David Morrell - Totem.pdf

(1312 KB) Pobierz
Microsoft Word - David Morrell - Totem _m76_.rtf
David Morrell
Totem
(Przełożyli: Blanka Kuczborska i J.T. Mirkowicz)
 
TOTEM:
1. u ludów pierwotnych zwierzę albo przedmiot uważane
za uosobienie przodka danej rodziny lub klanu i stanowiące
ich godło.
2. wizerunek tegoż.
404536900.002.png
Jest powszechnie wiadome, że Księżyc wywiera wpływ na
ludzi i zwierzęta. Zależności istnieją nie tylko miedzy okresem
owulacji u kobiet a fazami Księżyca; także najwięcej
wypadków w fabrykach zdarza się w czasie pełni. Do pełnej
tarczy Księżyca wyją psy, kojoty i wilki, jego dziwną moc
odczuwają lunatycy.
Podobnie jak starożytni, wierzymy w związki Księżyca z
miłością i płodnością. Zależne są od niego również przypływy
i odpływy, a także ruchy tektoniczne skorupy ziemskiej. Był na
tchnieniem dla poetów, obiektem kultu dla wielu ludów pier
wotnych. Dniem poświęconym Księżycowi jest poniedziałek,
Lunae dies.
Jacob Steiger, Patologia obłędu
404536900.003.png
CZĘŚĆ PIERWSZA
1
Slaughter wszedł do knajpy, starając się ukryć zdenerwo
wanie. Był czwartek, dziesiąta wieczorem. W na wpół wy
pełnionej sali ludzie siedzieli przy stolikach i barze, z szafy
grającej sączyła się tęskna muzyka country, ale nikt nie roz
mawiał. Wszyscy obrzucili komendanta policji ukradkowym
spojrzeniem i szybko przenieśli wzrok w róg sali. Siedział tam
samotnie mężczyzna z butelką whisky w ręce, w kapeluszu
kowbojskim zsuniętym na tył głowy.
Najbardziej jednak rzucał się w oczy rewolwer leżący
przed nim na stole.
Slaughter odetchnął głęboko, podszedł do baru i z pozor
ną niedbałością oparł się o blat. Miał ochotę na piwo, ale
wiedział, że potem nie mógłby sobie tego darować. Nie dla
tego, że był na służbie, ale ponieważ piłby dla ukojenia ner
wów. Nie mógł sobie pozwolić na taką słabość, bo jeszcze
ludzie zaczęliby coś podejrzewać. Rzucił więc krótko:
Colę, proszę.
404536900.004.png
Pomimo muzyki, jego słowa zabrzmiały tak głośno, jak
gdyby panowała martwa cisza, i wszystkie pary oczu znów
skierowały się w jego stronę. Udając, że tego nie dostrzega,
pociągnął łyk ze szklanki; barman był tak wystraszony, że
zapomniał dodać lodu. To i lepiej kostki by tylko brzęczały.
Slaughter rozejrzał się po sali i, jakby dopiero teraz go
zauważył, z uśmiechem skinął głową mężczyźnie w rogu.
Cześć, Willie.
Czołem, komendancie.
Mogę się przysiąść?
Proszę bardzo. Pod warunkiem, że nie zasłonisz mi
drzwi.
Jeśli tylko o to ci chodzi...
Slaughter podszedł do stolika i usiadł po prawej ręce
Williego, żeby w razie czego móc chwycić rewolwer, ale męż
czyzna odsunął się szybko z krzesłem, zabierając broń.
Slaughter upił trochę coli i choć ręce nieznacznie mu
drżały, położył je obie przed sobą na stole.
Siedzisz tu tak sam, Willie?
Właśnie. Siedzę tu całkiem sam. Hej, wy dwaj, gdzie
leziecie, do kurwy nędzy?
Slaughterowi udało się zachować kamienną twarz, kiedy
404536900.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin