Vaticanum II.docx

(83 KB) Pobierz

Vaticanum II (*)

KS. RAMA P. COOMARASWAMY, M.D.

NATURA SOBORU EKUMENICZNEGO

Przed szczegółowym rozpatrzeniem Vaticanum II, konieczne będzie zrozumienie czym w ogóle jest Sobór ekumeniczny albo generalny. Hubert Jedin zdefiniował go w 1960 jako:

"[Sobór to] Zwołane przez Papieża i pod jego przewodnictwem zgromadzenie biskupów oraz innych posiadających jurysdykcję wyszczególnionych osób, w celu sformułowania decyzji w kwestiach wiary chrześcijańskiej lub kościelnej dyscypliny. Jednakże, aby decyzje te posiadały rangę orzeczeń wiary przez określenie granic oddzielających katolicką doktrynę od współczesnych błędów wymagają one uzyskania papieskiego zatwierdzenia. Znane są sobory, na których nie ogłaszano żadnych dyscyplinarnych kanonów, ale nie było żadnego, na którym jakiś błąd nie zostałby potępiony" (1).

W pierwszym rzędzie należy zwrócić uwagę, że określenie "ekumeniczny" oznacza "powszechny" (tj., zgromadzenie katolickich biskupów całego świata) i nie ma nic wspólnego z potencjalną możliwością współpracy czy też wzajemnymi relacjami pomiędzy różnymi religiami. Od chwili, gdy Chrystus ustanowił Swój Kościół na ziemi odbyło się 20 Soborów Ekumenicznych. Vaticanum II – domniemany 21 sobór, pod kilkoma względami różnił się od poprzedników. Był pierwszym soborem, na którego obrady zaproszono niekatolickich "obserwatorów" (2). Był też pierwszym soborem określanym jako raczej "pastoralny" niż "dogmatyczny" (3). Okazał się pierwszym soborem, który ani nie wytyczył granic oddzielających katolicką doktrynę od błędów współczesności, ani nie wydał dyscyplinarnych kanonów (4). Był wreszcie pierwszym soborem zwołanym nie do zreformowania Kościoła "w jego głowie i członkach", lecz do zreformowania samego Kościoła. Najistotniejszą jego cechą było natomiast to, że okazał się pierwszym soborem, który odszedł od nauczania poprzednich soborów, a w istocie od tradycyjnej nauki Magisterium Kościoła. Prawdziwość tej oceny potwierdza sformułowanie kardynała Suenensa, który nazwał go "rewolucją francuską w Kościele" oraz Y. Congara, który porównał sobór do rewolucji październikowej w Rosji z 1917 roku (5).

CZY VATICANUM II JEST WIĄŻĄCY DLA KATOLICKIEGO SUMIENIA?

Przed uzyskaniem papieskiej aprobaty, zarządzenia soboru nie mają żadnej mocy wiążącej. Jednakże z chwilą, gdy takowe uzyskają, deklaracje soborowe stają się częścią nauczającego Magisterium. Od tego momentu, bez względu na to czy ich treść zostanie zaklasyfikowana do "nadzwyczajnego" czy też do "zwyczajnego" Magisterium w obu przypadkach zyskują klasyfikację prawd, w które należy wierzyć na mocy "boskiej i katolickiej wiary".

Szeroko rozpowszechnione przekonanie o "pastoralnym" charakterze Vaticanum II wywołało wielkie zamieszanie w opiniach dotyczących samego soboru. Ursula Oxford była wyrazicielką opinii, że ponieważ Jan XXIII został zwiedziony, co do "ducha", który skłonił go do zwołania soboru, to dokumenty będące jego rezultatem nie posiadają mocy wiążącej (6). Inni z kolei, jak np. ojciec J. Saenz y Arriaga uważają elekcję Pawła VI za całkowicie nieważną, a stąd soborowe dokumenty w żaden sposób nie mogą być częścią Magisterium Kościoła (7). Kardynał Felici, ówczesny sekretarz Kurii i Sekretarz Generalny soboru określił charakter soborowych dokumentów jako de jure, ale nie de fide (8). Przypuszczalnie oznacza to, że musimy być posłuszni i działać zgodnie z nauczaniem soboru, ale nie mamy żadnego obowiązku by wierzyć w ich prawdziwość. Michael Davies w obliczu tego, co uznaje za oczywiste zmiany nauczania Kościoła stwierdza, że "sobór mieści się w granicach kategorii zwyczajnego Magisterium Kościoła, które może zawierać błąd w sytuacji, gdy mamy do czynienia z nowością kolidującą z poprzednim nauczaniem" – stwierdzenie, które samo jest zarówno innowacją, jak również jest sprzeczne wewnętrznie (9). Wyżej zaprezentowane poglądy są jedynie "opiniami teologicznymi" i wszyscy ci, którzy uznają posoborowych "papieży" uciekają się właśnie do tych opinii, aby znaleźć definitywne odpowiedzi.

