Roche Mazo De La - Rodzina Whiteoaków 14 - Córka Renny'ego.doc

(1975 KB) Pobierz

Mazo De La Roche:

 

Rodzina Whiteoaków:

 

Tom czternasty:

 

Córka Renny'ego

 

Tytuł oryginału:

              WHITEOAKS fAMILY

              Tytuł tomu w oryginale:

              RENNYof  DAUGHTER

              Mazo de la Roche:

              Córka Renny'ego

              Tłumaczyła Danuta Petsch

              KRAJOWA AGENCJA WYDAWNICZAPOZNAŃ 1992.


Opracowanie graficzne-JACEK HETRZYNSK1

              Redaktor:

              JACEK- RATAJCZAK

              Redaktor techniczny:

              ALOJZY CZEKAŁA

              Korekta: .

KRYSTYNAKAZIROD

 

              I. Poruszenia wiosny

              Trudno byłoby o bardziej przytulny pokój dla dwóch bardzo leciwych panów.

W kominku jasno płonęły brzozowe polana zmieniając siępowoli w żarzące się czerwone kształty.

Wyglądały teraz jeszcze masywnie, alejużza chwilę gotowe byłysię rozpaść.

Wkrótce trzeba będzie dorzucić nowych drewien.

W zniszczonym koszu obok kominka byłoich dużo- Promienie lutowego słońca połyskiwały nasoplach lodu za oknem, a odgłosnieustannie spadających z nich na parapet kropli wody komponowałsię w przyjemną melodię.

Zbliżał się czas podwieczorku.

              Dwaj starzy bracia, Mikołaj i Ernest Whiteoakowie już czekali.

Podwieczorek był ich ulubionym posiłkiem.

Mikołaj spoglądałniecierpliwie na zegar z brązu na półce kominka.

              Która to godzina?

spytał.

              Piętnaście po czwartej.

              Hm. Zastanawiam się, gdzie sięwszyscy podziewają?

              Teżsię zastanawiam.

              - Zima powoli ustępuje wiośnie.

              Tak, mamy dzisiaj dzień świętego Walentego.

              Ja dostałem życzenia z tej okazji.

Z dywanu przed kominkiem, gdzie leżał z książką w ręku wnukich brata, Dennis, doszedłich dźwięczny głosik.

              Masz więc życzenia!

wykrzyknął Ernest.

Czy wiesz, ktoci je przysłał?

              Nie.

To sekretna przesyłka.

Myślę jednak, że  Adelina .

Wstał i stanąłmiędzy starcami, jak delikatna roślina rosnącamiędzy dwoma starymi dębami.

Miałnasobie zielonypulower, którypodkreślałjego bladość, płowość jego prostych włosów i zielonykolor długich wąskich oczu.

              Zawsze uważałem, że trochę go szpecą oczy.

Są zbyt zielone.

Posługując się raczej kulawym francuskim odezwał sięErnest.

Oczywiście,że oczy jego matki były zielonkawe, ale nie dotego stopniadorzucił.


Dennis odezwał się po angielsku:

              Zrozumiałem każdetwoje słowo, wuju.

              Co zatem powiedziałem?

              Powiedziałeś, że moje oczy sązbyt zielone.

Bardziej zieloneniż

              oczy mojej matki.

              Bardzo miprzykro powiedział Ernest.

Przepraszam cię.

              Zapomniałem, że nie jesteś już małym chłopcem.

              Skończyłem osiem lat na Boże Narodzenie.

              Ja mam dziewięćdziesiątcztery.

Pamiętam jednak moje ósme

              urodziny,jak gdyby tobyło przed miesiącem.

Był piękny wiosennydzieńi na tę okazję włożyłem nowe ubranie.

Poprzedniej nocy padałobfitydeszcz i kiedy biegłem na powitanie pierwszego gościa,potknąłem się i upadłem w kałużę na wjeździe.

Przód marynarki

              zamoczył się błotnistą mazią.

              Ernest chętnie mówiłbydalej o przeszłości, ale drzwi się otworzyły

              i do pokoju weszła młoda dziewczyna.

Była córkąnajstarszegobratanka starych panów,Renny'ego Whiteoaka.

Podeszła do braci

              i po kolei ich ucałowała.

              Drodzy wujowie!

wykrzyknęła.

Wyglądacie wspaniale,

              jak to miło.

              Wszystko pięknie przygotowane do podwieczorku burknął

              Mikołaj.

Zmęczyłem się czekaniem.

              Adelina  pogłaskała jego sztywne, siwe włosy, które z upływem lat

              wcale nie zdawały się zrzednąć.

              Bardzo lubię twoje włosy, wuju Mikołaju powiedziała.

              Tak ichdużo.

              Ernest odczuł od razu nutkęzazdrości.

Przesunął rękąpo swoich rzadkich, białych włosach i spróbował zdyskredytować pochwalę.

              Nie wiem dlaczego, ale włosy twojego wujaMikołajawyglądają, jakby nigdy nie docierał do nich szczotką.

              W tym sęk powiedziała Adelina .

Szczotkuje po wierzchu, nie sięgając do skóry.

Wezmę się do tego któregoś dnia i pokażęwam, jaki może być przystojny.

              Mikołaj spojrzał na nią z uwielbieniem.

Chwycił jedną zjej

              szczupłych, silnych rąki dotknął nią swego policzka.

              Byłaś na dworze odezwał się.

Czuję lodowatepowietrze

              na twojej ręce.

              Tak, właśnie byłam na spacerze z psami.

Umieram z głodu.

              A oto ipodwieczorek!

ucieszył się Dennis.

              Przez drzwi, których  Adelina  nie zamknęła,wszedł niosąctacęz podwieczorkiem niski, szczupły mężczyzna z krótko przyciętymisiwymi włosami.

Na jego ziemistej twarzy malował się wyraz rezygnacji i zadzierżysty charakter.

Adelina skoczyła do pomocy ustawiającstolikdo podwieczorku między dwoma starcami.

              Świetnie!

wykrzyknęła.

Masa chleba z masłem i dżemz czarnych porzeczek.

Wydaje mi się, że lubię chleb z masłem bardziejniż cokolwiek innego dojedzenia.

              Wzięła kromkę ztalerza izaczęła ją jeść.

Dennis natychmiastwyciągnął rękę,by zrobić to samo.

              Zaczekaj młody człowieku skarciła go  Adelina z pełnymiustami.

Jeśli ja mam złe maniery, to nie znaczy, abyśty tak sięzachowywał.

              Teraz weszła matka adeliny .

Miała niewiele ponad pięćdziesiątlat.

Była ucieleśnieniem spokoju i opanowania,osiągniętymprzezwieloletni wysiłek.

Usadowiła się za stołem z podwieczorkiem, ręceporuszały się wśród filiżanek i spodków.

              Dennis zbliżyłsiędo nieji stanął przy tacy.

              Czy mogę podawać?

spytał.

              Jeśli będziesz bardzo uważał.

Zaczęła nalewać herbatę dofiliżanek.

              Gdzie jest Renny?

przerwał ciszę Ernest.

Odezwał się służący Wragge:

              Jest wkantorze, proszę pana, pracuje nad rachunkami, aleprosił mnie, bym powiedział, że zaraz tu będzie.

              Dziękuję powiedziała Alina Whiteoak z miną, jakbyżyczyła sobie, aby służący już odszedł.

              On jednakże nie wyszedł od razu, ale kręcił się po pokoju; ustawiłnaswoim miejscu krzesło, poprawił zasłony, wysypał do kominkazawartość popielniczki.

Wyglądało to, jakby pozostał, by zrobić jejna złość.

Kiedy wreszcie wyszedł, powiedziała:

              Chciałabym, aby Renny był kiedyś punktualny.

              Musi zrobićrachunki powiedziała Adelina .

Niemożetak zostawićwszystkiego w środku roboty.

              Trzeba dorzucić drewna do ogniazauważył Ernest, byrozładować chwilowe napięcie między matką i córką.

              Ja dołożę!

krzyknął Dennis.

Dźwignął największe polanoi wrzucił je do ognia, co spowodowało chmurę iskier.

Małe, gorącepłomykiosaczyłydrewno wtejsamej chwili,gdy znalazłosię narozżarzonym palenisku.


Grzeczny chłopiec powiedział Mikołaj.

              Wyciągnąłrękę, by podnieść filiżankę do ust, ale źle wyczuł

              odległość i wywrócił parzącą herbatęna dywan.

              No tak!

wykrzyknął skruszony.

Ależ to było głupie

              z mojej strony.

Wyjął z kieszeni chusteczkęi zaczął wycieraćdywan.

Nie mogę się skoncentrować burknął.

Niewiele

              pozostało mi rozumu.

              Wuju Mikołaju krzyknęła  Adelina  twój rozum służy ci

              znakomicie!

Nie kłopocz się dywanem.

Zaraz przyniosęręcznik

              z pokoju psów.

              Naleję wujowi świeżej herbaty powiedziała Alina.

Jednakże

              w czasie nalewania herbaty jejręce trzęsły się z irytacji.

Powtarzała sobiebez przerwy: Jużniedługozabraknie go wśród nas.

Bądź cierpliwa.

Adelina  przyniosła ręcznik i miskę z wodą.

Mikołaj i Dennisprzyglądalisię zeskupieniem, jak zmywała i wycierała mokrą plamę.

Zaledwie wszystko zostało uporządkowane, wszedł Renny

              Whiteoak przynosząc z sobąpodmuch zimnegowiatru,

              Sądzę, że przyda siętutaj trochęświeżego powietrza.

Jest

              strasznie gorąco.

              Proszę, nie zostawiaj otwartych drzwi!

wykrzyknęła jego

              żona.

Zmarzniemy.

              Ja z pewnością będę musiał iść do mego pokoju dodał

              Ernest.

              Mikołaj milczałmyśląc o wylanejherbacie, choć stała przednim

              świeżo napełniona filiżanka.

              Na dworze jest wiosennie powiedział Renny.

Ptaki

              świergocą.

Powietrze dobrze by wszystkim zrobiło.

Stal przystoliku zpodwieczorkiem, uśmiechając siędo wszystkich, wysoki,szczupły, jego ciemnorude włosy były lekko przyprószone na skroniach siwizną, rumianą twarz ożywiał trochę drwiący uśmiech.

              Alina wstała i pełnym wdzięku krokiem podeszła do drzwiwejściowych, energicznie jezamykając.

Kiedy wróciłado stołu,

              Renny usiadł i wziął Dennisa na kolana.

              Mikołaj już się opanował.

Świeżeciasto było rozkosznie miękkie

              i jadł je z przyjemnością.

Pozostało mu tylko parę zębów, ukrytychpod siwymi opadającymi wąsami, a to pozwalało mu jedynie na

              gryzienie miękkich produktów.

              Właśnie mówiłem Ernestowi powiedział przed niecałą

              godziną,że to najwyższy czas, aby naszamłoda dama zobaczyła cośze świata.

              Trudno byłoby mi nie poprzećcię w pełni, wujku Mikołaju zareagowała  Adelina .

              Z całąpewnością  Adelina  powinnajuż od kilku miesięcystudiować na uniwersytecie powiedziała Alina.

Jak wiecie,bardzo chciałam, aby wstąpiła na uczelnię Smitha.

              Nigdy o tym nie słyszałem stwierdził Mikołaj.

Gdzie tojest?

              Choć Alina spędziła połowęswego życia w kraju należącym domonarchii brytyjskiej,ciągle jeszcze była uczulona na swoje amerykańskie korzenie.

Prenumerowała intelektualne czasopismaamerykańskie.

Śledziła tamtejsze wydarzenia polityczne.

Rzadko pozwalała sobie, by uwaga starego człowieka takją dotknęła,ale tym razemnie wiadomo dlaczego, ostatnie jego słowa rozzłościły ją.

              Jest to najbardziej uznanycollege dla kobiet na kontynencieamerykańskim.

              Nigdy onim nie słyszałem upierałsię Mikołaj, wypijającz głośnym zadowoleniem herbatę do końca.

              Ukochana żona Ernesta byłaAmerykanką i teraz on zabrał głos:

              Świetnie pamiętam opisy mojej drogiejHarriet zczasów jejtam pobytu.

Dostarczało mi tozarówno dużowiadomości, jakrozrywki.

              Mikołaj uniósł się w fotelu i spojrzał niedowierzająco na brata.

              Nigdy nie słyszałem, by Harriet o tymmówiła.

              Ja osobiście ukończyłamcollege Smitha.

Alina powiedziałato trochę szorstko.

              Ach odpowiedział starzec.

Towyjaśnia jedyną wadę,jaką masz.

              Alina rzuciła na niego pytające spojrzenie.

              Minawyższości, moja droga.

              Alina zarumieniła się lekko.

To zadziwiające, żepo dwudziestulatach w  Jalnie  jeszczeto jej pozostało.

              Renny roześmiał się.

Ależ tak, z całą pewnością.

              Adelina  wtrącił Ernest ukończyła szkołęz doskonałymiwynikami.

Wielka szkoda, że nie kontynuuje nauki na uniwersytecie.

              Nie chciałam.

To znaczy, nienależę do tego typu dziewcząt.

              Ależ tak!

upierał sięjej stary wuj.

Gdyby tak nie było, niezdałabyś tak dobrze egzaminów.

              Już dośćsię nauczyłam krótko odpowiedziała  Adelina .

              Teraz pokazujesz swojąignorancję dalej wypowiadała sięAlina.

Gdybyś chciała poprawić, ale.

lekko wzruszyła.


ramionami już omawialiśmy to przedtem.

Wiem, żeuważasz, iżżycie w  Jalnie  ci wystarczy.

Mam jedynie nadzieję, żenigdy tego nie

              pożałujesz.

              Nie martw się wtrącił Renny.

Nie będzie żałowała.

Jest

              córką swego ojca.

Żaden z chłopców nie interesuje się tak końmi, jak ona.

Częstomówił o swoich braciach, jakbybylijego synami, a  miał tylko jednego, prawie czternastoletniego chłopca w szkole

              podstawowej.

              Rzecz w tym odezwała się  Adelina  że za wszelką cenę

              chcę jechać z Maurycym doIrlandii.

              Mikołaj jużprzed chwilą skończył pić herbatę i jego broda opadła

              na piersi.

Zapadł w krótkądrzemkę.

Teraz obudził się naglez głośnym parsknięciem, podświadomie zdając sobie sprawę, że

              powiedziano coś interesującego.

              Co mówicie?

spytał.

Irlandia?

Kto wybiera się do Irlandii?

              Jużsamo wymówieniesłowa Irlandiawystarczyło, by goobudzić, gdyż stamtąd pochodziła jego matka o dominującej osobowości i tam często powracała; Irlandię zawsze przedstawiała jakonajwiększy z krajów, akcent irlandzki dodawał kolorytu jej mowie;

              choć nigdy nie mogła porozumieć się ze swoimiirlandzkimi krewnymi, pyszniła się, żeznacznie górowali nad Whiteoakami w dowcipie i wychowaniu.

              Irlandia powtórzył Mikołaj.

Nie mamy już tam żyjących

              krewnych zwyjątkiem starego DermotaCourta.

              Umarł przed paru laty, wuju Mikołaju, i zostawił swoją

              posiadłość Maurycemu.

Czy nie pamiętasz?

Renny spojrzałz niepokojemna staregoczłowieka.

Maurycy jedzie tam na

              wiosnę, by objąć swoje dziedzictwo.

              Czoło Mikołaja rozpogodziło się.

Ach, tak.

Terazprzypominam sobie.

I to jest bardzoładna posiadłość.

Swego czasu wielewidywałem Dermota.

Nikt nie miał tak wspaniałych manier, jak on.

              Co powiedziałeś?

Kto jedzie do Irlandii?

              Ja  Adelina spojrzała śmiało naojca.

              Chciałabym, abyś postarałasię nie byćtak pewna siebie

              powiedziała Alina.

              Staram się, ale nie masz pojęcia,jakie to trudne.

Spojrzała

              teraz przymilniena grono dorosłych.

To będzie taka wspaniałaokazja zobaczyć trochę świata.

Wiecie przecież, że wojna przeszkodziła,aby mnie zabrano w jakąś podróż.

Obecnie nie znam...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin