ęęłęóBłogosławieństwa kahunówPolinezyjscy Kahuni (strażnicy Tajemnicy) wykonując często ćwiczenia energetyzujące i utrzymując kontakt z Wyższym Ja nagminnie doświadczali stanu przeładowania energią. Stan ten jest znany wszystkim, którzy wykonują medytacje lub ćwiczenia oddechowe. Nie należy do najprzyjemniejszych, kiedy utrzymuje się zbyt długo i dopóki się do niego nie przyzwyczaimy. Ale na wszystko jest rada. Aby się pozbyć nadmiaru energii, Kahuni błogosławili wszystko, co się dało i posyłali w kierunku obiektów swych błogosławieństw pozytywne, uzdrawiające energie. Energie te to wyższa mana pochodząca od Wyższego Ja. To miłość, szczęśliwość, błogość, radość i wiara w uzdrawiającą moc tych pozytywnych odczuć. Błogosławić można praktycznie wszystko i wszystkich. Błogosławieństwa niejednokrotnie przyśpieszają realizację naszych planów albo zapewniają dobrobyt firmom. Mają więc wszechstronne zastosowanie w spełnianiu dobrych życzeń. Np. moi znajomi uzyskali w ten sposób znaczący wzrost dochodów firmy, a inna grupa wykorzystujących błogosławieństwa skutecznie odzyskuje długi. Kiedy czujemy nadmiar energii, możemy ją posyłać tam, gdzie zostanie przyjęta z wdzięcznością. Błąd początkujących polega na tym, że nadmiar swej dobrej energii usiłują wypromieniowywać w kierunku osób, na których im zależy, które chcą uszczęśliwić, często wbrew ich woli. Nie pytają ich o zgodę ani nie zastanawiają nad skutkami. A tu okazuje się, że niektóre z tych rzekomo potrzebujących energii osób też są przeładowane, albo nie życzą sobie uszczęśliwiania czy uzdrawiania, albo wreszcie owe przekazy traktują jako atak energetyczny i bronią się odsyłając energię do nadawcy. Sam się o tym przekonałem na początku swej przygody z Huną. Otóż uznałem, że pewna dziewczyna potrzebuje mojej pomocy, bo groziła jej operacja z powodu choroby, którą lekarze tylko podejrzewali, ale nie mogli potwierdzić. Chciałem więc ją uzdrowić i przede wszystkim wyrwać z bardzo toksycznego otoczenia. Ułożyłem modlitwę, wysłałem ją z przekazem uzdrawiającej energii i... po chwili poczułem się całkiem sparaliżowany. Otrzymałem potworne uderzenie energii zwrotnej. Oszołomiony musiałem usiąść, bo nogi odmówiły mi nagle posłuszeństwa. Mój szok trwał kilka dni. Dopiero po dłuższym czasie zrozumiałem, że chciałem jej dobra nie według jej woli i inspiracji Wyższego Ja, ale zgodnie ze swymi wyobrażeniami! I za to mnie spotkała "kara". Dziś udzielam błogosławieństw w zupełnie inny sposób. Najpierw przychodzi do mnie pomysł, by komuś pomóc. Najczęściej jest to wynik bezpośredniej prośby skierowanej do mnie. Czasami jednak odpowiedzią na prośbę jest moja całkowita obojętność, co oznacza, że osoba prosząca nie jest w stanie przyjąć mej pomocy i błogosławieństwa. Dziś ufam temu odczuciu i wówczas nic nie robię, bo pamiętam, że kiedyś, gdy się uparłem, miałem opisane wcześniej niemiłe doświadczenie. Pomysł, by komuś pomóc, nie zawsze jest jednoznaczny z inspiracją z poziomu Wyższego Ja. Dlatego świadomie odwołuję się do Niego i przyjmuję inspiracje. Kiedy je poczuję jako radość i miłość, robię właśnie to, do czego zostałem zainspirowany. Czasami na odpowiedź czekam bardzo długo, ponieważ na tę chwilę dana osoba może być jeszcze nie gotowa! Często prócz energii błogosławieństwa muszę przesłać konkretne, wyselekcjonowane energie uzdrawiające. Albo są to kolory, albo energia kosmiczna, albo pierwiastki śladowe (mikroelementy), do których nadawania używam specjalnych emiterów radiestezyjnych. Ja jestem tylko kanałem - przekaźnikiem uzdrawiających energii. Moja wola ogranicza się do tego, że wyrażam zgodę, by Wyższe ja poprzez moje ciało i system energetyczny przekazało błogosławieństwa i uzdrawiające energie do osoby, która ich potrzebuje, która jest gotowa je przyjąć. Okazuje się, że wokół nas jest wiele takich osób i kiedy pozwalamy, by przyjęły one nasze błogosławieństwa i nadmiar energii, wówczas dają o sobie znać lub przyjmują te energie nawet nas nie spotykając. Przepływy energii na duże odległości bywają wyraźnie odczuwalne. Pewna moja znajoma potrafi dokładnie określić, kiedy przekazuję jej energię kolorową, kiedy kosmiczną, a kiedy promieniowanie mikroelementów. I dzieje się tak na odległość kilkuset kilometrów. Nie ma w tym nic dziwnego, bo ten sam efekt można osiągnąć również na 20 tysięcy kilometrów. Każdy z łatwością może się nauczyć przekazywania nadmiaru energii w formie błogosławieństwa lub uzdrawiającego przekazu do potrzebujących osób. Najpierw trzeba oswoić się z intuicją i nawiązywaniem kontaktu z Wyższym Ja. Potem jest coraz łatwiej. Kiedy poczujesz nadmiar energii, możesz zażyczyć sobie, żeby został wypromieniowany do tych, którzy jej potrzebują. Ale możesz też wykonywać uzdrawianie lub błogosławienie bardziej świadomie i w sposób ukierunkowany. Byle nie wbrew woli osoby, którą chcesz obdarować! Praktyka jest niezwykle łatwa i prosta. Podczas praktyki błogosławienia nie zamieniasz się ani w wielką Boginię, ani wielkiego maga, ani wojownika astralnego, czy szamana. Nie zamieniasz się nawet w medium. Jesteś sobą i nawiązujesz kontakt z własnym Wyższym Ja, co napełnia cię najwyższej jakości inspiracjami i potężną mocą, którą kahuni zwali wyższą mana. Twoja rola polega na tym, że pozwalasz stać się kanałem przepływu błogosławieństw i uzdrawiających mocy do tych, którzy są gotowi je przyjąć. Ty sam z siebie nie jesteś w stanie niczego i nikogo pobłogosławić. Możesz najwyżej dobrze życzyć sobie i innym. Błogosławieństwo wiąże się z energiami i mocami, których uruchomienie nie zależy od ciebie, ale z których możesz korzystać, jeśli im zaufasz i jeśli je przyjmiesz. Nie manipuluj więc energiami, nie przyciągaj ich, tylko pozwól, by najpierw napływały do ciebie, a potem poprzez ciebie płynęły tam, gdzie kieruje je Wyższe Ja. Dla niektórych to trudne, a nawet niewykonalne, gdyż wiąże się z utratą kontroli. Dlatego nawet wielu doświadczonych kahunów tego unika. Osoba, która się chce posługiwać tą techniką, powinna mieć zaufanie do intuicji i poddawać się z ufnością intuicyjnemu prowadzeniu. A wtedy wszystko staje się dla niej możliwe nie według jej widzimisię, ale według najwyższego dobra z największymi korzyściami dla wszystkich. Właśnie wtedy mogą się wydarzać prawdziwe cuda! Praktyka jest prosta. Polega na wykorzystaniu dwóch oddechów (oczywiście, pod warunkiem, że już czujesz w sobie nadmiar energii!). Kiedy już wyrazisz życzenie, by stać się przekaźnikiem błogosławieństw lub uzdrawiających energii i kiedy z radością poczujesz, że chcesz, by to się dokonało, wówczas możesz zacząć praktykę: Z pierwszym wdechem PRZYJMUJESZ (na luzie, a nie wciągasz na siłę!) najwyższe energie (wyższa mana) i inspiracje. Z pierwszym wydechem GROMADZISZ te energie w sobie. Z drugim wdechem WYRAŻASZ ŻYCZENIE, by błogosławieństwa i uzdrawiające energie płynęły przez ciebie tam, gdzie są potrzebne (to może być konkretna osoba, jeśli dostałeś inspiracje od Wyższego Ja). Z drugim wydechem POZWALASZ, by energie i błogosławieństwa płynęły przez ciebie w takiej ilości, jaka jest potrzebna tym, którzy je przyjmują. Jeśli uczynisz to z miłością i naprawdę czystymi intencjami, wówczas i twoje samopoczucie natychmiast niesamowicie poprawi się. Odczujesz wdzięczność i uspokojenie, a może także i błogość. Naprawdę warto być pożytecznym dla innych w tak miły dla siebie sposób.
Semi111