Wszyscy posoborowi "papieże" stwierdzali, że sobór był kierowany przez Ducha Świętego. Paweł VI na zakończenie soboru powiedział, że "chociaż pragnieniem władzy nauczycielskiej Kościoła nie było wydawanie nadzwyczajnych orzeczeń dogmatycznych to jednak dała ona wyraz swemu pragnieniu, aby jego autorytatywne nauczanie stało się powszechnie znane". Paweł VI stwierdził później, że sobór "uniknął ogłoszenia w nadzwyczajnej formie dogmatów posiadających znamię nieomylności", ale że nadał swojemu nauczaniu "wartość najwyższej formy zwyczajnego Magisterium" (Przemowa z 12 stycznia 1966), oraz że "ma on [sobór] tyleż samo autorytetu i daleko większe znaczenie niż Sobór Nicejski". Gdzie indziej nazwał go "największym z soborów", a nawet "donioślejszym niż Sobór Trydencki" (10). Chyba najbardziej wyraziste i rozstrzygające stwierdzenie można znaleźć w liście skierowanym do arcybiskupa Lefebvre gdzie domaga się podporządkowania posoborowemu Kościołowi:

"Nie masz żadnego prawa by powoływać się na rozróżnienie między doktrynalnym a pastoralnym charakterem, które ma być podstawą dla akceptowania jednych dokumentów Soboru Watykańskiego II i odrzucania innych. Prawdą jest, że nie wszystkie kwestie rozstrzygane podczas soborów wymagają akceptacji tego samego rodzaju; tylko to, co Sobór zatwierdzi w swoich "definicjach" jako prawdę wiary albo jako związane z wiarą wymaga naszego przylgnięcia z wiarą. Niemniej jednak, reszta także stanowi część UROCZYSTEGO MAGISTERIUM Kościoła, które powinno być ufnie przyjęte i szczerze praktykowane przez każdego katolika" (11).

W oczywisty sposób Paweł VI traktuje sobór za wiążący dla katolickiego sumienia i nie mniej autorytatywny od każdego z 20 poprzednich Soborów nazywanych ekumenicznymi. Stwierdzenie, że jest częścią Uroczystego Magisterium oznacza przyznanie mu najwyższego możliwego autorytetu. Tym niemniej, jeżeli jest tylko "najwyższą formą zwyczajnego Magisterium" to jest tak samo wiążącym dla posoborowego katolickiego sumienia (12).

Jan Paweł II wyraził swoją pełną zgodność z Pawłem VI, którego uznaje za swojego "duchowego ojca" i stwierdził ponadto, że sobór został "zainspirowany przez Ducha Świętego", a "posłuszeństwo wobec soboru jest posłuszeństwem wobec Ducha Świętego" (13). Jeszcze przy innej okazji powiedział, że sobór reprezentuje "autentyczne nauczanie Kościoła". Bez wątpienia, odmowa akceptacji soboru, w jego oczach równa się "grzechowi przeciw Duchowi Świętemu".

Inni stwierdzili, że sobór jest heretycki i dlatego nie może zostać zaakceptowany.

Arcybiskup Lefebvre wierzył, że sobór został zwołany zgodnie z "przyjętymi normami" Kościoła (Remnant, 17.2.77) i był gotów przyjąć dokumenty Vaticanum II pod warunkiem, że będą interpretowane "w świetle tradycji". Paweł VI kolejny raz miał słuszność upominając go, że to funkcją papieża jest określanie, co jest a co nie jest "zgodne z tradycją" i jeżeli on – Lefebvre lub ktoś inny będzie próbował to robić, to będzie to znaczyło uzurpowanie sobie prawa do posiadania władzy papieskiej. Interesujący jest fakt, że również Jan Paweł II był gotów uznać to "ograniczenie". Cytując go dosłownie: "Duch Święty przemawiając do Kościoła przez Sobór..., przemawia zarazem w pełnej harmonii z Tradycją i stosownie do wymagań stawianych przez «znaki czasów»... Kościół Soboru Watykańskiego II, Soboru Watykańskiego I, Soboru Trydenckiego i wcześniejszych soborów jest tym samym Kościołem" (14). Problem polega na tym, że każdy wydaje się mieć inny pogląd na to, czym jest właściwie to "światło tradycji" (15). Zwrot ten można znaleźć w dokumencie Vaticanum II o Liturgii stwierdzającym, że "sobór pragnie również..., aby obrzędy liturgiczne zostały uważnie i wszechstronnie zrewidowane W ŚWIETLE ZASAD ZDROWEJ TRADYCJI i by nadano im nową żywotność potrzebną do sprostania wyzwaniom i potrzebom współczesnych czasów!". I jak wszyscy wiemy, końcowym rezultatem zastosowania tej zasady było Novus Ordo Missae – nowa msza.

"W świetle tradycji". Ściśle mówiąc, jedynie papież może dokonać tego rodzaju interpretacji i Paweł VI zwracając się do kontestatorów zmian wprowadzonych przez sobór powiedział, że stało się koniecznością "zerwanie ze zwyczajowym przywiązaniem do tego, co zwykliśmy określać mianem niezmiennej tradycji Kościoła". Jeżeli Vaticanum II reprezentuje sobą zerwanie z tradycją, odejście od tradycji, to w tej sytuacji trudno sobie wyobrazić jak można go zinterpretować w świetle tradycji. Jeżeli Vaticanum II zawiera błędy – a czytelnik niech sam to rozstrzygnie po przeczytaniu tego rozdziału – to jedyną odpowiedzią Kościoła zainteresowanego zachowaniem prawdy jest potępienie i odrzucenie tego soboru. Cała idea przyjęcia Vaticanum II w świetle tradycji wiąże się z tą kwestią. Pozwala ona zwolennikom abp. Lefebvre "przebierać i wybierać" uspokajając nieczyste sumienie, a posoborowym "pasterzom" daje wolną rękę dla głoszenia ich rewolucji.

Jak zatem znaleźć wyjście z tego kłębowiska rad udzielanych lekką ręką. Odpowiedź jest prosta dla tych, którzy wierzą w ortodoksyjność posoborowych "papieży" i uznają ich autorytet. "Papieże" ci święcie wierzą, że dokumenty Vaticanum II są zarówno inspirowane przez Ducha Świętego, jak też stanowią część Uroczystego Magisterium; a zatem, pomimo ich "pastoralnego" charakteru są wiążące dla posoborowego katolickiego sumienia. Także dla tych, którzy nie uznają prawowitości tych "papieży" nie istnieje żaden problem. Trzeba po prostu odrzucić Sobór i wszystkie zmiany, które po nim nastąpiły. Jednakże między tymi dwoma skrajnościami, pomijając tych, którzy bez żadnego głębszego zastanowienia podążają za "nowymi orientacjami", istnieje całe spektrum opinii dających się najlepiej scharakteryzować jako jednoczesna akceptacja autorytetu tych "papieży" i odmowa podążania za nimi, gdy działają lub nauczają wbrew tradycji. Niestety te osoby (nazywane "konserwatywnymi katolikami Novus Ordo") reprezentują postawę samodzielnego decydowania o tym, co jest, a co nie jest tradycyjne. Ponieważ normalnie takie decyzje spoczywają wyłącznie na Papieżu, to można o nich powiedzieć, że "każdy czyni się swoim własnym Papieżem" (16). Nieuniknionym tego rezultatem jest jeszcze większe zamieszanie. Jakby nie patrzeć na tę sytuację, to prawie każdy zgodzi się, że owoce soboru są paskudne.

SOBÓR

Jeżeli chodzi o same dokumenty, to jest ich szesnaście i przyjmuje się, że wszystkie one zostały "zatwierdzone synodalnie" – to znaczy, zostały przyjęte przez większość Ojców obecnych na soborze. Mamy wśród nich: "konstytucje", "dekrety" i "deklaracje", rozróżnienia, które w praktyce nie mają znaczenia. Pomimo "pastoralnej" natury soboru, dwa z nich noszą etykietę "dogmatyczny". Wszystkie dokumenty obejmują 739 stron drobnego druku i zapoznanie się z ich treścią wymaga, jak to zauważył ojciec Houghton "sporego zapasu środków uniemożliwiających zaśnięcie". (Dokumenty Soboru Watykańskiego zawarte są na 42 stronach zapisanych wielką czcionką; dla Soboru Trydenckiego jest tych stron 179) (17). Mają "ekstremalnie rozwlekły" ton i jak zauważa Michael Davies "większość z nich składa się z długiej serii najbanalniejszych truizmów, jakie tylko można sobie wyobrazić" (18).

A jednak sobór posiada doniosłe znaczenie, ponieważ wprowadza do wnętrza Kościoła całe mnóstwo "nowych orientacji", które w dzisiejszych czasach wydają swoje owoce. Jak to określił ojciec Avery Dulles:

"Vaticanum II zaadoptował pewną liczbę poglądów głoszonych przez kościoły protestanckie, takich jak np.: prymat Pisma Świętego, nadprzyrodzona skuteczność głoszonego słowa, kapłaństwo świeckich oraz liturgię w językach narodowych" (19).

Kardynał Willebrands, legat Pawła VI na Światowe Zgromadzenie Luterańskie w Evian, stwierdził w lipcu 1970:

"Czyż sam Sobór Watykański II nie powitał z radością pewnych postulatów wysuniętych między innymi przez Lutra i poprzez które wiele aspektów wiary chrześcijańskiej jest dziś lepiej wyrażanych niż dawniej? Luter nadał teologii i życiu chrześcijańskiemu swojej epoki całkiem nadzwyczajny kierunek".

A kardynał Suenens mówi nam:

"Można sporządzić imponującą listę tez, od zamierzchłej przeszłości aż do niedawna głoszonych przez Rzym i uznawanych za jedynie prawdziwe, które zostały odrzucone przez ojców soborowych" (15 maja 1969).

Kardynał Suenens, który porównał Vaticanum II do "rewolucji francuskiej w Kościele", powiedział nam także, że sobór jest tylko pewnym "etapem, a nie stacją docelową ". Ci, którzy chcieliby odrzucić tę ponurą prognozę uznając to za zwykłą retorykę, zrobiliby dobrze gdyby przysłuchali sięsłowom Pawła VI, który powiedział, że "dekrety soborowe są nie tyle miejscem przeznaczenia, co punktem wyjściowym ku nowym celom... nasiona życia zasiane przez Sobór w glebie Kościoła muszą wzrosnąć i osiągnąć pełną dojrzałość" (20). Jest to istotne stwierdzenie, ponieważ Jan Paweł II uważa "konsekwentną realizację nauczania i dyrektyw Drugiego Soboru Watykańskiego... za główne zadanie tego [swojego] pontyfikatu" (21).

"Punkt wyjściowy ku nowym celom!" Według brytyjskiego analityka Williama McSweeney'a wpływ soboru na Kościół miał polegać na "dokonaniu najbardziej fundamentalnego przewartościowania doktryny, liturgii oraz stosunku do świata, jakie się dokonało w całej jego 2000-letniej historii". Schillebeeckx sporządził listę działań soboru, które uznał za znaczące innowacje. Jego lista składała się z sześćdziesięciu ośmiu pozycji i obejmowała liturgię, Kościół, objawienie, biskupów i kapłanów, świeckich, niekatolików, wolność sumienia i zgromadzenia zakonne.

Nie zapominajmy, że o prawie wszystkie zmiany w posoborowym Kościele albo "obwinia się" sobór, albo zakłada się, że wywodzą się z niego na mocy "mandatu otrzymanego od Ducha Świętego". Konserwatywni katolicy Novus Ordo, sprzeciwiający się drastycznym zmianom nazywają je "nadużyciami" wynikającymi ze "złej interpretacji" nauk soborowych. Na poparcie swojego stanowiska przytaczają wiele wspaniałych i ortodoksyjnych sformułowań. Z drugiej strony ci, którzy podążają na czele Rewolucji – liberalni katolicy posoborowi – mogą usprawiedliwić niemal wszystko, czego zapragną odwołując się do tych samych dokumentów. Zajmująca dużo miejsca debata, co do kwestii czy sobór był tylko "pretekstem" czy też faktycznym "źródłem" "autodestrukcji" Kościoła jest całkowicie nie na temat. Jakby na to nie patrzeć, to jak stwierdził Abbe de Nantes "nie ma dzisiaj takiego herezjarchy ani apostaty, który nie powoływałby się dzisiaj na sobór działając przy tym jawnie z pełną bezkarnością i ciesząc się autorytetem uznanego pasterza i nauczyciela" (CRC, maj 1980). Nawet taki apologeta soboru jak Michael Davies mówi nam, że "żaden rozumny człowiek nie może zaprzeczyć, że jak dotychczas Vaticanum II nie wydał żadnego dobrego owocu" (22).

JAK NA SOBORZE DOKONANO PRZEWROTU

Żaden z modernistycznych pomysłów wprowadzonych do wnętrza Kościoła za pośrednictwem soboru nie był nowym wynalazkiem. Te idee, całościowa koncepcja nowoczesnego świata, istniały na świecie od wieków i były wielokrotnie potępiane przez tradycyjny Kościół w takich dokumentach jak Mirari vos Grzegorza XVI,Syllabus Błędów Piusa IX i encyklika Pascendi Piusa X. Jednakże w XIX wieku zyskały one na sile i przeniknęły do seminariów, a tą drogą do umysłów coraz większej liczby duchowieństwa. Z biegiem czasu wielu z nich objęło kierownicze stanowiska w hierarchii kościelnej. (W Eseju o Posłuszeństwie, pokazano jak korelowało się to z planami masońskiej organizacji Alta Vendita).

Dostępna jest wystarczająca ilość dokumentacji faktograficznej umożliwiającej rekonstrukcję wydarzeń, jakie rozegrały się na soborze. Jednym z najlepszych źródeł jest książka ojca Wiltgena Ren wpada do Tybru, tytuł będący analogią do modernistycznych niemieckich teologów rozprzestrzeniających się po konserwatywnym Rzymie. Ojciec Wiltgen podczas soboru pełnił funkcję dyrektora niezależnego, wielojęzycznego Soborowego Ośrodka Informacji Prasowej (23). Posiadał dzięki temu doskonały dostęp do materiałów, o których pisze w swojej książce – a ponieważ zaakceptował on dokonania soboru, jego relacja stanowi wartościowe źródło informacji. Co więcej jego informacje znajdują potwierdzenie także w innych, licznych źródłach. W rezultacie przekazał nam "krok po kroku" opis sposobu w jaki "liberalni" teolodzy opanowali sobór. To, co w światowej prasie ogłoszono jako "spontaniczny wybuch liberalnego nastroju" było w rzeczywistości, jak to wykazało wielu autorów, częścią z góry nakreślonego planu opanowania soboru.

Zwróciliśmy już uwagę na rolę, jaką w przygotowaniu sceny dla mających nastąpić wydarzeń odegrał Jan XXIII. W ciągu dwóch lat Kuria przygotowała serię ortodoksyjnych "schematów" mających być przedmiotem soborowych debat. Większość Ojców soborowych nie było zbyt biegłymi teologami. Wielu było utalentowanymi administratorami i przybyło na sobór "psychologicznie nieprzygotowanych" (kardynał Heenan), "poruszając się po omacku" (biskup Lucey). Przywieźli ze sobą swoich periti czyli "ekspertów" – którzy mieli służyć pomocą w kwestiach teologicznych – periti, którzy niemal co do jednego zarażeni byli modernistycznymi ideami. Inni "hierarchowie przybyli na Sobór dobrze wiedząc, co chcą osiągnąć, będąc przygotowani do tego jak osiągnąć swój cel" (biskup Lucey) (24). Przejęcie kontroli nad soborem okazało się zaskakująco łatwe. Jak wyraził się kardynał Heenan "ledwie rozpoczęła się pierwsza kongregacja generalna gdy (modernistyczni) pochodzący z północy biskupi przystąpili do działania" (25). Brian Kaiser relacjonuje: "Kardynałowie Suenens, Alfrink, Frings, Doepfner, Koenig, Lienart i Bea konferowali telefonicznie" w noc poprzedzającą otwierającą sobór sesję i uzyskali zapewnienie od Jana XXIII, że ich plan posiada jego aprobatę (26). Po piętnastu minutach od otwarcia pierwszej sesji lata pracy przygotowawczej (schematy przygotowane przez Kurię) oraz zaproponowana lista uczestników poszczególnych komisji (mieli nimi być tradycyjni członkowie Kurii) zostały odrzucone. Niektórzy nazwali to "pierwszym zwycięstwem" "europejskiego sojuszu", a gazety całkiem poprawnie scharakteryzowały to jako "rewoltę biskupią" (27). Marksistowski dziennik Il Paese otwarcie stwierdzał, że "diabeł wkroczył na sobór". To, co stało się później określono jako "Blitzkrieg" (Michael Davies) oraz "niszczycielski manewr" (Henri Fesquet) (28). Stało się tylko kwestią czasu i zręcznych manewrów zanim liberalny element przejął kontrolę nad dziesięcioma komisjami zajmującymi się różnymi nowymi schematami poddanymi pod głosowanie. Ustanowione przez Roncalliego "Prezydium Soboru" było bezradne, co oczywiście odpowiadało jego zamierzeniom. Zamiast interwencji po stronie "tradycji" zezwolił, aby wydarzenia potoczyły się dokładnie w taki sposób, jaki sobie wymarzył interweniując tylko wtedy, gdy konieczne było wsparcie "sił demokratycznych" (29).

Początkowo, każdy z Ojców mógł wyrazić sprzeciw wobec sformułowań zawartych w różnych nowych schematach. Wkrótce zostało to ograniczone do dziesięciu minut (30). Gdy opozycja wobec działań modernistycznej kliki zaczęła rosnąć, przewodniczący komisji postawili warunek, że aby głosy sprzeciwu mogły zostać przyjęte pięciu Ojców powinno uzgodnić swoje stanowisko i przemawiać wspólnie. Wkrótce liczba ta została zwiększona do 70! Następnie wszystkie sprzeciwy kierowane do różnych komisji musiały być przedstawiane na piśmie, w których to z kolei komisjach zaczęło dochodzić do poważnych zakulisowych machinacji oraz eliminowania względnie "przeformułowania" sprzeciwów nie dających się zignorować (31). Okazało się, że podpisana przez ponad 400 Ojców petycja z prośbą o potępienie komunizmu w najzwyczajniejszy i najbardziej wygodny sposób zaginęła. Ignorowano skargi zgłaszane bezpośrednio do papieża, a w niektórych wypadkach papież bezpośrednio interweniował oddając swój głos w głosowaniach. Zarówno prasa jak i różne liberalne organizacje należące do Kościoła jak i spoza niego prowadziły wytężoną propagandę na rzecz "zliberalizowania" Kościoła. Kardynał Frings i Lienart oraz członkowie "Sojuszu Północnego" byli "dobrymi facetami", podczas gdy kardynał Ottaviani i konserwatywni członkowie Kurii byli "czarnymi charakterami" stanowiącymi przeszkodę "na drodze postępu". Większość obecnych na soborze Ojców była bardziej dygnitarzami Kościoła niż teologami i stąd byli bardzo zależni od periti oraz ekspertów, którzy byli prawie niezmiennie członkami neo-modernistycznego obozu. Lista tych periti zawierałaby prawie wszystkich heretyckich teologów posoborowego Kościoła, ludzi takich jak Charles Davis, Hans Kung, Gregory Baum, Edward Schillebeeckx, Bernard Haring, Y. Congar, Karl Rahner i Rene Laurentin. Często nie przyznawano odpowiedniej ilości czasu na właściwe przedyskutowanie problemów i wielu Ojców przyznawało, że głosowało zgodnie z większością, w ogóle nie zapoznając się nawet z omawianymi schematami albo poprawkami. Jak wyraził się Dr Moorman, lider anglikańskiej delegacji: "istniał bardzo wyraźny podział wśród Ojców, głębokie odczucie, że oto zmagają się ze sobą dwie wielkie siły i że nie była to jedynie sprzeczność poglądów, lecz kierunków a nawet moralności" (32). Arcybiskup Lefebvre wspominając te początkowe sesje zauważył, że "od pierwszego dnia Sobór pozostawał pod oblężeniem sił postępowych. Czuliśmy to, doświadczaliśmy tego... Byliśmy przekonani, że dzieje się coś nieprawidłowego" (33). Ale jak już wcześniej zauważyliśmy, tradycyjne siły były "psychologicznie nieprzygotowane", za to siły liberalne "przybyły na Sobór wiedząc, czego chcą i mając plan jak to osiągnąć". Wydarzenia zaczęły następować bardzo szybko i dopiero u zakończenia soboru ortodoksyjni Ojcowie zdołali się zorganizować. W chwili, gdy Coetus Internationalis Patrum stał się spoistą siłą, było już za późno.

ZASTOSOWANIE DWUZNACZNOŚCI

Przed liberałami, którzy opanowali sobór pozostał tylko jeden główny problem. Musieli oni wyrazić swoje poglądy w sposób, który nie byłby wyraźnie i otwarcie heretycki (mogłoby to wytworzyć dużo silniejszą opozycję i sprzeciw). Rozwiązaniem było użycie dwuznacznych stwierdzeń. Jak stwierdził kardynał Heenan "zredagowanie poprawek przeznaczonych do głosowania stanowiło najbardziej delikatną część pracy komisji. Zdeterminowana grupa mogła zetrzeć opozycję i wyprodukować formułę umożliwiającą zarówno ortodoksyjną jak i modernistyczną interpretację" (34). Każdorazowo, gdy podnosiły się protesty przeciw takiej taktyce, informowano osobę zgłaszającą zastrzeżenia, że sobór jest "pastoralny", a nie "dogmatyczny". To, co z tego wynikło arcybiskup Lefebvre określił jako "konglomerat dwuznaczności, nieścisłości, niewyraźnie wyrażonych odczuć, sformułowań dopuszczających możliwość dowolnej interpretacji oraz szerokiego otwarcia wszystkich furtek" (35). Oczywiście jest w dokumentach dużo stwierdzeń, które wydają się dobre, ponieważ charakterystyczne dla herezji jest to, że przychodzi okryta płaszczem ortodoksji. Dokumenty same w sobie są rozwlekłe, pełne niejasnej frazeologii i psychologizmów. Używane są często wyrażenia (takie jak "historia zbawienia") (36), podatne na różnorodną interpretację. Stwierdzenia użyte w jednym akapicie, są kilka akapitów dalej użyte z zastrzeżeniami, co umożliwia ich wieloraką interpretację oraz cytowanie wyrwane z kontekstu. Oddając liberałom sprawiedliwość, niektórzy z periti tacy jak Yves Congar i Schillebeeckx nie pochwalali takich metod i chcieli wyrazić liberalny punkt widzenia otwarcie i jasno. Oczywiście nie zostali wysłuchani. Aby czytelnik nie uznał, że ta opinia jest niesprawiedliwa, zacytuję profesora O. Cullmanna, jednego z najznakomitszych protestanckich "obserwatorów" na soborze:

"Większość ostatecznych wersji dokumentów posiada charakter kompromisowy. W bardzo wielu wypadkach są one zestawieniem przeciwnych punktów widzenia nie posiadającym między sobą żadnego prawdziwego wewnętrznego związku. Tak więc każdemu potwierdzeniu władzy biskupów towarzyszy do pewnego stopnia nudne położenie nacisku na władzę Papieża... Jest to przyczyną tego, że mimo iż akceptuję kompromisowy charakter tekstów, to nie podzielam pesymizmu tych, którzy podpisują się pod sloganem: «Nic dobrego nie wyniknie z Soboru!» Wszystkie teksty są sformułowane w taki sposób, że nie zamykają żadnych drzwi i na przyszłość nie przedstawią sobą żadnej przeszkody dla dyskusji między katolikami albo dla dialogu z niekatolikami, jak miało to miejsce z dogmatycznymi decyzjami poprzednich Soborów" (37).

Dwuznaczność i "dwój-mowa" zawsze były ucieczką dla łotra chcącego okłamać, nie tylko swojego sąsiada, ale również samego siebie. W jaki sposób niegrzeczne dziecko odpowiada oskarżającemu go rodzicowi, chcąc ukryć przed nim prawdę i nie chcąc zarazem otwarcie skłamać? Mówi wtedy dwuznacznie. Odstępuje od biblijnego nakazu "niech wasza mowa będzie, tak – tak, nie – nie". Modernista po prostu stracił wiarę w Objawienie i jeżeli chce pozostać w granicach widzialnego kościoła, to musi albo zmienić znaczenie pewnych słów, albo zmienić słowa tak, by oznaczały, co innego dla niego, a co innego dla wiernych. A zatem, jak wyłożył to jeden modernista: "człowiek uczy się stosowania podwójnych znaczeń, pokrętnie złożonych zdań i paragrafów, które bardziej ukrywają niż odsłaniają swe znaczenie". Egzystencjalny teolog odczuwa pozytywną niechęć do jasności wyrażania. Jak powiedział ojciec Daley na temat Tyrrella: "Uwierzył on, że jasność jest pułapką dla nieostrożnych i że można jej uniknąć tak długo jak człowiek nie ufa jasności i uznaje ją za cechę nieudolności". Pius X w swojej encyklice Pascendi zauważył, że pisma modernistycznej kliki wydają się "niepewne i chwiejne", podczas gdy te pochodzące od Kościoła są zawsze "zdecydowane i stanowcze". Dalej stwierdził: "modernistów (tak przecież zwą się zwykle) najprzebieglejszy manewr polega na tym, że nie przedstawiają swych doktryn ujętych w pewien porządek i zebranych w jedną całość, lecz jakoby rozproszone i oddzielone jedne od drugich, ażeby uchodzić za chwiejnych i niejako niestałych, gdy tymczasem są pewni i stanowczy".

A zatem to dwuznaczność soborowych stwierdzeń pozwala na dowolną interpretację, jakiej tylko człowiek zapragnie. Ponadto, kiedy czyta się dokumenty jako całość, odnajduje się pewien "zamysł" albo ducha, który jest "przykry dla pobożnych uszu". W całym Vaticanum II istnieje, jak to stwierdził kardynał Suenens, "wewnętrzna logika, która w kilku przypadkach została uchwycona i rozwinięta, ukazując w codziennej praktyce pierwszeństwo życia nad prawem. Duch przenikający te teksty był silniejszy niż same słowa" (38). To jest właśnie ten podskórny prąd, który wypłynął jako "Duch Vaticanum II", "duch" akceptujący prawie wszystkie modernistyczne pojęcia takie jak "postęp", "dynamiczny rozwój" i "uniwersalizm" (39). Konserwatywni katolicy Novus Ordo zaprzeczający, że taki duch istnieje, dobrze by zrobili gdyby rozważyli słowa Jana Pawła II mówiącego, że było jego "niewzruszoną wolą postępować na drodze jedności w DUCHU DRUGIEGO SOBORU WATYKAŃSKIEGO...." (inauguracyjna ceremonia jego pontyfikatu).

"NATURA" VATICANUM II

By zrozumieć prawdziwą naturę Vaticanum II czytelnik musi zdać sobie sprawę, że to co się wydarzyło nie było "debatą" między konserwatywną i liberalną frakcją Kościoła – jak gdyby istniało spektrum opinii, z którego wierny może wybierać – lecz raczej walką między tymi, którzy mieli świadomość, że ich obowiązkiem jest zachowanie nietkniętego całego "depozytu wiary" a tymi, którzy zapragnęli dostosować chrześcijaństwo do współczesnego świata; była to bitwa prowadzona między tymi, którzy uważają Kościół rzymskokatolicki za "widzialny" Kościół założony przez Chrystusa, a zatem Kościół uprawniony do posiadania pewnych przywilejów (bez względu czy świat przyznawał mu do nich prawo czy też nie), a tymi, którzy śnili o "zjednoczeniu" wszystkich "ludzi dobrej woli"; pomiędzy uznającymi fakt, że Kościół posiadł "pełnię prawdy" i tymi, którzy uważali, że "chrześcijanie są złączeni z resztą ludzi we wspólnym celu poszukiwania Prawdy". Kościół Wszechczasów na soborze przegrał tę bitwę, ale walka nadal trwa w formie bądź to pomniejszych potyczek, a czasem w postaci otwartej wojny. Pismo Święte mówi nam, że można się spodziewać, jaki będzie końcowy wynik. Nastanie "wielka apostazja", ale "bramy piekielne go nie przemogą".

Dalszy ciąg tego eseju zostanie podzielony na dwie części. Najpierw zostanie zaprezentowany szereg na tyle obszernych cytatów z dokumentów, by oddalić zarzuty o wyrwanie ich z kontekstu. Następnie zestawimy wybrane soborowe orzeczenia z ich interpretacją dokonaną przez posoborowych "biskupów". Powinno nam to umożliwić jaśniejszy wgląd w doniosłość treści, jaką ze sobą niosą.

DOKUMENTY SOBOROWE

Ramy tego opracowania nie pozwalają na szczegółowe przestudiowanie całego Vaticanum II, dlatego szczególną uwagę zwrócimy na Duszpasterską Konstytucję o Kościele w Świecie Współczesnym (Gaudium et Spes – oznaczaną jako GS), oraz Konstytucję Dogmatyczną o Kościele (Lumen Gentium – oznaczoną jako LG), które zarówno Paweł VI jak i Jan Paweł II uznają za dokumenty o fundamentalnym znaczeniu. Jeżeli chodzi o pierwszy z nich, to JP II był jego głównym autorem.

"Tak ród ludzki przechodzi od statycznego pojęcia porządku rzeczy do pojęcia bardziej dynamicznego i ewolucyjnego" (GS, 5).

"Umysł ludzki rozszerza w pewien sposób swoje panowanie także nad czasem: sięga w przeszłość – drogą poznania historycznego, a w przyszłość – umiejętnością przewidywania i planowaniem. Rozwijające się nauki biologiczne, psychologiczne i społeczne nie tylko pomagają człowiekowi do lepszego poznania samego siebie..." (GS, 5).

"To znamię powszechności, które zdobi Lud Boży, jest darem samego Pana, dzięki temu darowi Kościół katolicki skutecznie i ustawicznie dąży do zespolenia z powrotem całej ludzkości wraz ze wszystkimi jej dobrami z Chrystusem-Głową w jedności Ducha Jego... Do tej zatem katolickiej jedności Ludu Bożego, która jest znakiem przyszłego pokoju powszechnego i do niego się przyczynia, powołani są wszyscy ludzie i w różny sposób do niej należą lub są jej przyporządkowani zarówno wierni katolicy, jak inni wierzący w Chrystusa, jak wreszcie wszyscy w ogóle ludzie, z łaski Bożej powołani do zbawienia..." (LG, 13).

"Należy jednak przezwyciężyć i usuwać wszelką formę dyskryminacji odnośnie do podstawowych praw osoby ludzkiej, czy to dyskryminacji społecznej, czy kulturalnej, czy też ze względu na płeć, rasę, kolor skóry, pozycję społeczną, język lub religię, ponieważ ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin