Arthur Conan Doyle
Zniknięcie młodego lorda
Opowiadania
Przełożyli z angielskiego:
Jan Meysztowicz,
Jerzy Regawski,
Witold Engel,
Irena Szeligowa,
Jan Stanisław Zaus
Pierwsza sprawa Sherlocka Holmesa
Pewnego zimowego wieczoru, gdy siedzieliśmy przy kominku, Sherlock Holmes zwrócił się do
mnie:
- Mam tu ciekawe papiery,
Watsonie, które z pewnością cię zainteresują. Zresztą z innego jeszcze względu powinieneś się
nimi zająć. Są to dokumenty dotyczące wypadku „Gloria Scott”. A oto zawiadomienie, którego
treść tak przeraziła sędziego Trevora, iż zaraz po jego przeczytaniu zmarł.
Wyjął z biurka niewielki, pożółkły, kartonowy rulon. Rozwiązał tasiemkę i podał mi małą
kartkę. Skreślono na niej kilka niezbyt wyraźnych zdań:
„Polowanie pod Londynem rozpoczęte. Główny łowczy Hudson zarządził chyba wszystko.
Wyraźnie już powiedział: Będzie
wielka obława. Dlatego trzeba ratować bażancich samic życie!”
Gdy w trakcie czytania tego zagadkowego zawiadomienia spojrzałem przelotnie na Holmesa,
zauważyłem, że śmieje się z wyrazu mej twarzy.
- Wyglądasz na trochę zdziwionego - powiedział.
- Nie mogę zrozumieć, dlaczego to zawiadomienie mogło kogoś przerazić? Raczej
wygląda mi ono na groteskowe.
- Oczywiście. Niemniej pozostaje faktem, że rosły i krzepki mimo swych lat mężczyzna
po przeczytaniu tej kartki zwalił się na ziemię, jakby otrzymał cios kolbą pistoletu.
- Zaciekawiasz mnie -
odparłem. - Dlaczego jednak wspomniałeś, iż z innych powodów powinienem zainteresować się
tą sprawą?
- Ponieważ była ona pierwszą w mojej karierze.
Nieraz już próbowałem dowiedzieć się od mego przyjaciela, co skłoniło go do zajmowania
się kryminalistyką. Dotychczas nigdy jednak nie udało mi się nakłonić go do zwierzeń.
Teraz siedział w fotelu lekko pochylony do przodu i rozkładał na kolanach papiery. Po
chwili zapalił fajkę i począł je przeglądać.
- Czy wspomniałem ci kiedy o
Wiktorze Trevor? - spytał. - To mój przyjaciel z czasów dwuletniego pobytu w Kolegium.
Nigdy nie byłem zbyt towarzyski, Watsonie. Wolałem nudzić się w swoim pokoju, opracowując
własne metody myślenia, niż przebywać dłużej w gronie kolegów z mego roku.
Oprócz szermierki i boksu nie
uprawiałem intensywniej innych
rodzajów sportu. Tak samo
kierunek moich studiów
całkowicie różnił się od
zainteresowań kolegów. Nie
miałem więc z nimi żadnej
wspólnej płaszczyzny porozumienia. Trevor był jedynym człowiekiem, którego poznałem bliżej,
i to tylko dzięki przypadkowi. Pewnego ranka, gdy schodziłem do kaplicy, pies jego ugryzł mnie
w nogę w okolicy kostki. Wprawdzie to bardzo prozaiczny sposób zawarcia przyjaźni, jednak
okazał się skuteczny. Musiałem przeleżeć w łóżku dziesięć dni. Trevor zaś odwiedzał mnie,
dowiadując się o stan mego zdrowia. Te krótkie pogawędki przekształciły się z czasem w coraz
dłuższe wizyty, tak że w rezultacie pod koniec mojej choroby zostaliśmy już serdecznymi
przyjaciółmi. Wiktor był przystojnym, dobrze zbudowanym mężczyzną, pełnym energii i życia.
Pomimo że pod wielu względami stanowił on moje przeciwieństwo, to jednak na większość
spraw mieli...
AllPrivate