Gross usiłuje zniszczyć wizerunek Polaków. Wywiad z prof. Janem Żarynem.pdf

(264 KB) Pobierz
Krok po kroku. Gross usiłuje zniszczyć wizerunek Polaków
Krok po kroku. Gross usiłuje zniszczyć wizerunek Polaków
środa, 02 lutego 2011 19:18
Jest to książka z tezami, które mają charakter napaści na pozytywny wizerunek
zachowań z przeszłości, jaki mają Polacy – mówi profesor Jan Żaryn w rozmowie z KAI o
„Złotych żniwach” Jana Tomasza Grossa. „Autor pragnie przekazać światu insynuację,
że jesteśmy narodem, który dlatego, że jest katolicki, to tym bardziej był skłonny do
mordowania, rabowania i donoszenia na Żydów” – dodaje. Wyjaśnia ponadto, iż „nie ma
cienia wątpliwości, że najsilniejszą motywacją do ratowania Żydów był katolicyzm”.
A oto pełen tekst wywiadu:
KAI: Czy książkę Jana Tomasza Grossa „Złote żniwa” możemy zaliczyć do literatury
naukowej?
Prof. Jan Żaryn: Sam autor mówi, że jest to esej, a więc gatunek literacki nie mający wiele
wspólnego z działalnością naukową. Problem polega na tym, że jest to książka napisana przez
osobę inteligentną i potrafiącą się posługiwać piórem. Opracowanie to nie jest adresowane do
ludzi znających temat, lecz cynicznie skierowana została do ignorantów, aby ich w tej ignorancji
utrwalić. Jest to książka z tezami, które mają charakter napaści na pozytywny wizerunek
zachowań z przeszłości, jaki Polacy na ogół mają na swój temat. Wizerunek ten mówi, że
byliśmy narodem heroicznym, w czasie II wojny światowej nie mieliśmy Vidkuna Quislinga, lecz
walczyliśmy i stworzyliśmy polskie państwo podziemne, co było ewenementem w skali
europejskiej. W tym pozytywnym wizerunku jest też miejsce na pamięć o tym, że ratowaliśmy
Żydów z narażeniem życia własnego i bliskich.
Taki wizerunek Polaków irytuje Jana Tomasza Grossa. Pragnie więc przekazać światu
insynuację, że jesteśmy zupełnie innym narodem. Narodem, który de facto podporządkował się
Hitlerowi. Narodem, który dlatego, że jest katolicki, to tym bardziej był skłonny do mordowania,
rabowania i donoszenia na Żydów, gdyż katolicyzm związany jest z postrzeganiem Żydów,
wyłącznie poprzez pryzmat odpowiedzialności za śmierć Chrystusa. Wobec tego zemsta lub
wroga obojętność dla katolików jest czymś naturalnym. Nie muszę dodawać, iż tezy te są
przede wszystkim prymitywne, wysyłane w świat nie znający realiów relacji polsko-żydowskich
tak przed 1939 r., jak i powstałych w totalnie zmienionych warunkach okupacyjnych.
Jest to książka oparta na dziwnej „metodologii”. Jej narracja przeplatana jest nieustannie
przypomnieniami o pewnym zdjęciu wykonanym niedługo po wojnie na terenie obozu w
Treblince. Widać tam grupę chłopów i mundurowych na tle ludzkich czaszek, szczątków ofiar.
Choć ani autor, ani my nic nie wiemy kogo przedstawia fotografia i co ci ludzie tam naprawdę
robili, Gross w pewnym momencie wypowiada kategoryczną tezę, że wie już wszystko, a nawet
więcej, np. wyraz twarzy jednej z siedzących tam kobiet, jest wyrazem osoby bezwstydnej,
która pewnie musiała ustawicznie zajmować się grabieżą Żydów. Jest to przykład „metodologii”
stosowanej przez Grossa, na której oparte jest całe przesłanie tej książki. Po artykule w
„Rzeczpospolitej”, którego autorzy dotarli do historii tego zdjęcia, wiemy przynajmniej tyle, że
Gross nie zainteresował się dotarciem do prawdy.
Jak zawsze przy okazji pojawiania się kolejnych prac tego Pana, zachodzi podejrzenie, że
sensu jej wydania należy szukać w sferze pozamerytorycznej. Jak sądzę, Gross pełni rolę
1 / 11
439314794.004.png
 
Krok po kroku. Gross usiłuje zniszczyć wizerunek Polaków
środa, 02 lutego 2011 19:18
forpoczty wobec bardziej naukowych publikacji, jakie niebawem mają ponoć ujrzeć światło
dzienne. A będzie to analiza dokumentów, jakie przedstawi grupa takich historyków jak prof.
Barbara Engelking-Boni, dr Dariusz Libionka czy dr Jacek Leociak i dr Jan Grabowski. Nie
można im zarzucić nierzetelności warsztatowej. Będą próbowali szczegółowo ukazać, co działo
się w poszczególnych miejscowościach Generalnej Guberni. Ukazywać będą postawy Polaków,
negatywne i pozytywne. W jednym z ostatnich numerów „Tygodnika Powszechnego”
wyartykułowali jednak tezy bardzo podobne do tez Jana Tomasza Grossa. Sam jestem ciekaw,
jak zanalizują źródła – szczególnie powojenne procesy z dekretu z 31 VIII 1944 r. (tzw.
„sierpniówki”) – w których znajdują się liczne przypadki oskarżeń o zabójstwo Żydów w czasie
wojny. O kolaborację z Niemcami (a te czyny zaliczano do tej kategorii) oskarżano także
polskich niepodległościowców, lokalnych żołnierzy AK, BCh czy NSZ, szczególnie z formacji
akcji specjalnej, którzy wykonywali wyroki śmierci np. na kolaborantach. Trudno często dociec
prawdy, gdyż pod wpływem tortur oskarżeni przyznawali się do – być może – nie popełnionych
czynów, a jeśli popełnionych to z racji wykonania wyroku na wrogu Polski. W czasach
stalinowskich udowadnianie swoich racji nie chroniło przed stryczkiem, a wręcz odwrotnie
przybliżało do niego. Problem polega na tym, że trzeba te dokumenty czytać z nadzwyczajną
ostrożnością i do końca, także tę ich część, która pochodzi z lat po 1956 i po 1989 r., kiedy to
wychodzący z więzień lub ich rodziny – wówczas oskarżanych haniebnie ludzi o kolaborację z
Niemcami – próbowały szukać sprawiedliwości odwołując swoje zeznania.
Drugim problemem metodologicznym jest – widoczna u wyżej wymienionych historyków –
kwestia przyjęcia wrażliwości i pamięci żydowskiej za obiektywne, co z góry oddala tych
autorów od chęci zaprezentowania faktycznych racji i uwarunkowań strony polskiej.
Przykładowo, fakt, że ludzie Kościoła przede wszystkim starali się nieść pomoc
Żydom-katolikom zmuszanym przez Niemców do przebywania w getcie, wynikał nie z selekcji
osób potrzebujących, według cynicznego klucza, ale z racji realnych uwarunkowań, w tym
postawy Żydów ortodoksyjnych. Podobnie fakt, że Polacy pomagali Żydom za pieniądze, nie
wynikał z chciwości, choć i takie przypadki istniały, ale z racji obiektywnej sytuacji ekonomicznej
w GG, w którym Niemcy stłoczyli także Polaków (m.in. wypędzonych z Kraju Warty), w którym
ceny żywności przemycanej do miasta siłą rzeczy rosły, a wielu Polaków potraciło od 1939 r.
pracę lub dochody bo przestaliśmy mieć wolne państwo (urzędnicy państwowi, samorządowi,
nauczyciele, udziałowcy spółek, itd., itd). Obawiam się, że ten kontekst polski – niech będzie że
egocentryczny – autorom umknie zbyt łatwo, choćby dlatego że siłą rzeczy nie był obecny w
pamięci żydowskiej opartej na własnym równie egocentrycznym i spaczonym zarazem polu
widzenia ówczesnej rzeczywistości.
KAI: Zasadnicza teza książki Jana Tomasza Grossa brzmi, że Polacy pomagali Niemcom
w zagładzie Żydów. Autor informuje, że podczas wojny zamordowaliśmy od 100 do 200
tys. Żydów. Jaka jest wiedza na ten temat polskiej historiografii?
– Przede wszystkim wiadomo, że podczas wojny Polakom udało się uratować 50-60 tys.
Żydów. Są też liczby szacujące liczbę uratowanych na 100 tys.
KAI: Dlaczego tylko tyle, biorąc pod uwagę, że mieszkało tu ich ponad 3 mln?
2 / 11
439314794.005.png
 
Krok po kroku. Gross usiłuje zniszczyć wizerunek Polaków
środa, 02 lutego 2011 19:18
– Dlatego, że podstawowym warunkiem uratowania Żyda, była trudna dla niego decyzja o
przejściu na stronę aryjską. Wiązało się to odejściem z własnego środowiska, rozstaniem się z
bliskimi, porzuceniem ich, po to, aby ratować się samemu. Relatywnie najłatwiej było to uczynić
tym Polakom pochodzenia żydowskiego, którzy byli osadzeni w kulturze tego państwa i narodu
(np. Żydom-katolikom) lub znającym Polaków z racji bliskości ideologicznej (np. z racji wspólnej
pracy politycznej w partiach lewicowych, w tym prosowieckich).
Jako historycy nie potrafimy sobie poradzić z dokładnym określeniem liczby uratowanych.
Proszę pamiętać, że punktem odniesienia są ustawy norymberskie III Rzeszy, a nie faktyczna
świadoma przynależność do narodu, dla którego przed 1939 r. najżywotniejszymi odniesieniami
tożsamościowymi były: wyznanie mojżeszowe i syjonizm. Tym trudniej jest powiedzieć, ile
dzieci żydowskich zostało uratowanych. Pewną formą weryfikacji, które z dzieci było żydowskie,
było zgłoszenie się po nie po wojnie jego żydowskiej rodziny. Ale wiadomo, że wiele rodzin nie
przeżyło wojny. Bardzo wiele z żydowskich dzieci zostało ochrzczonych i wprowadzonych na
trwałe do polskiego kręgu rodzinnego. Często nawet one same nie wiedziały, że zdaniem
Hitlera były Żydami. Znam kilka takich relacji. Np. ks. Kosowicz opowiada jak dwie siostry z jego
wioski uratowały 8-letnią dziewczynkę żydowską. Jedna z kobiet ją przechowująca nawet nie
wiedziała, ze jest to dziecko żydowskie. Po wojnie przybyli jej krewni z Izraela, by ją zabrać.
Marysia – bo takie imię jej nadano – miała już kilkanaście lat i była na tyle przywiązana do swej
opiekunki, że była przekonana, że jest to jakieś porwanie. Ostatecznie pozostała w Polsce.
Dodatkowy problem weryfikacyjny wynika stąd, że wiele metryk dotyczących chrztu dzieci
żydowskich z czasów wojny jest do dziś niedostępnych, być może na prośbę polskiej rodziny,
która przyjęła dziecko i prosiła o zachowanie tego w tajemnicy. Wiele ksiąg metrykalnych
zostało zniszczonych. Jest to także – być może – wynik przyrzeczeń kapłanów. Wiemy jedynie,
że np. w getcie warszawskim w okresie po 1940 r. lawinowo wzrasta liczba konwersji, a
administrator apostolski abp Stanisław Gall zezwala na skrócenie procedur przyjmowania
Żydów do Kościoła. W związku z tym podawana dziś liczba 50-60 tys. uratowanych jest dość
problematyczna, w istocie może być ona o wiele większa.
KAI: Gross pisze, że ok. 200-250 tys. Żydów uciekła Niemcom z transportów, kiedy
wywożono ich na śmierć. Jaki był ich dalszy los?
– Taka liczba Żydów, którzy uciekli, wynika także z badań historyków Barbary Engelking-Boni,
czy Dariusza Lebiodki. Trudno jest kwestionować ich warsztat historyczny. Po analizie różnego
rodzaju akt, głównie niemieckich, dowodzą, że taka ilość Żydów znalazła się poza gettami np. w
wyniku ucieczek z transportu.
Gross tę informację potraktował w ten sposób, że od tej liczny odjął ilość ocalonych po wojnie i
wyciągnął wniosek, że resztę zamordowali Polacy. Rzeczywistość jest o wiele bardziej
skomplikowana.
Gross pomija taką kategorię osób jak partyzanckie oddziały żydowskie, złożone w dużej mierze
z mężczyzn, którzy uciekli ze wspomnianych transportów. Niestety jednak, z punktu widzenia
lokalnej polskiej społeczności były to oddziały bandyckie, gdyż grabiły i napadały okoliczne
3 / 11
439314794.001.png
 
Krok po kroku. Gross usiłuje zniszczyć wizerunek Polaków
środa, 02 lutego 2011 19:18
wsie. Jednocześnie – jak wiemy np. na Kresach – opiekowały się obozowiskami, gdzie
przebywały ich kobiety i dzieci. Był to rzecz jasna dramat dla obydwu stron, ale każdy dramat
polega na tym, że obydwie strony miały swoje racje.
KAI: Jaka była skala tej „partyzantki”?
– W oparciu o cząstkowe badania można stwierdzić, że takie oddziały w różnych miejscach
Polski były obecne. Przykładowo w Koniuchach na Nowogródzczyźnie, gdzie wymordowano
polskie rodziny zaangażowane w pomoc dla partyzantki AK-owskiej. Zrobiły to organizowane
przez sowietów oddziały partyzanckie składające się m.in. z Żydów.
Trudno, aby polskie rodziny – w sytuacji zagrożenia – nie broniły się, np. donosząc Niemcom.
Nie było to dobre ani szlachetne, ale trzeba zrozumieć, że był to jakiś sposób na ochronę
własnych żon i dzieci. Niekiedy szukano ochrony w Armii Krajowej, która – tam gdzie była silna
– pomagała. Z kolei żydowskie oddziały, czy częściej komunistyczne uważały taką wieś za
AK-owską, a więc kwalifikującą się do wyniszczenia, np. niemieckimi rękami. Dochodziło także
do walk oddziałów Armii Krajowej czy Narodowych Sił Zbrojnych z oddziałami żydowskimi. Na
Kielecczyźnie walczyli z nimi głównie NSZ-towcy. To fakt, że oddziały żydowskie znajdowały się
w bardzo trudnej, dramatycznej sytuacji. Zderzały się dwie tragiczne sytuacje: polska i
żydowska. Problem ten dla Grossa nie istnieje. Podobnie jak zachowania komunistów, o
których pisał w swej fundamentalnej pracy Piotr Gontarczyk dowodząc m.in., że dowódcy
partyzantki komunistycznej podejmowali decyzję o wymordowaniu chronionych rzekomo Żydów
(z powodów głównie materialnych). Jego teza jest wręcz taka, sam takich badań nie
prowadziłem, że Żydzi decydujący się na wstępowanie do AK czy NSZ mieli dużo większą
szansę na przetrwanie, gdyż tam nie pytano się czy jesteś Żydem (przykład Stanisława
Aronsona z AK, czy lekarza dr Jana Zarychty „Żara” z Brygady Świętokrzyskiej NSZ) w
odróżnieniu od oddziałów GL i komórek PPR dowodzonych przez Grzegorza Korczyńskiego,
gdzie zabierano kosztowności żydowskie, a ich właścicieli mordowano.
KAI: Co to są „sierpniówki”?
– Są to materiały z procesów odbywających się na mocy dekretu PKWN z 31 sierpnia 1944 r. o
kolaboracji z Niemcami. Na tej podstawie sądzono autentycznych kolaborantów, aktorów
grających w teatrzykach niemieckich, redaktorów gadzinówek, ale także biskupa gdańskiego
Karola M. Spletta. Pod konie lat 40. na podstawie „sierpniówek” skazywano także żołnierzy AK,
Narodowych Sił Zbrojnych i Batalionów Chłopskich, których po prostu chciano wsadzić do
więzienia. Posługując się metodami nacisków i tortur, powodowano, że delikwent przyznawał
się, że zabił AL-owca, GL-owca czy Żyda. Automatycznie było to interpretowane jako
działalność na rzecz Niemców. Gross traktuje to źródło jako obiektywne. Tymczasem jest ono
mocno niewiarygodne.
KAI: I w oparciu o to Gross stawia tezę, że w 1941 r. w niemal każdej polskiej wsi działo
się to co w Jedwabnem. Dowodzi, że zabijanie Żydów przez polskich sąsiadów było
4 / 11
439314794.002.png
 
Krok po kroku. Gross usiłuje zniszczyć wizerunek Polaków
środa, 02 lutego 2011 19:18
niemal powszechną praktyką, szczególnie po wkroczeniu Niemców na polskie tereny
okupowane przez ZSRR. Co Pan na to jako historyk?
– Z pewnością powszechna była niechęć i nienawiść do Żydów na ziemiach pozostających pod
sowiecką okupacją w latach 1939-41. Co do tego nie ma wątpliwości. Pisał o tym przede
wszystkim Jan Karski, jak i inne źródła delegatury rządu. Podobnie brzmią relacje żołnierzy gen.
Władysława Andersa.
KAI: Skąd taka nienawiść?
– Powód był jeden: utożsamianie Żydów z kolaborantami sowieckimi. Sami Żydzi napracowali
się, aby taką opinię o sobie wyrobić. Niewątpliwie ma racje prof. Krzysztof Jasiewicz, czy też
prof. Jerzy R. Nowak, stawiający tezę, że wielu obywateli II RP pochodzenia żydowskiego
dopuściło się na terenach zajętych przez Sowietów zdrady stanu. Np. w Grodnie bojówki
żydowskie już w 1939 r. stanowiły 5-tą kolumnę dla nadciągających sowietów. Nie jest to opinia
sprawiedliwa, bo byli i kolaboranci polscy, ale Żydzi – np. milicjanci w czerwonych opaskach na
rękawach – byli bardziej widoczni, czasem wręcz nachalni w swym świętowaniu wobec
nadchodzących oddziałów sowieckich, w mordowaniu Polaków. Fakty, takie jak zamordowanie
przez Żydów 12 oficerów polskich w Grabowcu (powiat Hrubieszów) z przybiciem ich
gwoździami do podłogi musiały pozostawić głębokie, w pamięci polskiej, rany.
Warto wiedzieć, że w sensie politycznym Żydzi przed wojną – mam na myśli elity formujące tak
jak i dziś w Polsce pewne programy ideowe – grupowali się wokół dwóch głównych nurtów. Po
pierwsze były to ugrupowania syjonistyczne prowadzące bardzo ciekawą „politykę historyczną”
wobec mas żydowskich, zakładające, że Żydów trzeba bądź wyprowadzić z państw
europejskich, bo grozi im tam asymilacja i utrata tożsamości, bądź czasowo utrzymać w
warunkach istniejących nacisków nacjonalistycznych, ale wspierając jednocześnie siły je
rozkładające, czyli np. Sowietów bądź komunizm (zob. np. poglądy E. Ringelbluma). Po drugie
były to ugrupowania lewicowe, twierdzące, że trzeba poprzeć rewolucję i Związek Sowiecki, a to
dlatego, że zniszczy on państwa narodowe Europy, gdzie dominują niebezpieczne dla Żydów
tendencje. W myśleniu Żydów istniała oczywiście potrzeba zachowań lojalnych wobec Polski
póki to państwo trwa, ale przed jego powstaniem i po jego upadku, Polska dla elit żydowskich
nie była – rzecz jasna – najważniejszym celem i potrzebą ich życia. Przeważało, rzecz jasna,
myślenie w kategoriach egoizmu żydowskiego.
Dowodzi tego także analiza prasy żydowskiej wychodzącej w Warszawie w początkach wojny.
Widać z niej, że w świadomości Żydów nie było dwóch okupacji Polski. Była tylko okupacja
niemiecka oraz nadzieje na wejście sowietów w 1939 r. To była zupełnie inna perspektywa
polityczna, daleka od polskiej racji stanu. Pisała o tym Teresa Prekerowa. Podczas wojny
istniała ogromna różnica pomiędzy celami polskimi, polegającymi na dążeniu do odzyskania
niepodległości a celami żydowskimi. Żydzi oczywiście przeciwstawiali się okupacji niemieckiej,
gdyż była dla nich śmiertelnym zagrożeniem; szukali pomocy charytatywnej dla gett od
Amerykanów, od rządu RP na uchodźstwie, ale Polska jako cel walki politycznej nie była dla
większości bezdyskusyjna, a raczej uwarunkowana tym, czy powojenna Polska nada Żydom
pełną autonomię. Jednocześnie nadal przeważały idee syjonistyczne i prokomunistyczne.
5 / 11
439314794.003.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin