Andrzej Bobkowski Szkice piórkiem (wybór)·
3.1.1941 W Domu Polskim (Paryż) zastał Tadzia, Igiełkę i Boruca. Tadzio wrócił w nocy kompletnie pijany, ale po nim tego nie widać. Igiełka zarządził wypicie z okazji Nowego Roku. Ja byłem już dobrze podcięty, Tadzio i Igiełka zupełnie pijani. Ale trzymaliśmy fason. Zeszli na dół i trzymając się wózka (?, byli tragarzami?) szli w śniegu. Po drodze wstąpili na piwo i koniak. Z Saint-Lazare zabrali rzeczy i wieźli je na Reuilly (ok. 6 km). Pomógł im jakiś Francuz. Po pięciu godzinach dotarli pod hotel. Tadzio poszedł na randkę, on z Igiełką wnieśli rzeczy do pokoju. Oddali wózek do Domu Polskiego. Potem on wrócił na Saint-Lazare, strasznie zmęczony, i wraz z Basią (żona?) pojechali metrem na Reuilly. W pokoju hotelowym, prawie nie opalanym, wydało nam się gorąco. Szesnaście miesięcy tego gołębnika wykończyło nas zupełnie.
6.1.1941 Obydwoje rozkoszują się nowym miejscem zamieszkania (niezupełnie nowym, już mieszkali wcześniej w Hotel du Commerce). Rozkoszą są rzeczy zwykłe (umywalnia, kuchenka, gaz, światło, meble, podłoga) i ludzie, z ich specyficznymi sposobami zachowania, dawni sąsiedzi. Śmieszne – w hotelu odnalazłem dom. Nie chce im się nic robić. Nie ma już lodowatej, kamiennej podłogi, nie ma kłopotów ze spirytusem, nie trzeba chodzić po pokoju w palcie, można ręce myć w ciepłej wodzie i można spać w piżamie bez swetra i szalika na głowie. Jak sen.
7.1.1941 Wrażenie po wysłuchaniu mowy radcy Schwerbela do Polaków, zakończonej strofą wiersza Asnyka:
Trzeba z żywymi naprzód iść,
Po życie sięgać nowe,
A nie w uwiędłych laurów liść
Z uporem stroić głowę.
Jest coś pikantnego w tym Gestapo, deklamującym pozytywistyczne wiersze Asnyka na polskiej wilii. Potem Schwerbel śpiewał polskie kolędy. Narrator wie o tym od E. (człowieka inteligentnego) I B. (ten ostatni, robotnik, zanotował tę strofę). Obaj stwierdzili, że Schwerbel to na pewno Polak, skoro recytuje Asnyka i śpiewa polskie kolędy. Odpowiedziałem im, że jeżeli on jest Polakiem, to ja jestem Niemcem. Jeżeli w tym roku pan radca podejmie inicjatywę mszy za duszę Piłsudskiego, Dmowskiego i Daszyńskiego, to cześć! To już Polska jest na pewno niepodległa.
10.1.1941 Mróz, śnieg – pogoda zupełnie nieparyska. Po Paryżu można jeździć saniami. Problemy z żywnością – jest tylko wielka brukiew. W gazetach podają 1001 sposobów jej przyrządzania i zalet jakie posiada, pojawia się mnóstwo dowcipów na temat jedzenia brukwi. Niemiecką cenzurę żarty te złoszczą, jako niestosowne. Wojna jest taka straszna, bo Niemcy nie mają poczucia humoru. Boję się narodów bez dowcipu, bez lekkości. Między Niemcami a Francuzami istnieje tu przepaść, nie dająca się wypełnić niczym; żadną kolaboracją, porozumieniem i nowym miejscem nowej Francji w nowej Europie. Coraz bardziej odczuwa się współpracę z Niemcami, ludzie ich chwalą. Gdzie duch przekory Francuzów? Administracja pozostaje w rękach Francuzów: dużo formularzy, a nie ma co jeść.
20.1.1941 Pan radca nie zamknął wypożyczalni polskich książek, wybrał tylko z katalogu te „nieprawomyślne” i wziął je sobie do czytania. Antyniemiecką książkę Axela Munthe przyniósł jednemu z Polaków do schroniska Batignolles: „Niech pan to przeczyta, jest to chyba najlepsza charakterystyka Niemców”. Ludzie twierdzą, że to dobry psycholog. Domyśla się, że Niemcy tej wojny nie wygrają i tak się zabezpiecza. Jesteśmy wielką rodziną, na czele której stoi radca, ojciec łagodny, wszechwiedzący i wszechpotężny. Każde jego powiedzonko lotem strzały obiega polski Paryż. Daje pieniądze byłym żołnierzom, chroni ich przed francuską policją, pomaga w powrocie do kraju. Chce tylko, by nie utrudniać mu tego swym zachowaniem. I część dzieci jest grzeczna. Ale nie wszystkie...
31.1.1941 Ameryka przypomina kota, wchodzącego do miednicy z wodą. Umoczy łapę, otrzepie ją, potem stoi i patrzy. Wsadza drugą i znowu prędko wyjmuje, otrzepując. Może kiedyś zdecyduje się wejść. C. powiedział dziś, że Niemcy powinni „przykręcić śrubę” Francuzom – tylko to podźwignęłoby ich z upadku moralnego. Narrator zapewnił go, że może być tego pewny, bo Niemcy są specjalistami od „przykręcania śruby”, ale to nie pomoże Francji. Z pewnością Grecy po wkroczeniu rzymskich legionów zachowywali się tak samo. C. opowiadał mi, z typowo francuskim obiektywizmem, o lenistwie i tępocie młodzieży francuskiej, o zaniku rzemiosła i skandalicznej wydajności robotnika. Brak dyscypliny. C. uczy w szkole zawodowej – kandydaci (14-, 15-, 16-latkowie) nie potrafili opisać, jak spędzili niedzielę. Swoją drogą nie znam w wielu wypadkach większego subiektywizmu, jak właśnie ten francuski obiektywizm. Oni potrafią być wspaniale stronniczy przy zachowaniu pozorów najbardziej urzekającego obiektywizmu.
1
akania