko za Eve, prawda? – powiedział
JejoczynapotkałyjegoNieprzestawałauderzać
- Dlakogosątewszystkieuderzenia?
- Dla ciebie. – jejtonbyłgorzki,ajejpięśćatakowałajegopierśzkażdymsłowem
jakiewypowiadała,wzmacniającichznaczenie. – Dla niej. Dla Jacksona. Dla mnie .
Uderzyłagonatylemocno,żezabolałygokości
- Nic nie powinnam do ciebie czuć!– miałazamiaruderzyćgoznowu, alezłapał
jejpięść
PrzytrzymałjąidelikatnierozwinąłjejpalceJejdłońkrwawiłaZnakiwkształcie
półksiężycawskazywałymiejscagdziewbiły się jej paznokcie. Wsuwającwłasnepalce
podjej,uniósłjejrękęipocałował,liżącbyzamknąćnacięcia
JejoczywwiercałysięwniegoFakt,żeniezabraładłonizaskoczyłgotakbardzo
jak to co powiedziała
- TylkomyustalamyzasadyMożemyjezmienićjeżelitylkochcemy
Zabrałarękę
Którauderzyłagobezpośrednionadsercem
- A to dla kogo? – spytał
Zmarszczyłabrwi– Dla niego.
- Niego?
- Marka. – w jej głosiebyłosłychaćzranienie,któreporuszyłożarjegogniewu
- Dlaczego? – resztęmógłzrozumiećJejgniewnaniego,zatoczymbyłicojej
zrobiłJejgniewnasiebie,zatocodoniegoczułaJejgniewzaśmierćEveiJacksonaAle
Mark?NiezasługiwałnajejgniewZasługiwałnaśmierćzjegoręki,aniejakiekolwiek
uczucia z jej strony.
- Ponieważmiałrację– powiedziała,zrezygnowanaipoważna
Milczał,leczzłapałjejrękęgdyznowuchciałazadaćciosTrzymającjąostrożnie,
bawiłsięjejpalcamiTakdelikatneijednocześniesilne Byłachodzącymparadoksem,
żyjącymzestawemsprzeczności
- Rzeczywiście zamknęłam się przed nim Przestałam z nim rozmawiać,
azaczęłamztobąRozmawiałamztobąwsposób, wjakinigdywcześniejnierobiłam
tegozkimkolwiekinnym,nawetwłasnąsiostrąi sądzę, żewiemdlaczegoNiechodzio
więźmiędzynami– jejpalceoplotłyjego,trzymającSpojrzałnanią,wjejoczy,
izobaczył, żemiałanamyślikażdesłowo– A o to,żetyniezadawałeśpytań,gdy
wszyscyinnitorobiliNienaciskałeśTylkostałeśbliskoiczekałeśczekałeśnamnie
chroniłeśmnieSprawiłeś,żepoczułamsiętak,żebyciesłabymgdytegopotrzebujenie
jestczymśzłymżeniemuszębyćsilna,botyjesteśsilnyzamnie
Byłotomałepocieszenie,mówiąceotym, żejednakzrobiłcośdobrze
Ukrywałprzedniąpewnesprawyibyłotocoś comusizmienić
Musijejpowiedzieć,pomimotegojakbardzojątozrani
Bawiłasięswoimipalcami,patrzącnaniebyuniknąćjegospojrzenia,jejpoliczki
zaróżowioneprzezwyznanie. Gdyby tylkowiedziałacomusiałzrobićbyjąochronić
izadbaćojejbezpieczeństwoZrobiłbywszystkoocobypoprosiła,wszystko,gdyby
pomogłojejtozaakceptowaćsiebieijegoZawszebyłasilnawjegooczach,nawetgdy
płakała, jakteraz,albopolegałanajego sileCzybyłajednakwystarczającosilnabyto
usłyszećizrozumieć?Będziegowinić,ponieważbyłjedynymwpobliżunaktórym
mogłabywyładowaćswójból?
- Lilith? – wyszeptał– Acogdybymcipowiedział,żeodkryłemcośjeszczena
komputerze Daniela?
- Co? – jej spojrzenie napotkałojego,jejzdenerwowaniewzrosłoCzułjewniej
orazwniezauważalnymzaciśnięciujejdłoniwokółjego
- Eve nie jest martwa Powodem dla którego nie ma ciała, które mogłoby
spoczywać w trumnie pod twoimi nogami jest to, żeonanieumarła
Wjejoczachznowupojawiłysięłzy,agwałtowneuczuciaktóremógłwyczućw
jejwnętrzunaprężałyjejgłosRaniłją
Sięgnąłponią,pragnącjąpocieszyćUniknęłajegodotyku
- Twojasiostrazostałaprzemieniona– powiedział, jego dłoń zwinęłasięwpięść
bypowstrzymaćsię przed ponowną próbądotknięciajej.
- Nienie!– potrząsnęłagłową,rozlewającłzynapoliczki– To nie prawda!
- Przykro mi.
- Nienawidzęcię! – uderzyłagomocnowszczękę,odrzucając jego głowę na bok.
Zasługiwałnatozaskrzywdzeniejej,leczktośmusiałjejpowiedzieć
- Wiem – wyszeptałTaknaprawdętoniejegonienawidziłaNienawidziłajego
gatunek. – LeczmusiałabyśznienawidzićiEveTerazonajestwampirem,bezwzględu
natoczytegochciałaczynie.
Jegozmysłysięgnęłydoniej,monitorująckolidującezesobąuczuciairozdarcie
Chciałbybypozwoliłamusiępocieszyći zabraćcałyjejból,przytulającjąNiebyłanato
jeszczegotowaPrzezostatnitydzień,stawiałamałekrokiwjegokierunkuDzisiejszej
nocypostawiłakolejny,przyznającsiędotegocodoniegoczułaPospieszaniejejnie
byłowyjściemJedynieznowu odsunęłabysięod niego, a za każdymrazemgdytorobiła,
pozbawiałogotoczegoś
- Dlaczego? – jejgłosbyłzłamanym, pustym szeptem.
TopytanieniebyłoskierowanedoniegoByłowycelowanedojakiśwyższych
mocy,wbogaktóregowierzyła
- Zabiłabyśjągdybyśjąspotkała?– spytał
OtarłałzyzpoliczkówPragnąłzrobićtozanią.
Momentwahania,poczympotrząsnęłagłowąnimnaniegospojrzałaJejoczy
przeszukiwałyjego
- Człowieksięzmieniapośmierci?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin