Scenariusz do przedstawienia wg. Ch. Andersena ,,Brzydkie Kaczątko”.
Piosenka Witajcie w naszej bajce.
REFREN:Witajcie w naszej bajce,słoń zagra na fujarce.Pinokio nam zaśpiewa,zatańczą wkoło drzewa.
Tu wszystko jest możliwe,zwierzęta są szczęśliwe.A dzieci wiem coś o tym,latają samolotem.
I. Nikt tutaj nie zna głodu,nikt tu nie czuje chłodu.I nawet ja nie kłamię,nikt się nie skarży mamie.
II. Tu wszystko jest możliwe,zwierzęta są szczęśliwe.A dzieci wiem coś o tym,latają samolotem.
Bo z wami jest weselej,ruszymy razem w knieje.A w kniejach i dąbrowach,przygoda już się chowa.
III. My ją znajdziemy sami,my chłopcy z dziewczętami.A wtedy daję słowo,że będzie kolorowo.
Narrator: Posłuchajcie – oto bajka:
pewna kaczka zniosła jajka.
Na podwórku, w cieniu krzaczka,
na swych jajkach siedzi kaczka.
( Ponad płotem ukazuje się kaczka).
Nagle... kaczka ,,kwa, kwa, kwacze.
Bo pękają jajka kacze.
Już wykluwa się przychówek,
lecz zostało jajko szóste -
czyżby w środku było puste?
Nie, bo następnego rana
rzecz się stała niesłychana:
z jajka wyszło pisklę, które było spore, szarobure
i urodę miało raczej
inną od urody kaczej.
( Nad płotem pojawia się Brzydkie Kaczątko).
Przyszedł stary kundel Burek,
znany ze swych awanturek,
i powiada:
Burek : Wśród kaczątek
bardzo rzadki to wyjątek,
niesłychana wprost szkarada!
Trzymać go tu nie wypada.
Narrator: Taką radę kaczce dał, poszczekując:
Burek: Hau, hau, hau!
Narrator: Przyszedł stary kocur Mruczek,
znany ze swych zmyślnych sztuczek,
Mruczek: To stworzenie
ma nie kacze pochodzenie,
szyja nie jest dosyć krótka,
wypraw lepiej w świat podrzutka!
Narrator: Taką radę kaczce dał,
miaucząc głośno:
Miał, miał, miał!
Narrator: Dziwne wam się wyda, wiem,
to, że kot się zgadzał z psem.
Fakt niezwykły, lecz w tej sprawie
zgodni byli wszyscy prawie...
Przyszła kura zagdakała:
Kura: Gdak, gdak, gdak, to jest zakała!
Narrator: Przyszła gąska:
Gęś: Gę, gę,gę
dziwoląga pozbądź się!
Narrator: Kaczka była czułą matką
i kochała całe stadko,
lecz z obawą od początku
przyglądała się kaczątku
i wyglądem nieboraczka
bardzo się trapiła kaczka.
Kaczka: Kwa, kwa, kwa, rzecz niepojęta,
śliczne, żółte mam kaczęta,
innym matkom takich życzę,
lecz te cechy ma indycze.
Skąd się indyk wziął w rodzinie?
Muszę sprawdzić czy popłynie...
Narrator: Z dziećmi poszła więc raz, dwa
nad sadzawkę.
Kaczka: Kwa, kwa, kwa!
( Kaczka i Brzydkie Kaczątko znikają. Po chwili Kaczątko ukazuje się na sadzawce. Słychać plusk wody).
Burek: Hau, hau! Spójrzcie no!Ten dziwak
to doprawdy świetny pływak!
Mruczek: Miał! Jak trzyma się na wodzie!
Kura: Nie ma takich w naszym rodzie,
to kaczątko, gdak, gdak, gdak!
Indyk: Gul, gul, gul, to kaczor, tak!
Narrator: Pies się znowu zgodził z kotem
i przycichła sprawa potem.
(Brzydkie Kaczątko znika).
Ale Mruczek tak przy Burku
rzekł do kury na podwórku:
Mruczek: Pisklę brzydkie jest okropnie,
taką kaczkę niech gęś kopnie!
Bo choć pływa kaczka ta,
lecz nie mówi kwa, kwa, kwa!
Narrator: Zaś kaczorek, co nie kwakał,
często po cichutku płakał
i nie kaczym wcale głosem
biadał nad swym smutnym losem:
Brzydkie Kaczątko: Kaczuszki takie ładne są,
że nucą o nich pieśni
pieśniarze nam współcześni.
Cóż zrobić mam z brzydotą swą?
Czy o mnie ktoś zaśpiewa?
Czasami tylko drzewa
na wietrze szumią tak:
( Słychać szelest liści).
Chór drzew: Brzydkie kaczątko, Brzydkie Kaczątko,
nie kocha ciebie na świecie nikt.
Brzydkie Kaczątko, Brzydkie Kaczątko,
byłoby lepiej ,gdybyś znikł!
Brzydkie Kaczątko, Brzydkie Kaczątko
na tym podwórku poco ci tkwić?
ku wielkiej wodzie natychmiast idź!
Brzydkie Kaczątko: Choć mi trochę mamy szkoda,
idę tam, gdzie wielka woda.
Chcę zapomnieć o podwórku,
kurach, gęsiach, Mruczku, Burku.
Nie zatęsknię do nich, nie,
bo tu nie kochano mnie!
( Znika).
Narrator: Poszedł więc na krótkich nóżkach
po bezdrożach, ścieżkach, dróżkach,
aż się dowlókł nocną porą
do szuwarów, nad jezioro.
A tam ujrzał widok taki:
( Po stawie płynie stado łabędzi. Z boku na wielkim liściu siedzi Żaba. Zza szuwarów wychyla się brzydkie kaczątko).
Brzydkie Kaczątko: Ojej! Co to są za ptaki?
Długoszyje, śnieżnobiałe,
nieprzystępne i wspaniałe...
Znam się na tym dosyć słabo -
jak się nazywają Żabo?
Żaba: Kum kum, kum,
kum, kum, kum,
wszyscy o tym wiedzą wszędzie,
że te ptaki to łabędzie
kum, kum, kum!
Kum kum, kum,
szyje wyginają cudnie,
kum kum, kum,
jutro lecą na południe,
czeka je daleka droga,
bo nadciąga zima sroga,
( Żaba znika. Zaczyna sypać śnieg, słychać wzmagający się świst wiatru. Zielone dotychczas drzewo staje się białe. Na płocie pojawiają się śniegowe czapy i sople).
Narrator: Żaba ta nie była w błędzie,
poleciały w świat łabędzie.
(Łabędzie znikają).
Lodowaty wicher dmucha,
idzie groźna zawierucha,
a kaczorek bez kożucha,
nauszników, ciepłych botów
zaraz nam zamarznąć gotów...
Ale cóż to?
( Głosy dzieci: na scenę wchodzi Ewa ciągnąc na sankach Janka. Oboje ciepło ubrani).
Ewa: Popatrz Janek,
chodź tu, zejdź na chwilkę z sanek!
Janek: Jakiś ptaszek koło drzewa...
Ewa: Zamarznięty?
Janek: Zobacz Ewa,
jeszcze żyje!
Ewa: Ożywimy tę ofiarę srogiej zimy!
( Biorą na ręce bezwładne Kaczątko).
Narrator: Więc zabrali go do domu
i nie mówiąc nic nikomu,
odchuchali, ożywili,
przechowali malcy mili!
Janek: Jaki śmieszny – popatrz Ewa!
Ewa: Nie chce fruwać...
Janek: I nie śpiewa!
Jadłby tylko bez ustanku...
Ewa: ( stojąc blisko płotu)
Nie jest brzydki, prawda Janku?
Brzydkie Kaczątko: Nie jestem brzydki, nie jestem brzydki ,
tak powiedziała – może ja śnię?
Nie jestem brzydki, nie jestem brzydki
i mogę komuś spodobać się!
Gdybym śpiewał znakomicie,
jaj skowronek albo drozd,
to zanuciłbym w zachwycie
piosnkę cudowną wprost...
Nie jestem brzydki, nie jestem brzydki ,
Narrator: Minął luty, marzec cały,
dzieci wkrótce wyjeżdżały,
za oknami zaś radośnie
przybliżało się przedwiośnie.
...
atka79