Metcalfe Josie - Cud tysiąclecia.pdf

(391 KB) Pobierz
A millennium miracle
JOSIE METCALFE
Cud tysiąclecia
136921137.002.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Dzisiaj mu o tym powie. Uśmiechnęła się do siebie i
wygładziła na brzuchu suknię barwy kości słoniowej,
wyobrażając sobie, jak Mac zareaguje na nowinę.
- Wiem, czemu się tak uśmiechasz - usłyszała rozbawiony
głos. Wokół pobrzmiewał przytłumiony szum rozmów. - Na
pewno chodzą ci po głowie zdrożne myśli. Proszę, wytrzymaj
jeszcze dwie godziny, bo inaczej będziemy ci zazdrościć.
Kara odwróciła się do Sue Leonard, siedzącej obok w
poczekalni. Poznały się w dniu, w którym obie rozpoczęły
pracę w szpitalu św. Augustyna i od tamtej pory bardzo się
przyjaźniły. Nawet nieustanne przekomarzania Sue, która nie
mogła zapomnieć, że poznała Maca w tym samym czasie, co
Kara, i natychmiast straciła dla niego głowę, nie zniszczyły
ich przyjaźni. Wszyscy troje pracowali na zmiany, toteż na
ogół, gdy jedno z nich kończyło pracę, drugie przychodziło na
dyżur.
Mac na szczęście nie był zaborczy. Cieszył się, że Kara
ma swój krąg przyjaciół i utrzymywał z nimi dobre stosunki.
Kara zaś przyjaźniła się z jego znajomymi, a zwłaszcza z
Mikiem, który tego dnia miał być świadkiem na ich ślubie.
Serce zabiło jej mocniej, gdy uświadomiła sobie, że za
chwilę zostanie żoną Maca. Oboje byli zadowoleni z życia,
jakie wiedli do tej pory - zdobyli pełne etaty, a cały wolny
czas spędzali razem, nawet jeszcze przed przeprowadzką do
wspólnego mieszkania. Kara zaspokajała swe ambicje
zawodowe, pracując na oddziale ginekologiczno -
położniczym, a Mac robił karierę jako neurolog i
neurochirurg.
Do tej pory nie spieszyło im się ze ślubem, ale nagle
poczuli, że nadeszła odpowiednia pora. To właśnie Sue
namówiła ich, by zrezygnowali z cichego ślubu w urzędzie
stanu cywilnego, lecz zaprosili grono najbliższych przyjaciół
136921137.003.png
na tę uroczystość, a następnie na małe przyjęcie w
miejscowym hotelu.
Kara była pewna, że to Sue nakłoniła Maca, aby on z kolei
namówił Karę na kupno ślubnej kreacji. To dzięki przyjaciółce
Kara mogła wystąpić tego dnia w romantycznej, pięknej
sukni. Mac zamówił także dla niej ładną wiązankę kwiatów - o
takich sprawach raczej nie zapominał. Uśmiechnęła się
żartobliwie i odpowiedziała:
- Co ja poradzę, że wychodzę za najbardziej atrakcyjnego
faceta na świecie?
- Proszę, przestań! - jęknęła Sue, lecz Kara ani myślała
przejmować się przyjaciółką. Spotkanie Maca było najlepszą
rzeczą, jaka przydarzyła się jej w życiu, i nie obchodziło jej,
co inni o tym myślą. - Przed wami jeszcze ślub i przyjęcie -
przypomniała jej Sue. - Ostrzegam cię, że będę was szturchała
w żebra, jeśli zaczniecie patrzeć sobie w oczy, zapominając o
nas. Nikt nie uwierzy, że mieszkacie razem od roku.
Od roku, dwóch miesięcy i jedenastu dni, uściśliła Kara w
myślach. Tyle czasu minęło dokładnie do dnia, w którym
ustalili z Makiem datę ślubu, i była zdziwiona, że okres ten
okazał się tak krótki, bo jej wydawało się, że zna Maca od
- Będziemy grzeczni - obiecała z uśmiechem. -
Przynajmniej będę się starać.
- Mike wyszedł zobaczyć, czy Mac już przyjechał - rzekła
Sue lekko zmieszana, unikając wzroku Kary i wygładzając
nieistniejące zmarszczki na swej jedwabnej sukni - więc
powiedz mi, czemu mnie z nim nie poznałaś. Podobno
przyjaźni się z Makiem od dawna.
- Nie wiem, jak to się stało. Był u nas parę razy. A tak
właściwie, to co chcesz wiedzieć... i dlaczego?
Kara zauważyła, że Mike zrobił na Sue wrażenie. W
dodatku ona również wpadła mu w oko. Pasowali do siebie -
oboje byli wysocy, dobrze zbudowani, mieli jasne włosy i
136921137.004.png
pogodne usposobienie. Kara zlitowała się nad Sue i
postanowiła opowiedzieć jej pokrótce historię przyjaźni Maca
z Mikiem
- Poznali się w Akademii Medycznej i odkryli, że mają
wspólne zainteresowania. Obaj chcieli specjalizować się w
neurologii i neurochirurgii. Co prawda pracują teraz w
różnych szpitalach, ale starają się utrzymywać kontakt. Mike
na początku trochę naśmiewał się z poglądów Maca na temat
małżeństwa, ale bardzo się ucieszył, kiedy poprosiliśmy go,
żeby został świadkiem na naszym ślubie.
Kara spojrzała na zegarek, który dostała od Maca na
ostatnie Boże Narodzenie. Pokazywał taką samą godzinę co
duży ścienny zegar w poczekalni.
- Kiedy on w końcu przyjdzie? Jeszcze tylko pięć minut.
- No właśnie. Przecież to pan młody powinien czekać na
ukochaną, a nie odwrotnie. - Sue spojrzała w stronę drzwi,
mając nadzieję, że ujrzy w nich Mike'a. - Świadek powinien
przypilnować, żeby pan młody zjawił się punktualnie.
Kątem oka Kara zobaczyła urzędniczkę stanu cywilnego,
elegancką starszą kobietę w charakterystycznym stroju,
przechodzącą do drugiej sali. Poprzednia ceremonia
najwyraźniej właśnie się skończyła - i przyszła kolej na nich.
Do pokoju wszedł Mikę, nie było z nim jednak Maca.
- Spóźnia się - stwierdziła Kara, gdy Mike podszedł do
nich i usiadł obok Sue.
- Tak to jest, kiedy się wychodzi za lekarza! - zażartował
Mike. Na tle opalonej twarzy jego niebieskie oczy zdawały się
nabierać jeszcze intensywniejszej barwy. Puścił oko do Sue. -
Pewnie dopiero skończył pracę.
Kara słuchała go z roztargnieniem. Ukradkiem wygładziła
suknię na brzuchu, zasłaniając się bukietem białych frezji.
Mac wiedział, że to jej ulubione kwiaty. Cieszyła się, że
jeszcze przez jakiś czas może ukrywać swą tajemnicę.
136921137.005.png
Nie planowali dziecka właśnie teraz, ale właściwie nic nie
stało na przeszkodzie - oboje mieli dobrą pracę i już dawno
uzgodnili, że chcieliby mieć przynajmniej dwoje dzieci. Po
prostu stało się to trochę wcześniej, niż myśleli. Mac nie
powinien być zaskoczony - namiętność ogarniała ich przy
każdej okazji. Właściwie dziwne było to, że Kara wcześniej
nie zaszła w ciążę. Później brała co prawda pigułki
antykoncepcyjne, lecz dentysta zalecił jej kurację
antybiotykową. Oboje powinni wiedzieć, że w takiej sytuacji
pigułkom nie zawsze można zaufać, ale zbiegło się to akurat z
ową cudowną podróżą...
Kara była bardzo przejęta, gdy Mac przyszedł po nią
wtedy do pracy z zapakowanymi walizkami i wręczył jej
bilety do Paryża, gdzie mieli spędzić weekend. Pod koniec
kolacji, którą zjedli w pobliżu wieży Eiffla, wręczył jej śliczny
pierścionek z brylantem, należący niegdyś do jego babki, i
oficjalnie się oświadczył.
W drugim końcu poczekalni zadzwonił telefon,
wyrywając Karę z zamyślenia. Urzędniczka podniosła
słuchawkę. Po krótkiej rozmowie opuściła ją i rozejrzała się
po sali.
- Czy jest tu doktor Prowse?
Mike poderwał się na nogi. W pomieszczeniu zapadła
cisza i wszystkie oczy skierowały się na niego.
- Mike Prowse, słucham - powiedział do słuchawki.
Kara dostrzegła, jak Mike ściąga brwi. Nagle przebiegłją
dreszcz i ogarnął dziwny niepokój. Czuła, że chodzi o Maca.
- Nie zdąży, prawda? - spytała zrezygnowana, gdy
zakończył rozmowę. - Ciekawe, jakie ma wytłumaczenie?
W pokoju znowu zrobiło się gwarno - goście zaczęli się
dzielić swoimi przypuszczeniami.
- Karo, zdarzył się wypadek i do szpitala Świętego
Augustyna. .. - zaczął cicho Mike.
136921137.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin