LP. I-III. Kownacka Maria - Kukuryku na ręczniku.pdf

(101 KB) Pobierz
MARIA KOWNACKA
KUKURYKU NA RĘCZNIKU
O SZYBCE Z OKNA l KAFELKU Z PIECA
Oj, była raz straszna heca! Wojowała szybka z okna...
- Z kim?
- Z kafelkiem z pieca. Ale Ŝe wszystko dobrze się skończyło, więc posłuchajcie, bo
posłuchać miło.
Była sobie raz szybka, co mieszkała w oknie. Był sobie raz kafelek, co mieszkał w
piecu. Była dziewczynka Malwinka, wesoła jak ptaszynka; mieszkała w pokoiku.
Szybka w oknie mieszkała - w świat szeroki patrzała.
Widziała dzieci rumiane, jak pędzą do szkoły, widziała oczy roześmiane i śmiech
słyszała wesoły. Widziała, jak młodzi junacy z piosenką idą do pracy.
Jak lecą kule - śnieŜki, jak dzielna dzieciarnia ze swojej szkolnej ścieŜki - szuu...
szuu... szuu... - śnieg odgarnia.
Słyszała, jak łyŜwy brzęczą, dzwonek przy sankach dzwoni, widziała, jak słońce tęczą
w kryształkach śniegu się płoni.
Jak lecą niebem ptaki, jak wrona na płocie kracze, czuła, jak deszcz kroplisty łezkami
po niej płacze...
Jak przylepiają się do niej maleńkie gwiazdeczki śniegu, jak wiatr - fffiuuu... - w oczy
dmucha, skrzydłem ją trąca w biegu.
l czuła mróz trzaskający, co idąc skrzypi siarczyście - na szybce, jak na łące, maluje
srebrne liście...
l czuła, gdy słońce wraca, ogrzewa ją, mrozem skrzepłą, i złotem ją wyzłaca, Ŝe jasno
jej i ciepło...
A kafelek w piecu siedział i o świecie nic nie wiedział. Znał tylko grubą Balbinę, co
się wciąŜ wpycha pod pierzynę, znał babinkę - - starowinkę, co robi na drutach, znał kota
Piecucha, pieska Filuta i dziewczynkę Malwinkę.
Szybka z okna i kafelek z pieca lubili Malwinkę.
Ta dziewczynka Malwinka - do wszystkiego ochocza; fartuch w drobne paseczki i
wstąŜeczka w warkoczach.
Zacznie szybką trzeć ścierką - to ta szybka aŜ piszczy; tak jak lśniące lusterko musi
pięknie się błyszczeć...
Kwiatki stawia wokoło, na okienku, komodzie - Ŝeby było wesoło, tak jak latem w
ogrodzie.
A jak wytnie firankę w smoki, kwiatki i rybki - to się dziwią sąsiadki, w oknie śmieją
się szybki.
A kafelek teŜ ją chwali, bo mu co dzień w piecu pali.
A jak zacznie Malwinka śpiewać piosenkę za piosenką, to się cieszy kafel w piecu i
szybka w okienku.
Ale szybka z okna i kafelek z pieca nie Ŝyją wcale w zgodzie.
Posłuchajcie, jak to bywa.
Gdy tylko Malwinka w piecu napali, to kafelek woła:
- O, jak ciepło! O, jak miło! O, juŜ dawno tak nie było!
A szybka z okna jęczy:
- Jak gorąco! Uf! uff! ufff! OtwierajcieŜ okna znów!...
A kafelek z pieca:
- Jeszcze czego! To nie lato! Pozatykać okna watą!
Ale nikt kafelka z pieca nie słucha i gdy tylko w piecu szli palić, to okno zaraz
otwierali.
l wpadał przez okno wiatr:
- Szumu, szumu, wieju, wieje... Precz, zarazki, marnodzieje!
No, a potem słońca blaski, kiedy wiatr przez okno powiał, zabijały w lot zarazki, by
nikt w domu nie chorował. Nikt się nie bał więc powietrza, a tylko jedna jedyna - coraz
grubsza, coraz bledsza - bała się go Balbina...
O GRUBEJ BALBINIE, O KATARZE l PIERZYNIE
Spójrzcie na grubą Balbinę, jak się wpycha pod pierzynę! Pod pierzynę się wpycha,
ledwo z gorąca dycha, siedzi z zatkanym nosem i krzyczy grubym głosem:
- Zamknijcie okno, u licha!
Spoci się gruba Balbina, Ŝe aŜ mokra pierzyna, lecz nie wyjdzie spod pierzyny, siedzi
tam ze trzy godziny.
Jednego dnia o świcie wszyscy chrapią smakowicie, a tu nagle rety! raty! Tak ktoś
kichnął jak z armaty!
- Co takiego?
To kicha Balbina, aŜ skacze pierzyna. Nos spuchnięty, twarz spuchnięta! WciąŜ, wciąŜ
kicha jak najęta.
Przyniosła Malwinka chustek pół tuzinka. Mało - więcej by się zdało!
Przyniosła dwa tuziny - starczyły na pół godziny. Przyniosła trzy tuziny - wszystko
mało dla Balbiny!
Chustek mało, szmatek mało, prześcieradło by się zdało!
Oj, Balbina bardzo chora, nos jak u złego indora. Nie ma rady - po doktora!
A tu kafelek z pieca lamentuje:
- Oj, moja Balbinka miła, szybka mi ją przeziębiła! A szybka w oknie brzęczy:
- Kto się pod pierzynę wpycha, ten potem kicha i kicha...
A kafelek z pieca:
- Widzieliście taką Ŝmiję? Czekaj, przyjdzie doktor, ćwieczkiem cię zabije!
AŜ tu nagle... trady - rada! Doktor do pokoju wpada.
Patrzy... a tu spod pierzyny widać tylko nos Balbiny! Widać tylko nos czerwony, więc
skoczył jak oparzony i zawołał:
- Kto się pod pierzyną dusi, ten chorować ciągle musi! Hej! Otwórzcie, moje dzieci,
okno, niech powietrze wleci! Precz z zaduchem i z pierzyną, to i choroby zaginą!
Gdy to szybka usłyszała, to z radości aŜ zadrŜała.
Gdy kafelek to usłyszał, ledwie ze zmartwienia dyszał.
Potem zachwiała się pierzyna i mówi przez nos Balbina:
- Kochany panie doktorze, przecieŜ mnie zimno być moŜe, przecieŜ ja mogę móc
dostać zapalenia płuc!
A doktor na to jak dobry tato:
- Niech się Balbinka nie Ŝali, w piecyku się napali, a powietrze będzie wchodziło i
będzie katar leczyło.
l stało się w tej chwili, Ŝe się szybka z okna i kafelek z pieca pięknie pogodzili.
Dziewczynka Malwinka w piecu napaliła, okno otworzyła, pierzynę z Balbiny zdjęła,
kołdrą ją nakryła. A gruba Balbina chyba w dwa dni była zdrowa jak ryba.
l odtąd - nic mówić nie trza - nie boi się wcale świeŜego powietrza, pod pierzynę się
nie wpycha i nigdy a nigdy nie kicha.
l nikt jej nie nazywa grubą Balbiną, bo jest tego warta, bo nie sypia pod pierzyną i
jeździ na nartach!
A kafelek z szybką kochają się aŜ miło, jak nigdy dotąd nie było. Niech tylko kto
drewek do pieca dołoŜy, to kafelek sam woła:
- Hej! Okno otworzyć!
A szybka na świat wygląda i brzęku, brzęku - brzęka dobre nowineczki, Ŝe Malwinka
z Balbinką idą na saneczki.
KUKURYKU NA RĘCZNIKU
Mama woła przed kaŜdym jedzeniem:
- Zosiu! Tadziku! Umyjcie ręce!
l co dzień mama musi to powtarzać, a te ręce zawsze zapomną się umyć i potem trzeba
wstawać od stołu i biec do umywalni. Czasami są goście, wstyd przypominać.
Mamie bardzo się to sprzykrzyło, więc wreszcie wymyśliła sobie pomocnika.
A ten pomocnik nie byle jaki!
Posłuchajcie:
Wzięła mama długi kawał szarego płótna, wzięła duŜo bawełnianych nitek:
czerwonych, zielonych, szafirowych, pomarańczowych, Ŝółtych... szyła... szyła... igiełką
migała, do siebie się uśmiechała.
Najpierw wyskoczył z szarego płótna Ŝółty dziobek, potem czerwony grzebień, potem
piórka: czerwone, zielone, szafirowe, pomarańczowe. Oj! We wszystkich kolorach! A na
końcu... na końcu... złote butki, jak to mają kogutki!
l Kogutek - Złotobutek był gotów!
A potem mama powiedziała do Kogutka - Złotobutka:
- Mój Kogutku - Złotobutku,
wieszam cię tu na gwoździku,
piejŜe głośno: Kukuryku!
Kukurykaj z całej siły,
Ŝeby dzieci ręce myły!
Dzieci wracają ze szkoły, zaglądają do umywalni, a kogutek tam woła:
- Kukuryku! Kukuryku! Myj się, Zosiu i Tadziku!
l od tej pory mama juŜ nie potrzebuje mówić nic o myciu rąk przed jedzeniem, bo
kogutek o tym przypomina.
Czasami... czasami... jeŜeli są goście i dzieci nie usłyszą, jak kogutek w umywalni
pieje, to mama uśmiecha się i mówi za niego cichutko:
- Kukuryku!
A dzieci juŜ dobrze wiedzą, co to znaczy!
O KUBUSIOWYM KUBUSIU
A czy chcecie wiedzieć, jak to było z Kubusiem zeszłego roku?
Zeszłego roku było tak:
Zgłoś jeśli naruszono regulamin