Jay Carter Wredni ludzie.doc

(258 KB) Pobierz
Jay Carter: Wredni ludzie

Jay Carter

Wredni ludzie

Nasty People (How to Stop Being Hurt by Them Without Becoming One of Them)

Wydawnictwo System, Warszawa 1993, ISBN 83-85386-44-0

 

 

 

 

Spis treści

 

Od tłumacza              9

Podziękowania              11

Od studenta              13

Od autora              15

Rzut oka na całość              21

1. Umniejszacz              27

2. Ofiara              47

3. Cykl umniejszania              57

4. Co z tym zrobić?              71

5. Mechanizm umniejszania              85

 

 

Od tłumacza

Jak po polsku nazwać człowieka, który w mniej lub bardziej jawny sposób podważa wartość wszystkiego, co robimy, tego, jak myślimy, kim jesteśmy? Który w obecności innych lub także bez świadków z dobrotliwym uśmiechem, poklepując nas po ramieniu bądź surowo napominając daje do zrozumienia, że po prostu nie nadajemy się, nigdy nie mamy racji i nigdy nie będziemy się do niczego nadawali, i nigdy nie będziemy mieli racji w niczym. I że gdyby nie on...

Autor niniejszej książeczki do określenia takiego osobnika użył słowa invalidator. Invalid w języku angielskim znaczy m. in. nieważny; invalidator byłby więc człowiekiem, który pozbawia ważności nas, nasze poczynania, nasze poglądy, „unieważnia” nas i naszą wartość – przede wszystkim naszą wartość.

W języku polskim raczej „umniejsza się” niż „unieważnia” wartości; „unieważnienie wartości” ma odcień sarkazmu i gorzkiej kpiny. Dlatego słowo invalidator zastąpiłam słowem umniejszacz.

Choć nie jestem zbyt zadowolona z umniejszacza, nie potrafiłam znaleźć gotowego określenia tego typa, który niejednemu z nas obrzydza życie. Nie mogłam przecież sięgać do słów powszechnie uznanych za grubiańskie.

Justyna Kotlicka

Podziękowania

Chciałbym serdecznie podziękować za pomoc w napisaniu tej książki następującym osobom: Lindzie Aglow, dr Astrid Jimenez Alvarado, Sandrze DiSantis, Stanleyowi Dudkinowi, Lotisowi Gudezowi, dr Monice P. Hottenstein, dr Sanfordowi Mintzowi, Artowi Parkerowi, dr Orestowi M. Pawlukowi, Stacy Prince, Janowi Radabaughowi, Sheili Sen-Carter, Barbarze Stender, dr Margaret Verhulst, Nickiemu Williamsowi, Annie Marii Zagnojnej oraz wszystkim moim studentom. Szczególne podziękowania składam Dave'owi Leiterowi za słowa zachęty.

Od studenta

Po raz pierwszy zetknąłem się z Jayem Carterem w szkole wieczorowej dla dorosłych, w czasie prowadzonych przez niego „warsztatów porozumiewania się”. Zapisałem się na te zajęcia z nadzieją uzyskania pomocy w moich nieustannych wysiłkach, by nauczyć się lepiej wyrażać to, co chcę powiedzieć. Dzięki tym warsztatom rzeczywiście nauczyłem się jaśniej formułować myśli, lecz naprawdę chodziło w nich o coś zupełnie innego. Dotyczyły tego, jak ludzie myślą i działają. Innymi słowy, był to kurs psychologii praktycznej.

Część zajęć Jay poświęcił umniejszaniu (ang. invalidation), czyli dewaluowaniu czyjejś wartości. Przez umniejszanie rozumiem „poniżanie kogoś, aby samemu się wywyższyć”. I mimo że sam także odczuwałem skutki umniejszania wartości, nie miałem pojęcia, skąd się to zjawisko bierze, dlaczego w ogóle istnieje, jaki ma wpływ na ludzi i jak je nazwać. A przede wszystkim nie zdawałem sobie sprawy, jak groźne może być umniejszanie dla ludzkiego życia, wolności czy poszukiwania szczęścia.

To, czego się nauczyłem o umniejszaniu wartości w grupie Jaya Cartera, zmieniło moje życie. Teraz natychmiast się orientuję, gdy mam do czynienia z umniejszaniem – bez względu na to, czy robi to ktoś inny, czy ja sam (rumieniec wstydu). Robię, co mogę, aby uświadamiać innym „mechanizmy” umniejszania wartości. Zacząłem puszczać w obieg kopie pracy Jaya na ten temat. Jednak rozpowszechnianie tekstu w taki sposób jest bardzo pracochłonne i przy takim tempie zaledwie jedna osoba na milion zdołałaby się dowiedzieć, czym jest umniejszanie wartości. A sprawa jest zbyt ważna, by trzymać ją w tajemnicy.

Tak więc zacząłem gnębić Jaya, dręczyć i prześladować, aż skłoniłem go do napisania tej niewielkiej książeczki o umniejszaniu wartości. Myślę, że także będziecie z tego zadowoleni.

L. David Leiter

Od autora

Drogi Czytelniku,

za każdą książką kryje się jakaś historia i myślę, że chciałbyś poznać historię związaną z tą książką. Powodem, który skłonił mnie do uporządkowania pewnych informacji, była sytuacja, w jakiej się znalazłem. Czułem się nieszczęśliwy i nie wiedziałem dlaczego. Zdawało mi się. że jestem w pułapce, której nie mogę rozpoznać.

Studiując psychologię prowadziłem dziennik, w którym opisywałem swoje osobiste doświadczenia, spotkania z pacjentami czy kolegami po fachu, wykłady. Po pewnym czasie zacząłem dostrzegać, że niektóre „dysfunkcjonalne osobowości”, o których czytałem, tkwią w moich znajomych. Pewnego dnia, podczas wyjazdu służbowego, z dala od mojego codziennego otoczenia, spadło to na mnie jak grom. Nagle uświadomiłem sobie, że ustawicznie umniejszano moją wartość.

Gdy po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, w jakim stopniu mnie umniejszano, wpadłem we wściekłość. Pozbycie się tego gniewu wymagało kilku miesięcy pracy. Wypisywałem o „umniejszaczach” mnóstwo złych rzeczy. Dużo i szybko biegałem. Kupiłem sobie worek treningowy, rąbałem drwa. W ten sposób próbowałem wyładować chęć odwetu. Wykrzykiwałem nieprzyzwoitości, gdy byłem sam w samochodzie. Pokazywałem swój dziennik ludziom z mojego otoczenia, bo chciałem, aby utwierdzili mnie w przekonaniu, że umniejszacze są straszni i nikczemni. Nienawidziłem ich. Chciałem rozprawić się z nimi.

Któregoś dnia pokazałem swoje zapiski bliskiemu koledze z pracy. Zawsze podziwiałem tego człowieka.

Przyszedł do mnie ze łzami w oczach, mówiąc: „Sam jestem umniejszaczem. Przez całe lata unieszczęśliwiałem moją matkę”.

Kompletnie mnie zaskoczył! Nie mogłem uwierzyć. Zapytał mnie: „Jak można to przerwać?” Byłem w kropce. Nie umiałem mu nic powiedzieć. Wszystkie moje przemyślenia dotyczyły atakowania umniejszacza a nie pomagania im. Tego wieczoru jadąc do domu uświadomiłem sobie, że sam stałem się umniejszaczem. Rozważałem sytuację kolegi – i aż krzyknąłem. Jak mogłem być tak bezmyślny?!

Wściekłość już mi częściowo minęła, potraktowałem rzecz całą poważniej i zacząłem szukać odpowiedzi. Stawałem umniejszaczom na drodze po prostu po to, aby zobaczyć, co się stanie. (A wiesz, co będzie, gdy staniesz na drodze pędzącego pociągu? Właśnie. Przejedzie cię). Poznawałem rodziców umniejszaczy. Obserwowałem kryminalistów. Studiowałem teorię podwójnego wiązania i wszystkie książki, jakie tylko wpadły mi w ręce.

Wreszcie ogarnąłem cały proces. Zacząłem rozumieć wagę sformułowania „prawdę, całą prawdę i tylko prawdę”.

Gdy to zrozumiałem, powrócił szacunek dla samego siebie. Byłem w stanie lepiej traktować ludzi. Zamiast pluć i wybrzydzać na zjawisko umniejszania wartości, mogłem potraktować je z humorem lub bezpośrednio mu się przeciwstawić. Próby umniejszania przestały mnie dotykać tak mocno. Zamiast wściekłości czułem tylko lekkie poruszenie. Zamiast atakować umniejszanie niczym Rambo, mogłem je od siebie odsunąć, jak całą resztę śmieci.

Gdy już odkryłem sekret, przyczyniając się tym samym do własnego szczęścia, zacząłem dzielić się moją nowo nabytą wiedzą z innymi i obserwowałem, jak bardzo zmienia się ich życie. Byłem świadkiem cudów, które zdarzały się podczas kursów dla dorosłych na temat ludzkiej świadomości.

Początkowo przedstawiałem słuchaczom moje sposoby reagowania na umniejszające zachowania. W miarę upływu czasu stwierdziłem jednak, że na dłuższą metę osiąga się lepsze rezultaty, gdy po zapoznaniu ludzi z problemem pozwala im się szukać własnych rozwiązań. Zupełnie tak, jakby każdy z nas dopasowywał swój własny komplet „kluczy do życia”. Każdy kolejny ząbek na każdym kluczu zawdzięczamy doświadczeniom i uwagom innych, czasem szczęśliwemu przypadkowi, a niekiedy łasce Opatrzności. Te klucze pozwalają nam dotrzeć do sekretów życia. Co jakiś czas ktoś natyka się na klucz wzorcowy – klucz, który ułatwia innym stworzenie własnych egzemplarzy. Z pewnością nie ja jeden odkryłem klucz wzorcowy, opisany w tej książce. W pewnym sensie każdy mógłby ją napisać.

Mniej więcej w tym czasie, gdy ludzie zaczęli namawiać mnie do napisania książki, doszedłem do wniosku, że muszę to zrobić. Chciałem ze swoimi podniecającymi odkryciami dotrzeć do jak największej liczby odbiorców.

Większość wykładowców potwierdzi, że uczą się od swoich studentów równie dużo, co studenci od nich. Wiem, że ucząc innych zawsze „znajduję” odpowiedź na pytanie, nawet jeśli wcześniej jej nie znałem. Często sam siebie łapię na twierdzeniu: „To właśnie to!”, zaraz po udzieleniu odpowiedzi na jakieś pytanie. Podobne doświadczenia miałem przy pisaniu Wrednych ludzi. W trakcie żmudnej pisaniny... bach! Olśnienie! Przyczyna niskiej samooceny siedzi sobie i gapi się na mnie. Główna przyczyna, a może wyłączna. Zdaje się, że znalazłem kolejny klucz, klucz do szacunku dla samego siebie.

To, za co zapłaciłeś kupując tę książkę, to fakty. Ciężko pracowałem i korzystałem z pomocy wielu ludzi, aby przedstawić te fakty w sposób prosty i zwięzły. Nie cenię sobie książek, które zmuszają mnie do przejrzenia stu lub pięciuset stron, aby poznać myśl, którą dałoby się wyrazić na pięciu. Starałem się zaoszczędzić ci tego.

A skąd wiem, że moje pomysły cieszą się zainteresowaniem? Ponieważ ludzie mi powiedzieli, że tak jest. Pokazałem moją pracę tysiącom ludzi z uczelni (na przykład Temple University), z przedsiębiorstw przemysłowych (na przykład w spółce IBM), a także z rozmaitych ośrodków, realizujących różne programy oświaty dla dorosłych.

To, czego się dowiesz z tej książki, nie uczyni cię szczęśliwym, lecz wyjaśni ci wiele spraw na tyle, abyś przestał być nieszczęśliwy. Tylko od ciebie będzie zależało, czy zrobisz wszystko, aby zapewnić sobie szczęście. Na początek zrzuć z pleców tę strzygę (to może być on, ona czy jakaś rzecz).

Wspomniałem wcześniej, że musiałem napisać tę książkę. Co dobrego przyniesie sam mój „klucz wzorcowy” moim pra-pra-pra-wnukom, jeśli umniejszanie wartości będzie się ciągle panoszyć? Czy wiesz, że przeciętny człowiek ma pięciuset dwunastu pra-pra-pra-pra-pra-prawnuków? Im poświęcam tę książkę!

Jay Carter styczeń 1989

 

 

 

Doświadczenie mnie nauczyło, że niektórzy ludzie reagują bardzo silnymi emocjami na treści zawarte w tej książce. Jestem z nimi całym sercem. Ci, którzy byli ofiarami umniejszania wartości mogą wpaść we wściekłość. Ci, którzy dostrzegą w sobie umniejszaczy, mogą się zasmucić lub odczuć wyrzuty sumienia. Zaufaj swoim uczuciom. Jeśli czujesz smutek... to płacz. Jeśli jesteś zły... pozwól sobie na atak wściekłości. Nie tłum tego w sobie. Wyładuj się. Lecz pamiętaj, że to są twoje uczucia. Nie zrzucaj odpowiedzialności za twoje własne uczucia na kogoś innego. Obwinianie innych nie pomoże... nawet, jeśli są winni.

Rzut oka na całość

Jest to książka o ludziach, którzy wnoszą swój wkład w specyficzne zjawisko, zwane odwartościowywaniem lub umniejszaniem czyjejś wartości (ang. invalidation). Umniejszanie wartości można uznać za główną przyczynę zaniżonej samooceny, udręki psychicznej i powszechnego braku szczęścia. Jeśli będziesz o tym pamiętał, możesz przekonać, że informacje zawarte w tej książce należą do najważniejszych spośród tych, jakie kiedykolwiek zdobyłeś i mogą znacząco zmienić twoje życie.

Umniejszanie wartości szerzy się w naszym społeczeństwie: wszyscy mamy w tym swój udział. Tylko jeden procent ludzi robi to celowo, aby manipulować innymi i kontrolować ich. Dwadzieścia procent stosuje je na poły świadomie jako mechanizm samoobrony. Cała reszta czyni to tylko okazjonalnie, zwykle nieświadomie i nieumyślnie. Zjawisko umniejszania występuje w każdym środowisku. Najszczęśliwsi są ci, którzy szczególnie w okresie dorastania bardzo rzadko stykali się w swym otoczeniu z umniejszaniem wartości.

Umniejszanie wartości jest terminem ogólnym, którego używam w tej książce do opisania działań ludzi zadających, a przynajmniej usiłujących zadawać innym bolesne ciosy. Umniejszać czyjąś wartość mogą najrozmaitsze zachowania – od zdradzieckiego strzału w plecy po „znaczące westchnienie”. Może to być przewracanie oczyma lub prztyczek w nos. Zwykle najwięcej szkód powodują podstępnie zadane rany psychiczne. Uderzenie w nos jest oczywiste i goi się bez śladu. Zachwianie czyjejś samooceny – „celną” uwagą w odpowiednim momencie – może zostawić ślad na całe życie. Zniszczenie czyjejś zdolności do bycia szczęśliwym jest przypuszczalnie czymś o wiele gorszym niż jakiekolwiek szkody cielesne, które jedna osoba może wyrządzić drugiej. Główną przyczyną, dla której tak często stykamy się z umniejszaniem wartości, jest doraźna skuteczność takiego zachowania. Fizyczny cios jest jawny i może zostać oddany, natomiast podstępne, zakamuflowane dewaluowanie, uderzające w psychikę, może pozostać nie zauważone i nie ukarane; mimo że rani, pozwala manipulować atakowanym.

Co by się stało, gdyby ujawnić proces umniejszania wartości?

Dawniej nikt nie wiedział o istnieniu bakterii i nikt ich nie widział, a przecież atakowały. Gdy Pasteur odkrył, że wokół nas i w nas są zarazki, zignorowano go. Nikt nie miał ochoty myśleć o niewidocznych drobnoustrojach, pełzających po całym ciele i wewnątrz niego. Obecnie, dzięki Pasteurowi i innym, bakterie poznano i zwyciężono.

Z umniejszaniem trzeba walczyć jak z bakteriami: publiczny lincz umniejszaczy nie rozwiąże niczego.

Leczenie ukrytego umniejszania wartości może być trudne, lecz jest o wiele łatwiejsze niż rozprawienie się z zarazkami; nie musimy wymyślać szczepionek czy antybiotyków. Osiągamy bardzo wiele w zwalczaniu umniejszania wartości, po prostu rozpoznając to zjawisko. Niszcząca siła umniejszania tkwi w tym, że jego istnienie pozostaje nie wykryte i bezkarne.

Ludzie, którzy doświadczają umniejszania, pozwalają na to, są zatem równie odpowiedzialni za szerzenie się tego zjawiska jak ci, którzy dopuszczają się umniejszania innych. Obowiązkiem każdego z nas jest rozpoznanie i skierowanie w inną stronę bądź odparcie każdego ataku przypuszczonego na czyjąś samoocenę.

Gdyby umniejszanie wartości nie skutkowało... nikt by tego nie robił.

Podręczniki psychologii zawierają teorie. Niniejsza książka niczym się nie różni od innych. Jedyne, co odróżnia teorie użyteczne od całkowicie bezużytecznych, to praktyczna przydatność. Teoria Pasteura dotycząca bakterii chorobotwórczych, nadal byłaby wymieniana w tej czy innej książce, sam Pasteur byłby mało znaną postacią historyczną, gdyby jego pomysłów nie zastosowano. Najlepsza, najoryginalniejsza teoria nie przedstawia żadnej wartości, nic się nie zmienia po jej zastosowaniu.

 

„Małe Hitlerki wciąż krążą wśród nas” – Robert Payne

1. Umniejszacz

PREZENTACJA UMNIEJSZACZA

Umniejszacza trudno jest rozpoznać, ponieważ osobnik naprawdę sprawny w umniejszaniu może umknąć uwadze twego logicznego umysłu, tyle tylko, że czujesz się źle, nie wiedząc dlaczego. Działa z ukrycia, a jego ofiara często niczego nie podejrzewa, wie tylko, że nie czuje się dobrze. Umniejszacz w rzeczywistości czuje się gorszy od kogoś innego, więc robi, co może, by ten ktoś poczuł się jeszcze mniejszy. W ten sposób może sprawować kontrolę nad swoją ofiarą. Czy spotkałeś kogoś takiego? Prawdopodobnie tak, chociaż możesz nie zdawać sobie z tego sprawy. Przypuszczalnie znasz jednego lub nawet kilku umniejszaczy.

Umniejszacz stosuje różnorodne strategie, aby uderzyć w twoją samoocenę. Niby to wyraża swoje uznanie dla czegoś, z czego jesteś dumny, później jednak robi jakąś złośliwą uwagę na ten temat. Wyczuwa to, co ty uważasz za swoje braki i niedociągnięcia, i wykorzystuje w starannie dobranych momentach, kiedy twoja odporność jest osłabiona. Umniejszacz może ponawiać ataki na ciebie tak długo, aż ulegniesz. On musi podporządkować cię sobie, ponieważ postrzega cię jako osobę stojącą wyżej od niego. Formułuje oskarżenia, które zawierają „ziarnko prawdy”, i wali nimi w ciebie „z całą szczerością”, „po prostu dlatego, że jest twoim przyjacielem” i „aby ci pomóc”.

Różnica pomiędzy umniejszaczem wartości a prawdziwym przyjacielem polega na tym, że przyjaciel wytknie ci coś i na tym poprzestanie, dając czas na przemyślenie sprawy. Umniejszacz podsunie ci większość twoich wad pod sam nos i będzie drążył temat tak długo, aż poczujesz się całkiem malutki. Wykaże ci, że twoje zalety, które ty uważasz za najważniejsze, są niewiele warte. Wysłucha twoich zwierzeń na temat czegoś, czego w sobie nie lubisz, a potem wykorzysta to przeciwko tobie. A wszystko to robi w sposób tak subtelny, że nie zdajesz sobie z tego sprawy.

Jeśli stawisz czoła umniejszaczce i zbuntujesz się przeciwko temu, co robi, powie coś w tym rodzaju: „Och, daj spokój! Kocham cię. Jestem twoją przyjaciółką. Skąd ci przyszły do głowy takie głupie pomysły?” Ona może naprawdę cię lubić. Może naprawdę chcieć twojej przyjaźni... ale na własnych warunkach i tylko wówczas, gdy ma nad tobą pełną kontrolę. Sprawi, że poczujesz się głupio, bo ośmieliłeś się pomyśleć o niej coś takiego. Może obudzić w tobie poczucie winy i sprawić, że sam sobie wydasz się podły i gorszy od innych, gdyż oskarżyłeś ją o umniejszanie twojej wartości. Twoje oskarżenia mogą ją rozzłościć. I jeśli będzie mogła umniejszyć cię jeszcze bardziej, zrobi to z pewnością. A gdy uzna, że naprawdę bacznie jej pilnujesz, przeprosi cię i przestanie dewaluować twą wartość... do momentu, gdy nie będziesz się tego spodziewał.

Mówiąc krótko, umniejszacz zrobi wszystko, aby cię kontrolować. Ma bzika na tym punkcie i za każdym razem, kiedy wydaje mu się, że traci tę kontrolę, wpada w popłoch.

PORTRET UMNIEJSZACZA

Klasycznym przykładem umniejszacza był Adolf Hitler. Miał cechy typowe dla umniejszacza kontrolującego. Bywał wspaniałym człowiekiem. Malował piękne obrazy. Był pisarzem. Ratował życie swoich kolegów podczas służby wojskowej. Kochał psy. Miał kochankę – Ewę Braun. Potrafił porywająco przemawiać, na przykład:

„Od roku 1914, gdy jako ochotnik wniosłem swój skromny wkład w wojnę światową, do której Rzesza Niemiecka została zmuszona, minęło ponad trzydzieści lat.

W ciągu tych trzech dziesięcioleci w myśleniu, w działaniu i w życiu kierowała mną wyłącznie miłość i lojalność wobec mego narodu. Moi rodacy dali mi siłę do podejmowania najtrudniejszych decyzji, przed jakimi nie stał dotąd żaden śmiertelnik. W ciągu tych trzydziestu lat wyczerpał się mój czas, zdrowie i energia do pracy.

Nieprawdą jest, że ja – czy ktokolwiek inny w Niemczech – dążył do wojny w roku 1939”.

Był nie tylko elokwentnym demagogiem, ale realizował swoje obietnice. Wydobył kraj z recesji, nadając tym samym swoim słowom wiarygodność. Wierzono mu. Nie można mu było nigdy niczego zarzucić. Był wzorem prawości.

Nigdy osobiście nikogo nie zabił, ale skłaniał swych zwolenników by to robili. Widok mordowanych Żydów przyprawiał go o mdłości. Z trudem zmuszał się do patrzenia, gdy jeden jedyny raz był świadkiem egzekucji. Naprawdę wierzył w to, co robił. Zanim zdobył władzę, targnął się na swoje życie, lecz jeden z jego znajomych (wyższy rangą oficer) uratował go.

Gdybyś spotkał Hitlera, mógłbyś uważać go za czarującego człowieka. Przypuszczalnie nigdy byś nie zgadł, do jakich zbrodni był zdolny. Poniższe cytaty pochodzą z książki Roberta Payne'a Życie i śmierć Adolfa Hitlera (wyróżnienia kursywą pochodzą ode mnie):

„Hitler był super-burzycielem, zdecydowanym zdeptać i zniszczyć na świecie wszystko, co nie służyło jego celom.

A jednak ten bezduszny człowiek, który rozlał tyle krwi, unikał widoku ludzi zmarłych czy umierających, nigdy nie wizytował szpitali wojskowych, nigdy nie okazywał najmniejszego współczucia dla ludzi okaleczonych, rannych czy niewidomych. Miliony ludzi doprowadził do szaleństwa, miliony ginęły w obozach koncentracyjnych. Nie miał pojęcia, jakie cierpienia przyniósł światu; gdyby nawet to wiedział, nie zrobiłoby mu to żadnej różnicy. Gdy przejeżdżał przez zbombardowane miasta, starannie zasłaniał szyby samochodu z obawy, by widok zniszczeń, które spowodował, nie osłabił jego postanowień. W ciemności, za zamkniętymi okiennicami, odizolowany od świata, jakby z grobu terroryzował ten świat, którego nigdy nie rozumiał i którego nigdy nie chciał zrozumieć.

Szczególnie lubił swój portret, na którym przedstawiony jest z oczyma wzniesionymi ku niebu z wyrazem anielskiej niewinności. Podziwiał również inny swój wizerunek, który ukazuje go w lśniącej zbroi.

Jego głos brzmi uwodzicielsko, a logika jego rozumowania, jeśli przyjmie się jego przesłanki, jest nie do podważenia.

Wierzy w swoją absolutną władzę nad ludźmi.

W obecnej dobie jesteśmy aż nadto świadomi jego istnienia, ponieważ stale przechadza się wśród nas.

Aż dziwne, że mówiąc o Hitlerze, nie używamy liczby mnogiej... Małe Hitlerki wciąż krążą wśród nas, dręcząc nas swoimi obietnicami, ciesząc się z naszych słabości, żądając naszego zaufania, głosów wyborczych, nawet życia, i pozostają jednocześnie całkowicie obojętne na wszystko z wyjątkiem swojej żądzy władzy. Możność rządzenia życiem innych ludzi rekompensuje im ich własne niedostatki, ich brak człowieczeństwa. Oni po prostu muszą zdobyć władzę albo zginą i nie robi im żadnej różnicy, czy w drodze na szczyty nadużyją swojej potęgi, czy zmiażdżą innych”.

Jak z tego widać, tacy umniejszacze mogą stać się szczególnie wrednymi osobnikami, jeśli posiądą władzę. A zawsze usiłują zdobyć wyższe stanowisko i działać z pozycji siły, ponieważ są „małymi Hitlerkami” z obsesyjną potrzebą kontrolowania ludzi i zdarzeń.

Co mądrzejsi umniejszacze nie wykorzystują swej potęgi, dopóki nie jest to absolutnie konieczne. Przez dłuższy czas mogą sprawiać wrażenie całkowicie przyjacielskich. Lecz gdy nadejdzie czas awansu i wybór będzie między tobą a nim, wtedy zbeszta cię ostro w obecności przełożonych, zanim się zorientujesz, co się dzieje – a przy tym będzie, oczywiście, twoim dobrym kumplem. Jeśli nie chce cię całkowicie zniszczyć, wymyśli nawet całkiem logiczne powody, dla których nie powinno ci zależeć na awansie. W takim przypadku przez dłuższy czas będzie w obecności innych robił wszystko, byś wypadł jak najgorzej. Może w tym celu wykorzystać informacje, które sam mu powierzyłeś w zaufaniu, gdy z takim zrozumieniem cię słuchał.

Przypuszczalnie spotkałeś wielu ludzi zdolnych do umniejszania twojej wartości, lecz prawdopodobnie stało się to wtedy, gdy nie byłeś czujny i może nie rozumiałeś, na czym to polega. Następny rozdział traktuje o sposobach stosowanych przez umniejszaczy. Przeczytaj go wnikliwie, lecz pamiętaj, że istnieje wiele metod umniejszania i można się przed nim bronić na wiele różnych sposobów. A w momencie, gdy poradzisz sobie z umniejszaczem, zacznie on szukać nowego sposobu dobrania ci się do skóry.

Nie istnieją „książki kucharskie” z przepisami, jak sobie radzić z umniejszaniem wartości. I dlatego ten podręcznik ma tak niewielką objętość. To, czego potrzebujesz, żeby po swojemu się z tym uprać, to zrozumienie istoty, samej esencji. Pod koniec książki podałem kilka przykładów, lecz z chwilą, gdy zobaczysz to zjawisko, musisz odkryć, w jaki sposób ty najlepiej możesz się z nim rozprawić. Musisz rozwinąć strategię, która odpowiada twojej osobowości i twojemu kodeksowi moralnemu.

METODY STOSOWANE PRZEZ UMNIEJSZACZY

NIEPEWNOŚĆ

Jedną z jego metod jest trzymanie cię w ustawicznej niepewności. Rzadko udziela odpowiedzi. Wszystko jest niejasne – żadnych zobowiązań. Umniejszaczka sprawia, że przez długie okresy czujesz się niepewny sytuacji, aż twoja zdolność do adaptacji zaczyna się załamywać. Można to osiągnąć na wiele sposobów.

Na przykład umniejszaczka stanie się nagle pełna zrozumienia, kochająca i bardzo miła. Dopóki nie nabierzesz zaufania. Wówczas jednym szybkim ciosem wprawi cię ponownie w niepewność za pomocą krytyki, insynuacji czy tłumionego gniewu. Możesz spytać: „Co się stało? Tak dobrze się układało”, i usłyszysz w odpowiedzi: „Co masz na myśli mówiąc «co się stało?» Czy coś jest nie tak?”

„No cóż, jesteś jakaś inna” – powiesz. Odpowiedź brzmi: „Co?!” (W oczach rozpala się ogień). „Rzeczywiście! Doprowadzasz mnie do obłędu! Nigdy nie wiem, z czym za chwilę wyskoczysz”. A potem sarkastycznie i drwiąco: „Co się stało? Tak dobrze się układało!”

I już jesteś w stanie niepewności. Zostałeś znowu złapany w sidła swego umniejszacza. Mówisz sobie: „Do licha, chyba naprawdę nie zdawał sobie sprawy... a może to ja... może doszukuję się rzeczy, których nie ma? Może gonię w piętkę?”

A w tym samym mniej więcej czasie twój umniejszacz patrzy na ciebie, och, jakże czule, i z troską mówi: „Kochanie, a może byś poszła do lekarza, zachowujesz się dziwnie, zupełnie jak nie ty”. Przeczesuje palcami twoje włosy, wzrokiem wyraża najwyższy niepokój i mówi: „Nie chciałbym, aby coś się przydarzyło mojej malutkiej”. W kąciku jego oka zbiera się łza. „Idź jutro do doktora Schmidta, kochanie, i opowiedz mu o problemach, które cię dręczą”. A potem szybko odwraca się, rozsiada na kanapie i wsadza nos w gazetę.

A potem przychodzi czas, gdy myślisz: „Może się zmienił? Właśnie kupił mi nowy samochód i powiedział, że mnie kocha. Od tygodnia/miesiąca powtarza mi, że jestem cudowna”. Wszystko przez chwilę układa się wspaniale. A potem, gdy już mu znowu zaufasz, nieuchronnie rozpocznie wszystko od nowa, stosując krytykę, insynuacje, gniew. Wcisnął cię w obrzydliwe poczucie niepewności.

PROJEKCJA

Projekcja jest manewrem psychologicznym, który można łatwo wyjaśnić. Jest ulubionym narzędziem umniejszaczki: przenosi odpowiedzialność za swoje własne uczucia na kogoś innego, zupełnie jakby ten ktoś był ich źródłem.

Na przykład osoba, która cię nie lubi, mówi: „Myślę, że mnie nie lubisz”. To stwierdzenie powoduje, że zaczynasz zastanawiać się nad sobą. Przenosisz zainteresowanie na siebie, przyglądasz się własnym uczuciom, zamiast zwrócić uwagę na uczucia tej drugiej osoby, a to już zapewnia jej całkiem dobre schowanko. Oskarżycielka często obciąża cię odpowiedzialnością za to, co sama robi.

Czyż nie zakrawa na ironię, że ktoś, kto chłoszcze innych za negatywne myśli czy złe postępki, najczęściej sam grzeszy w myślach, słowach i uczynkach? Gdy ktoś cię zaatakuje za coś, czego nie zrobiłeś, mówi to więcej o nim niż o tobie.

Na przykład: gdybym był oddanym mężem, a moja żona zaczęłaby mnie oskarżać o oszukiwanie jej, wiedziałbym prawie na pewno, że sama mnie oszukała. Można powiedzieć ogromnie dużo o ludziach na podstawie ich projekcji. Trzeba tylko uważnie słuchać.

GENERALIZACJA

Miej się na baczności – umniejszacz będzie często stosował uogólnienia, które są wyolbrzymionymi do przesady drobnymi prawdami. Im więcej prawdy tkwi w uogólnieniu, tym bardziej można przesadzać.

Na przykład, gdy wracasz po pracy do domu, twoja małżonka wita cię słowami: „W ogóle nie myślisz”. (Tłumaczenie: zapomniałeś kupić mleka). „Jesteś nieodpowiedzialny”. (Zapomniałeś kupić mleka). „Jesteś głupi”. (Zapomniałeś kupić mleka).

Żona atakuje ciebie i twoją wartość, zamiast zaatakować problem. A problemem jest brak mleka, nie zaś twoja bezmyślność, brak odpowiedzialności czy głupota.

Nawet gdybyś był głupi, jak mógłbyś temu zaradzić? Jak można rozwiązać problem bycia głupim? (Gdybyś zawrócił do sklepu po mleko, prawdopodobnie twój iloraz inteligencji gwałtownie by podskoczył!) Człowiek, który stosuje generalizacje tego typu, chce w ten sposób kontrolować drugą osobę.

OSĄD

Poprzedni przykład ilustruje inną jeszcze metodę z arsenału umniejszaczy, mianowicie osądy. Ktoś, kto mówi: „Jesteś nieodpowiedzialny”, wygłasza implicite inne twierdzenie, którego prawdziwość została założona z góry. Brzmi ono: „Wszyscy się zgodzą, że jesteś nieodpowiedzialny. To oczywiste”.

A potem, ponieważ sam mógłbyś przyznać, iż zapomnienie o mleku jest przejawem nieodpowiedzialności, mógłbyś także dojść do wniosku, że jesteś nieodpowiedzialny. Zaczynasz wątpić i kwestionować siebie, zwłaszcza jeśli twoje uchybienia są często krytykowane.

Osoba, która naprawdę dba o czyjeś uczucia, powiedziałaby: „Jestem zła, że nie kupiłeś mleka”. Umniejszaczka natomiast przerzuci odpowiedzialność za swoje osądy na cały świat, jak gdyby rzeczywiście każdy musiał się zgodzić, że z ciebie nic dobrego. Czyniąc tak, atakuje twoją samoocenę, a nie rzeczywisty problem.

Wyjaśnienie jest proste, lecz może przypominasz sobie sytuacje, kiedy taka generalizacja lub osąd poruszyły cię do głębi. Zwłaszcza, gdy taką opinię wygłosił ktoś, kogo kochasz lub poważasz. Poczułeś się przygnębiony, nawet jeśli sam siebie nie uważasz za głupiego czy nieodpowiedzialnego, czy jeszcze jakiegoś, zależnie od etykietki, jaką przyczepił ci umniejszacz. W końcu nie chcesz, żeby myślał w ten sposób o tobie, chcesz zrobić na nim dobre wrażenie, zadowolić go, sprawić, by zmienił swą opinię o tobie. W ten sposób umniejszacz zyskuje oczywiście kontrolę nad sytuacją.

MANIPULACJA

Manipulacja jest złym rodzajem kontroli. Istnieje coś takiego jak dobra kontrola. Jest życzliwa i polega na uczciwej wymianie, „proszę” i „dziękuję”. Umniejszaczka chce mieć kontrolę... kropka. Dobra kontrola jej na ogół nie wystarcza. Jeżeli zawiodą zwykłe metody, ucieknie się do wybiegów i forteli, ponieważ musi wygrać i kontrolować. Nierzadko będziesz się czuł przyciśnięty do muru i ustąpisz. Będzie podstępnie tobą manipulować albo otwarcie dominować. Umniejszacz z definicji jest manipulantem.

UKRYTY ATAK

„Nie chcę ci psuć humoru, ale..”. (Przypuszczalnie chce ci zepsuć humor). „Nie chciałbym ci przerywać...” (Słusznie!!!) „Niech cię to nie niepokoi, ale...” (Ależ owszem, niech niepokoi). „Mam nadzieję, że się nie obrazisz, ale... (I tu następuje obelga!) Jego głos będzie miękki. Na twarzy będzie widniał wyraz troski. Słowa będą słodkie, ale ukryte w nich będzie żądło. Język jest potężną bronią, można nim ciąć jak nożem.

SPRZECZNE SYGNAŁY

Umniejszacz wita cię słowami: „Co u ciebie słychać?”, lecz wymawia słowo ciebie nieco gardłowo, wyrażając obrzydzenie.

Jeśli odpowiesz: „Spadaj, Jack!”, wówczas Jack będzie z zatroskaną miną opowiadał wszystkim, że musisz być w bardzo złym humorze, skoro tak zareagowałeś na zwykłe pozdrowienie. Jack nigdy nie powie tego otwarcie, ale głośno cię usprawiedliwiając (co za wielkoduszność!) będzie insynuował, że musi być z ciebie kawał sukinsyna...

Dobrze wiadomo, że sprzeczne przekazy w okresie dzieciństwa przyczyniają się do rozwoju schizofrenii. Matka, która mówi „kocham cię” i sztywnieje, gdy dziecko tuli się do niej, wysyła sprzeczną informację o bardzo destruktywnym charakterze.

Odbierasz wiele sprzecznych sygnałów tego typu od umniejszacza. Często nie są one oczywiste. Zazwyczaj kończy się to tym, ze czujesz się dziwnie bądź źle i nie wiesz dlaczego.

Na przykład: znajomy umniejszacz z sąsiedztwa dowiedział się, ze zmarła twoja babcia, i zaczyna ci opowiadać historie o rodzinnych walkach o spadek. „Wiesz, aż przykro czasem patrzeć, gdy bracia i siostry dokonując podziału spadku przestają ze sobą rozmawiać”. Umniejszacz poda ci fakty (w rzeczywistości uogólnienia) o innych znanych mu rodzinach, w których doszło do zerwania stosunków z powodu dziedziczonego majątku. Zrobi to zwłaszcza wtedy, gdy dotarły do niego słuchy, że twoje stosunki z rodzeństwem nie układają się najlepiej. Pozornie przekazuje ci informację o swojej trosce i sympatii, w rzeczywistości jednak sztyletuje cię, w przenośni, słowami.

PODPUSZCZANIE

Kolejnym cennym narzędziem werbalnym jest dla umniejszaczki podpuszczanie. Zadaje ci pytanie, a potem przerywa ci odpowiedź w pół słowa. Albo zadaje ci pytanie naprowadzające w rodzaju: „Czy ciągle jeszcze kłócisz się z żoną?” Nie możesz na nie odpowiedzieć, nie przedstawiając siebie w złym świetle. Oddala się w trakcie rozmowy, pozostawiając w twojej głowie „zator” z nie wypowiedzianych myśli.

PODBUDOWYWANIE I SPYCHANIE W DÓŁ

Zwróć baczną uwagę, od kogo zależy twoja samoocena. Jeżeli od innych, umniejszacz wartości będzie cię zasypywał komplementami, aż w pełni się od niego uzależnisz, a wówczas stopniowo, po kawałku zacznie rozciągać nad tobą kontrolę.

Celem tego zabiegu jest skłonienie cię do zajęcia się sobą, abyś przestał zwracać uwagę na to, co dzieje się wokół ciebie. Gdy już zaczniesz, trawiony niepokojem i niepewnością, przyglądać się samemu sobie, umniejszacz subtelnie skieruje twoją uwagę na twoje najgorsze cechy. Stajesz się słabszy, bardziej podatny na kontrolę.

W ten sposób umniejszacz ściąga cię w dół. Źle się czuje, gdy jesteś opanowany i pewny siebie. Gdy ściągnie cię do swojego poziomu i sprawi, że staniesz się niespokojny, sam poczuje się lepszy. I oczywiście, tak przy okazji, będzie pierwszą osobą, która pospieszy z pomocą.

Po pewnym czasie zaczniesz się martwić wyłącznie o to, co on sobie pomyśli, co zrobi, czy będzie na ciebie zły. Już nie jest ważne, co ty sobie myślisz, ponieważ sam sobie wydajesz się tak zły, że twoje poczucie własnej wartości jest całkowicie uzależnione od niego.

A potem, gdy nawet on nie będzie cię chciał...

SYTUACJA BEZ WYJŚCIA

Jedną z najpodlejszych, najbardziej podstępnych sztuczek, stosowanych przez umniejszaczy, jest tworzenie sytuacji bez wyjścia. Problemu nie da się rozwiązać za pomocą lo...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin