Hitchcock Alfred - Przygody trzech detektywow 33 - Tajemnica purpurowego pirata barols.pdf

(490 KB) Pobierz
Hitchcock Alfred - Przygody trz
ALFRED HITCHCOCK
TAJEMNICA
PURPUROWEGO
PIRATA
PRZYGODY TRZECH DETEKTYWÓW
(Przełożył: JAN JACKOWICZ)
 
Słowo od Alfreda Hitchcocka
Witam Was, miłośnicy kryminalnych tajemnic i zagadek. Znów mam
przyjemność zachęcić Was do prześledzenia tajemniczej afery, wyjaśnionej przez
Trzech Detektywów.
Ale najpierw chciałbym przedstawić Wam młodych superwywiadowców.
Jednym z nich jest Pierwszy Detektyw Jupiter Jones, krępy chłopak uwielbiający
dobre jedzenie i dobre zagadki. Obdarzony doskonałą pamięcią i wspaniałą
zdolnością dedukcyjnego myślenia, nie raz już wydobywał całą trójkę ze ślepych
zaułków i niebezpiecznych pułapek. Ramię w ramię z Jupiterem działa wysoki i
atletycznie zbudowany Drugi Detektyw, czyli Pete Crenshaw, który czasami reaguje
nerwowo na zagrożenia, ale potem śmiało stawia im czoło. Trzecim, ale bynajmniej
nie ostatnim członkiem zgranej grupy jest Bob Andrews, zajmujący się dokumentacją
i analizami, godny zaufania, spokojny młodzieniec, dzielnie wspierający swych
przyjaciół - detektywów.
Tym razem młodzi obrońcy prawa prowadzą dochodzenie, które rozgrywa się
na terenie dawnej kryjówki Purpurowego Pirata, a także na pokładzie “Czarnego
Sępa”, zbudowanego na wzór pirackiego okrętu. Pewne dziwne wydarzenia każą im
przypuszczać, że nad brzegiem zatoki, która niegdyś była rajem kalifornijskich
piratów i korsarzy, działa ktoś, kto stara ale ożywić tradycje wyczynów i sprawek
dawnych morskich rzezimieszków.
Tajemnicze i ryzykowne przygody bezustannie wystawiają na próbę
inteligencję chłopców i zmuszają ich do wydobywania się z tarapatów i zasadzek.
Spróbujcie im dorównać i sprawdźcie, czy bylibyście zdolni, prędzej niż oni sami,
rozwiązać TAJEMNICĘ PURPUROWEGO PIRATA!
Alfred Hitchcock
 
Rozdział 1
Korsarze! Piraci! Rozbójnicy!
W pokoju rozległ się ostry dzwonek budzika. Pete Crenshaw otworzył jedno
oko i jęknął żałośnie. Zaczynał się dopiero drugi tydzień letnich wakacji, a on już nie
mógł odżałować tego, że zgodził się na pracę przy porządkowaniu podwórza
najbliższych sąsiadów, którzy wybrali się w podróż. Jednak finanse młodzieżowej
agencji detektywistycznej, do której należał, znalazły się w opłakanym stanie po
kończącej rok szkolny wyprawie do Disneylandu i paczka zgranych przyjaciół
potrzebowała na gwałt świeżych funduszy na wakacyjne przedsięwzięcia. Pozostali
dwaj detektywi także zaprzęgli się do roboty: Bob Andrews pomagał w miejscowej
bibliotece, a Jupiter Jones bez większego zapału zgodził się przepracować dodatkowe
godziny w składzie złomu Jonesów, na terenie którego mieszkał razem z wujem
Tytusem i ciotką Matyldą.
Widząc, że postękiwanie nie zdaje się na nic, Pete zwlókł się w końcu z łóżka,
machinalnie naciągnął koszulkę i wskoczył w spodnie. Zszedłszy do kuchni
stwierdził, że ojciec siedzi już przy śniadaniu.
- Ranny ptaszek z ciebie, Pete - powitał go senior rodu Crenshawów szczerząc
zęby w szerokim uśmiechu.
- Muszę odwalić tę idiotyczną robotę u sąsiadów - mruknął zaspanym jeszcze
głosem Pete, a potem wyjął z lodówki przygotowany dla niego sok pomarańczowy.
- Zarabiasz na wakacje, co? Niewykluczone, że są łatwiejsze sposoby na
podreperowanie kasy. Rzuć na to okiem. Ktoś włożył to wczoraj wieczorem do
skrzynki na listy.
Kiedy Pete zajął miejsce przy stole, pan Crenshaw podsunął w jego stronę
świstek żółtawego papieru. Pociągnąwszy łyk ze szklanki, Pete podniósł kartkę do
oczu. Przypominała reklamową ulotkę, jakich wiele miejscowi przedsiębiorcy
dostarczają codziennie do domów i prywatnych mieszkań. Pete czytał ją z coraz
większym podekscytowaniem. Jej treść była następująca:
KORSARZE! PIRACI!
Miłośnicy przygód! Historycy! Mole książkowe!
Potomkowie morskich zbójców!
 
Towarzystwo na Rzecz Oddania Sprawiedliwości Korsarzom, Piratom,
Rozbójnikom Morskim i Przydrożnym Zbójcom zapłaci 25 dolarów za godzinę
każdemu, kto dostarczy szczegółowych informacji o miejscowych piratach,
rozbójnikach, gangsterach i innych barwnych postaciach z przestępczego światka
dawnej Kalifornii.
Zgłaszać się na ulicę De La Vina 1995
codziennie od 18 do 22 czerwca
w godzinach od 9°° do 17°°.
RABUSIE!
ZBÓJCY!
- O rany! - wykrzyknął, przebiegłszy wzrokiem ulotkę. - Tato, możemy zbić
na tym majątek! Mam na myśli to, że wiemy o całym mnóstwie dawnych niebieskich
ptaszków, jacy działali w tej okolicy. A szczególnie dużo wie o nich Jupiter. Muszę
jak najprędzej pokazać tę ulotkę Jupe’owi i Bobowi. Dziś mamy osiemnastego i jest
już prawie ósma!
- No, no - powiedział pan Crenshaw - obiecująca sprawa! Ale zanim
zostaniesz milionerem, dokończ śniadanie.
- Ależ tato! Muszę podlać trawnik, a potem jeszcze...
- Tak, tak, ale coś mi się zdaje, że wy wszyscy, a szczególnie Jupiter,
sprawniej myślicie przy pełnym żołądku. Zjedz coś koniecznie.
Pete westchnął ciężko.
- No, to może trochę owsianki!
Sprzątnąwszy w jednej chwili talerz owsianki, Pete wciągnął nosem
smakowity zapach grzanek z bekonem, które postawił przed nim ojciec.
- No, najwyżej jedna - powiedział.
Ojciec uśmiechnął się bez słowa. Pete spałaszował stojącą przed nim porcję,
nałożył sobie następną, która znikła równie szybko jak poprzednia, w potem porwał
żółtą ulotkę i popędził na dwór. W chwilę potem był już na terenie sąsiedniej posesji.
Podlał trawnik i pospiesznie zgrabił leżące tu i ówdzie liście i suche gałązki. Potem
wskoczył na rower i pognał pedałując z całej siły. Dokładnie o dziewiątej był już koło
długiego, kolorowego parkanu, okalającego składnicę złomu Jonesów. Na
przyozdobionym przez jakichś miejscowych artystów płocie wymalowany był tonący
w zielonych wodach oceanu okręt, któremu przyglądała się zgrabnie wypacykowana
 
rybka. Pete nacisnął jej oko i szeroka, drewniana sztacheta odchyliła się na bok.
Zielona Furtka, jak ochrzcili ją chłopcy, stała otworem.
Pete prześliznął się przez nią i znalazł się w warsztacie Jupitera, urządzonym
pod gołym niebem tuż koło zamaskowanej Kwatery Głównej, którą chłopcy
zainstalowali w starej mieszkalnej przyczepie. Tu mieściło się operacyjne centrum
agencji Trzech Detektywów. Pete pełnił w niej funkcję Drugiego Detektywa.
Zostawiwszy swój rower obok dwóch innych, stojących już w warsztacie, Pete
wśliznął się na czworakach do wylotu długiej, poobijanej rury, zbyt wąskiej, aby
mógł do niej wpełznąć ktoś dorosły. Rura, nosząca miano Tunelu Drugiego,
prowadziła pod ogromną hałdą wszelkiego żelastwa, która otaczała przyczepę ze
wszystkich stron. Sama przyczepa była tak dobrze ukryta, że nikt już nawet nie
pamiętał, że coś takiego znajduje się na złomowisku. Dotarłszy do końca mrocznej
czeluści, Pete uniósł klapę zamontowaną w podłodze przyczepy i w chwilę potem
znalazł się w jej ciasnym wnętrzu, umeblowanym i wyekwipowanym dla potrzeb
prowadzonych przez chłopców dochodzeń.
- Chłopaki! Popatrzcie na to! - wykrzyknął, pomachując żółtą kartką. W tej
samej chwili znieruchomiał z wytrzeszczonymi oczami. Koło biurka stał lekko
pucołowaty, najbardziej z całej paczki rozgarnięty Pierwszy Detektyw, Jupiter Jones.
A nad którąś z szufladek kartoteki pochylał się niski, jasnowłosy specjalista od
dokumentacji i analiz, Bob Andrews. Obaj mieli w rękach takie same ulotki!
Na widok kolegi Bob westchnął z miną człowieka ciężko doświadczonego
przez los.
- Pięć minut temu wpadłem tu z tą samą wielką nowiną!
- Która już wcześniej do mnie dotarła - powiedział Jupiter. - Zdaje się,
chłopaki, że wszystkim nam przyszedł do głowy taki sam pomysł na zrobienie dużej
forsy!
Pete wspiął się na rękach i stanął na podłodze, a potem rzucił się na aż nazbyt
hojnie wyściełany fotel, uratowany przez chłopców ze złomowiska.
- Przypuszczam, że wszyscy mamy już po dziurki w nosie tej harówki -
oświadczył ze stanowczą miną.
- Praca nikomu jeszcze nie przyniosła ujmy - zganił Drugiego Detektywa
Jupiter, siadając przy biurku. - Ale muszę przyznać, że nie ma na świecie nic bardziej
okrutnego i nieludzkiego od spędzania jednego dnia po drugim na złomowisku. Może
to Towarzystwo na Rzecz Oddania Sprawiedliwości Korsarzom, Piratom i
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin