MALZENSTWO.doc

(212 KB) Pobierz
"I błogosławił im Bóg

"I błogosławił im Bóg..." - nauczanie o małżeństwie

Krzysztof Dubis

 

Niniejsze nauczanie powstało na bazie materiałów wykorzystywanych przeze mnie podczas seminariów dla małżeństw, organizowanych przez różne kocioły i społeczności w ostatnich kilku latach. Ponieważ reakcje słuchaczy były bardzo ożywione, a owoce zastosowania biblijnych wskazówek dla małżonków są widoczne w życiu wielu par, postanowiłem udostępnić je większej liczbie osób w formie artykułu. Nauczanie jest skierowane do małżeństw jako całości, a nie osobno do mężów i żon - dlatego proponuję wspólne jego przeczytanie.

Wstęp

 

W ciągu ostatnich lat małżeństwo i rodzina stały się obiektem zwielokrotnionych ataków naszego przeciwnika. Jego taktyka jest inteligentna i ze strategicznego punktu widzenia słuszna - wszak osłabienie małżeństwa i rodziny powoduje rozkład Kościoła od wewnątrz. Zauważmy, że diabeł atakuje "dom [oikw - domostwo] Boży, który jest Kościołem Boga żywego, filarem i podwaliną prawdy" [I Tym. 3:15]. Jeśli filar prawdy dostanie naruszony, wtedy ona sama może runąć na ziemię.

Dlatego należy wrócić do Słowa i ratować nasze małżeństwa od wpływów tego świata, tym bardziej, że wpływy te są widoczne w Kościele tak wyraźnie, jak nigdy dotąd. świat redefiniuje pojęcie małżeństwa, miłości, wierności na swoją modłę. Takie terminy jak "partnerstwo", "równouprawnienie" i "wolność" stają się zamiennikami dla biblijnego wzorców przywództwa mężów, uległości żon i ich współdziałania zgodnego z konstrukcją wynikającą ze stworzenia. Chrześcijańskie małżeństwa ulegające temu szaleństwu zaczynają funkcjonować wbrew Bożemu zamysłowi, podanemu w Biblii. Skutkiem tego są problemy w naszych domach i rodzinach.

Świat pracuje nad nami wytrwale, starając się "sprzedać" wierzącym mężom i żonom sposób myślenia i postrzegania małżeństwa całkowicie odstający od biblijnego modelu. Specjaliści od socjotechniki wiedzą od dawna, jaką siłą w oddziaływaniu na całe społeczności jest język [kto pamięta czasy realnego socjalizmu lub choćby czytał "1984" George'a Orwella, dobrze o tym wie]. Zauważmy na przykład, że w tzw. mediach [co za okropne słowo!] określenie "moja żona" czy "mój mąż" jest wypierane przez propagandowy zamiennik świata: "moja partnerka" lub "mój partner".

Uległość żon jest już odczytywana w kobiecych środowiskach jak herezja, biblijnie rozumiane przywództwo mężów zostało zastąpione kombinacją bierności tychże i bardziej lub mniej agresywnego feminizmu ich małżonek, podburzanych do takich postaw przez kolorowe pisma kobiece, promujące tzw. "równouprawnienie" wraz z kultem próżności, astrologią, filozofią Wschodu i okultyzmem wszelkiej maści. Przyznanie się np. w pracy do życia zgodnego z nauczaniem Bożego Słowa i założonymi w samym akcie stworzenia predyspozycjami naraża kobiety na szykany w rodzaju "nie bądź kurą domową!" albo "czasy patriarchalnego modelu rodziny już dawno przeminęły". Niektóre z zagorzałych feministek w ferworze walki o "równe prawa dla kobiet" pomyliły sobie nawet biblijny model patriarchalny z kompletnie niebiblijnym "modelem arabskim" małżeństwa i rodziny.

Feminizm wkracza zresztą coraz odważniej do Kościoła, co widać w rosnących zastępach kobiet-pastorów [pastorałek?], kobiet-kaznodziejów [kaznodziejek?] i kobiet-nauczycieli [nauczycielek?]. Z całym szacunkiem dla moich wszystkich sióstr w Chrystusie, których rola w Kościele jest ogromna i niepodważalna, trend ten jest całkowicie sprzeczny z nauczaniem Słowa Bożego, a jego zwolennicy dokonują karkołomnych popisów anty-egzegetycznych, byle tylko udowodnić taki stan rzeczy. Jest to jednak temat na tyle obszerny, że poświęcimy mu osobny artykuł.

Tymczasem nie ma sensu wyważać otwartych drzwi - Bóg objawił nam Słowo, a w Nim swoją wolę w odniesieniu do małżeństwa. Pragnie je błogosławić, jeśli tylko będziemy mieli dość wiary i ODWAGI (tak, w dzisiejszych czasach trzeba do tego odwagi!), żeby zastosować Jego święte reguły w naszym życiu. On sam ożywia moje małżeństwo codziennie od 16 lat sprawiając, że mogę powiedzieć z całą odpowiedzialnością: "Nie wiedziałem, że z każdym rokiem może być coraz lepiej, a nie coraz gorzej" [to samo mówi moja żona]. Zwróćmy się zatem do samego źródła i zaczerpnijmy z niego mądrości.

 

RELACJE MIĘDZY MĘŻEM A ŻONĄ ZOSTAŁY USTANOWIONE JUŻ W AKCIE STWORZENIA

"Nadał tedy człowiek nazwy wszelkiemu bydłu i ptactwu niebios, i wszelkim dzikim zwierzętom. Lecz dla człowieka nie znalazła się pomoc dla niego odpowiednia. Wtedy zesłał Pan Bóg głęboki sen na człowieka, tak że zasnął. Potem wyjął jedno z jego żeber i wypełnił ciałem to miejsce. A z żebra, które wyjął z człowieka, ukształtował Pan Bóg kobietę i przyprowadził ją do człowieka.

Wtedy rzekł człowiek: Ta dopiero jest kością z kości moich i ciałem z ciała mojego. Będzie się nazywała mężatką, gdyż z męża została wzięta. Dlatego opuści mąż ojca swego i matkę swoją i złączy się z żoną swoją, i staną się jednym ciałem" [I Mojż. 2:20-25]

W wersecie 20 czytamy, że kobieta została stworzona dla mężczyzny. Apostoł Paweł naucza, że jest ona "dopełnieniem" mężczyzny, ponieważ została stworzona ze względu na niego [I Kor. 11:9]. Zwróćmy również uwagę, że mężatka została "wzięta z męża" [w. 23] czyli "wyjęta z mężczyzny" [I Kor. 11:12]. Zanim Bóg ją ukształtował, była "wewnątrz" i znajdowała się w pewnym sensie "pod osłoną" mężczyzny [męża]. Już sam opis aktu stworzenia mówi o tym, że mąż został stworzony jako ten, który ochrania i stwarza poczucie bezpieczeństwa [na tyle, na ile może to czynić człowiek]. Natomiast mężatka jest pomocą stojącą u jego boku i została tak ukształtowana przez Stwórcę, że potrzebuje ochrony. Jakże to jest odmienne od stereotypów narzucanych przez świat!

Przed ukształtowaniem kobiety Pan "zesłał na mężczyznę głęboki sen, tak że zasnął". My, mężczyźni, lubimy znać zasadę działania wszystkiego, co się dzieje wokół. Ma to swoją dobrą stronę, bo stanowi motor napędowy dla rozwoju cywilizacji i technologii. Lecz w tym przypadku Bóg postanowił, że mężczyzna będzie "nieobecny" podczas kształtowania kobiety. I tak oto, drodzy bracia, kobieta pozostaje dla mężczyzny niezgłębioną tajemnicą. Po prostu "nie wiemy, jak to działa"! Czy to źle?

Bóg w swej niezmierzonej mądrości założył, że mąż [który ma "wbudowane" w akcie stworzenia pragnienie poznawania] powinien poznawać swoją żonę [która ma "wbudowane" w akcie stworzenia pragnienie bycia poznawaną]. Z doświadczenia wiem, że poznawanie swojej żony jest fascynującą przygodą, która będzie trwała prawdopodobnie do końca życia. Mężowie, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, udajcie się w tę podróż już dzisiaj!

W wersecie 24 czytamy, że "mąż (...) złączy się z żoną swoją, i staną się jednym ciałem". Jest to niezmienny model małżeństwa [kobieta i mężczyzna], a także niezmienny warunek fizycznego współżycia - jest ono przeznaczone wyłącznie dla męża i jego żony. Jedynie wtedy, gdy podejmują je współmałżonkowie, jest ono przez Boga uświęcone. Interesujące jest to, że w określeniu "staną się jednym ciałem" został zastosowany hebrajski wyraz "echad" oznaczający jedność w wielości. Jest to przypomnienie faktu, iż człowiek [mąż i mężatka] został stworzony na obraz i podobieństwo Boże:

"I stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich" [I Mojż. 1:27]

W słynnym "Sz'ma Israel" [Słuchaj, Izraelu] jest napisane, że "Pan jeden jest" [Adonai echad][V Mojż. 6:4 Biblia Gdańska]. Wielość w jedności, jaka charakteryzuje istotę Boga, przekłada się na wielość w jedności charakteryzującą człowieka [męża i jego żonę]. Jest to bardzo ważna prawda w kontekście małżeństwa, a wrócimy do niej za chwilę.

"Dlatego opuści mąż ojca swego i matkę swoją" [w. 24]. Dlaczego tylko mąż? Apostoł Paweł cytuje ten werset w Ef. 5:31 używając greckiego określenia katalegein - porzucić, przestać, kończyć. Mąż ma być przywódcą i ochroną dla mężatki - jeśli tak, to w jego życiu musi nastąpić koniec pewnego etapu. Jeśli nie opuści rodziców [przynajmniej w sensie zależności emocjonalnej], to nie uzyska pełnej wolności niezbędnej do pełnienia roli przywódcy.

W wielu małżeństwach [również chrześcijańskich] powstają niezdrowe układy, w których rodzice zastępują męża w przywództwie jego rodziny, albo mu w tym "pomagają". Dlatego należy odciąć "pępowinę" i musi to zrobić właśnie mąż - jeżeli rzeczywiście chce być głową swojej rodziny.

 

ODNIESIENIE MAŁŻEŃSTWA DO NATURY BOGA

 

Równość osób co do statusu

Bóg jest Trójjedyny i w Jego naturze istnieje równość Osób Ojca, Syna i Ducha Świętego co do statusu [Flp. 2:6; Hebr. 1:8-10]. Myślę, że chrześcijan nie trzeba co do tego przekonywać. Jeżeli Bóg stworzył człowieka jako mężczyznę i niewiastę [mężatkę] na swój obraz, to znaczy, że w małżeństwie [jedność w wielości] również istnieje równość osób co do statusu:

"Zresztą, w Panu kobieta jest równie ważna dla mężczyzny, jak mężczyzna dla kobiety" [I or. 11:11]

"Podobnie wy, mężowie (...) okazujcie im [żonom] cześć, skoro i one są dziedziczkami łaski żywota" [I Piotra 3:7]

Zaznaczmy to wyraźnie: mąż i żona są sobie równi co do statusu.

 

Porządek osób co do funkcji

Osoby Boga są współistotne i równe sobie co do statusu, lecz oprócz tego w naturze Boga istnieje porządek Osób co do funkcji. Jedno nie jest absolutnie zaprzeczeniem drugiego.

"A chcę, żebyście wiedzieli, że (...) głową Chrystusa [jest] Bóg" [I Kor. 11:3]

"Lecz gdy przyjdzie On, Duch Prawdy, (...) nie sam od siebie mówić będzie, lecz cokolwiek usłyszy, mówić będzie (...). On mnie uwielbi, gdyż z mego weźmie i wam oznajmi. Wszystko, co ma Ojciec, moje jest; dlatego rzekłem, że z mego weźmie i wam oznajmi." [Jan 16:13-14]

"Słuchaj mnie, Jakubie, i ty, Izraelu, którego powołałem! Ja to jestem, Ja pierwszy i Ja ostatni. Przecież to moja ręka założyła ziemię i moja prawica rozpostarła niebiosa. (...) A teraz Wszechmogący, mój Pan, posłał mnie i jego Duch." [Izaj. 48:12-16]

Małżeństwo jako odbicie istoty Boga również charakteryzuje się porządkiem osób co do funkcji. Wróćmy do jednego z cytowanych przed chwilą wersetów:

"A chcę, żebyście wiedzieli, że głową każdego męża jest Chrystus, a głową żony mąż, a głową Chrystusa Bóg" [I Kor. 11:3]

"Żony, bądźcie uległe mężom swoim jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak Chrystus Głową Kościoła, którego jest Zbawicielem. Ale jak Kościół podlega Chrystusowi, tak i żony mężom swoim we wszystkim" [Ef. 5:22-24]

Znowu podkreślmy: w małżeństwie istnieje porządek osób co do funkcji, przy jednoczesnej równości do co statusu.

Brak tego założenia sprawia, że żony obawiają się uległości w stosunku do mężów między innymi dlatego, iż kojarzą to sobie [błędnie, jak widać] z nierównością męża i żony co do statusu. Drogie siostry mężatki, pragnę Was uspokoić. Słowo Boże w całej rozciągłości swego nauczania zachęca żony do uległości, tłumacząc równocześnie jej zasadę. Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego nauczania stwierdzicie, iż Bóg Was do niczego nie chce zmusić bijąc Biblią po głowie, lecz pragnie, byście wejrzały w doskonałość Jego zamysłów dla małżeństwa.

Zauważcie również, jak wiele w tym kontekście jest powiedziane do Waszych mężów. Nie da się bowiem oddzielić Waszej dobrowolnej uległości od ich skutecznego przywództwa sprawowanego w Duchu Świętym.

 

Jedność osób we wszystkich aspektach

W Trójjedynym Bogu istnieje całkowita jedność współistotnych Osób. Myślę, że to również jest dla chrześcijan sprawa oczywista.

"Ja i Ojciec jedno jesteśmy" [Jan 10:30]

"(...) Okłamałeś Ducha Świętego (...). Nie ludziom skłamałeś, lecz Bogu" [Dz.Ap. 5:3-4]

"Zbawienia tego poszukiwali prorocy (...) starając się wybadać, na który albo na jaki to czas wskazywał działający w nich Duch Chrystusowy (...)" [I Piotra 1:10-11]

"I przeszli przez frygijską i galacką krainę, ponieważ Duch Święty przeszkodził w głoszeniu Słowa Bożego w Azji. A gdy przyszli ku Mizji, chcieli pójść do Bitynii, lecz Duch Jezusa nie pozwolił im" [Dz.Ap. 16:6-7]

Małżeństwo stworzone na obraz Boga również powinno mieć jedność we wszystkich aspektach dotyczących natury tworzących je osób. Jakie to aspekty? Apostoł Paweł wskazuje na troistą naturę człowieka.

"A sam Bóg pokoju niechaj was w zupełności poświęci, a cały duch wasz i dusza, i ciało niech będą zachowane bez nagany na przyjście Pana naszego, Jezusa Chrystusa" [I Tes. 5:23]

Przyjrzyjmy się pokrótce nauczaniu Słowa na temat jedności małżeńskiej w poszczególnych aspektach natury człowieka: ducha, duszy i ciała.

 

JEDNOŚĆ MAŁŻEŃSKA W ASPEKCIE DUCHOWYM

 

"Nie chodźcie w obcym jarzmie z niewiernymi; bo co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością albo jakaż społeczność między światłością a ciemnością?" [II Kor. 6:14]

"Mężowie, miłujcie żony swoje, jak i Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy go kąpielą wodną przez Słowo" [Ef. 5:25-26]

"Bo też w jednym Duchu wszyscy zostaliśmy ochrzczeni (...) i wszyscy zostaliśmy napojeni jednym Duchem" [I Kor. 12:13]

Wierzący małżonkowie są istotnie napojeni jednym Duchem [podobnie jak wszyscy członkowie Ciała Chrystusowego]. Czy zatem jedność duchowa jest im dana "z definicji"? Z jednej strony tak, ponieważ oboje są zrodzeni z Ducha Świętego i jako tacy posiadają nową naturę. Z drugiej strony, jedność małżeńska jest przecież czymś więcej niż ta, która dana jest wszystkim wierzącym. Wprawdzie mąż i żona rozwijają własną więź z Panem i każde z nich sprawuje własne zbawienie [Flp. 2:12], lecz dany im jest również inny rodzaj jedności duchowej, nazwany przez apostoła Pawła "tajemnicą" i odniesiony do relacji pomiędzy Chrystusem a Kościołem.

Podobnie jak Paweł, nie rozumiemy tej relacji do końca. Widzimy jednak, jaką dewastację w małżeństwie może spowodować jej brak, spowodowany na przykład "wejściem w nierówne jarzmo" czyli poślubieniem osoby niewierzącej. Słowo Boże przestrzega nas przed takim błędem, gdyż duchowa światłość nie ma nic wspólnego z duchową ciemnością - nawet jeśli istnieją dobre chęci i wzajemne zrozumienie w sferze emocjonalnej.

Z drugiej strony Pismo mówi, że "jeżeli jednego można pokonać, to we [dwoje] można się ostać; a sznur potrójny nie tak szybko się zerwie" [Kazn. 4:12]. Duch Boży i wspólnota w Nim jest owym "trzecim włóknem" potrójnego sznura. To ono gwarantuje nierozerwalność małżeństwa budowanego na fundamencie Słowa.

Pan zachęca małżonków do wspólnej modlitwy, która rozwija ową duchową jedność, tak jak przebywanie z Nim buduje relację pomiędzy Oblubieńcem [Jezusem] a Oblubienicą [Kościołem]. I tutaj rzecz niezwykle ważna: Nie ma duchowej jedności bez wzajemnej otwartości. Szukając rozwoju duchowego w Panu pozwalamy mu, by nas przenikał:

"Badaj mnie, Boże, i poznaj serce moje! Doświadcz mnie i poznaj myśli moje!" [Ps. 139:23]

Tak woła Oblubienica do Oblubieńca. Oczywiste jest, że jedynie Bóg zgłębia serce człowieka do końca i relacje małżeńskie muszą się ograniczyć do takiej otwartości, jaka jest możliwa względem ukochanej, lecz przecież ograniczonej osoby. Jako mąż wiem dobrze, że moje otwarcie na żonę i pragnienie jej poznawania doskonale wychodzi naprzeciw jej oczekiwaniom. Dlatego pozwólcie, mężowie bracia, że zadam Wam pytanie: Jak blisko przyjaźnicie się ze swoimi żonami?

Pismo podaje bardzo istotną zależność w relacjach między oblubieńcem [mężem] a oblubienicą [żoną]:

"Cała jesteś piękna, moja przyjaciółko, i żadnej nie ma na tobie skazy." [P.n.P. 4:7]

Żona jest piękną przyjaciółką swojego męża. Czy zauważyliście dwuczłonowość tego określenia? Jej [żony] kobiecość potrzebuje otwartego komunikowania naszych [męskich] uczuć. Do tego jeszcze wrócimy. Lecz istnieje również drugi aspekt tych relacji, czyli przyjaźń. Jej budowanie wymaga czasu, otwartości i przejrzystości.

Wielu doradców małżeńskich jest zdania, że każdemu mężowi niezbędny jest prawdziwy przyjaciel, a żonie - prawdziwa przyjaciółka. Sugeruje się, że jedynie oni są w stanie zrozumieć męża lub żonę i zaspokoić drzemiące w nich potrzeby otwartości i "wygadania się". Oczywiście, na poziomie spraw powierzchownych takich jak zainteresowania, ta zasada może się sprawdzić. Przecież rozmowa o silnikach diesla niekoniecznie musi ekscytować nasze żony, podobnie jak nas - dyskusje o wypiekach (chyba, że chodzi o konsumpcję tychże!).

Jednakże, jeśli chodzi o najważniejsze i najgłębsze relacje międzyludzkie, mąż i żona w zupełności sobie wystarczą. Czy zauważyliście, że w opisie aktu stworzenia męża i mężatki nie ma ani słowa o towarzyszących im "najlepszym przyjacielu" i "najlepszej przyjaciółce"? A jednak Bóg stworzył pierwsze małżeństwo w liczbie 2 osób i stwierdził, że było to "bardzo dobre." [I Mojż. 1:31]

Duchowa jedność dana od Boga musi być pielęgnowana i rozwijana przez małżonków. Tylko wtedy na jej gruncie narodzi się przyjaźń małżeńska - relacja tajemnicza i fascynującą zarazem. Jest to absolutne zaprzeczenie tak zwanego małżeńskiego przyzwyczajenia, które po jakimś czasie staje się suchą, pozbawioną romantyzmu wegetacją dwojga skazanych na siebie ludzi. Mężowie, módlcie się razem z żonami, rozmyślajcie wraz z nimi o sprawach Bożych i odkrywajcie przed sobą nawzajem to, co jest głęboko w waszych duszach. Wiem, że nie jest to dla Was łatwe. Ale też wiem - i to z doświadczenia - że taka postawa przynosi błogosławione owoce. Bóg stworzył mężczyznę i niewiastę tak, żeby się nawzajem uzupełniali. Wyposażył męża i żonę w duchowe i emocjonalne predyspozycje, by mogli tak żyć. Od nas zależy, czy będziemy chcieli je wykorzystać.

I jeszcze jedno - duchowa jedność małżeńska jest wielką pomocą w rozeznawaniu woli Bożej dla nas i dla całej rodziny. Korzystaliśmy z żoną wiele razy z tego przywileju i Bóg często dawał nam osobne i jednomyślne prowadzenie w najważniejszych sprawach.

Mąż i żona są jednością i funkcjonują duchowo na zasadzie "naczyń połączonych" - widać to najlepiej na polu służby dla Pana. Ich jedność duchowa musi iść w parze z osobistą relacją każdego z nich z Jezusem. Jedynie On potrafi odnawiać siłę tych, którzy mu ufają i sprawia, że małżonkowie są dla siebie nawzajem zachętą. "Bo jeżeli upadną, to jeden drugiego podniesie" [Kazn. 4:10].

Bardzo pięknym przykładem duchowej jedności współmałżonków są Akwila i Pryscylla, współpracownicy apostoła Pawła. Byli aktywni w służbie ewangelizacyjnej, nawet z narażeniem życia [Rzym. 16:3], a oprócz tego w ich domu gromadził się zbór [Rzym. 16:5]. To oni zajęli się Apollosem i "wyłożyli mu dokładniej drogę Bożą" [Dz.Ap. 18:24-26]. Ich wspólna służba była na tyle znana, że sam Paweł i wszystkie zbory pogańskie miały im wiele do zawdzięczenia [Rzym. 16:4]. Przy braku duchowej jedności służba na taką skalę jest po prostu niemożliwa, albo prowadzi do ruiny relacji małżeńskich.

Jak już wspomnieliśmy, na gruncie jedności duchowej wyrasta przyjaźń małżeńska. Tutaj wkraczamy w drugi aspekt jedności małżonków, którym jest jedność uczuciowa.

 

JEDNOŚĆ MAŁŻEŃSKA W ASPEKCIE UCZUCIOWYM

 

Rola mężów

Przeczytajmy uważnie fragment Listu do Efezjan, stanowiący bardzo głębokie nauczanie właśnie na temat relacji uczuciowych w małżeństwie.

"Mężowie, miłujcie żony swoje, jak i Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy go kąpielą wodną przez Słowo, aby sam sobie przysposobić Kościół pełen chwały, bez zmazy lub skazy lub czegoś w tym rodzaju, ale żeby był święty i niepokalany.

Tak też mężowie powinni miłować żony swoje, jak własne ciała. Kto miłuje żonę swoją, siebie samego miłuje. Albowiem nikt nigdy ciała swego nie miał w nienawiści, ale je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus Kościół, gdyż członkami ciała jego jesteśmy.

Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, i połączy się z żoną swoją, a tych dwoje będzie jednym ciałem. Tajemnica to wielka, ale ja odnoszę to do Chrystusa i Kościoła. A zatem niechaj i każdy z was miłuje żonę swoją, jak siebie samego, a żona niechaj poważa męża swego." [Ef. 5:25-33]

Relacje uczuciowe męża i żony są tutaj porównywane do więzi pomiędzy Chrystusem a Kościołem. Zwróćmy uwagę, że wersety 25-32 są skierowane do mężów, a jedynie druga część końcowego wersetu 33 odnosi się do żon. Skąd ten brak "równouprawnienia"?

Biblijny wzorzec męża to człowiek podążający za Chrystusem [który jest jego głową - I Kor. 11:3], a jego stosunek do żony jest tutaj kilkakrotnie określony frazą "jak i Chrystus [traktuje] Kościół". Przede wszystkim apostoł pisze o INICJATYWIE: "miłujcie żony swoje jak i Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie" [w. 25].

Miłowanie swojej żony polega również na tym, że OKAZUJEMY JEJ NASZE UCZUCIA. Zobaczmy, jakie wzorce w tym zakresie podaje nam Słowo Boże. Abraham miał żonę tak piękną, że sam faraon zapragnął mieć ją w swoim pałacu. Zbliżając się do Egiptu, Abraham powiedział do Saraj proste i piękne zdanie, wypływające z serca: "Wiem, że jesteś piękną kobietą" [I Mojż. 12:11].

Mężowie bracia! Zachęcam Was gorąco, żebyście zaczęli mówić swym żonom, jak bardzo są piękne! Mówcie do nich tak, jak oblubieńcom zaleca Słowo:

"Wstań, moja przyjaciółko, moja piękna! Chodź!" [P.n.P. 2:10]

"Cała jesteś piękna, moja przyjaciółko, i żadnej nie ma na tobie skazy" [P.n.P. 4:7]

"Jakże jesteś piękna i jakże pełna wdzięku, miłości przerozkoszna! [P.n.P. 7:7]

świat gorliwie usiłuje nam wmówić swój własny sposób patrzenia na kobiety. Dlaczego? "Bo wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata" [I Jana 2:16]. Przeciwnikowi chodzi o to, by nasze patrzenie na niewiasty było zawsze obarczone pożądliwością - wtedy permanentnie łamalibyśmy przykazanie: "Słyszeliście, iż powiedziano: Nie będziesz cudzołożył. A Ja wam powiadam: Kto patrzy na niewiastę i pożąda jej, już popełnił z nią cudzołóstwo w sercu swoim" [Mat. 5:27]. Czy w dzisiejszych czasach, gdy cielesność już nie sączy się, lecz zalewa nas ze wszystkich stron, a seks bije po oczach z reklam, bilboardów i kiosków, wierzący mąż jest w stanie zachować czystość myśli i szczerze uważać swoją żonę za najpiękniejszą kobietę na świecie? Tak!

"Małżeństwo niech będzie we czci u wszystkich, a łoże nieskalane; rozpustników bowiem i cudzołożników sądzić będzie Bóg" [Hebr. 13:4]

"Temu zaś, który według mocy działającej w nas potrafi daleko więcej uczynić ponad to wszystko, o co prosimy albo o czym myślimy, temu niech będzie chwała w Kościele i w Chrystusie Jezusie po wszystkie pokolenia na wieki wieków. Amen." [Ef. 3:20-21]

Powiem teraz coś, co jest zupełnie sprzeczne z normami tego świata. Otóż, KAŻDA ŻONA JEST NAPRAWDĘ NAJPIĘKNIEJSZĄ KOBIETĄ NA ŚWIECIE! "Ilu nas tedy jest doskonałych, wszyscy tak myślmy; a jeśli o czymś inaczej myślicie, i to wam Bóg objawi." [Flp. 3:15] Specjalnie częściowo wyrwałem ten werset z jego kontekstu po to, by pokazać wam, że Bóg może objawić nam prawdę o sprawach, o których błędnie myślimy. W cytowanym powyżej wersecie Paweł pisze do Filipian o celu, o nagrodzie w górze i o powołaniu w Chrystusie. Jeżeli myślimy o czymś w sposób sprzeczny z nauczaniem Słowa, wystarczy pozwolić Bogu, by objawił nam prawdę, a On zmieni nasze myślenie. Ta zasada działa również w odniesieniu do postrzegania naszych żon i szczerego podziwiania ich piękna.

Bóg chce współdziałać z nami [mężami] ku dobremu [w tym przypadku: właściwemu miłowaniu naszych żon] we wszystkim, ponieważ Go miłujemy i chcemy być posłuszni Jego Słowu [Rzym. 8:28; Jan 15:14]. Dlatego jest gotów dać nam nowe oczy, abyśmy mogli podziwiać nasze żony, a także nową zdolność pielęgnowania małżeńskiej miłości.

"Tak też mężowie powinni miłować żony swoje, jak własne ciała. Kto miłuje żonę swoją, samego siebie miłuje. Albowiem nikt nigdy ciała swego nie miał w nienawiści, ale je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus Kościół, gdyż członkami ciała jego jesteśmy." [Ef. 5:28-30]

Gdy otrzymujemy kwiat, od razu pytamy się o sposób jego pielęgnacji. Podobnie jest z żoną - Bóg nam daje radę, byśmy miłowali i pielęgnowali nasze żony. Do pielęgnacji niezbędny jest odpowiedni klimat, ciepło i podlewanie. Z doświadczenia wiem, że słowa "kocham cię" [wyznane z głębi serca] stanowią najlepszą "odżywkę" dla małżeńskich relacji. Mężczyźni uważają na ogół, że ich uczucia są "oczywiste" i dlatego nie ma potrzeby wielokrotnego zapewniania żony o swojej miłości. Są w wielkim błędzie - KAŻDA ilość tych zapewnień jest przez nasze żony chętnie przyjmowana i NIGDY im się to nie znudzi. Być może z początku będą nieco zdziwione (szczególnie wtedy, gdy nie słyszały tych słów od swego męża przez wiele lat), lecz zachęcam braci, by się nie zniechęcali - gdy tylko minie pierwszy szok, wasze ukochane kobiety będą zakwitały niczym piękne kwiaty. Wystarczy tylko stworzyć im odpowiednią temperaturę, klimat i DUŻO, DUŻO WYRAZÓW MIŁOŚCI.

Przeczytajcie Pieśń nad Pieśniami i zobaczcie, że oblubienica i oblubieniec przez cały czas WYRAŻAJĄ SOBIE MIŁOŚĆ. Lubią ze sobą być. Lubią rozmawiać. Są otwarci na siebie nawzajem. "Powiedz mi ty, którego miłuje moja dusza (...)". "Mój miły odzywa się i mówi do mnie: "Wstań, moja przyjaciółko, moja piękna! Chodź!" "(...) Daj mi usłyszeć twój głos, gdyż słodki jest twój głos i pełna wdzięku twoja postać." [P.n.P. 1:7; 2:10,14].

Przeczytajmy fragment Przypowieści Salomona:

"Z owocu swoich ust nasyca człowiek swoje wnętrze, syci się plonem swoich warg" [18:20]

Jaki jest plon waszych warg w relacjach małżeńskich? Czy nasycacie swoje wnętrza czułymi wyrazami miłości? Być może mężczyznom nie są one tak bardzo potrzebne, jak kobietom, lecz zachęcam was, mężowie bracia, żebyście zaczęli obficie zasiewać słowa "kocham cię" pielęgnując więzi z żonami, a będziecie zbierać plon obfity - Bóg przyzna się do Waszych działań i sprawi, że wasze związki ożyją dzięki Jego tchnieniu oraz pozwoli Wam dojrzeć w Waszych żonach to, co Abraham widział w Sarze.

"Mężowie, miłujcie swoje żony i nie bądźcie dla nich przykrymi." [Kol. 3:19] Miłość do żony jest porównywana z miłością do własnego ciała [Ef. 5:28], a przecież nikt nie lubi, gdy mu się robi przykrości. Co więcej, nasze żony jako współdziedziczki żywota wiecznego powinny być traktowane z głębokim szacunkiem. W przeciwnym przypadku modlitwy mężów mogą nie zostać wysłuchane:

"Podobnie i wy, mężowie, postępujcie z [waszymi żonami] z wyrozumiałością jako ze słabszym rodzajem niewieścim i okazujcie im cześć, skoro i one są dziedziczkami łaski żywota, aby modlitwy wasze nie doznały przeszkody" [I Piotra 3:7]. Czasem nie zdajemy sobie sprawy z tego, że nasze [mężów] modlitwy nie są wysłuchiwane, gdyż doznają przeszkody z powodu braku szacunku do własnych żon.

 

Rola żon

Zauważmy, że w cytowanym powyżej fragmencie Ef. 5:22-33 nie ma przykazania, by żony miłowały mężów. Apostoł dobrze wie, że obdarzanie miłością jest cechą "wmontowaną" w kobiecą naturę już w akcie stworzenia. Dlatego nie ma sensu nakazywać żonom, by miłowały swoich mężów. Natomiast w wersecie 33 znajduje się napomnienie, by żony ich poważały. Poważanie męża wynika ze zrozumienia porządku osób co do funkcji w małżeństwie i absolutnie nie jest równoznaczne z wyzbyciem się równości w sensie statusu przed Bogiem. Co znaczy w praktyce "poważać męża"?

Wiemy dobrze, że między mężczyzną a kobietą istnieje różnica wrażliwości - nie oznacza to jednak, że my, mężczyźni nie posiadamy jej w ogóle! Dlatego nie uderzajcie nas w tzw. czułe miejsca podczas rozmów i [bardziej lub mniej ożywionej] wymiany poglądów. Nie przerywajcie mężom w pół zdania i nie kończcie za nich kwestii, zwłaszcza w towarzystwie osób trzecich.

Tutaj z przykrością muszę stwierdzić, że wśród małżeństw chrześcijańskich bardzo często widać powyższe zachowania. Wierzące żony pozwalają sobie nie tylko na wchodzenie mężom w słowo, ale także na publiczne ich ośmieszanie ["mój ty grubasku!"], podważanie ich autorytetu ["co ty mi takie głupoty wygadujesz!"] czy wyciąganie prywatnych problemów w obecności osób trzecich ["żebyście widzieli, jaki on jest w domu!"]. Jest to zachowanie, które hańbi Kościół jako Oblubienicę i stanowi zgorszenie nie tylko dla młodszych małżeństw oglądających podobne sceny, ale również anty-świadectwo dla świata.

"Ozdobą [żon] niech nie będzie to, co zewnętrzne, trefienie włosów, złote klejnoty lub strojne szaty, lecz ukryty wewnętrzny człowiek z niezniszczalnym klejnotem łagodnego i cichego ducha, który jedynie ma wartość przed Bogiem" [I Piotra 3:3-4]

Czy fragment ten oznacza, że żona musi porzucić dbałość o własną urodę i wdziewać na siebie wyłącznie wory pokutne? Bynajmniej! Wszak mąż ma "radować się z żony swej młodości, miłej jak łania, powabnej jak gazela" [Przyp. Sal. 5:18-19]. Dlatego dobrze będzie, jeśli żony wezmą sobie do serca biblijną zasadę równowagi po tym względem. Z jednej strony, oblubienica jest (i powinna być) dla oblubieńca źródłem estetycznej przyjemności:

"Oczarowałaś mnie, moja siostro, oblubienico, oczarowałaś mnie jednym spojrzeniem twoich oczu, jednym łańcuszkiem ze swojej szyi. Jak piękna jest twoja miłość, moja siostro, oblubienico, o wiele słodsza jest twoja miłość niż wino i droższa woń twoich olejków niż wszystek balsam" [P.n.P. 4:9-10]

"Przepiękne są twoje lica wśród klejnotów, a twoja szyja wśród korali" [P.n.P. 1:10]

Z drugiej strony, NIE WYGLĄD ZEWNĘTRZNY stanowi o prawdziwej wartości przed Bogiem i właśnie o tym pisze apostoł Piotr. Prawdziwą i nieprzemijającą ozdobą oblubienicy nie są jej fizyczne klejnoty i korale, lecz wewnętrzny człowiek z niezniszczalnym duchowym klejnotem łagodności i cichości. Dopiero ten klejnot oprawiony w dbałość o zewnętrzny wygląd nadaje rzeczywistego piękna każdej żonie. Pamiętajcie, drogie siostry, że "złoty kolczyk na ryju świni to to samo, co piękna niewiasta bez obyczajności" [Przyp. Sal. 11:22]

Ponieważ ów wewnętrzny klejnot jest związany z cichością, warto przytoczyć w tym miejscu jeszcze jedną przypowieść Salomona:

"Lepiej mieszkać na pustyni niż z kobietą swarliwą i zrzędną" [Przyp. Sal. 21:19]

Nawet nie wiecie, drogie siostry, jak wiele można zyskać stosując się do tego Słowa! Mnożenie słów [zrzędzenie] ani podgrzewanie atmosfery [swarliwość] nigdy nie sprawią, że Wasi mężowie będą lepsi. W takich warunkach jedynym odruchem jest ucieczka - choćby na pustynię! Musimy pamiętać, że tylko Bóg zna serce człowieka i jedynie On jest w stanie je zmienić. Dlatego zamiast próbować zastąpić mężom Ducha Świętego, zacznijcie się o nich modlić, a same zaufajcie Bogu i poddajcie się Jego Słowu.

"(...) Żony, bądźcie uległe mężom swoim, aby, jeśli nawet niektórzy nie są posłuszni Słowu, dzięki postępowaniu kobiet, bez słowa zostali pozyskani, ujrzawszy wasze czyste, bogobojne życie" [I Piotra 3:1-2]

Nie twierdzę, że to jest łatwe. Wiem, że najczęściej ze strachu o losy rodziny bierzecie sprawy we własne ręce. Ale właśnie tutaj tkwi błąd i wszyscy mamy skłonności do popełniania go. A przecież Bóg może wszystko i świadectwa wielu kobiet potwierdzają, że On honoruje posłuszeństwo Jego Słowu. Z doświadczenia wiem, że ilekroć moja żona modliła się o mnie do Pana zamiast "wypowiadać" mi poważanie i uległość, zawsze kończyło się to naprowadzeniem mnie przez Niego na właściwe tory.

Podsumowując, wkład żon w rozwijanie jedności uczuciowej małżeństwa polega na stosowaniu się do kilku bardzo prostych, lecz ważnych przykazań Pańskich. Wypełnianie ich wychodzi naprzeciw temu, co zostało wbudowane w męską naturę przywódcy [nawet, jeśli takich cech jeszcze w swoich mężach nie dostrzegacie] - potrzeby poważania, zdrowej uległości [o tym niebawem] i biblijnej współpracy bez stosowania tak zwanej damskiej dyplomacji [czyli tak naprawdę - manipulacji].

 

ZWIĄZEK JEDNOŚCI UCZUCIOWEJ Z PRZYWÓDZTWEM MĘŻÓW I ULEGŁOŚCIĄ ŻON

 

Przerwanie "zaklętego kręgu"

Mężowie bracia! Biblijny wzorzec małżeństwa zakłada INICJATYWĘ MĘŻA JAKO PRZYWÓDCY. Natrafiamy tutaj na poważną barierę w postaci sposobu wychowania mężczyzn w naszym kraju. Od dzieciństwa jesteśmy wychowywani głównie przez kobiety [dominująca matka (przy biernej postawie ojca), panie przedszkolanki, panie nauczycielki] i nauczani biernej postawy - nikt nie wychowuje nas na przywódców w naszych przyszłych rodzinach!

A jednak to my jesteśmy stworzeni, by przejąć taką rolę w rodzinie. Prawdopodobnie zauważyliście, że w większości małżeństw mamy do czynienia z "zaklętym kręgiem" polegającym na niemożności objęcia ról wyznaczonych nam przez Boga. Dlaczego tak się dzieje? Mąż myśli mniej więcej tak: "Będę przywódcą, jeżeli moja żona wreszcie będzie mi uległa i pozwoli przejąć stery w rodzinie". Żona natomiast najzwyczajniej boi się zaryzykować: "Jeśli będę uległa, to mąż wykorzysta taką postawę i przestanie mnie szanować. A poza tym, on jest przecież nieodpowiedzialny i jeśli oddam mu ster, wszystko się zawali! Gdyby on okazał się prawdziwym przywódcą, z przyjemnością oddałabym ster w jego ręce, bo to "noszenie spodni" tak naprawdę jest ponad moje siły."

W ten sposób stawiamy sobie nawzajem warunki uniemożliwiające objęcie właściwych ról. Najważniejsze jest jednak to, że kompletnie zapominamy o Bogu, który pragnie przecież aktywnie działać na rzecz "powkładania klocków na swoje miejsca" w naszej rodzinie.

Kto powinien przerwać ten "zaklęty krąg"? Ten, kto jest do takich działań predysponowany ze względu na stworzenie - czyli mąż. Nasze żony obejmują przywództwo w małżeństwie nie dlatego, że taka jest ich natura. One z jednej strony są do tego zmuszane przez naszą [mężów] bierność, a z drugiej strony - zachęcane przez propagandę tego świata, wmawiającą im rolę, do której tak naprawdę nie są odpowiednio skonstruowane (ani psychicznie, ani fizycznie).

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin