Rozdzial pierwszy T awerna tonla we krwi. Cidra Rainforest widziala czerwie wszdzie - krew sczyla si z rozcitego czola jakiego m czyzny, innemu zaplamila caly przd koszuli, jeszcze innemu plynla z ust. Zerknwszy w dl, zauwayla, e nawet rbek jej eleganckiej popoludniowej szaty nie jest bez skazy. Mimo e by lo to zaledwie manicie na delikatnym ltozlotym wlknie z najlepszego krystalicznego mchu, wydawalo si ono Cidrze wielk plam, w dodatku nieusuwaln. Podobnej sceny nigdy nie dowiadcz)jla i nawet nie bylaby w stanie sobie wyobrazi. Zupelnie nie umiala si znale w tej sytuacji. Sparaliowal j nie tylko widok morza krwi. Dookola niej trwala zaciekla bjka. Chocia Cidra doskonale wiedziala, e walczcy musz zadawa sobie ciosy nie do zniesienia, to jed nak atakowali si z dzik zaciekloci. Wszechobecna przemoc wzbudzila w niej trwog. Chrapliwe jki, obsceniczne przeklestwa i krzyki rozpaczy wy pelnialy podlun sal. Jeden z mczyzn padl nieprzytomny, po walony zrcznym ciosem kufla po piwie Ra Renesansu, ale nikt nie przerwal walki, eby mu pomc. Przeciwnie, dalej odbywal si pokaz wolnoamerykanki, a Cidra odniosla wraenie, e uczestni kom sprawia on dzik uciech. Nikt nie leal skulony, nikt nie za wodzil jak czlowiek niespelna rozumu, cho tego mona by si spo dziewa. Cidra sama byla bliska takiej reakcji i powstrzymala si je dynie dziki temu, e przez wiele lat wiczyla si w samodyscypli nie. Scena rozgrywajca si wokl niej byla doprawdy niewiary godna. W kadym razie tak opisano by to w powieci, pomylala. Wielka, poorana bliznami, brutalna rka spadla nagle na jej rami. To wyrwalo j z oslupienia. - Chod, paniusiu, chyba e chcesz tlumaczy stray, dlaczego tu jeste. Zabierajmy si std jak najszybciej. Cidra odwrcila si i zobaczyla surow twarz mczyzny, ktrego poznala zaledwie przed chwil, gdy wlanie po to przyszla do tej obskurnej tawerny. Teague Severance wygldal niezupelnie tak, jak go sobie wyobraala, i musiala jako przyzwyczai si do tej myli. - Stra? - spytala, zahipnotyzowana sil emanujc z szarych oczu mczyzny. - Stra miejska Port Valentine lubi, a nawet uwielbia szybko koczy takie imprezy. I bdzie tu lada chwila. Zmykajmy. Ku chennymi drzwiami powinno nam si uda. Cidra nie zaprotestowala. Przemoc szalejca dookola nie tylko odebrala jej zdolno sensownego mylenia, lecz rwnie zda wala si zaklca zmysl rwnowagi, normalnie dzialajcy per fekcyjnie. Gdy mczyzna pocignl j ku drzwiom, jednocze nie ratujc przed przygnieceniem przez padajcego olbrzyma w grniczym kombinezonie, potknla si i osunla na kolana. Teague Severance pucil jej rami, odcignity nagle przez dwch mczyzn, ktrzy zajci walk na pici, teraz postanowi li z niego zrobi worek treningowy. Cidra jednak nie zwrcila na to uwagi. Olbrzym, ktry upadl u jej kolan, nieprzytomnie mrugal powiekami i rozcieral krwa wic szczk. Instynktownie zwrcila si do niego i aby mu uly, zaczla sugestywnie szepta. - Skup si, przyjacielu. Skup si, skup si. Bl ustpuje. Czujesz, jak slabnie. Skup si na tym. Podaj ci oblivo. Harmonia jest z to b. Wszystko cichnie. Cichnie. Musisz odpry si i pozwoli, e by bl odplynl, odplynl... - Kojcy monolog si urwal, Cidra bo wiem raptownie odzyskala pion. Pokryta bliznami rka Severan- ce'a znowu zaciskala si na jej ramieniu. Przez chwil na pl wia domie zastanawiala si, dlaczego blizny tworz taki dziwny wzr. - Co ty wyrabiasz, kobieto, do stu tysicy piekielnych renega tw?! Wstawaj! Musimy std znikn. Wilki wyj, jeli jeszcze te go nie zauwayla. Bezceremonialnie przepchnl j przez spltan mas ludzkich cial i popychal dalej w stron kuchni. - Ale ten czlowiek tak cierpial... - szepnla, zagubiona bar dziej ni kiedykolwiek. - Nie martw si, jutro rano nie bdzie ju o niczym pamital. Przed Cidr wyrosla wielka, niezgrabna posta z krwawym umiechem i szklistymi oczami. Byla ubrana w kosmiczny ska- fander, podobnie jak Severance, ale pas biegncy skonie przez tulw miala z taniego, funkcjonalnego syntetyku, a nie piknej rantganowej skry. Cidra zauwayla dwie rce, ktre ku jej zdumieniu przypominaly chwytaki i sigaly prosto po ni. - Nie uciekaj, kobietko. Moemy gdzie razem i na male ma- nipulowanko. Jak ci si podoba ten pomysl? Zanim zdyla wybra stosown odpowied z listy przygoto wanej w glowie na tak okazj, odraajcym natrtem zajl si jej zniecierpliwiony towarzysz. - Nie dotykaj jej, ty renegacie! Czyby byl tak pijany, e nie potrafisz pozna kobiety z Klementii? A poza tym to jest klient ka. Moja klientka. Facet ze szklistymi oczami zamrugal, gorczkowo usilujc skupi wzrok. - Przepraszam pani... chcialem powiedzie: przepraszam, otanna. Nie mialem na myli, uhm, niczego niewlaciwego. Nie bardzo wiedzialem, co robi. Bez obrazy, przysigam na wi tych, e nie mialem zlych zamiarw. Cidra popiesznie odpowiedziala na przeprosiny. Natrt po prostu fatalnie si pomylil. - Prosz si nie przejmowa. Harmonia jest z tob. A pan nie zrobil mi krzywdy. Jestem... - I tym razem jednak nie dane jej bylo dokoczy zdania, oslupiala bowiem, stwierdziwszy nagle, e facet z chwytakami wcale jej nie slucha. Stoi odwrcony do Teague Severance'a i to przed nim si kaja. - Przepraszam, Severance. Nie chcialem sploszy ci klientki. To bylo zwykle nieporozumienie. Ale lepiej j std zabierz, bo ona w kadej chwili moe dosta ocipu. - Wlanie nad tym pracuj. Tyle e ona nie chce wspldziala. Cidra poczula fal uczucia niewtpliwie bliskiego irytacji. Od powiedziala na to oskarenie tonem, ktry nie byl ani wlaciwie modulowany, ani spokojny. - Staram si wspldziala, otan Severance. Ale okolicznoci nie s sprzyjajce. - Po prostu zamknij oczy i przesta robi po swojemu za ka dym razem, kiedy jaki Wilk wchodzi ci w drog. - Z tymi slowa- mi mczyzna nazwiskiem Severance znowu pocignl j w stro n kuchennych drzwi tawerny. W kuchence, wzgldnie bezpiecznej za improwizowan bary kad z podgrzewaczy i dozownikw piwa, Cidra i jej towarzysz znaleli wlaciciela tawerny oraz jego pracownikw, siedzcych przy stole i grajcych w wolny rynek. Piramidki lnicych sardy- towych sztonw porodku stolu wiadczyly o znacznej wysoko ci stawek. Przy lokciach grajcych stalo kilka butelek piwa. Ly siejcy wlaciciel popatrzyl surowo na przybyszy, ktrzy wtar gnli do rodka. - Ej, tam, do kuchni wstp wzbroniony. Wiecie o tym - burknl. - My w tym nie bierzemy udzialu - zapewnil go Severance, by najmniej nie zwalniajc kroku w drodze do drzwi. - Po prostu szukamy wyjcia. Tymczasem wlaciciel zauwayl ju obecno Cidry. Wszystko w jej stroju, poczwszy od kosztownego grzebienia z ognistego berylu, wpitego w starannie uplecion koron z warkoczy, po pantofelki wyszywane granatow jedwabn nici, wymownie przypominalo o bogactwie i wyrafinowaniu Harmonikw. - Kogo ty tu przyprowadzasz?! Ona wyglda tak, jakby byla z Klementii. -Bo jest. - O idealna harmonio, zabieraj j std, i to ju! - Wlanie prbuj to zrobi - wyjanil Severance, kladc dlo na zasuwie. - wici wiedz, e prbuj. - Zdaje si, e zaszlo nieporozumienie... - odezwala si Cidra, zerkajc przez rami na rozloszczonego wlaciciela tawerny. - Jestem z Klementii, ale nie jestem... nie jestem Harmoniczk. - Mniejsza o to. Wyjanimy wszystko pniej. - Severance wy prowadzil Cidr na zewntrz. Nie puszczajc jej ramienia, ruszyl sprycie po lnicym, fluorokwarcowym chodniku, zmuszajc j do dotrzymania mu kroku. Wonn cisz wieczoru rozdarl w oddali arogancki jazgot li- zgacza stray miejskiej. Cidra poczula nagly przyplyw wdzicz noci dla Severance'a, mylc o tym, e nie bdzie musiala zno si upokarzajcego przesluchania. Kyrene, jej mentorka, bylaby tym wstrznita, nie wspominajc ju o rodzicach. Lnice pasy fluorokwarcu dawaly wystarczajco duo wiatla, by mogli bez trudu utrzyma wlaciwy kierunek w rozgrzanym mroku. Chodnik wci jeszcze nosil lady niedawnego deszczu, wic osiadle na nim krople podwietlone fluorokwarcem wygl daly jak klejnociki. Cidra chciala przystan i przyjrze si tym naturalnym pryzmatom. Cuda przyrody, prawie tak pikne jak sztuczne, zaslugiwaly na to, by je doceni. Ale jej towarzysz wy ranie nie mial zamiaru zwolni kroku, a Cidra wyczuwala, e nie jest to odpowiednia chwila na wszczcie dyskusji. Jednak mimo e musiala prawie biec obok Teague'a Severan- ce'a, nie mogla nie bada bogatej gamy zapachw niesionych przez wilgotny wietrzyk znad wody. Klementia byla subteln krain aromatw, wydzielanych glwnie przez egzotyczne hy brydy kwiatowe, delikatne tubylcze nosy byly wic nieustannie pieszczone. Ale tu, w Port Valentine, zmysl wchu Cidry bom bardowaly zupelnie nowe wraenia, sprawiajce, e raz marsz czyla nos, a zaraz potem glboko oddychala. To wlanie tutaj Ci dra odkryla zapach odplywu morza, zmieszany z zapachem ro linnoci, ktra rozklada si na brzegu, kwanym odorem miet nikw przy tawernach i oywcz woni wieo spadlego desz czu. Zdawalo jej si te, e wyczula smug paprochwastkowego dymu, gdy Severance przepychal j obok zaciemnionego wej cia. Chciala zatrzyma si i sprawdzi, dlaczego kto pali tak niebezpieczn substancj, skoro wszyscy wiedz, jak bardzo szkodzi organizmowi, ale Severance nie dal jej moliwoci. Dwie ulice dalej wreszcie zwolnil kroku i teraz poruszal si ju tylko dziarskim marszem. - W porzdku, myl, e si urwalimy. Stranicy zgarn face tw z tawerny. Nie bd szuka kilku osb, ktre mialy rozsdek, eby w por wyj. Z tob wszystko okej? Cidra, ktra oddychala glboko, mimo e bez trudu dotrzymy wala Severance'owi kroku, odkd zwolnil, skinla glow. - Oczywicie. Ale dzikuj, e pan spytal. - Cidra zawsze wy raala takie grzecznociowe formulki bardzo oficjalnie, zgodnie z zasadami dobrego wychowania, ale przypomniawszy sobie gdzie jest, sprbowala bardziej kolokwialnego stylu swojego to warzysza. - A pan? Czy pan jest, uhm, okej? - Jasne. Ale lepiej zejdmy z ulicy. Tam ...
kaktus09