Dybcio w przedszkolu.doc

(32 KB) Pobierz
„Dybcio w przedszkolu”

„Dybcio w przedszkolu”

 

Dybcio to jest skrzata imię,

Który wśród krasnali słynie

Z ciężkiej pracy, z mądrej głowy,

W której co dzień pomysł nowy.

 

Kiedyś porą nocną prawie,

Gdy przechadzał się gdzieś w trawie,

Dybcio wpadł na pomysł taki,

By odwiedzić przedszkolaki.

 

Chciał powiedzieć o tym kotu,

Wyszedł więc zza żywopłotu,

Wdrapał się na dach za domem,

A kot rzecze miłym tonem:

 

„Witaj Dybcio, wieczór miły,

Sroka, mysz mnie odwiedziły,

Lis w brązowo-rude ciapki,

Siadaj Dybciu, chcesz herbatki?”

 

Ileż było tam radości,

Bo wśród wszystkich kota gości,

Byli dobrzy przyjaciele,

Jakich Dybcio ma tu wiele.

 

Tak prawili, gawędzili,

Wspólny plan wnet ustalili:

Do przedszkola pójdą razem!

A lis dodał: „Trzeba gazem,

 

Znaczy szybko, wczesnym rankiem,

Aby zdążyć przed śniadankiem!”

A mysz na to: „Chodźmy boso,

Polną trawką, z ranną rosą!”

 

Wszystko było tak, jak w planie,

Gdy zaczęło się śniadanie,

Na stołówce dzieci wiele,

Wśród nich Dybcia przyjaciele:

 

Mysz, co długi szal ma w paski,

Jadła serek i kiełbaski.

Lis i kot chłeptali mleczko,

Sroka jadła zaś jajeczko.

 

Dybcio pomógł dyżurnemu,

Poroznosił tace dżemu,

I rozglądnął się po sali,

Czy już wszyscy zajadali.

 

Nie polubił wcale Frania,

Bo ten nie zjadł ani dania,

I Agaty, co wraz z Adą

Podjadały swym sąsiadom.

 

Tadzia zaś polubił szczerze,

Bo jadł talerz za talerzem.

I uśmiechał się radośnie,

Wiedząc, że jak zje – urośnie.

 

Po śniadaniu duzi, mali

Poszli uczyć się do sali,

Tam czytali i liczyli,

Długie szlaczki też kreślili.

 

Dybcio wnet pochwalił Kasię,

Co na książkach dobrze zna się,

I Iwonkę co liczyła,

Dodawała i dzieliła.

 

Olę też, bo talent miała,

Pięknie szlaczki rysowała,

Lecz na Arka kiwał głową,

Ten nie uczył się wzorowo!

 

Później grupa się bawiła.

Mysz dla lalek ciuszki szyła,

Sroka razem z dziewczynkami

Urządzała dom z misiami.

 

Dybuś, lis stawiali mosty,

A kot nie był zbyt radosny,

Widząc to pod nosem mruczał,

Wojtek dzieciom wciąż dokuczał.

 

Wziął go na bok, cicho mówi:

„Zobacz, nikt cię już nie lubi,

zmień się szybko, stań się miły,

by cię dzieci polubiły.”

 

Tak upłynął dzień w przedszkolu,

Gdy żegnali dzieci w holu,

Popłynęła łza za łzą,

Pożegnania smutne są.

 

Dybcio dał dzieciaczkom słowo,

Że tu wróci z kotkiem, sową,

Z gąską, z kurką, sroką, myszką,

Kózką, lisem, psem i pliszką.

 

I na zawsze już zostanie

Na naukę, na śniadanie,

Na obiadek, śpiewu w kole,

Bo pokochał to przedszkole.

 

 

27.02.2004

 

napisała: Wanda Piwnicka

              nauczyciel Przedszkola Publicznego nr 7 w Bogatyni

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin