seryjni mordercy psychologia i psychiatria VII.doc

(131 KB) Pobierz

SERYJNI MORDERCY: PSYCHOLOGIA I PSYCHIATRIA VII

 

Wpływy środowiskowe jako czynnik chorobotwórczy

 

Ustrój żywy jest nierozłączną częścią składową środowiska. Jest on wprawdzie jednostką, całością, mikrokosmosem, jednakże pozostaje w ustawicznych stosunkach wymiany materii z całością nadrzędną, jaką jest kosmos. Ustrój żywy nie jest maszyną samoczynnie przerabiającą paliwo, lecz jest częścią bytu. Zewnętrzne wpływy pomyślne lub szkodliwe odbijają się bez ustanku na jego czynnościach i na odwrót, ustrój żywy wywiera wpływ kształtujący na otaczające go środowisko.
Świadomość człowieka w szczególny i nieporównany sposób bierze czynny udział w kształtowaniu środowiska. W warunkach prawidłowych zachodzi równowaga między wpływami środowiskowymi i czynnościami ustroju żywego. Człowiek poddany jest w stanie zdrowia nie tylko pomyślnym, ale i szkodliwym wpływom środowiskowym, potrafi jednak ujemne skutki tych złych wpływów wyrównać i nawet obrócić na swoją korzyść. Posiada on mnóstwo urządzeń, które mu ułatwiają zwycięstwo w tej nieustającej walce. Dzięki świadomości człowiek umie ujarzmić siły przyrody i podporządkować je swoim celom. Wrogie żywioły przyrody mają się dzięki temu narzędziem w walce o byt. Dzięki świadomości możliwe jest zrzeszania się jednostek dla osiągnięcia wspólnych celów. Pojawienie się pracy dało człowiekowi sposobność do wyrobienia w sobie świadomości społecznej, która jest warunkiem powodzenia gromadnych wysiłków zmierzających do opanowania przyrody.
Świadomoś społeczna, która; jest jednym ż najpotężniejszych wykwitów uczuciowości wyższej, włącza pojedynczego osobnika do wspólnej walki ze szkodliwościami środowiska.
W psychiatrii klinicznej widzimy człowieka o zachwianej równowadze psychicznej, który wskutek choroby wypadł ze spólnoty środowiskowej. Przyczyna tego stanu rzeczy często leży w nim samym. Ale byłoby błędem, gdybyśmy poprzestali na stwierdzeniu przyczyn tkwiących w chorym osobniku. Każda przyczyna ma bowiem z kolei swoją przyczynę. W przyrodzie mamy do czynienia z łańcuchami związków przyczynowych. Łańcuchy te z kolei tworzą sploty. Czynniki wewnątrzustrojowe (endogenne) i zewnątrzustrojowe (egzogenne) przeplatają się z sobą. Podział ten od dawna zatracił już ostrość swej granicy i zachował tylko znaczenie orientacyjne. Staramy się dzisiaj w rozpoznaniu objąć jak najwszęchstronniej wielość przyczyn, które złożyły się na chorobę osobniczą. Nie wystarcza nam stwierdzić kiłę. Zadajemy sobie z kolei pytanie, dlaczego chory zaraził się kiłą. Śledząc ogniwa łańcuchów przyczynowych możemy ustalić wiele wcześniejszych przyczyn tego faktu klinicznego. Na przykład chory zaraził się kiłą, gdyż w czasie tym był pijany. A więc alkoholizm. Z kolei: dlaczego chory pił? Odpowiedź: przyczyna leży w złym pożyciu małżeńskim. Szukamy dalej i pytamy: jakie były powody złego pożycia małżeńskiego? Odpowiedź: małżeństwo od początku pozbawione było podstaw uczuciowych. W miarę jak zagłębiamy się w wywiadach, splot łańcuchów przyczynowych staje się coraz zawilszy. Co chwilę natykamy się na mnóstwo zagadnień dotyczących przyczyn alkoholizmu, chorób wenerycznych, ciemnoty, złych warunków gospodarczych i sanitarnych, niskiego poziomu uświadomienia społecznego, przesądów wszelkiego rodzaju, zaniedbania kulturalnego kraju, wojny, wreszcie odleglejszych przyczyn dziejowych itd. Choroba osobnicza staje się w ten sposób odpryskiem warunków środowiskowych i dziejowych.
W tej chwili zadaniem naszym jest zastanowić się nad najbliższymi przyczynami środowiskowymi, które albo bezpośrednio, albo pośrednio stanowią nie doceniany często czynnik chorobotwórczy. Przyczyny te często określa się nazwą czynników reaktywnych, rozumiejąc pod tym mianem bodźce, które działają na ustrój żywy poprzez korę mózgową na drodze psychicznej. Dlatego używa się też określenia: czynniki psychogenne. Ich znaczenie wykracza znacznie poza ramy psychiatrii.
Nie ma takiej gałęzi medycyny, w której by czynniki te nie odgrywały doniosłej roli. Współdziałają one w powstawanim chorób, których pochodzenie somatyczne nie ulega wątpliwości. Lekceważono ich znaczenie długi czas pod wpływem teorii mechanistycznyeh, przeważnie nie zdając sobie sprawy z tego, że zaprzeczanie rzeczywistości jest w nauce niedopuszczalne. Następstwem tego stanowiska mechanistów było oddanie olbrzymiej dziedziny zjawisk psychogennych na pastwę spekulacjom niby-naukowym. Nauka Pawłowa i związana z nią ściśle teoria nerwizmu rehabilitowała niejako czynniki psychogenne, które nie są niczym innym jak podnietami środowiskowymi, od których zależy przebieg wyższych czynności nerwowych, a co za tym idzie, przebieg wszystkich czynności ustroju. Układ nerwowy ośrodkowy zawiaduje czynnościami całego ustroju żywego, lecz sam zależny jest osi podniet środowiskowych. Mózg nie jest jednak biernym wykonawcą. Podniety przetwarza on aktywnie. Reaguje.
Od wielu warunków zależy, czy reakcja ta utrzyma się w granicach normy, czy też stanie się zaczątkiem choroby. Przede wszystkim zależy to od wrodzonej żywotności ustroju żywego. Pawłow podzielił psy doświadczalne na cztery grupy, zależnie od stopnia żywotności i odporności ich układu nerwowego. Nerwice doświadczalne tym łatwiej występowały, im słabszy był układ nerwowy psa. Tak samo rzecz się ma u człowieka. Są ludzie, którzy znieść potrafią bez szkody dla układu nerwowego ciężkie nawet ciosy, są inni, których załamują stosunkowo niewielkie przeciwności losu. Drugim warunkiem jest natężenie działających podniet reaktywnych. Trzecim warunkiem jest sprzężenie tych podniet z innymi czynnikami etiologicznymi. Przeważnie czynniki reaktywne dołączają się do innych spraw chorobowych już istniejących w ustroju, które przygotowały już podłoże osłabiając układ nerwowy ośrodkowy. Może jednak być i odwrotnie. Silne czynniki reaktywne, zwłaszcza jeżeli działają w ciągu dłuższego czasu, zdolne są do tego stopnia osłabić odporność ośrodkowego układu nerwowego, że stanie się on podatny na działanie innych czynników chorobotwórczych. W każdym przypadku trzeba myśleć o wszystkich tych możliwościach. Trzeci warunek, tj. sprzężenie z innymi czynnikami chorobotwórczymi, nie jest jednak nieodzowny. Można zauważyć, że zdrowego psa można doprowadzić do ciężkiego stanu nerwicowego tylko działaniem podniet warunkowych odpowiednio do tego celu przystosowanych. Podniety te wraz z całą sytuacją życiową wytworzoną przez wielokrotnie powtarzane doświadczenia są czynnikami reaktywnymi, chorobotwórczymi, i to środowiskowego pochodzenia. Znajdujemy tu zarazem pierwowzór tego samego zagadnienia, przeniesionego do kliniki ludzkiej. Analogia może być daleko posunięta. W opisie nerwic doświadczalnych widzieliśmy między innymi uczynnianie się dawnych urazów psychicznych w ich przebiegu. I to zjawisko odgrywa rolę w klinice ludzkiej. W tym przypadku czynniki reaktywne trzeba brać w ich dziejowym rozwoju. Warunki życia człowieka nasuwają oczywiście nieskończenie więcej urazów i podniet warunkowych niż ograniczone środowisko zwierzęcia doświadczalnego. Nie da się wszystkich tych możliwości wyliczyć i przewidzieć. Można co najwyżej pokusić się o zestawienie kilku najczęstszych i najbardziej ogólnie ujętych grup czynników reaktywnych, które samodzielnie lub wespół z innymi czynnikami chorobotwórczymi zdolne są wpłynąć upośledzająco na czynności układu nerwowego ośrodkowego, a nawet w pewnych warunkach wywołać, przynajmniej pośrednio, organiczne zaburzenia.

1. Przeżycia wstrząsające. Głos ogółu przecenia z zasady rolę urazów psychicznych tego rodzaju. Zbierając wywiady od członków rodzin naszych chorych wielokrotnie spotykamy się z przypisywaniem choroby psychicznej, napadów padaczkowych, stanów nerwicowych itd. wstrząsom psychicznym. Nawet w przypadkach, w których niewątpliwie chodzi o inną etiologię niż psychogenna, lud stara się widzieć następstwo jakiegoś urazu psychicznego, gdyż przyczyny tego rodzaju łatwiej mu trafiają do wyobraźni. Rozpowszechnione to zdanie jest przesadne, choć nie pozbawione słuszności. Przeżycia wstrząsające, np. wojna, katastrofy itd., nie są zdolne jako czynnik samodzielny wywołać psychozy, a nawet nie brakło spostrzeżeń, wskazujących w pewnych przypadkach na korzystny wpływ przeżyć wstrząsających zarówno na przebieg psychoz, jak i psychonerwic. Jednakże w sprzężeniu z innymi czynnikami, przede wszystkim z wrodzoną dyspozycją, oraz w odpowiedniej atmosferze środowiskowej zdolne są one odegrać rolę czynnika reaktywnego. Przy omawianiu histeroidii zwracaliśmy uwagę na szczególną jej cechę charakterologiczną: osobnicy ci w okresie przeżyć wstrząsających potrafią wydobyć z siebie dużo energii, wytrwałości, samozaparcia i odwagi.
Kiedy miną złe czasy, ci, sami ludzie ulegają objawom psychonerwicowym. Przeżyte wstrząsy nie giną więc bez śladu. Są one jak uraz psychiczny u psa doświadczalnego, uczynniający się po wielu nawet latach w sprzyjających temu warunkach.
Warunki te są z kolei czynnikiem reaktywnym, który wespół z danym przeżyciem składa się na powstanie skrzywionego odruchu warunkowego, jakim jest psychonerwica.

2. Długotrwałe napięcie afektywne, zmartwienia, tęsknota, nostalgia itd., mogą również odgrywać rolę czynnika reaktywnego. Szkodliwość takich przewlekłych urazów psychicznych - choćby ich nasilenie w jednostce czasu było znacznie słabsze - bywa jeszcze większa niż jednorazowego, silnego wstrząsu psychicznego. W czasie wojny widywano u jeńców wojennych tzw. chorobę drutów kolczastych. W czasie drugiej wojny światowej było tych przypadków jeszcze więcej. I tutaj można było zauważyć, że nie wszyscy osobnicy poddawali się w tym samym stopniu ujemnym wpływom odosobnienia. Zależało to od wrodzonych właściwości charakterologicznych. Zespół czynnościowy wyzwolony działaniem omawianych czynników zaliczyć trzeba do rzędu depresji reaktywnych. Cofały się one natychmiast z chwilą odzyskania wolności lub powrotu do kraju. Nostalgia jest postacią depresji reaktywnej, występującą na tle tęsknoty do kraju. Cierpienie to spotykamy i w świecie zwierzęcym. Słowik w klatce schnie z tęsknoty za wolnością i ginie. Zanika u niego radość życia, przestaje jeść, jest przygnębiony. Zarówno u zwierząt, jak i u człowieka działa tu nie tylko pozbawienie wolności, ale i wyrwanie ze społeczności. Instynkt stadny i jego filogenetycznie wyższa postać -uczucia społeczne, leżą u podstaw tych zjawisk.
Kosmopolityzm, zmierzając do stworzenia obywatelstwa świata, zwraca się przeciw naturze. Natomiast patriotyzm liczy się z biologicznym urządzeniem w człowieku, a ma za sobą podarcie spostrzeżeń w rodzaju nostalgii i innych analogicznych zaburzeń. Długotrwałe stany napięcia afektywnego mogą być i innej natury. Mogą być związane z życiem zawodowym, małżeńskim, w ogóle środowiskowym, gdy nasuwa ono ustawiczną sposobność do utrzymywania przykrych wzruszeń w stanie napięcia, bez możności ich wyładowania. Odczyn bywa wówczas rzędu psychonerwicowego, np. tiki, jąkanie itd.

3. Przemęczenie, brak snu, nieregularny tryb życia i inne tego rodzaj u czynniki mogą również współdziałać w powstawaniu stanów psychonerwicowych, pogarszać istniejące już choroby lub stwarzać podłoże dla innych czynników etiologicznych. Zbierając wywiady powinniśmy wszechstronnie zbadać warunki życia i pracy chorego, w przeciwnym razie nigdy nie uda nam się zrozumieć całości zagadnienia, jakim jest chory człowiek.

4. Wpływy atmosferyczne, klimatyczne, kosmiczne nie są jeszcze w nauce w pełni docenione. Wahania ciśnienia barometrycznego odgrywają na pewno dużą rolę w kształtowaniu się naszego temperamentu i wywierają wpływ na sposoby reagowania. Fazy księżyca mają jakiś wpływ na miesiączkowanie, na występowanie napadów padaczkowych, na samopoczucie i na pewno na wiele jeszcze innych czynności ustroju żywego. Rytmika snu i czuwania zależna jest od warunków kosmicznych. Dawno już zauważono wpływ pełni księżyca na występowanie somnambulizmu, stąd nazwa lunatyzm (w angielskim języku lunatic oznacza umysłowo chorego). Promienie kosmiczne na pewno też mają wpływ na czynności fizjologiczne i patologiczne ustroju żywego. Jeszcze wielu rzeczy nie wiemy, choć zdaje się nam, że dużo wiemy.

5. Urazy płciowe, nieprawidłowości życia płciowego są bardzo ważną dziedziną, której w wywiadach nie wolno pomijać. Przy omawianiu nerwic płciowych widzieliśmy znaczenie czynników reaktywnych tego rodzaju. Freudyzm rolę urazów płciowych doznanych w latach dziecięcych wyolbrzymił, nadając popędom płciowym mistyczną samodzielność chorobotwórczą. Powstał w ten sposób mechanistyczny obraz podświadomości, oderwany od psychofizjologii klinicznej. Grą popędów i konfliktów płciowych próbowano tłumaczyć nie tylko chorobę, ale i zjawiska kultury. Odtrącenie freudyzmu nie oznacza jednak zamykania oczu na kliniczny fakt roli chorobotwórczej urazów płciowych i nieprawidłowości życia płciowego, które są częstym czynnikiem reaktywnym w wielu psychonerwicach.

6. Tak samo trzeba się zapatrywać na konflikty intrapsychiczne. Nie powstają one w oderwaniu od środowiska, lecz przeciwnie, są wyrazem postawy osobnika wobec otaczającej go rzeczywistości. Impulsy wewnętrzne mogą się nie zgadzać z nakazami ładu społecznego. Konflikty tego typu stwarzają napięcie afektywne między popędem i poczuciem obowiązku i często wpędzają osobnika w położenie, które on ocenia jako sytuację bez wyjścia. Konfliktu intrapsychicznego, jak z tego widzimy, nie byłoby, gdyby ustrój żywy istniał w zupełnym wyodrębnieniu od środowiska, gdyby był maszyną zależną tylko od własnego wnętrza, jak sobie to wyobraża Freud. W dynamiczno-dialektycznym ujęciu konflikt intrapsychiczny jest jednym ze składników dziejowej łączności osobnika ze środowiskiem, a równocześnie wyrazem aktywności wyższych czynności nerwowych wobec różnorakich podniet zewnętrznych i wewnętrznych. Badanie psychiatryczne nie może być nigdy dość głębokie, gdyż zadaniem naszym jest wniknięcie w całość osobnika żywego.
Napięcie afektywne wywołane przez konflikt intrapsychiczny współdziała często z innymi czynnikami chorobotwórczymi w powstawaniu zaburzeń psychonerwicowych.

7. Nieszczęśliwa miłość (infelix amor) jest w wyobrażeniach ludu bardzo często uważana za przyczynę chorób psychicznych.
Powieściopisarze również przyczynili się walnie do spopularyzowania tych zapatrywań. Trzeba odróżnić przesadę literacką i bujną wyobraźnię od rzeczywistości klinicznej. Jeszcze nikt nie był zakochany do szaleństwa. Stan zakochania u normalnego człowieka przebiega bez zaburzeń psychicznych w znaczeniu psychopatologii.
Psychopatów stan ten może wytrącać z równowagi i prowadzić do nieoczekiwanych odczynów, jednak nigdy w tym znaczeniu, aby było wolno mówić - słowami kodeksu karnego - o zniesieniu lub znacznym ograniczeniu zdolności rozpoznawania znaczenia czynu lub kierowania postępowaniem. Miłość szczęśliwa czy nieszczęśliwa może wykazywać podobieństwo do psychozy, lecz jest to stan fizjologiczny. Na podłożu psychopatii, przy współistnieniu jeszcze innych warunków środowiskowych lub czynników chorobotwórczych, nieszczęśliwa miłość może się jednak stać podłożem dla pewnych zespołów reaktywnych, jednakże nieznane są psychozy na tym tle. Ciężka melancholia, oporna na psychoterapię i długotrwała, na pewno nie jest wywołana przez nieszczęśliwą miłość, choćby otoczenie chorego lub chorej było o tym przekonane, lecz z zasady każe przypuszczać tło cyklofreniczne.
Można się o tym przekonać ex juvantibus, np. po zastosowaniu metod wstrząsowych lub tofranilu.

8. Czynniki socjologiczne, jak z wielu powyższych wzmianek wynika, są czynnikiem reaktywnym olbrzymiej doniosłości. W psychiatrii klinicznej musimy je uwzględniać w szerokiej mierze. Podstawowego, istotnego znaczenia nabierają one w psychiatrii społecznej.

 

Poglądy na temat osobowości przestępców agresywnych

 

Publikacje dotyczące cech osobowości sprawców przestępstw z użyciem przemocy prezentują często odmienne zestawy właściwości psychicznych tych osób. W opisach tych pewne elementy mogą się powtarzać, inne z kolei bywają całkowicie rozbieżne. Fakt ten świadczy o tym, jak niejednorodną grupę stanowią agresywni przestępcy (Kosewski, 1977). Poniżej przytoczono kilka wybranych opisów cech osobowości sprawców przestępstw. Odnoszą się one do jednostek stosujących szeroko rozumianą przemoc fizyczną. Przy doborze poniższych przykładów nie uwzględniano natomiast motywacji i formy przestępstwa. Tak więc, łącznie potraktowano zarówno sprawców przestępstw na tle seksualnym, rabunkowym czy też chuligańskim.

Jak podaje w swojej pracy Starowicz (2000), nieletni sprawcy przestępstw seksualnych charakteryzują się:
- poczuciem mniejszej wartości w pełnionej roli męskiej;
- niskim poziomem samooceny;
- wyrażanym lękiem wobec kobiet;
- trudnościami i zaburzeniami w relacjach interpersonalnych;
- występowaniem nietypowych fantazji erotycznych;
- wysokim poziomem lęku;
- zaburzonymi i negatywnymi relacjami z matkami;
- wczesną inicjacją seksualną;
- skłonnością do uzależnień.

Z kolei dorosłych sprawców przestępstw na tle seksualnym charakteryzują następujące właściwości:
- postawa niedojrzałości społecznej;
- obsesyjność religijna;
- spostrzeganie niezgodnych z prawem zachowań seksualnych jako niezależnych od "ja";
- cechy osobowości dyssocjalnej;
- stłumiony gniew;
- skłonność do instrumentalnego traktowania ludzi i do manipulowania otoczeniem;
- niski poziom samooceny;
- skłonność do projekcji własnych stanów emocjonalnych na inne osoby.

W odniesieniu do sprawców przestępstw na tle seksualnym, u których występuje ponadto określona parafilia, niezdolność do pokierowania własnym postępowaniem, przejawiającą się w kolejnych aktach pogwałcenia prawa Godlewski i Szymusik (1996) wyjaśniają w kategoriach nałogu. Otóż wzrostowi częstotliwości zachowań seksualnych towarzyszy obniżenie uczucia zaspokojenia. Stan ten odczuwany jako nieprzyjemny mobilizuje do ponawiania aktywności niezgodnej z prawem (Godlewski, Szymusik, 1996). W odniesieniu do cech osobowości sprawców zabójstw na tle seksualnym, Szymusik (1996) wymienia następujące właściwości: niski poziom agresji, nieśmiałość, kompleks niższości, niski, ale mieszczący się w normie poziom inteligencji. Niekiedy obserwuje się u tych osób nieznaczne objawy zespołu psychoorganicznego.
Inna kategoria sprawców przestępstw to zabójcy z przyczyn ekonomicznych. Zgodnie z danymi zawartymi w literaturze (Szymusik, 1996), są to osobnicy poczytalni, reprezentujący wyższy poziom umysłowy i wykazujący znacznie mniej zaburzeń psychicznych, które niemal w całości mieszczą się w zaburzeniach osobowości.
Z kolei sprawcy zabójstw z przyczyn chuligańskich, to w większości jednostki, u których stwierdzono pogranicze normy i upośledzenia umysłowego, ze skłonnością do nadużywania alkoholu. Przestępstwa najczęściej popełniają będąc pod wpływem środków odurzających. Wykazują zaburzenia osobowości, często pochodzenia organicznego (Szymusik, 1996).
Specyficzną grupę sprawców przestępstw z użyciem przemocy stanowią zabójcy seryjni (Gierowski, 1996). W skład tej kategorii wchodzą wysoce niebezpieczni przestępcy agresywni, u których występuje bardzo silny związek między stałymi mechanizmami osobowości a procesami motywacyjnymi, których specyfika nierzadko ujawnia się w sposobie popełnienia morderstwa. Sprawców zabójstw seryjnych można podzielić na trzy kategorie:

- osobnicy o głębokich zaburzeniach struktury osobowości i nieprawidłowym rozwoju emocjonalnym, charakteryzujący się wrogim stosunkiem do otoczenia społecznego, silnym poczuciu krzywdy, potrzebie zemsty, wyrównania rachunków ze społeczeństwem, silnej chęci zwrócenia na siebie uwagi poprzez dokonanie okrutnych czynów, które budzą powszechny lęk;
- osobnicy chorzy psychicznie, którzy działają pod wpływem własnych urojeń, bądź halucynacji, a ich aktywność uzależniona jest od przebiegu choroby, jej fazy i dynamiki;
- osobnicy dopuszczający się seryjnych zabójstw na tle seksualnym, których aktywność powstaje w związku z pobudzeniem lub zaspokojeniem popędu płciowego; do tej kategorii zaliczają się sprawcy zabójstw o następujących cechach osobowości: lękliwość, nieufność, chłód emocjonalny, zaburzenia w kontaktach interpersonalnych, introwersja, niskie poczucie własnej wartości, które starają się kompensować agresją i okrucieństwem wobec ofiary (Gierowski, 1996).

Powyższa kategoria zabójców to osobnicy, których motywacja jest zazwyczaj irracjonalna. Rzadko działają dla chęci zysku, a morderstwa przez nich popełniane zaspokajają oprócz zaburzonego popędu seksualnego także takie potrzeby jak chęć dominacji, znaczenia, czy podkreślenia własnej wartości (Gierowski, 1999; Scott, 1999).
Analiza powyższych danych dotyczących osobowości sprawców przestępstw z użyciem przemocy uwidacznia duże zróżnicowanie, jakie występuje w tej grupie. W związku z tym określenie cech psychologicznych jednostki determinujących ją do stosowania przemocy, nie jest zadaniem łatwym. Dlatego też konieczne wydaje się prowadzenie badań koncentrujących się na tym elemencie rzeczywistości.

 

Batalia psychiatrów

 

Jaka osoba mogłaby zrobić coś takiego?

Podczas naszych badań nad seryjnymi mordercami, Bob Ressler i ja byliśmy w Joilet, w stanie Illinois, gdzie właśnie skończyliśmy wywiad z Richardem Speckiem. Tamtego wieczoru wróciłem do swojego pokoju hotelowego i oglądałem wiadomości na CBS, kiedy zobaczyłem Dana Rathera rozmawiającego z innym zabójcą, Thomasem Vanda, który również był osadzonym w Zakładzie Karnym Joilet. Vanda przebywał tam za zamordowanie kobiety, która zmarła na skutek wielokrotnych ran kłutych zadanych nożem. Przez większość swego życia trafiał do zakładów psychiatrycznych i opuszczał je, a za każdym razem kiedy zostawał "wyleczony" i zwolniony, popełniał kolejną zbrodnię. Zabił człowieka jeszcze przed dokonaniem morderstwa, za które odbywał obecnie wyrok.
Zatelefonowałem do Resslera i stwierdziłem, że póki tu jesteśmy, musimy porozmawiać z tym skazanym. Z wywiadu telewizyjnego, mogłem określić go jako osobnika idealnie nieprzystosowanego. Mógł być równie dobrze podpalaczem jak mordercą. A jeśli posiadałby odpowiednie narzędzia i umiejętności, mógłby być bombiarzem.
Wróciliśmy do zakładu karnego już następnego dnia, a Vanda wyraził zgodę na spotkanie. Był ciekawy, co my tam robiliśmy, a poza tym nie odwiedzało go zbyt wiele osób. Zanim rozpoczęliśmy wywiad, przebrnęliśmy przez jego akta.
Vanda był białym, dwudziestokilkuletnim mężczyzną, wzrostu ok. 175 cm. Przyjmował układną, zupełnie nie pasującą do niego postawę i często się uśmiechał. Ale nawet uśmiechając się, wciąż miał "ten wygląd" - świdrujące spojrzenie, nerwowe tiki, pocieranie dłoni. Na pewno nie czulibyście się dobrze mając go za plecami. Pierwszą rzeczą, jakiej chciał się ode mnie dowiedzieć, to jak moim zdaniem wypadł w TV. Kiedy powiedziałem mu, że wyglądał dobrze, roześmiał się i rozluźnił. Pośród wielu rzeczy, o których nam opowiedział, wspomniał, że przyłączył się w więzieniu do grupy studiującej Pismo Święte i stwierdził, że znacznie mu to pomogło. Może i faktycznie tak było. Jednak ja widziałem mnóstwo osadzonych, którzy zbliżając się do terminu ubiegania się o zwolnienie warunkowe, wstępowali do towarzystw wyznaniowych, po to aby pokazać, że kroczą właściwą drogą i zostać wypuszczonym na wolność.
Moglibyście dyskutować na temat, czy miejsce tego faceta jest w więzieniu o zaostrzonym rygorze, czy też w strzeżonym szpitalu psychiatrycznym, ale po przeprowadzeniu wywiadu, poszedłem zobaczyć się z pracującym tam psychiatrą, który go leczył. Zapytałem, jak się miewa Vanda.
Psychiatra, około pięćdziesięcioletni mężczyzna, dał mi pozytywną odpowiedź, mówiąc, że Vanda "jest bardzo podatny na leki i terapię." Wspomniał także o grupie studiującej Pismo Święte, będącej tego przykładem i stwierdził, że jeśli ten postęp utrzyma się, Vanda będzie gotowy do wyjścia na wolność.
Zapytałem go, czy zna szczegóły przestępstwa popełnionego przez podopiecznego. "Nie" odpowiedział, "nie chcę o tym wiedzieć." "Nie mam na to czasu, aby zajmować się tym z wszystkimi osadzonymi." A także dodał, że nie chciał, aby te informacje w nieprawidłowy sposób wpłynęły na jego relację z pacjentem.
"No cóż, panie doktorze, niech mi pan pozwoli opowiedzieć, cóż takiego zrobił Vanda," nalegałem. Zanim zdążył zaprotestować, zacząłem zdawać mu relację jak ten asocjalny, typ o osobowości samotnika wstępuje do grupy wyznaniowej, i jak po spotkaniu, kiedy wszyscy już poszli, składa propozycje młodej kobiecie, która przygotowała miting. Ona odrzuca go, ale Vanda nie przyjmuje tego łatwo. Tacy faceci zazwyczaj łatwo nie rezygnują. Ogłusza ją, idzie do kuchni, wraca z nożem i dźga ją wielokrotnie. Potem, podczas gdy ona, konając leży na podłodze, on wkłada penis w otwartą ranę w jej brzuchu i doznaje ejakulacji.
Muszę powiedzieć, że uznałem to za coś niezwykłego. W tamtym momencie była jak szmaciana lalka. Jej ciało było ciepłe, krwawiła, on musiał mieć na sobie jej krew. Nawet nie mógł jej zdepersonalizować. A jednak wciąż był zdolny uzyskać erekcję i odbyć "stosunek". Chyba więc rozumiecie, dlaczego nalegałem, że była to zbrodnia u podłoża której leżał gniew, a nie popęd seksualny. To o czym on myślał, to nie był seks - to był gniew i wściekłość.
Oto dlaczego, nawiasem mówiąc, na nic zdaje się kastracja seryjnych gwałcicieli - choć ten pomysł wydaje się niektórym z nas satysfakcjonujący i wystarczający. Problemem jest, że to ich nie powstrzyma, zarówno fizycznie jak i emocjonalnie. Gwałt jest definitywnie zbrodnią gniewu. A jeśli utniecie komuś jądra, to będziecie mieli wkurzonego faceta.
Zakończyłem opowieść o Vanda'ie. "Jesteś odrażający Douglas!" stwierdził psychiatra. "Wynoś się z mojego gabinetu!" "Ja jestem odrażający?" odparłem. "Będzie pan w sytuacji, kiedy wyda pan rekomendację, że Thomas Vanda jest podatny na terapię i może być zwolniony, a nie ma pan pojęcia, z kim, do cholery, pan rozmawia pracując z osadzonymi. Jak pan jest w stanie ich zrozumieć jeśli nie poświęcił pan czasu na przejrzenie fotografii z miejsca zbrodni, raportów, czy też protokołów po autopsji? Czy widział pan w jaki sposób popełniono zbrodnię? Czy wie pan, czy była planowana? Czy rozumie pan zachowanie, które do niej doprowadziło? Czy wie pan, jak sprawca opuścił miejsce przestępstwa? Czy wie pan, czy starał się uniknąć odpowiedzialności za nie? Czy próbował zbudować alibi? Skąd do cholery wie pan, czy on jest niebezpieczny, czy nie?"
Nie miał odpowiedzi na to pytanie i nie sądzę, abym tego dnia go nawrócił, ale jest coś, o czym jestem przekonany. To podstawa tego, co robimy w naszej jednostce. Dylematem, jak wielokrotnie już mówiłem, jest fakt, że znaczna część terapii psychiatrycznej bazuje na auto-relacji. Pacjent przychodzący do terapeuty w normalnych okolicznościach ma ukryty interes w tym, aby ujawnić swoje prawdziwe myśli i uczucia. Z drugiej strony, skazany, pożądający wcześniejszego zwolnienia, ma ukryty interes w tym, aby powiedzieć terapeucie to, co ten chce usłyszeć. A w efekcie, terapeuta przyjmuje tę relację jako prawdziwą, bez korelowania jej z innymi informacjami dotyczącymi podmiotu, które mogą stanowić prawdziwą porażkę systemu. Ed Kemper i Monte Risell, aby wskazać tylko dwóch, byli poddani terapii kiedy popełniali swe zbrodnie, obaj także zdołali ukryć ten fakt. Faktycznie zaś, według ich terapeutów, wykazywali postępy.
Problemem, jaki dostrzegam, jest to, że bierze się młodych psychiatrów, psychologów i pracowników socjalnych, którzy są idealistycznie nastawieni i nauczeni na uniwersytetach, że naprawdę mogą coś zmienić. A potem spotykają oni tych facetów w więzieniach i chcą poczuć, że ich odmienili. Często nie rozumieją, że próbując ocenić skazanych, tak naprawdę oceniają osobników, którzy sami są ekspertami w ocenianiu ludzi! W krótkim czasie, osadzony będzie wiedział, czy doktor odrobił pracę domową, a jeśli nie, to będzie też zdolny do tego, aby zbagatelizować swą zbrodnię i jej wpływ na ofiarę. Tylko kilku przestępców będzie dobrowolnie ujawniać paskudne szczegóły komuś, kto jeszcze ich nie zna. Oto dlaczego tak ważne było kompletne przygotowanie w naszych wywiadach z przestępcami.
Tak jak w przypadku lekarza prowadzącego terapię Thomasa Vanda'y, ludzie zajmujący się zawodowo pomaganiem często nie chcą być uprzedzeni poprzez wiedzę o krwawych szczegółach tego, co zrobił przestępca. Ale, jak zawsze powtarzam swoim klasom, jeśli chcesz zrozumieć Picasso, musisz przestudiować jego dzieła. Jeśli chcesz zrozumieć osobowość przestępcy, to musisz przestudiować jego zbrodnię.
Różnica polega na tym, że specjaliści od zdrowia psychicznego zaczynają od osobowości i z tej perspektywy wyciągają wnioski.
Istnieją oczywiście rozmaite punkty widzenia na temat odpowiedzialności przestępcy. Dr Stanton Samenow jest psychologiem, który współpracował z nieżyjącym już psychiatrą dr Samuelem Yochelsonem nad pionierskimi badaniami dotyczącymi zachowań przestępczych w St. Elizabeth Hospital w Waszyngtonie. Po latach prac badawczych, które stopniowo obaliły większość z jego z góry powziętych hipotez, Samenow konkluduje w swojej wnikliwej książce: "Inside the Criminal Mind", że "przestępcy myślą inaczej niż odpowiedzialni ludzie." Zachowanie przestępcze, jak sądzi Samenow, jest nie tyle kwestią choroby psychicznej, co defektu charakteru.
Dr Park Dietz, który często współpracuje z nami, stwierdził, że: "Żaden z seryjnych morderców, których miałem okazję badać, nie był niepoczytalny w sensie prawnym, ale żaden też nie był normalny. Wszyscy byli ludźmi, którzy cierpieli na zaburzenia psychiczne. Ale pomimo owych zaburzeń, wiążących się z ich preferencjami seksualnymi i charakterem, wszyscy byli osobnikami, którzy zdawali sobie sprawę z tego, co robią i wiedzieli, że to było złe, a pomimo tego robili to." To ważne, aby pamiętać, że niepoczytalność jest konstruktem prawnym, a nie medycznym czy psychiatrycznym terminem. Nie oznacza on, że ktoś jest, lub nie jest "chory". Określa natomiast, czy ktoś jest odpowiedzialny za swoje czyny, czy nie. Tak więc, jeśli wierzycie, że ktoś taki jak Thomas Vanda jest niepoczytalny, to w porządku. Myślę, że można by w tej sprawie wytoczyć proces. Ale kiedy dokładnie sprawdziliśmy dane, to uważam, że musimy spojrzeć prawdzie w oczy, że na cokolwiek w świecie cierpi Thomas Vanda, to może to być nieuleczalne. Jeśli byśmy to zaakceptowali, to być może nie wypuszczano by ich tak wcześnie, aby robili to co robili cały czas. Pamiętajcie, że to morderstwo nie było jego pierwszym. Ostatnio dużo się mówi na temat pojęcia przestępczej niepoczytalności, a rozważania te wcale nie są czymś nowym. Ich początki sięgają co najmniej setki lat wstecz, do anglo-amerykańskiego prawoznawstwa, do "Eichenarcha" lub "Of the Office of the Justices of Peace" Williama Lambarda z XVI w.
Pierwszym oficjalnym oświadczeniem o niepoczytalności jako obronie przed zarzutami przestępstwa była Reguła M'Naghtena z 1843r., powstała od nazwiska Daniela M'Naghtena, który usiłował zabić brytyjskiego premiera Sir Roberta Peel, a zdołał postrzelić jego osobistą sekretarkę. Peel, skądinąd, był odpowiedzialny za zorganizowanie oddziałów policji. Do tego dnia londyńskich policjantów określa się mianem "bobby" (zdrobnienie od Robert) na jego cześć.
Po tym jak M'Naghten został uniewinniony, powszechne oburzenie było tak wielkie, że minister sprawiedliwości został wezwany przez Izbę Lordów aby uzasadnić wyrok. Główne elementy "Reguły" oznajmiają, że oskarżony nie jest winny, jeśli jego stan psychiczny pozbawia go zdolności do rozpoznania nieodpowiednich zachowań lub zrozumienia ich charakteru i jakości; innymi słowy, czy znał różnicę pomiędzy dobrem i złem.
Doktryna o niepoczytalności ewoluowała przez lata, aby stać się tym, co często określane było jako "test nieodpartych impulsów", zgodnie z którym oskarżony nie był winny jeśli, z powodu choroby psychicznej, nie był zdolny do kontroli swych czynów lub dostosowania własnych zachowań do norm prawnych.
W 1954 roku doczekała się gruntownego przeglądu w Sądzie Apelacyjnym Sędziego Davida Bazelona, prowadzącego sprawę Durham przeciwko Stanom Zjednoczonym, który ustanowił, że oskarżony nie jest odpowiedzialny za zbrodnię, jeśli przestępstwo było "wytworem choroby umysłowej lub defektu psychicznego", oraz jeśli nie popełniłby go nie cierpiąc na chorobę lub defekt tego typu.
Ustawa Durhama, dająca tak wielką swobodę i nie odnosząc się przede wszystkim do oszacowania różnicy pomiędzy dobrem a złem, nie była zbyt popularna wśród personelu służb prawnych jak i wśród wielu sędziów i oskarżycieli. W 1972 roku, w innej sprawie w Sądzie Apelacyjnym - Stany Zjednoczone przeciwko Brawnerowi - została zaniechana na rzecz Modelowego Testu Kodeksu Prawnego Amerykańskiego Instytutu Prawa (ALI), który odnosił się do Reguły M'Naghtena i nieodpartych impulsów podając, że defekt psychiczny musiał w znacznym stopniu pozbawić oskarżonego zdolności do oszacowania niewłaściwego zachowania lub dostosowania go do wymagań prawnych. Z biegiem czasu, zarówno w jednej jak i drugiej postaci, ALI Test cieszył się wzrastającą popularnością w sądach.
Ale kontynuując te rozważania, które często sprowadzają się do spekulacji na temat, ile aniołów może zatańczyć na łebku od szpilki, sądzę, że mamy tu do czynienia z bardziej podstawową kwestią. A jest nią niebezpieczeństwo.
Jedną z klasycznych konfrontacji w trwającej batalii psychiatrów był proces seryjnego mordercy Arthura J. Shawcrossa w Rochester, w stanie Nowy York, z 1990 r. Shawcross był oskarżony o zamordowanie kilku miejscowych prostytutek, których ciała odkryto w zalesionym obszarze wokół koryta rzeki Genesee. Morderstwa trwały prawie przez rok. Te ofiary, których zwłoki odnaleziono później były także okaleczane po śmierci.
Po opracowaniu szczegółowego - i jak się okazało, bardzo wiernego - profilu, Gregg McCrary przeanalizował ewolucję zachowań przestępcy. Kiedy policja odkryła ciało, które zostało okaleczone, Gregg uświadomił sobie, że morderca wracał na miejsca pozbywania się zwłok, aby spędzić ze swą ofiarą trochę czasu. Następnie McCrary przekonał policję, aby przeczesała las w celu lokalizacji zwłok jednej z wciąż zaginionych kobiet. Gdyby się udało tego dokonać, a później dyskretnie patrolować to miejsce, Gregg był pewny, że w końcu znaleziono by tam i samego mordercę.
Tak się złożyło, że po kilku dniach obserwacji tego obszaru, Policja Stanu Nowy York rzeczywiście odnalazła ciało w strumieniu Salmon Creek nieopodal Autostrady Stanowej 31. W tym samym czasie, Inspektor John McCaffrey zauważył mężczyznę w aucie zaparkowanym na małym mostku ponad wodą. Zarówno stanowe jak i miejskie siły policyjne zostały powołane do śledzenia go. Człowiekiem, którego zatrzymali był Arthur Shawcross.
W trakcie przesłuchania prowadzonego przez grupę pod kierownictwem Dennisa Blythe'a z Policji Stanowej i Leonardo Boriello z Wydziału Policji Rochester, Shawcross przyznał się do kilku zbrodni. Kluczową kwestią w tym intensywnie relacjonowanym procesie o dokonanie dziesięciu morderstw, było stwierdzenie, czy był on, czy też nie był niepoczytalny podczas popełniania zabójstw.
Obrona powołała Dr Dorothy Lewis, znanego psychiatrę ze Szpitala Bellevue w Nowym Yorku, która uprzednio prowadziła badania nad skutkami stosowania przemocy wobec dzieci. Rezultaty przekonały Lewis, że większość, jeśli nie wszystkie, brutalne zachowania przestępcze są skutkiem kombinacji traumatycznych doświadczeń nadużyć lub urazów z dzieciństwa oraz pewnego rodzaju stanu fizycznego lub organicznego, takiego jak epilepsja, uszkodzenia lub ubytki (centralnego układu nerwowego - przyp. R.), cysty lub guzy. Jest jeszcze, oczywiście, sprawa Charlesa Whitmana, dwudziestopięcioletniego studenta politechniki, który wspiął się na szczyt wieży zegarowej Uniwersytetu Texas w Austin w 1966 roku i otworzył ogień do przechodniów poniżej. Zanim policja zdołała otoczyć wieżę i zastrzelić go półtorej godziny później, poległo szesnaście osób, a trzydzieści innych zostało rannych. Przed tym zajściem, Whitman skarżył się na cykliczne mordercze obsesje. Kiedy lekarze przeprowadzili autopsję, odkryli guz w płacie skroniowym jego mózgu.
Czy to nowotwór wywołał mordercze zachowanie Whitmana? Tego się nie dowiemy. Jednak Lewis chciała wskazać przysięgłym, że na skutek drobnej, łagodnej zmiany nowotworowej w postaci cysty w płacie skroniowym, której istnienie ujawniło badanie z zastosowaniem rezonansu magnetycznego, postaci epilepsji, którą określiła jako "stan częściowego złożonego napadu", pourazowego stresu z czasu wojny w Wietnamie, oraz czegoś, co jak twierdził było poważnym fizycznym i seksualnym nadużyciem w dzieciństwie z rąk matki, Arthur Shawcross nie odpowiadał za swoje epizody ekstremalnej brutalności. W rzeczywistości, jak zeznała, kiedy zabijał każdą z tych kobiet znajdował się on w stanie pewnego rodzaju fugi; jego wspomnienia każdego z tych epizodów były niewyraźne, albo nie istniały.
Jednym z problemów w tego typu wnioskowaniu jest fakt, że po upływie tygodni i miesięcy, Shawcross był w stanie zrelacjonować Boriello i Blythe'owi szczegóły, niemal co do minuty. W kilku przypadkach, dosłownie zaprowadził ich na miejsce pozbycia się zwłok, których policja nie mogła odnaleźć. Prawdopodobnie był do tego zdolny, ponieważ wcześniej fantazjował na temat każdej ze zbrodni tak wiele razy, że były one wciąż świeże w jego umyśle. Podjął kroki w celu zniszczenia pewnych dowodów tak aby policja ich nie znalazła. Po aresztowaniu go, napisał też raczej analityczny list do swojej przyjaciółki (miał także żonę), w którym wyraził nadzieję na obronę opartą na stwierdzeniu niepoczytalności, ponieważ odbywanie wyroku w szpitalu psychiatrycznym byłoby dużo łatwiejsze niż pobyt w więzieniu.
W tym momencie Shawcross dobrze wiedział o czym mówi. Jego konflikty z prawem zaczęły się w 1969 roku, kiedy skazano go za włamanie i podpalenie w Watertown, na północy Syracuse. Niespełna rok później, ponownie został aresztowany i przyznał się do uduszenia młodego chłopca i dziewczynki, którą ponadto molestował seksualnie. Za te dwie zbrodnie, Shawcrossa skazano na dwadzieścia pięć lat pozbawienia wolności. Po piętnastu został warunkowo zwolniony. (...) Te piętnaście lat w pudle było po prostu modelem wstrzymania (zachowań mordercy - przyp. R.).
A teraz rozpatrzmy to krok po kroku. Po pierwsze, jeśli zapytacie mnie, albo któregokolwiek z wielu tysięcy policjantów, prokuratorów i agentów federalnych, z którymi pracowałem w ciągu mojej kariery zawodowej, otrzymacie powtarzającą się zgodną odpowiedź, że dwadzieścia pięć lat za odebranie życia dwojga dzieci, jest samo w sobie czymś nieprzyzwoitym. A po drugie, aby wypuścić tego faceta na wolność jeszcze wcześniej, należy przyjąć jedno z dwóch przeciwstawnych założeń.
Założenie numer jeden: pomimo paskudnej przeszłości tego człowieka, pomimo jego dysfunkcjonalnej rodziny, rzekomego dręczenia w dzieciństwie, braku wykształcenia, uprzedniej brutalności i wszystkiego innego, życie w więzieniu było tak wspaniałym, rozwijającym duchowo, otwierającym oczy i rehabilitującym doświadczeniem, że Shawcross ujrzał światło, uświadomił sobie niewłaściwość obranej drogi i z powodu wszystkich pozytywnych wpływów w trakcie odbywania kary postanowił zamknąć dotychczasowy rozdział życia i od tego momentu stać się uczciwym, prawym obywatelem.
Ok., jeśli nie akceptujecie tego, to co powiecie na założenie numer dwa: więzienne życie było tak okropne, tak nieprzyjemne i traumatyzujące każdego dnia, tak totalnie upokarzające dzień w dzień, że pomimo swojej paskudnej przeszłości i trwającego pragnienia aby gwałcić i zabijać dzieci, bardzo nie chciał wracać za kraty i postanowił zrobić wszystko, aby tego uniknąć.
Zgadzam się, że to drugie jest równie nieprawdopodobne. Ale jeśli nie akceptujecie żadnego z tych dwóch założeń, to jak do licha, wypuścicie kogoś takiego na wolność, nie biorąc pod uwagę znacznego prawdopodobieństwa, że będzie znów zabijał?
Jest zupełnie oczywiste, że u pewnych typów morderców istnieje większe ryzyko powtórzenia swych zbrodni, niż u innych. Ale w przypadku brutalnych, działających z pobudek seksualnych zabójców seryjnych, zgadzam się z Dr Parkiem Dietz, że "trudno jest sobie wyobrazić jakiekolwiek okoliczności, dla których powinni oni być ponownie zwalniani do życia publicznego." Ed Kemper, który jest dużo bardziej bystry i ma dużo więcej wglądu we własne życie wewnętrzne niż większość innych zabójców, z którymi rozmawiałem, przyznał otwarcie, że nie powinien być wypuszczany na wolność.
Istnieje zbyt wiele przerażających opowieści. Richard Marquette, z którym przeprowadzałem wywiad i który prezentował cały szereg zaburzonych zachowań, usiłowania gwałtu i napaści oraz miał całą baterię aktów oskarżenia w Oregonie już w wieku dwudziestu lat, wyewoluował do gwałtu, morderstwa i okaleczenia po niesatysfakcjonującym doświadczeniu seksualnym z kobietą, którą poderwał w barze w Portland. Opuścił stan i został umieszczony na liście Najbardziej Poszukiwanych przez FBI, a następnie aresztowany w Kalifornii. Skazano go za morderstwo pierwszego stopnia i dożywotnie więzienie. Zwolniony warunkowo po dwunastu latach, zabił i wypatroszył jeszcze dwie kobiety zanim go ponownie złapano. Co, na Boga, przekonało komisję do spraw zwolnień, że ten facet nie jest już niebezpieczny?
Nie mogę wypowiadać się w imieniu FBI, Departamentu Sprawiedliwości, ani niczyim innym. Ale mogę mówić za siebie i dużo bardziej wolałbym mieć na względzie utrzymanie za kratami zabójcy, który niezależnie od tego czy mógłby, czy też nie mógłby zabić będąc ponownie na wolności, aniżeli śmierć niewinnego mężczyzny, kobiety czy dziecka, będące rezultatem jego zwolnienia.
Cechą Amerykanów jest myślenie, że wszystko idzie w dobrym kierunku, że zawsze można coś poprawić i dokończyć wszystko, do czego zostaliśmy powołani. Ale im więcej widzę, tym bardziej jestem pesymistycznie nastawiony do koncepcji rehabilitacji pewnych typów przestępców. To, przez co przeszli będąc dziećmi, jest często potworne. Co niekoniecznie znaczy, że uraz nie może być naprawiony w późniejszym czasie. Ale w przeciwieństwie do tego, w co mogliby wierzyć sędziowie, obrońcy i specjaliści od zdrowia psychicznego, poprawne zachowanie w więzieniu nie musi być prognozą akceptowanego społecznie zachowania w świecie za murem.
W rzeczywistości wszyscy uznawali Shawcrossa za modelowego więźnia. Był spokojny, powściągliwy, robił co mu kazano i nikomu nie dokuczał. Ale tym, co odkryliśmy wraz z moimi kolegami i staraliśmy się desperacko przekazać to innym zajmującym się psychologią sądową i korygowaniem postaw patologicznych, jest fakt, że niebezpieczeństwo jest uwarunkowane sytuacyjnie. Jeśli możesz trzymać kogoś w dobrze zorganizowanym środowisku, w którym nie musi podejmować wyborów, może funkcjonować poprawnie. Ale umieść go z powrotem w środowisku, w którym zachowywał się źle, a jego zachowanie może się szybko zmienić. Weźmy przypadek Jacka Henry'ego Abbota, skazanego mordercy, który napisał "In the Belly of the Beast", poruszające i wnikliwe wspomnienia z życia w więzieniu. Zdając sobie sprawę z jego wyjątkowego talentu pisarskiego i wie...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin