Small Bertrice - Dziedzictwo Skye 04 - Królewska intryga.rtf

(979 KB) Pobierz
BERTRICE SMALL

BERTRICE SMALL

KRÓLEWSKA INTRYGA

PROLOG

3 września 1650

James Leslie, piąty z rodu hrabia, a pierwszy ksią­żę Glenkirk, umierał na polu bitwy pod Dunbar. Wo­kół siebie wciąż widział i słyszał wielu dzielnych, lo­jalnych rycerzy, którzy jeszcze dziś mieli podzielić je­go los. Szkoci zostali doszczętnie pobici przez armię o połowie ich liczebności, ponieważ w swojej bez­myślnej arogancji poprzedniego dnia opuścili umoc­nione pozycje na wzgórzach otaczających równinę Dunbar i zuchwale rozstawili obozowisko tuż pod nosem Anglików. To był poważny błąd, ponie­waż na tym terenie nie sposób było się bronić. Wkrótce armia króla Karola II, złożona ze zwolenni­ków Kowenantu Narodowego, miała się o tym prze­konać. Z dwudziestu trzech tysięcy Szkotów, którzy tego dnia byli świadkami wschodu słońca, tylko dzie­więć tysięcy zobaczyło zmierzch, a wraz z nim upa­dek nadziei królewskiego rodu Stuartów.

Pośród tych, którzy przeżyli, znalazł się Red Hugh More - Leslie, kapitan, zaufany księżnej Glenkirk.

Kiedy dostrzegł swego pana powalonego na ziemię, przeskoczył przez ciała martwych i rannych towarzy­szy, by chwycić Jamesa Leslie w ramiona.

- Zaraz pana stąd zabierzemy, milordzie - powie­dział Red Hugh.

James Leslie potrząsnął nieznacznie głową i przed śmiercią powiedział jedno jedyne słowo:

- Jasmine.

Klnąc i szlochając na zmianę, Red Hugh zebrał wokół siebie ocalałych mężczyzn z Glenkirk. Ze stu pięćdziesięciu, którzy dotarli do Dunbar, pozostało trzydziestu sześciu. Red Hugh przerzucił ciało księ­cia przez koński grzbiet, kazał ludziom znaleźć wierzchowce i pośpiesznie oddalić się z pola bitwy, kierując się na północny wschód. Żołnierze Crom­wella mieli opinię ludzi bezczeszczących zwłoki i do­bijających ocalałych, dlatego Red Hugh nie mógł po­zwolić na to, by ciało jego pana zostało ograbione lub pohańbione. James Leslie musi spocząć we własnej ziemi, tak jak wszyscy lordowie Glenkirk z wyjątkiem jego ojca.

Z tego co pamiętał Red Hugh, większość panów Glenkirk poległa w bitwie. Wszystkie one sprowoko­wane były przez Stuartów, pomyślał ze smutkiem ka­pitan. Solway Moss w tysiąc pięćset czterdziestym drugim zabrała drugiego z kolei hrabiego oraz jego dziedzica, a wraz z nimi dwustu mężczyzn i chłopców z majątków Glenkirk, Sithean i Grayheaven. Pra­dziad Red Hugh zginął pod Solway wraz ze swoim panem. Dziad, pierwszy z Red Hugh ocalał i pomógł innym wrócić do domu. Teraz historia się powtórzyła.

Księżna, jego pani, wiedziała już miesiąc wcześniej, gdy wyjeżdżali z Glenkirk, że nigdy nie zobaczy swe­go ukochanego Jemmiego. Red Hugh More - Leslie dostrzegł rezygnację i smutek w jej oczach, gdy machała im na pożegnanie. Książę wiódł zacne życie, był człowiekiem honoru, a siedemdziesiąt dwa lata to godziwy wiek, rozważał w myśli Red Hugh, jadąc do domu.

Należało wysłać umyślnych do jego dwóch naj­młodszych synów do Ulsteru, do córki i synów w An­glii i do córki za oceanem. Smutna to wiadomość dla wszystkich, ale wiedział, że najbardziej zdruzgota­na nią będzie panienka Autumn. Tego lata była w od­wiedzinach u rodziny w Anglii i nie mogła powrócić ze względu na ruchy wojsk. Co się z nią teraz stanie? - zastanawiał się Red Hugh. Dziewczyna była oczkiem w głowie ojca. Była najmłodsza, a więc najbardziej ją rozpieszczał. Cóż, to nie moja sprawa, pomyślał. Teraz za lady Autumn Rose Leslie odpowiadał jej brat, ksią­żę, oraz matka, księżna wdowa. Oni z pewnością będą wiedzieli, jak sobie z nią poradzić.

Po kilku dniach ciężkiej podróży oczom żołnierzy ukazały się wieże zamku Glenkirk. Red Hugh zatrzy­mał się na chwilę i patrzył, myśląc tylko o jednym. James Leslie był martwy, a zatem życie, jakie wiedli, nigdy już nie będzie takie samo. Red Hugh uniósł wielką dłoń w rękawicy i skinął na ludzi, by jechali dalej. Muzykant księcia szedł wolno na przedzie i grał wysokie, piękne tony Elegii dla Glenkirk. Pieśń ta ostrzegła mieszkańców zamku, że James Leslie wraca do domu po raz ostatni. Po chwili Red Hugh zobaczył stojącą na zwodzonym moście księżnę wdo­wę. Oczekiwała ich ze stoickim spokojem. Nie, nic już nie będzie jak kiedyś, pomyślał ze smutkiem.


CZĘŚĆ I
ANGLIA I FRANCJA 1650 - 1651

ROZDZIAŁ 1

- Nienawidzę pana Cromwella i jego Okrągłogłowych! - obwieściła zuchwale lady Autumn Leslie. - Dzięki niemu ani w Anglii, ani w Szkocji nie moż­na się już zabawić!

- Autumn! Do diaska! Ile razy cię ostrzegałem, żebyś trzymała język za zębami? - rzucił poirytowa­ny Charles Stuart, książę Lundy.

- Och, Charlie, a kto prócz służby może mnie usły­szeć? - zapytała nieustępliwie.

- W dzisiejszych czasach nie każdemu służącemu można ufać - odparł cicho książę. - Już nic nie jest takie jak było. - Nie jesteśmy w Glenkirk, gdzie lu­dzie są przede wszystkim lojalni wobec twego ojca, a dopiero potem wobec kraju. Pewnego dnia król wróci na tron, ale do tej pory musimy być dyskretni. Musisz pamiętać, siostrzyczko, kim byli mój ojciec i mój wuj, król Karol, niech Bóg ma jego duszę w opiece. Pamiętaj, że choć nie jestem w prostej linii pretendentem do tronu, to jednak nazywam się Stu­art. Cromwell i jego poplecznicy nigdy mi nie zaufają i słusznie, ale muszę chronić rodzinę do czasu, kiedy to szaleństwo się skończy i mój kuzyn, Karol II wróci do Anglii, by zaprowadzić pokój.

- Ale co mamy robić do tego czasu? - zapytała Autumn. - Ci purytanie to straszni ludzie, Charlie. Swoimi edyktami zabraniają zabawy. Żadnych tań­ców! Nie wolno grać w kule! Zabronili majowych fe­stynów! Nie obchodzą Bożego Narodzenia! Zabra­niają wszystkiego, co sprawia przyjemność i daje szczęście. Obawiam się, że w Szkocji jest tak samo. Gdy tylko znajdę się znów w Glenkirk, będzie trochę lepiej, zwłaszcza gdy nadejdzie zima i nikt nie będzie mógł sprawdzić, co robimy. Papa nie baczy na zwo­lenników Kowenantu i ich smętne zakazy. Jak są­dzisz, kiedy będę mogła wrócić do domu?

Książę potrząsnął głową.

- Nie wiem, Autumn. Kuzyn Karol objął tron Szkocji. Między nim a Cromwellem toczy się teraz wojna. Szczerze powiedziawszy, nie wiem, kiedy bę­dziesz mogła bezpiecznie ruszyć na północ. Nie je­steś szczęśliwa w Queen's Malvern?

- Bardzo mi się tu podoba - odparła Autumn. - Zawsze mi się podobało.

- Więc dlaczego tak niecierpliwie oczekujesz po­wrotu?

- Charlie! W przyszłym miesiącu skończę dzie­więtnaście lat - jęknęła Autumn. - Nie jestem mę­żatką, nie mam nawet narzeczonego. Nikt się o mnie nie stara. Jestem w równie złym położeniu, co swego czasu nasza siostra Fortune. Może nawet gorszym. Ona przynajmniej miała szansę znaleźć męża. A ja? Kogo znajdę sobie pośród tego bałaga­nu? Dwór królewski nie istnieje, nawet dla rodzin­nych przyjęć Parlament ograniczył liczbę gości. Jak w tej sytuacji zdołam znaleźć męża, nim się zesta­rzeję?

- Dziewiętnaście lat to jeszcze nie staropanień­stwo - zaśmiał się, ujął jej dłoń i ucałował. - Jesteś piękną dziewczyną, siostrzyczko, i pewnego dnia ja­kiś mężczyzna skradnie ci serce, sprawiając, że papa i twoi bracia pozielenieją ze złości.

- Chciałabym być tego równie pewna co ty, Charlie - odparła Autumn i westchnęła ciężko. - Bess miała szesnaście lat, kiedy ją poślubiłeś, Rosamunda siedemnaście, gdy wyszła za naszego brata Henry'ego. Jestem już stara! Niedługo skończę dziewięt­naście lat, a nikt się o mnie nie stara i wcale się na to nie zanosi. Nienawidzę pana Cromwella!

Charles Fryderyk Stuart nie zdołał powstrzymać śmiechu. Rozpacz jego młodszej siostry wydała mu się niezwykle urocza. Mimo wszystko wiedział, że dziewczyna ma trochę racji. Obecnie trudno było znaleźć okazję do przebywania w towarzystwie, w którym córka księcia mogłaby znaleźć odpowied­niego męża. Wielu mężczyzn chętnie poślubiłoby Autumn dla jej urody i majątku, nie zważając na jej wiek, ale w ich rodzinie córki miały przywilej wycho­dzenia za mąż z miłości. Autumn z pewnością powin­na mieć takie same szanse na znalezienie małżonka jak jej starsze siostry.

- Matka będzie wiedziała, co robić - pocieszał.

- Jeśli kiedykolwiek wrócę do Glenkirk - odparła ponuro.

- Plotka głosi, że w Szkocji odbyła się bitwa i armia Parlamentu pokonała wojska Karola II. Ale plotki to tylko plotki. Może powinienem pojechać do Worcester jeszcze w tym tygodniu i dowiedzieć się więcej?

- Worcester? Wybierasz się do Worcester? - Mło­da księżna Lundy i dwójka dzieci weszli do komnaty. - Postaraj się kupić nici. Nie mamy już nawet odro­biny. Nie mam czym cerować i obszywać. Sabrinie trzeba uszyć nowe odzienie. Dzieci wyrastają ze wszystkiego. Dzięki twojej zapobiegliwej rodzinie mamy dość sukna, ale nici bardzo trudno tu zdobyć.

Bess Stuart była uroczą kobietą. Miała jasnobrązowe włosy przeplatane świetlistymi kosmykami i szaroniebieskie oczy o ciepłym spojrzeniu. Była najmłodszą córką hrabiego Welk. Zakochali się w sobie z Charlesem od pierwszego wejrzenia. Mia­ła wtedy ledwie szesnaście lat, a on już jako dwudziestosześciolatek miał wśród dworzan opinię niestałe­go w uczuciach rozpustnika. Gdy jednak spojrzenie jego piwnych oczu natknęło się na ujmujące wejrze­nie Bess Lightbody, pokochał ją całym sercem i roz­począł płomienne zaloty.

Hrabia Welk i jego żona przerazili się widząc, że Charles Fryderyk Stuart - nieślubny syn księcia Henryka i Jasmine Leslie, kobiety pochodzącej z rodu o złej sławie - otwarcie zaleca się do ich naj­młodszej córki. Młody człowiek był wprawdzie przyjmowany na dworze, król go uwielbiał, ale jego pochodzenie pozostawiało wiele do życzenia. Ode­słali Bess do swego domu w Dorset pewni, że na tym zakończy się cała sprawa, ale nie docenili przeciwnika.

Nie było jej na dworze królewskim zaledwie ty­dzień, gdy została wezwana, by służyć królowej jako jedna z jej dam dworu. Hrabia Welk starał się obro­nić córkę przed uporczywymi zalotami księcia Lundy, szukając jej odpowiedniego kandydata na męża wśród szanowanych rodów, zwłaszcza tych z konek­sjami politycznymi i wyznających tę samą religię. Szukał uczciwego, skromnego i rozważnego człowie­ka, przy którym jego córka mogłaby zostać przykład­ną i posłuszną żoną. Swego przeciwnika w tych stara­niach nie brał zbyt poważnie.

Dowiedziawszy się od Bess o planach jej ojca, Charlie poprosił o pomoc swego wuja, króla Karola I. Król okazał zrozumienie dla starań bratanka i we­zwał hrabiego i hrabinę Welk przed swoje oblicze.

- Mój bratanek, książę Lundy oznajmił mi, iż pra­gnie poślubić waszą córkę Elisabeth - zaczął. - Po­prosił mnie o pośrednictwo w tej sprawie. Pańskie pochodzenie, milordzie, nie czyni pańskiej córki od­powiednią partią dla naszego krewnego, postanowi­liśmy jednak zgodzić się na ten mariaż, gdyż bardzo kochamy tego młodzieńca. Poza tym, nigdy o nic nas nie prosił, w przeciwieństwie do wielu innych osób pozostających na naszym dworze. Przyprowadźcie waszą córkę jutro o tej samej porze. Jeśli zgodzi się na to małżeństwo, my na nie zezwolimy.

Król uśmiechnął się, co nie zdarzało mu się często, a potem oddalił hrabiego i hrabinę Welk gestem kończącym audiencję.

Oboje cofnęli się, ukłonili grzecznie, ale gdy tylko znaleźli się poza prywatną komnatą króla, hrabia Welk dał upust złości. Wysłał żonę do komnaty kró­lowej. Kazał przyprowadzić dziewczynę do jego ma­łego domu w Londynie, gdzie chciał się z nią rozmó­wić. Przysiągł sobie, że Bess nie poślubi bękarta. Uwaga króla, jakoby krew rodu Lightbody nie do­równywała szlachetnością krwi królewskiego bękarta tylko go rozwścieczyła.

Kiedy córka się w końcu zjawiła, opowiedział jej o audiencji i króla i ostrzegł:

- Nie poślubisz tego bękarta, Bess! Powiesz królo­wi, że nie chcesz wyjść za jego człowieka. Rozu­miesz?

- Nic podobnego nie powiem - odparła Bess. - Kocham Charliego, a on kocha mnie. Powiem królo­wi, że z radością wyjdę za mąż za jego bratanka!

- Nie ośmielisz się! - krzyknął hrabia Welk.

- Owszem! - odparła z uporem.

- Stłukę cię na kwaśne jabłko, jeśli będziesz mi się sprzeciwiać, córko - rzucił ze złością.

- Jeśli to uczynisz, panie, pokażę królowi sińce - ostrzegła.

- Och! - Hrabina Welk pobladła i opadła na krze­sło. Dłoń przytknęła do bijącego jak oszalałe serca.

- Popatrz, co uczyniłaś matce - odezwał się hra­bia.

- Matka zdziwiła się tylko, że ośmieliłam się prze­mawiać do ciebie w sposób, w jaki ona przez wiele lat małżeństwa się nie odważyła - odparła Bess. - Pro­szę, ojcze, bądź sprawiedliwy. Charlie nigdy nie sta­rał się o rękę innej kobiety. Pokochał mnie na tyle, by poprosić króla o pomoc w spełnieniu swego ma­rzenia. Oboje bardzo się kochamy.

- Jesteś brzemienna? - zapytał ze złością.

- Och! - Przerażona hrabina Welk zamknęła oczy.

- Słucham? - Bess wyglądała na zaskoczoną sło­wami ojca.

- Pozwoliłaś na zbyt wiele temu bękartowi Stuar­tów? - domagał się odpowiedzi. - Byłaś w jego łożu? To proste pytanie.

- Proste i oburzające. Obrażasz mnie, panie - od­parła Bess. - Nie pozwoliłam księciu na nic. Nie okryłam siebie ani jego bezwstydnym zachowaniem, nie oddałam mu się. Jak śmiesz sugerować coś po­dobnego, ojcze!

- Jestem twoim ojcem i moim obowiązkiem jest upewnić się, że jesteś niewinna. Na królewskim dwo­rze taka plotka może zrujnować reputację panny, na­wet jeśli nie ma w niej prawdy. Staram się tylko ciebie chronić, Bess. Jesteś moim najmłodszym dzieckiem.

- Dziękuję za troskę, ojcze - odparła oschle. - Za twoim pozwoleniem, muszę wracać do St. James. Królowa pozwoliła mi się oddalić na dwie godziny. Pora wracać.

Skłoniła się i odeszła. Nie mając wyboru, rodzice niechętnie pogodzili się z decyzją córki. Zaślubiny Charlesa Fryderyka Stuarta i Elisabeth Anne Lightbody odbyły się trzeciego maja roku tysiąc sześćset trzydziestego dziewiątego w królewskiej kaplicy zamku Windsor. Para natychmiast opuściła dwór królewski i nieczęsto go od tej pory odwiedzała, za­dowalając się życiem na wsi w majątku Charliego, Queen's Malvern. Ku zaskoczeniu wszystkich porywczy i czarujący, nie w pełni królewskiego rodu Stuart okazał się lojalnym i oddanym mężem.

- Jaki kolor nici? - zapytał książę w związku z prośbą żony.

- Jakikolwiek znajdziesz - odparła Bess. - Posta­raj się kupić jasną. Czarną dostaniesz na pewno, bo ci purytanie cerują przyodziewek tak długo, póki nic prócz cer na nim nie zostaje. Chciałabym jednak, że­byś kupił coś jasnego.

- Mogę pojechać z tobą do Worcester, papo? - za­pytał najstarszy syn, Fryderyk.

- Z przyjemnością cię zabiorę, Freddie - odparł ojciec.

- Kiedy jedziemy? - zapytał chłopiec.

- Za kilka dni - obiecał książę.

- Pozwól mi też pojechać - prosiła Autumn. - Tak się nudzę.

- Nie - odparł brat. - Ostatnimi czasy młode ko­biety nie są bezpieczne na drogach, siostro.

- Mogłabym się przebrać w chłopięce odzienie - nalegała.

- Nikt cię nie weźmie za chłopca, siostro - odparł Charlie, przyglądając się przez moment kształtnej sylwetce dziewczyny. - Trudno byłoby ci ukryć te skarby.

- Charlie, nie bądź wulgarny - rzuciła.

Bess nie mogła opanować śmiechu. Po chwili powiedziała poważnie:

- Znajdziemy jakieś ciekawe zajęcie, kiedy Char­lie będzie w Worcester. Jabłka są już dojrzałe. Może­my pomagać robić jabłecznik. Sabrina to uwielbia.

- Bess, twoja córka ma dziewięć lat. W tym wieku dziewczęta lubią robić wszystko. Dlaczego nasz zgrzybiały Parlament postanowił ściąć króla Karola? Ja chcę bywać na dworze, ale co to za dwór bez kró­la? Na litość boską! Mam nadzieję, że twój kuzyn młody król Karol niedługo wróci do domu, by wła­dać krajem! Każdy, z kim o tym mówiłam ma dość już pana Cromwella i jego popleczników. Dlaczego ktoś jemu nie zetnie głowy? Króla Karola nazwali zdrajcą, ale mnie się zdaje, że to ci, co zabijają Boże­go pomazańca są zdrajcami.

- Autumn! - jęknął błagalnie jej brat.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin