Władca ognia.pdf

(316 KB) Pobierz
Microsoft Word - opowiadanie-konkurs
Władca ognia
Ogniste słońce chyliło się ku zachodowi, rozchodząc się leniwie po niebie o takim samym
odcieniu. Dość szczupły anioł o długich, rozwianych, czarnych jak heban włosach siedział na
jednym z foteli, opierając się rękoma o kolana. Jego przybrudzona szata łopotała delikatnie
na wietrze wpadającym do komnaty. Anioł miał pobrużdżoną zmarszczkami twarz, ale nadal
nieludzko piękną. Wyglądało na to, iż medytuje, spoglądając na małą, kulistą planetę
znajdującą się w otoczeniu niezidentyfikowanych obiektów, które mieszkańcy tego miejsca
nazywali satelitami.
- Ziemia – prychnął sam do siebie i przewrócił oczami na słowo, które zabrzmiało w jego
ustach jak przekleństwo.
- Panie, przyszedł Nuriel – powiedziała delikatnym głosem anielica, szeleszcząc szatą przy
skłonie. Zdawała sobie sprawę, że wyrwała z myśli władcę upadłych, jednak nie obawiała się
jego gniewu. Lucyfer nie należał do osób porywczych i złośliwych. Potrafił zrozumieć nawet
tych, którzy stali niżej w hierarchii od niego.
- Dobrze, niech wejdzie – westchnął Lucyfer, poprawiając się na swoim miejscu, aby godnie
przyjąć jednego z lepszych młodzików, którzy bardzo pragnęli zabłysnąć. Usłyszał w oddali
mamrotanie i do środka wszedł wysoki anioł o bladej cerze i rzucających się w oczy włosach
w kolorze miedzi z ciemniejszymi pasemkami. Imponująca postura oraz mocno zarysowane
mięśnie ukryte były w szarej szacie delikatnie oplatającej ramiona. Piękna twarz zdawała się
nieprzenikniona, a błękitne oczy, które przybierały również kolor wzburzonego morza
podczas sztormu, w tym momencie przeniknięte były chłodem, którego Lucyfer do tej pory
nie mógł zrozumieć.
- Słucham, panie. – Nuriel skinął głową w stronę Lucyfera. Głos miał barwę ciepłego barytonu
i władca upadłych doskonale zdawał sobie sprawę, dlaczego Nuriel jest tak skuteczny w
swoim fachu. Nie dość, że obdarzono go nieprawdopodobną urodą, to jeszcze potrafił
posługiwać się swoim orężem w taki sposób, jakby miecze były przedłużeniem jego ramion.
Takiego właśnie następcy pragnął Lucyfer dla tego świata.
- Mam dla ciebie zadanie, Nurielu – odrzekł spokojnym głosem władca i spojrzał przenikliwie
w pozbawioną uczuć twarz młodego anioła. Gęste rude brwi uniosły się w górę w niemym
pytaniu. Lucyfer odetchnął i splótł dłonie, po czym ułożył je starannie na kolanach. - Michał
planuje spotkanie nowych stróżów do pilnowania ludzi. Chcę, żebyś dowiedział się
wszystkiego, co z tym związane.
Nuriel słuchał uważnie, a gdy władca skończył, kiwnął głową, po czym bezszelestnie wycofał
się z komnaty. Lucyfer potarł twarz spoconymi dłońmi i wymamrotał coś, czego nikt nie
zrozumiał oprócz niego samego.
***
- Na miłość boską, Naama! Dlaczego nigdy nie robisz tego, o co cię proszę?! – zagrzmiał
chłodny głos jednego z aniołów, który aktualnie przekładał zwoje pergaminu niedbale
rozrzucone po pokoju. Starszy anioł w nieskazitelnie białej szacie i bardzo jasnych, długich
blond włosach skupił wzrok na pochyłym i niedbałym piśmie swojej pomocnicy.
- Przepraszam – zaczęła niepewnie dziewczyna. – Ja po prostu… chodzi o to że… nie byłam
pewna, o której w końcu odbędzie się to spotkanie i tak jakoś wyszło…
- Tak jakoś wyszło?! – warknął anioł i spojrzał morderczym wzrokiem na Naamę, która skuliła
się na swoim miejscu. Nie była wysoka jak inni aniołowie, ale wyróżniała się dzięki kręconym
brązowym włosom i delikatnej posturze.
Autor: Coco/Eowinka
1
413018359.002.png
Władca ognia
- Zaraz to poprawię – powiedziała drżącym szeptem i spuściłam wzrok na podłogę. Anioł
jęknął i złapał się za głowę.
- Co ja się z tobą mam – wymamrotał, po czym spojrzał na nią przenikliwymi oczami w
kolorze szarości. – Mówiłem ci tyle razy, że spotkanie jest przesunięte. Popraw te
zaproszenia, a potem roznieś je wszystkim – dodał i odwrócił się, aby wyjść z pokoju. Naama
nie zdążyła nawet odpowiedzieć swojemu panu, jedynie rzuciła się w stronę kałamarza z
piórem i pergaminów, aby przeprawić datę spotkania na późniejszą.
Musiała wypisać od nowa dwadzieścia kilka zaproszeń, co było dla niej udręką. Jednakże nie
chciała zrobić przykrości Samuelowi, więc zacisnęła zęby i zaczęła kreślić pochyłe litery, które
układały się w cale zdania.
Nie wiedziała, ile czasu spędziła nad tym wszystkim. Na zewnątrz już dawno zrobiło się
ciemno, a w oddali słychać było zabawy aniołów jak co wieczór. Zapewne wszyscy siedzieli
przy laurni – niewielkim metalowym kamieniu, która dawał więcej światła niż jakakolwiek
latarnia na Ziemi.
- Kończysz już? – Naama usłyszała pytanie i oderwała się od swojego zajęcia. W drzwiach
stała Agrat bat Machlat o hebanowych włosach spływających po błękitnej szacie. Uroda tej
anielicy wprawiała ją w zakłopotanie, ale Agrat bat Machlat zawsze odnosiła się do niej z
siostrzaną czułością.
- Tak, zostało mi ostatnie zaproszenie dla Raphaela, więc zaraz będę mogła je roznieść –
stwierdziła zadowolona Naama i wróciła do pisania.
- I tak już jest za późno na dostarczanie wiadomości – westchnęła Agrat i uśmiechnęła się do
Naamy. – Samuel kazał przekazać, żebyś zajęła się tym z samego rana – dodała i przysiadła
na jednym z foteli, aby obserwować Naamę. Młoda anielica uniosła brwi w pytającym geście
i odłożyła pióro. Rzadko się zdarzało, żeby Samuel pozwolił jej na dokończenie pracy innego
dnia, jednak domyśliła się, w czym rzecz.
- Znów randka z Lilith? – Bardziej stwierdziła niż zapytała Naama, a kąciki ust uniosły się jej w
górę. Agrat zrobiła niewinną minę i wzruszyła ramionami, bawiąc się nieudzielaniem
odpowiedzi na tak oczywiste pytanie.
- Coś w tym rodzaju. W każdym razie mamy wolny wieczór – mówiła bardzo powoli, omijając
wzrokiem Naamę. Młoda anielica gwałtownie podniosła głowę, a w czekoladowych oczach
mignęła iskierka.
- Mogę iść na zabawę? – Błagalne spojrzenie Naamy przeszywało Agrat na wylot. Ta
uśmiechnęła się do swojej siostry i kiwnęła głową. Twarz Naamy rozjaśnił szeroki uśmiech.
Spojrzała na zaproszenia, szybko pozwijała je w rulony i każdy przyozdobiła srebrną wstążką
– rozpoznawczy znak Samuela. Wszystko to włożyła do koszyczka i postawiła go na biurku,
aby jutro nie zapomnieć roznieść pergaminów. Po tym wszystkim podbiegła do Agrat i
ucałowała ją w policzek. Pomimo że różniło je jedynie sto lat, Agrat wydawała się bardziej
dojrzała i twardo stąpająca po ziemi, natomiast Naama nadal zachowywała się lekkomyślnie i
często myślami uciekała od otaczającej ją rzeczywistości. Została kiedyś ludzkim stróżem i to
właśnie dzięki temu tęskniła do innej krainy zwanej Ziemią. Odwołano ją jednak z tego fachu,
ponieważ Samuel jej potrzebował. Agrat nigdy nie opuściła Samuela, podobnie Lilith. Naamę
jednak nieznany świat fascynował i sprawiał, że nie potrafiła docenić piękna Nieba.
Młoda anielica w podskokach wyszła z pokoju, aby udać się na upragnioną polanę, na którą
zawsze przychodziły anioły mieszkające w pobliżu.
Autor: Coco/Eowinka
2
413018359.003.png
Władca ognia
***
Polana rozciągała się kilometrami. Usłana była czymś rodzaju trawy i delikatnymi kwiatami,
które Nuriel deptał niedbale. Skrył się w cieniach drzew i obserwował właśnie miejsce
ogniska, przy którym gromadziły się już anioły. Wszyscy wyglądali na szczęśliwych, a
przygotowania pochłonęły ich całkowicie. Upadły nie mógł zrozumieć, dlaczego wieczorne
spotkania są dla nich tak ważne. Z przyzwyczajenia jego ręka powędrowała w stronę bioder,
ale przypomniał sobie, że musiał zostawić miecze w komnatach upadłych. Krytycznie spojrzał
na swoje czyste i białe szaty, od których dostawał mdłości. Tęsknił za swym orężem,
szarością i czernią oraz za miejscem, które uważał za dom. Czekało na niego jednak zadanie,
które zlecił władca, więc musiał trwać w tym porządku i sztucznej rzeczywistości, jak nazywał
Niebo. Kąciki ust uniosły mu się w górę na samo wspomnienie bezproblemowego wejścia
przez bramy. Święty Piotr nie należał do inteligentnych osób, zresztą zawsze wyglądał na
rozproszonego. Nie poznał Nuriela, uznał go jedynie za nowego stróża, który przybył z Ziemi
na spotkanie organizowane przez Michała. Rude włosy osmolił sobie sadzą, a nowe szaty
uszyła mu jedna ze służących Lucyfera.
Nuriel, rozmyślając, czujnie rozglądał się wokół. Oczekiwał jakiegoś wysoko postawionego
anioła. Chciał trafić na kobietę, gdyż jego uroda potrafiła załatwić każdą sprawę. Nie musiał
się przy tym wysilać, jednak jeśli byłby to mężczyzna – należało użyć sprytu i inteligencji,
skoro nie mógł postawić na siłę.
Na polanie pojawiało się coraz to więcej aniołów, którzy uśmiechali się serdecznie do siebie
nawzajem. Kobiety plotkowały, a mężczyźni przynosili chrust na prowizoryczne ognisko, jakie
zwykle robi się na Ziemi. Laurni była ustawiona tak, aby oświetlić wszystko wokół. Nuriel
przysiadł na trawie i nadal czujnie obserwował sytuację. Poznał Razjela, który wesoło
gawędził z jakimś niskim i przysadzistym aniołem. Mignął mu również gdzieś Samuel wraz z
kobietą, ale Nuriel szukał przede wszystkim Raphaela lub pomocnicy jednego z aniołów.
Wieczór upływał na rozmowach, śpiewach i ogólnej wesołości. Upadły poczuł się tym
wszystkim zmęczony. Przetarł ręką twarz, aby pozbyć się znużenia i dojrzał anielicę, która
szybkim krokiem podeszła do Samuela i ukłoniła mu się, mamrocząc coś o wykonaniu
zadania. Samuel jedynie skinął głową i odwrócił się do swej towarzyszki, na co młoda anielica
zniknęła w tłumie. Nuriel zmarszczył brwi i postanowił zdobyć informację na temat spotkania
jak najszybciej, aby zniknąć z tego miejsca, które przyprawiało go o ból głowy.
Nuriel wstał i podążył za dziewczyną, próbując obmyślić plan działania. Jeśli ona była
pomocnicą Samuela, to znaczy, że jemu powierzono zajęcie się zaproszeniami na spotkanie.
Zadaniem Nuriela natomiast było zdobycie informacji, kiedy odbędzie się to zgromadzenie.
Lucyfer na pewno planował jakiś przekręt bądź morderstwo. To poprawiło humor Nurielowi.
***
Naama szukała Amithiel, która zawsze pojawiała się wieczorem, jednak tym razem nigdzie jej
nie ujrzała. Jak już powiadomiła Samuela o zrobionych zaproszeniach i naszykowanych do
rozniesienia, postanowiła znaleźć jedną z przyjaciółek, aby miło spędzić czas. Wszystko
byłoby dobrze, gdyby nie poczuła na skórze gęsiej skórki, jakby ktoś ją obserwował.
Przestraszyła się, że może to jej pracodawca chce zmienić godzinę lub papier, na którym
zostały wykonane zaproszenia. Przyspieszyła kroku, aby zniknąć między drzewami tak
Autor: Coco/Eowinka
3
413018359.004.png
Władca ognia
gęstymi, że tylko ktoś z wewnątrz lasu mógł zobaczyć cokolwiek. Magiczne rośliny tłumiły
dźwięk i zapewniały schronienie.
Przystanęła przy zwalonym pniu, żeby rozejrzeć się wokół, gdyż to dziwne uczucie bycia
obserwowaną nie zniknęło. Gdy obracała się w prawo, poczuła na ciele czyjeś silne ręce,
które powaliły ją na ziemię i przycisnęły dłoń do ust. Chciała krzyknąć, ale nie potrafiła.
Wierzgała nogami, kopała i machała rękami, ale zdała sobie sprawę, że nie jest tak silna jak
napastnik.
Mój Boże, napastnik w Niebie?!
- Ucisz się, dziewczyno – warknął głęboki baryton, przez co znieruchomiała. Przerażenie
ścisnęło jej gardło, a kończyny odmówiły posłuszeństwa. Mężczyzna musiał być tym
usatysfakcjonowany, ponieważ przysunął się bliżej jej twarzy i wysyczał:
- Pracujesz dla Samuela?
Zdezorientowana próbowała spojrzeć na twarz anioła, ale spowił ją cień. Widziała jedynie
głęboki błękit oczu, które patrzyły na nią morderczym spojrzeniem. Przełknęła ślinę, ale nie
potrafiła nic odpowiedzieć, więc jedynie kiwnęła głową.
Nacisk na jej ciało lekko zelżał, ale mężczyzna nie zmienił pozycji.
- Teraz odpowiesz mi na jedno pytanie, a jeśli skłamiesz bądź powiesz o tej sytuacji
komukolwiek, twoje przyjaciółki zginą tak jak twój pracodawca. Rozumiemy się? – warknął w
jej stronę. – Kiedy odbywa się spotkanie ze stróżami? – Patrzył na nią uważnie, widząc
rosnących strach w oczach anielicy. Nie czuł obrzydzenia, że posługuje się takimi metodami.
Przywykł, że budzi takie emocje u innych.
Dziewczyna spróbowała odpowiedzieć, ale krępowała ją dłoń, więc Nuriel zdjął ją, jednak
pozostał czujny. Anielica wyjąkała jutrzejszą datę i wieczorną porę. Upadły czuł zadowolenie,
że tak łatwo mu poszło. Przyrzekł jeszcze raz, że jeśli piśnie choć słówko – zabije również ją,
po czym podniósł się i otrzepał ubranie. Naama nadal leżała na ziemi, nie zdolna do
poruszenia się. Zdążyła zauważyć jedynie ciemną sylwetkę napastnika, która zniknęła tak
szybko, jak się pojawiła. Drążąc na całym ciele, Naama po jakimś czasie zdołała wstać i
powlokła się w stronę domu, nie będąc zdolną do powrotu na zabawę, na którą tak bardzo
chciała pójść…
***
Nuriel po raz kolejny stanął przed obliczem Lucyfera, który wydawał się zadowolony z
działalności swego pomocnika. Wysłuchał dokładnie zwięzłych informacji, jakie przekazał mu
upadły. Rosło w nim podniecenie i wizja zniszczenia Michała, który nie chciał z nim
współpracować, odkąd Bóg pozbył się buntowniczych aniołów z Nieba.
Wezwał do swojej komnaty najlepszych aniołów miecza, jakimi dysponował i których szkolił
niegdyś, po czym mianował Nuriela na zastępcę dowódcy gwardii upadłych. Wiedział, że ten
młody upadły poradzi sobie ze wszystkim. Był doszczętnie zniszczony wewnętrznie, nie znał
miłości, litości i bólu. Miał w sobie jedynie rządzę mordu, posłuszeństwo i honor. Takiego
kogoś właśnie Lucyfer szukał na swoje miejsce.
- Czas odpłacić Michałowi za wszystko – odparł władca upadłych, zakładając swą najlepszą
szatę do walki. Nie zamierzał tylko patrzeć na zwycięstwo; chciał brać w nim czynny udział.
***
Autor: Coco/Eowinka
4
413018359.005.png
Władca ognia
- Jak to zniknął?! – zagrzmiał głos Michała, kiedy przechadzał się po swej komnacie.
Zdenerwowanie udzieliło się również innym aniołom w pomieszczeniu. Raphael zaczął kulić
się na swoim siedzeniu, ale Razjel nadal zachowywał zimną krew. Gabriel z kolei próbował
uspokoić przyjaciela, który najprawdopodobniej i tak go nie posłucha.
- Michale, on po prostu… Nie wiem, co się stało. Nikt tego nie wie. Po prostu nie słyszę jego
głosu, to wszystko. Tak jest od kilku tygodni – mówił spokojnie Razjel, bawiąc się rąbkiem
swojej szaty. Włosy nadal miał schludnie związane szmaragdową wstążką. – Myślałem, że
będę czuł jego obecność przed spotkaniem ze stróżami, ale nie czuję go.
Michał jęknął i zmierzwił kosmyki, które i tak już były w nieładzie. Gabriel stukał drobnymi,
pulchnymi palcami w stół i patrzył z przestrachem na przyjaciela.
- Może się jeszcze odezwie? – zapytał z nadzieją Michał i spojrzał błagalnie na Razjela. Anioł
tajemnic wzruszył ramionami i spuścił głowę. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Bóg nie
wróci. Nigdy ich nie zostawiał na pastwę losu, ale co takiego musiało się stać, skoro zniknął?
- Nie sądzę, Michale – zaczął Razjel, ale urwał, nie wiedząc, co powiedzieć. Jakie słowa
mogłyby poprawić humory im wszystkim? Co zrobią inni aniołowie, gdy się o tym dowiedzą?
Mimowolnie wzdrygnął się i obejrzał na Raphaela, który był blady na twarzy. Światłość, która
zawsze od niego biła, zniknęła.
Michał obserwował Razjela i cicho westchnął, po czym zapytał o to, czego każdy się obawiał.
- W takim razie… co teraz?
Przyjrzał się każdemu aniołowi w pomieszczeniu, ale z żadnej twarzy nie wyczytał
odpowiedzi. Razjel wyglądał na zamyślonego, ale to w końcu Gabriel się odezwał:
- Nic. Udawajmy, że wszystko jest po staremu. Przecież nikt nie wie, że nie czujemy Boga,
prawda, Razjelu?
- Gabriel ma rację. My w tym czasie po prostu go poszukamy, ale spotkanie powinno odbyć
się jak zawsze – odparł Razjel i spojrzał przenikliwie na Michała. Tamten jęknął w odpowiedzi
i znów zmierzwił włosy.
- Niech wam będzie – wyszeptał i zakrył dłońmi twarz. To będzie długi wieczór.
***
Na zgromadzenie przybywali coraz to nowi aniołowie. Każdy siadał w swoim zwyczajowym
miejscu. Straż ustawiono jedynie przy najwyższych, gdyż tak nakazywała tradycja. W półkolu
znaleźli się stróże, którzy mieli po raz pierwszy zstąpić z Nieba na Ziemię, aby pilnować
swoich podopiecznych.
Archanioła Michała nigdzie nie było widać, przez co uczestnicy zaczęli się denerwować.
Raphael przechadzał się i uspokajał najwyższych, usprawiedliwiając spóźnienie Michała pilną
sprawą w komnatach. Najbardziej denerwował się Samuel, który przybył ze wszystkimi
swoimi pomocnicami. Pomimo że Raphael zdążył się już opanować, nadal nie mógł
zrozumieć, dlaczego Bóg zniknął i to przed tak ważnym dniem. Przecież sam błogosławił
anioły poprzez Michała. Czy ci stróże nabiorą się na to przedstawienie? Rozejrzał się wokół i
stwierdził, że wszystko jest możliwe, zważywszy na to, że archaniołowie przybyli tu z
przymusu i nigdy nie przyglądali się całej ceremonii.
Do Raphaela podszedł Gabriel i wymamrotał coś o przybyciu Michała. Anioł słońca odetchnął
z ulgą i spojrzał w stronę podestu, na którym już pojawił się Michał w swojej odświętnej
Autor: Coco/Eowinka
5
413018359.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin