1. NAUKA I LOGIKA
Niewielu ludzi zadaje sobie trud uczenia się logiki, każdy bowiem uważa się za dostatecznie biegłego w sztuce rozumowania. Zauważyłem jednak, że przekonanie to dotyczy zazwyczaj wyłącznie własnego rozumowania, nie obejmując bynajmniej rozumowania innych ludzi.
Ze wszystkich naszych umiejętności ostatnią, jaką osiągamy, jest umiejętność wyciągania logicznych wniosków; jest ona bowiem nie tyle darem przyrodzonym, ile sztuką, wymagającą czasu i trudu. Dzieje uprawiania tej sztuki stanowiłyby same w sobie doskonały temat do osobnej książki. Scholastycy średniowieczni uczyli chłopców logiki zaraz po gramatyce, uważając ją za bardzo łatwy przedmiot. I rzeczywiście ' była nim w ich ujęciu, ponieważ zasadą, z której wychodzili, było przekonanie, że wszelka wiedza opiera się albo na autorytecie, albo na rozumowaniu; ta jednak, która wywodzi się z rozumu, zależy ostatecznie od przesłanek wywodzących się z autorytetu. Tym samym, z chwilą gdy uczeń osiągnął biegłość w sylogistyce, uważano, że posiadł pełne kwalifikacje umysłowe.
Roger Bacon, umysł wybitny, który w połowie XIII wieku był już niemal uczonym, widział w scholastycznej koncepcji rozumowania jedynie przeszkodę na drodze do prawdy. Wiedział on, że tylko doświadczenie może nas czegoś nauczyć. Dzisiaj wydaje się to nam zupełnie zrozumiale, ponieważ poprzednie pokolenia przekazały nam sprecyzowane pojęcie doświadczenia; jemu twierdzenie to wydawało się też zupełnie jasne, ponieważ trudności z nim związane jeszcze się nie ujawniły. Sądził on, że spośród różnych rodzajów doświadczenia najlepsza jest „wewnętrzna iluminacja”, która poucza nas o wielu takich rzeczach w przyrodzie, których zmysły nigdy by nie odkryły, jak na przykład przemiana chleba w ciało.
Po czterech wiekach, w pierwszej księdze Novum Organum drugi Bacon, ten sławniejszy, określił jasno doświadczenie jako coś, co podlega weryfikacji i ponownemu sprawdzeniu. Ale jeżeli współczesny czytelnik, przewyższający o tyle Bacona, o ile ten przewyższał swych poprzedników, nie stropi się górnolotnym stylem, to uderzą go od razu słabe punkty poglądów Bacona na procedurę naukową. Według niego bowiem wystarczy poczynić kilka prostych doświadczeń, ująć po krótce ich wyniki w jasne formuły, zbadać je przy pomocy pewnych reguł, eliminując z nich wszystko, co nie wytrzymuje :próby i ustalając alternatywy, jakie się wyłaniają, aby w ciągu niewielu lat stworzyć naukę fizyki w skończonej postaci. Cóż za pomysł! Bacon doprawdy, zgodnie z wyrażeniem genialnego uczonego, Fiarveya, „pisał o nauce jak Lord–Kanclerz”.
Metody pierwszych uczonych: Kopernika, Tycho de Braha, Keplera, Galileusza, Harveya i Gilberta, przypominają już metody stosowane współcześnie przez brać naukową. Kepler pokusił się o wykreślenie drogi Marsa i ustalenie, ile czasu potrzebuje planeta dla przebycia różnych odcinków krzywej. Ale największą chyba jego zasługą w nauce było wpojenie ludziom przeświadczenia, że tą drogą należy iść, jeżeli chce się udoskonalić astronomię; nie wystarczy poprzestać na rozważaniach, który system epicykli jest lepszy, ale należy zasiąść do wykresów i wyjaśnić, czemu naprawdę odpowiada krzywa. Obdarzony niepospolita, energią i odwagą, dążył do tego, przerzucając się w sposób zupełnie [dla nas] niepojęty od jednej irracjonalnej hipotezy do drugiej, aż wreszcie, po dwudziestu dwóch próbach, wyłącznie dzięki własnej inwencji odkrył właściwą orbitę, którą umysł wyposażony w broń współczesnej logiki odkryłby niemal od razu.[1]
I
Few persons care to study logic, because everybody conceives himself to be proficient enough in the art of reasoning already. But I observe that this satisfaction is limited to one's own ratiocination, and does not extend to that of other men.
We come to the full possession of our power of drawing inferences, the last of all our faculties; for it is not so much a natural gift as a long and difficult art. The history of its practice would make a grand subject for a book. The medieval schoolman, following the Romans, made logic the earliest of a boy's studies after grammar, as being very easy. So it was as they understood it. Its fundamental principle, according to them, was, that all knowledge rests either on authority or reason; but that whatever is deduced by reason depends ultimately on a premiss derived from authority. Accordingly, as soon as a boy was perfect in the syllogistic procedure, his intellectual kit of tools was held to be complete.
To Roger Bacon, that remarkable mind who in the middle of the thirteenth century was almost a scientific man, the schoolmen's conception of reasoning appeared only an obstacle to truth. He saw that experience alone teaches anything -- a proposition which to us seems easy to understand, because a distinct conception of experience has been handed down to us from former generations; which to him likewise seemed perfectly clear, because its difficulties had not yet unfolded themselves. Of all kinds of experience, the best, he thought, was interior illumination, which teaches many things about Nature which the external senses could never discover, such as the transubstantiation of bread.
Four centuries later, the more celebrated Bacon, in the first book of his Novum Organum, gave his clear account of experience as something which must be open to verification and reexamination. But, superior as Lord Bacon's conception is to earlier notions, a modern reader who is not in awe of his grandiloquence is chiefly struck by the inadequacy of his view of scientific procedure. That we have only to make some crude experiments, to draw up briefs of the results in certain blank forms, to go through these by rule, checking off everything disproved and setting down the alternatives, and that thus in a few years physical science would be finished up -- what an idea! "He wrote on science like a Lord Chancellor," indeed, as Harvey, a genuine man of science said.
The early scientists, Copernicus, Tycho Brahe, Kepler, Galileo, Harvey, and Gilbert, had methods more like those of their modern brethren. Kepler undertook to draw a curve through the places of Mars; and to state the times occupied by the planet in describing the different parts of that curve; but perhaps his greatest service to science was in impressing on men's minds that this was the thing to be done if they wished to improve astronomy; that they were not to content themselves with inquiring whether one system of epicycles was better than another but that they were to sit down to the figures and find out what the curve, in truth, was. He accomplished this by his incomparable energy and courage, blundering along in the most inconceivable way (to us), from one irrational hypothesis to another, until, after trying twenty-two of these, he fell, by the mere exhaustion of his invention, upon the orbit which a mind well furnished with the weapons of modern logic would have tried almost at the outset.
Podobnie dzieje się z każdym na tyle wielkim dziełem naukowym, by pamiętało o nim kilka pokoleń; każde z nich świadczy w pewien sposób o niedostatkach sztuki rozumowania w czasach, kiedy zostało napisane. Każdy krok w nauce był zarazem lekcją logiki. Tak było, gdy Lavoisier i jego współcześni podjęli studia nad chemią. Maksyma dawnych chemików brzmiała: lege, lege, lege, labora, ora et relege. Metoda Lavoisiera nie polegała na czytaniu i modlitwie; wymarzył on sobie, że pewien długi i skomplikowany proces chemiczny powinien dać określony efekt, z nieskończoną cierpliwością przeprowadzał ów proces w praktyce, a po nieuchronnym fiasku wyobrażał sobie, że wprowadzając pewne zmiany osiągnie inny wynik, aż wreszcie mógł ogłosić, że marzenie stało się faktem. Metoda jego polegała na wniesieniu myśli do laboratorium, na literalnym przekształceniu alembików i kolb w narzędzia myśli, dając nową koncepcję myślenia jako czynności, którą należało wykonywać mając oczy otwarte i manipulując realnymi rzeczami, a nie słowami i fantomami.
Dyskusja wokół Darwina dotyczyła w znacznej mierze logiki. Darwin zaproponował zastosowanie metod statystycznych do biologii. Krok taki uczyniono już w zupełnie innej gałęzi przyrodoznawstwa, mianowicie w teorii gazów. Na osiem lat przed opublikowaniem nieśmiertelnego dzieła Darwina, mimo że hipoteza dotycząca budowy ciał przynależnych do tej klasy nie pozwalała na stwierdzenie, jak będzie się poruszała poszczególna drobina gazu, Clausius i Maxwell, stosując teorię prawdopodobieństwa, potrafili określić, że w dostatecznie długim okresie czasu i w danych warunkach taki a taki procent cząsteczek osiągnie określoną prędkość, że w każdej sekundzie taki a taki procent zderzy się ze sobą itp.
Stwierdzenia te pozwoliły im wyciągnąć wnioski, dotyczące określonych właściwości gazów, a w szczególności właściwości kinetycznych. Mimo że Darwin nie mógł przewidzieć, jak będzie przebiegać proces zmienności i selekcji naturalnej w jakimś indywidualnym przypadku, to jednak udowodnił, że na dalszą metę osiągnie się dostosowanie zwierząt do warunków, w jakich żyją. Czy obecne formy zwierzęce zawdzięczają swe istnienie takim właśnie procesom, to kwestia do dyskusji, w której splatają się w osobliwy sposób pytania o fakty z pytaniami o reguły logiczne.
2. ZASADY KIERUJACE
Celem wnioskowania jest znalezienie, na podstawie tego, co już wiemy, czegoś, czego jeszcze nie wiemy. W konsekwencji: wnioskowanie jest poprawne (valid), jeżeli wyciągamy prawdziwy wniosek z prawdziwych przesłanek, ale nie na odwrót. W ten sposób zagadnienie ważności (validity) jest wyłącznie prawą faktów, a nie myślenia. Jeżeli w przesłankach stwierdzamy istnienie faktów A, a w konkluzji – faktu B, to problem sprowadza się do tego, czy fakty te są rzeczywiście tak ze sobą powiązane, że zawsze jeżeli A to B. Jeżeli tak, wnioskowanie jest poprawne; jeżeli nie – nie. Natomiast w żadnym stopniu problem nie dotyczy tego, czy, z chwilą gdy umysł nasz akceptuje przesłanki, odczuwamy impuls do akceptacji konkluzji. Prawdą jest, że na ogół biorąc z natury wnioskujemy poprawnie; ale jest to właściwie przypadkiem. Prawdziwa konkluzja pozostaje prawdziwa nawet wtedy, kiedy impuls nie skłania do jej akceptacji, a fałszywa pozostaje fałszywą, chociaż nie możemy się powstrzymać od wiary w nią.
In the same way, every work of science great enough to be well remembered for a few generations affords some exemplification of the defective state of the art of reasoning of the time when it was written; and each chief step in science has been a lesson in logic. It was so when Lavoisier and his contemporaries took up the study of Chemistry. The old chemist's maxim had been, "Lege, lege, lege, labora, ora, et relege." Lavoisier's method was not to read and pray, but to dream that some long and complicated chemical process would have a certain effect, to put it into practice with dull patience, after its inevitable failure, to dream that with some modification it would have another result, and to end by publishing the last dream as a fact: his way was to carry his mind into his laboratory, and literally to make of his alembics and cucurbits instruments of thought, giving a new conception of reasoning as something which was to be done with one's eyes open, in manipulating real things instead of words and fancies.
The Darwinian controversy is, in large part, a question of logic. Mr. Darwin proposed to apply the statistical method to biology. The same thing has been done in a widely different branch of science, the theory of gases. Though unable to say what the movements of any particular molecule of gas would be on a certain hypothesis regarding the constitution of this class of bodies, Clausius and Maxwell were yet able, eight years before the publication of Darwin's immortal work, by the application of the doctrine of probabilities, to predict that in the long run such and such a proportion of the molecules would, under given circumstances, acquire such and such velocities; that there would take place, every second, such and such a relative number of collisions, etc.; and from these propositions were able to deduce certain properties of gases, especially in regard to their heat-relations. In like manner, Darwin, while unable to say what the operation of variation and natural selection in any individual case will be, demonstrates that in the long run they will, or would, adapt animals to their circumstances. Whether or not existing animal forms are due to such action, or what position the theory ought to take, forms the subject of a discussion in which questions of fact and questions of logic are curiously interlaced.
II
The object of reasoning is to find out, from the consideration of what we already know, something else which we do not know. Consequently, reasoning is good if it be such as to give a true conclusion from true premisses, and not otherwise. Thus, the question of validity is purely one of fact and not of thinking. A being the facts stated in the premisses and B being that concluded, the question is, whether these facts are really so related that if A were B would generally be. If so, the inference is valid; if not, not. It is not in the least the question whether, when the premisses are accepted by the mind, we feel an impulse to accept the conclusion also. It is true that we do generally reason correctly by nature. But that is an accident; the true conclusion would remain true if we had no impulse to accept it; and the false one would remain false, though we could not resist the tendency to believe in it.
Jesteśmy, ogólnie biorąc, bez wątpienia stworzeniami logicznymi, ale nie jesteśmy nimi w sposób doskonały. Większość z nas na przykład cechuje większa doza optymizmu i nadziei, niż uprawniałaby do tego logika. Jesteśmy, jak się zdaje, tak ukonstytuowani, że czujemy się szczęśliwi i zadowoleni, jeżeli nie musimy zastanawiać się zbytnio nad faktami; dlatego też, w miarę zbierania doświadczeń, stale maleją nasze nadzieje i aspiracje. Mimo to nie rzadko nie wystarczy nawet całego życia takich korektur, aby wykorzenić nasz optymizm. Tam, gdzie doświadczenie nie trzyma na wodzy nadziei, tam nasz optymizm zdaje się być nieumiarkowany. Umiejętność stosowania logiki do zagadnień praktycznych (rozumiana, oczywiście, nie w sensie tradycyjnym, lecz jako mądre połączenie ścisłości z polotem), jest najpożyteczniejszą cechą, jaką żywe stworzenie może posiadać, i dlatego mogłaby być wynikiem doboru naturalnego; ale niezależnie od tego, jest, być maże, jeszcze większą korzyścią dla istoty żywej wypełnianie umysłu przyjemnymi i podtrzymującymi na duchu mrzonkami, bez względu na to, czy są prawdziwe, czy nie. A jeżeli tak, to dobór naturalny może – w sprawach nie dotyczących praktyki – prowadzić do utrwalania błędnych predyspozycji umysłowych.
Tym, co determinuje nas do wyciągania z danych przesłanek tego a nie innego wniosku, jest nawyk myślowy, wrodzony lub nabyty. Nawyk jest dobry lub nie, w zależności od tego, czy prowadzi do wyciągania prawdziwych wniosków z prawdziwych przesłanek; a samo wnioskowanie jest prawomocne (valid) lub nie, niezależnie od prawdziwości lub fałszywości danego wniosku, lecz zależnie od tego, czy determinujący je nawyk prowadzi na ogół do prawdziwych wniosków, czy nie. Poszczególny nawyk myślowy prowadzący do takiego czy innego wniosku można ująć w twierdzeniu, którego prawdziwość zależy ad prawomocności wniosków przez ten nawyk określanych. Takie twierdzenie nazywamy kierującą zasadą wnioskowania. Przypuśćmy na przykład, iż zaobserwujemy, że wirujący krążek miedziany przestaje wirować, gdy znajdzie się między biegunami magnesu, z czego wnioskujemy, że to samo stanie się z każdym innym krążkiem miedzianym w podobnych warunkach. Kierującą zasadą jest tu tym przypadku to, że co jest prawdziwe dla jednego krążka miedzianego, jest prawdziwe dla każdego innego krążka miedzianego. Oczywiście zasada ta będzie znacznie pewniejsza w odniesieniu do miedzi, niż do innych substancji, jak np. mosiądzu.
Na wymienienie najważniejszych kierujących zasad rozumowania trzeba by całej książki. Nie przyniosłoby to jednak wielkiego pożytku tym, których myśli skierowane są wyłącznie na cele praktyczne i którzy nie wychodzą z reguły poza utarte szlaki. Jedynymi problemami, jakie istnieją dla tego typu ludzi, są sprawy związane z wykonywaniom – na zasadzie rutyny – wyuczonego zawodu. Wystarczy jednak, by któryś z nich zapuścił się w nieznany teren (lub znalazł się w sytuacji, w której jego działalność nic podlega stałej kontroli doświadczenia), a nawet najtęższy umysł może się zgubić, zużywać energię na czynności, które nie tylko nie przybliżą go do celu, lecz. wręcz mogą sprowadzi go na manowce. Człowiek taki przypomina okręt bez sternika, żeglujący po pełnym morzu. Właśnie w takim przypadku ogólna znajomość kierujących zasad rozumowania byłaby niewątpliwie pożyteczna.
We are, doubtless, in the main logical animals, but we are not perfectly so. Most of us, for example, are naturally more sanguine and hopeful than logic would justify. We seem to be so constituted that in the absence of any facts to go upon we are happy and self-satisfied; so that the effect of experience is continually to contract our hopes and aspirations. Yet a lifetime of the application of this corrective does not usually eradicate our sanguine disposition. Where hope is unchecked by any experience, it is likely that our optimism is extravagant. Logicality in regard to practical matters (if this be understood, not in the old sense, but as consisting in a wise union of security with fruitfulness of reasoning) is the most useful quality an animal can possess, and might, therefore, result from the action of natural selection; but outside of these it is probably of more advantage to the animal to have his mind filled with pleasing and encouraging visions, independently of their truth; and thus, upon unpractical subjects, natural selection might occasion a fallacious tendency of thought.
That which determines us, from given premisses, to draw one inference rather than another, is some habit of mind, whether it be constitutional or acquired. The habit is good or otherwise, according as it produces true conclusions from true premisses or not; and an inference is regarded as valid or not, without reference to the truth or falsity of its conclusion specially, but according as the habit which determines it is such as to produce true conclusions in general or not. The particular habit of mind which governs this or that inference may be formulated in a proposition whose truth depends on the validity of the inferences which the habit determines; and such a formula is called a guiding principle of inference. Suppose, for example, that we observe that a rotating disk of copper quickly comes to rest when placed between the poles of a magnet, and we infer that this will happen with every disk of copper. The guiding principle is, that what is true of one piece of copper is true of another. Such a guiding principle with regard to copper would be much safer than with regard to many other substances -- brass, for example.
A book might be written to signalize all the most important of these guiding principles of reasoning. It would probably be, we must confess, of no service to a person whose thought is directed wholly to practical subjects, and whose activity moves along thoroughly-beaten paths. The problems that present themselves to such a mind are matters of routine which he has learned once for all to handle in learning his business. But let a man venture into an unfamiliar field, or where his results are not continually checked by experience, and all history shows that the most masculine intellect will ofttimes lose his orientation and waste his efforts in directions which bring him no nearer to his goal, or even carry him entirely astray. He is like a ship in the open sea, with no one on board who understands the rules of navigation. And in such a case some general study of the guiding principles of reasoning would be sure to be found useful.
Trudno jednak omawiać problem, nie zakreśliwszy wpierw ram dyskusji, kiedy niemal każdy fakt może służyć jako zasada kierująca. Ale talk się składa, że istnieje podział faktów na dwie klasy, z których jedna obejmuje wszystkie fakty absolutnie niezbędne jako zasady kierujące, druga zaś to., które są interesujące z jakichś innych powodów. Innymi słowy, jest to podział na fakty, które zakłada się z góry jako koniecznie prawdziwe, pytając, czy określony wniosek jest następstwem pewnych przesłanek, oraz na takie, których się z góry nie zakłada. Chwila zastanowienia wykaże, że stawiając pytanie logiczne zakłada się z góry szereg faktów. Tak np. zakłada się, że istnieją stany wątpienia i przekonania, że możliwe jest przejście od jednego do drugiego bez zmiany przedmiotu myśli oraz że przejście to podlega pewnym prawom, które obowiązują po równi wszystkie istoty rozumne. Skoro fakty to muszą być nam znane, to zagadnienie ich prawdziwości czy fałszywości nie powinno nas tu zbytnio interesować z punktu widzenia jakiejś ogólnej koncepcji rozumowania. Z drugiej strony łatwo można uwierzyć, że najważniejsze są to prawa rozumowania, które zostały wydedukowane z samego pojęcia rozumowania, a także, że dopóki rozumowanie jest im podporządkowane, nie prowadzi ono do wyciągania fałszywych wniosków z prawdziwych przesłanek. Okazuje się więc, że znaczenie tego, co można wydedukować z przesłanek leżących u podstaw kwestii logicznej, jest znacznie większe, niż można by przypuszczać, choć trudno powiedzieć, dlaczego. Tu wspomnę tylko o jednym z możliwych powodów: pojęcia, będące wynikiem logicznego myślenia, ale nic ujmowane jako takie, mieszają się z naszymi zwykłymi myślami i stają się często przyczyną zamętu. Tak jest na przykład z pojęciem „cecha”. Cecha jako taka nie może być oczywiście przedmiotem obserwacji. Widzimy, że jakiś przedmiot jest niebieski lub zielony, ale cechy niebieskości lub zieloności zobaczyć nie możemy – są one bowiem tworami logicznego myślenia. Prawdą jest, że zdrowy rozsądek, czy myśl, wykraczając po raz pierwszy poza granice wąsko pojętego praktycyzmu, jest głęboko przepojona tym ujemnym z logicznego punktu widzenia zjawiskiem, pospolicie zwanym metafizyką; i nic poza solidną porcją logiki nie potrafi oczyścić gruntu.
3. WĄTPIENIE I PRZEKONANIE
Na ogół wiem; dobrze, kiedy pytamy, a kiedy wypowiadamy sąd, ponieważ wątpieniu i przekonaniu towarzyszą zupełnie odmienne doznania.
Nie jest to jednak jedyna różnica między przekonaniem i wątpieniem, Istnieje poza tym różnica praktyczna. Nasze przekonania wytyczają nasze pragnienia i kształtują nasze czyny. Assasynowie, czyli wyznawcy Starca z Gór[2], szli bez wahania na śmierć na każde jego skinienie, ponieważ wierzyli, że bezwzględne posłuszeństwo zapewni im wieczną szczęśliwość, Gdyby w to wątpili, nigdy by tak nie postępowali, Podobnie jest z każdym przekonaniem, zależnie od siły, która je ożywia. Gdy czujemy, że w coś wierzymy, świadczy to o tym, że utrwaliła się w nas jakaś reguła postępowania, która odtąd będzie determinowała nasze czyny. Wątpienie – przeciwnie – nigdy nie prowadzi do takich skutków.
Nie możemy również pominąć trzeciej różnicy. Wątpienie jest stanem podrażnienia i niezadowolenia, z którego staramy się wyzwolić i przejść w stan przekonania. Przekonanie nie pobudza nas wprawdzie do natychmiastowej aktywności, ale wprowadza nas w taki stan, że kiedy zajdzie potrzeba, postępujemy w sposób z góry określony. Wątpienie nie rodzi takiego typu aktywności, lecz pobudza do uporczywych dociekań, prowadzących do jego usunięcia. Przypomina to odruch wywołany przez podrażnienie nerwu: natomiast analogii dla przekonania musimy szukać w skojarzeniach układu nerwowego, takich jak na przykład to, że zapach brzoskwini powoduje napływanie śliny do ust.
The subject could hardly be treated, however, without being first limited; since almost any fact may serve as a guiding principle. But it so happens that there exists a division among facts, such that in one class are all those which are absolutely essential as guiding principles, while in the others are all which have any other interest as objects of research. This division is between those which are necessarily taken for granted in asking why a certain conclusion is thought to follow from certain premisses, and those which are not implied in such a question. A moment's thought will show that a variety of facts are already assumed when the logical question is first asked. It is implied, for instance, that there are such states of mind as doubt and belief -- that a passage from one to the other is possible, the object of thought remaining the same, and that this transition is subject to some rules by which all minds are alike bound. As these are facts which we must already know before we can have any clear conception of reasoning at all, it cannot be supposed to be any longer of much interest to inquire into their truth or falsity. On the other hand, it is easy to believe that those rules of reasoning which are deduced from the very idea of the process are the ones which are the most essential; and, indeed, that so long as it conforms to these it will, at least, not lead to false conclusions from true premisses. In point of fact, the importance of what may be deduced from the assumptions involved in the logical question turns out to be greater than might be supposed, and this for reasons which it is difficult to exhibit at the outset. The only one which I shall here mention is, that conceptions which are really products of logical reflection, without being readily seen to be so, mingle with our ordinary thoughts, and are frequently the causes of great confusion. This is the case, for example, with the conception of quality. A quality, as such, is never an object of observation. We can see that a thing is blue or green, but the quality of being blue and the quality of being green are not things which we see; they are products of logical reflections. The truth is, that common-sense, or thought as it first emerges above the level of the narrowly practical, is deeply imbued with that bad logical quality to which the epithet metaphysical is commonly applied; and nothing can clear it up but a severe course of logic.
III
We generally know when we wish to ask a question and when we wish to pronounce a judgment, for there is a dissimilarity between the sensation of doubting and that of believing.
But this is not all which distinguishes doubt from belief. There is a practical difference. Our beliefs guide our desires and shape our actions. The Assassins, or followers of the Old Man of the Mountain, used to rush into death at his least command, because they believed that obedience to him would insure everlasting felicity. Had they doubted this, they would not have acted as they did. So it is with every belief, according to its degree. The feeling of believing is a more or less sure indication of there being established in our nature some habit which will determine our actions. Doubt never has such an effect.
Nor must we overlook a third point of difference. Doubt is an uneasy and dissatisfied state from which we struggle to free ourselves and pass into the state of belief; while the latter is a calm and satisfactory state which we do not wish to avoid, or to change to a belief in anything else. On the contrary, we cling tenaciously, not merely to believing, but to believing just what we do believe.
Thus, both doubt and belief have positive effects upon us, though very different ones. Belief does not make us act at once, but puts us into such a condition that we shall behave in some certain way, when the occasion arises. Doubt has not the least such active effect, but stimulates us to inquiry until it is destroyed. This reminds us of the irritation of a nerve and the reflex action produced thereby; while for the analogue of belief, in the nervous system, we must look to what are called nervous associations -- for example, to that habit of the nerves in consequence of which the smell of a peach will make the mouth water.
4. CEL DOCIEKAŃ
Podrażnienie rodzące się z wątpienia pobudza nas do wysiłku, którego celem jest osiągnięcie stanu przekonania. Wysiłek ten nazwę „dociekaniem” (inquiry), jakkolwiek muszę przyznać, że nie jest to określenie w pełni adekwatne.
Podrażnienie wywołane wątpieniem jest jedynym bezpośrednim motywem działania, zmierzającego do osiągnięcia przekonania. Jest oczywiście najlepiej, kiedy nasze przekonania są takie, że kierowane przez nie czyny mogą zadowolić nasze pragnienia; dlatego też odrzucamy każde przekonanie, które nie wydaje się prowadzić do celu. Ale odrzucając je, nieuchronnie wprowadzamy na jego miejsce wątpienie. Wraz z wątpieniem zaczyna się walka, która kończy się, gdy wątpienie zostanie usunięte. Tak więc, jedynym celem dociekania jest ustalenie poglądów. Wprawdzie możemy się łudzić, że to nam wystarcza, że szukamy nie jakichkolwiek poglądów, lecz poglądów prawdziwych. W praktyce jednak...
JojakukuQ