Krentz Jayne Ann - Eclipse Bay 02 - Świt nad zatoką.pdf

(1187 KB) Pobierz
Rozdział 1
Pozbywasz się mnie? - Gabe Madison przystanął na środku dywanu. Nie wierzył
własnym uszom. Na jego surowej twarzy malowało się oburzenie. - Nie możesz się
mnie pozbyć. Jestem klientem. Nikt nie pozbywa się klientów,
·
Ja się pozbywam. - Lillian Hartę siedziała niewzruszona za eleganckim biurkiem, z
dłońmi splecionymi na gładkim, szklanym blacie. Z całej siły starała się nie stracić nad
sobą panowania. - Przeprowadzam redukcję.
·
Redukcja polega na zmniejszaniu liczby pracowników, nie klientów. Co z lobą?
Podobno prowadzisz tu biuro matrymonialne. - Gabe wskazał kosztownie wyposażony
gabinet, za którego oknami, aż po horyzont, rozciągało się Portland. Potrzebujesz
klientów.
·
Z niektórymi jest więcej kłopotu niż pożytku. Gabe zmrużył
zielone oczy.
·
I ja niby jestem takim klientem?
· Tak. - Rozplotła dłonie i odchyliła się na oparcie fotela. - Przykro mi, naprawdę.
· Jasne, już ci wierzę. Uśmiechnął się zimno.
To był błąd, Gabe. Mówiłam ci to na początku, kiedy wymyśliłeś, że chcesz
skorzystać z usług Private Arrangements. Tłumaczyłam, że pewnie nic z tego nie
będzie. Ale ty nie przyjmowałeś odmowy.
Zresztą, nic dziwnego, pomyślała. W końcu Gabe nie podźwignął swojej rodziny z
upadku i nie zbudował Madison Commercial, dobrze prosperującej firmy, licząc się z
czymś tak banalnym jak odmowa. Tylko Hartę, a więc i ona, mógł w pełni docenić
osiągnięcie Madisona. Tylko Hartę
826384558.003.png 826384558.004.png
rozumiał, iie wysiłku Gabe musiał włożyć, żeby przełamać trwające od trzech
pokoleń pasmo porażek i odbudować imperium.
Jej ojciec często mawiał, że Gabe odniósł sukces, bo opanował sztukę samokontroli
- niesamowite osiągnięcie jak na Madisona. Ale od kiedy Gabe został klientem
Private Arrangements, Lillian zaczęła podejrzewać, że nie tylko nauczył się
powściągać swoją porywczość, ale przy okazji stłumił wiele innych emocji.
Przypuszczała, że Gabe nie pozwalał sobie na żadne silniejsze uczucia. 1 pewnie
płacił o wiele wyższą cenę za swój triumf, niż ktokolwiek zdawał sobie z tego
sprawę.
Owszem, uśmiechał się, ale nigdy się nie śmiał. Chyba nie był rozrywkowym
facetem. Widywała go zirytowanego, tak jak teraz, ale ani razu nie stracił
panowania nad sobą. Kobieca intuicja podpowiadała jej, że owszem, interesowały go
kobiety, ale nie przekraczał granicy między fizyczną satysfakcją a prawdziwą
namiętnością. 1 mogła się założyć, że nigdy nie był zakochany, bo nie pozwolił
sobie na takie ryzyko.
I on spodziewa) się, że Private Arrangements znajdzie mu żonę? Nie było szans.
·
Ja nie popełniłem błędu - powiedział Gabe. - Dokładnie wiedziałem, co robię i
czego chcę, kiedy zgłosiłem się do ciebie. To ty popełniłaś błąd. I to nie jeden, a
pięć.
· Fakt, że nie wypaliło wszystkich pięć randek, na które cię umówiłam, powinien
chyba coś mówić nam obojgu - odparła, próbując załagodzić sytuację.
·
Zgadza się. Mówi. Że pięć razy spieprzyłaś sprawę.
Wiedziała, że ta rozmowa nie będzie łatwa, ale nie spodziewała się, że Gabe
okaże się aż tak uparty. Nie wyszło i tyle. Powinien zadowolić się zwrotem
pieniędzy i nie robić afery.
Zaczęła się trochę niepokoić, że Gabe tak się zapiera, żeby pozostać jej klientem.
Poniewczasie zdała sobie sprawę, że był przyzwyczajony walczyć do upadłego,
jeśli mu na czymś zależało. Powinna się domyślić, że ten facet tak łatwo nie
zrezygnuje.
Oparła się łokciami o biurko i bawiła długopisem; chciała zyskać trochę czasu na
zebranie argumentów. Nic nigdy nie było proste między Madisonami a Harte'ami.
Młodsi członkowie tych dwóch rodzin lubili udawać, że dawny konflikt, który
wybuchł między ich dziadkami i doprowadził do upadku dynamicznie rozrastającego
się imperium, w ogóle nie dotyczy następców. Ale mylili się. Skutki odbiły się na
dwóch kolejnych pokoleniach. Gabe stanowił idealny przykład tego, że przeszłość
była nadal żywa.
· Ja uważam, że wywiązałam się z umowy - powiedziała. - W ciągu ostatnich trzech
tygodni zorganizowałam ci pięć randek.
·
No właśnie. Pięć. Zapłaciłem za sześć.
· Narzekałeś na wszystkie pięć. Szósta byłaby tylko stratą czasu.
- Te pięć niewypałów to twoja wina. - Zacisnął szczęki. - Albo programu
komputerowego. Nieważne. Kandydatki po prostu nie były dobrze dobrane.
· Naprawdę? - Uśmiechnęła się lekko. - Nie rozumiem, jak to możliwe. Powinny
doskonale pasować. Analiza komputerowa wykazała, że w przeszło osiemdziesięciu
pięciu procentach odpowiadały twoim wymaganiom.
·
Tylko w osiemdziesięciu pięciu? To wszystko wyjaśnia. - Uśmiechnął się kwaśno. -
Problem w tym, że ty i twój komputer odwalacie chałturę. Nie znaleźliście ani jednej
kandydatki, która spełniałaby moje oczekiwania w stu procentach.
826384558.005.png
Bez żartów, Gabe. - Odłożyła starannie długopis. - Stuprocentowy ideał nie
istnieje. Posługuję się programem komputerowym, nie magiczną różdżką.
·
·
W takim razie niech będzie dziewięćdziesiąt pięć procent. - Rozłożył dłonie. -
Jestem elastyczny.
·
Elastyczny? Wpatrywała się w niego przez chwilę skonsternowana, a potem
stłumiła śmiech. Bez urazy, ale jesteś równie elastyczny, jak stalowy pręt.
1 tak samo twardy, pomyślała. Jego charakterystyczny uniform - drogie, stalowoszare
garnitury, grafitowoszare koszule, srebrne spinki do mankietów z onyksami i krawaty
w srebrno-czarne paski - obrósł już legendą wśród miejscowych biznesmenów, którzy
ubierali się swobodniej. Ale elegancki strój był kiepskim kamuflażem żelaznej woli,
zahartowanej w gorącym ogniu walki.
Łatwo było zauważyć jej oznaki. W każdym razie Lillian nie miała z tym problemu.
Żelazna wola Gabe'a uwidaczniała się w jego chodzie - poruszał się z gracją
urodzonego myśliwego. Widoczna była w jego postawie i chłodnym, czujnym
spojrzeniu. Zawsze w stanie gotowości mimo pozornego rozluźnienia. Jego
wewnętrzna siła tworzyła niewidzialną aurę. Ten mężczyzna nigdy nie działał pod
wpływem impulsu. Miał wszystko pod kontrolą.
Najbardziej jednak niepokoiło Lillian to, że Gabe nie tylko budził jej
zainteresowanie, ale i fascynację.
Właściwie znała go przez całe życie. Pochodził z Eclipse Bay, na wybrzeżu Oregonu.
gdzie Harte'owie od zawsze mieli letni dom. Jako nastolatka czasami wpadała na
Oabe'a w tym małym miasteczku - ale był Madisonem. Wszyscy wiedzieli, że
mężczyźni z tej rodziny oznaczali kłopoty. Porządne dziewczęta mogły sobie pozwolić
na niewinne fantazje; ale nie umawiały się z Madisonami. Poza tym Gabe był od Lillian
pięć lat starszy, a jak jeszcze dodać do tego skomplikowaną historię stosunków obu
rodzin, powstawała bariera nie do pokonania. Ten mur przetrwał nienaruszony aż do
ślubu jej siostry Hannah z jego bratem, Rafe'em, przed kilkoma miesiącami. Całe
miasteczko było w szoku. Czyżby niesławny konflikt między Harte'ami a Madisonami
w końcu został zażegnany? To pytanie wciąż pozostawało zagadką.
Po spotkaniu z Gabe'cm na weselu Lillian poczuła dziwne pobudzenie i niepokój.
Nie umiała sobie tego wytłumaczyć, ale miała nadzieję, że jej przejdzie. Jednak kiedy
kilka tygodni później wszedł do Private Arrangements, zdała sobie sprawę, że czekała
na niego. Nie potrafiła wyjaśnić dlaczego, ale gdy dotarto do niej, że zjawił się tylko
jako klient, poczuła się zawiedziona.
Mimo to pozwoliła sobie na kilka interesujących fantazji z jego udziałem.
Potem wypełni! długi kwestionariusz, z którego wprowadzała dane do programu. „Tylko
nie typ artystki" - napisał. Pewnie to jedno z nielicznych miejsc w formularzu, gdzie był
absolutnie szczery.
- To nie moja wina. źe dobrałaś mi nieodpowiednie kandydatki - powiedział.
Doskonałe pasowały. Uniosła zamkniętą dłoń. - Wszystkie z wyższym
wykształceniem. Wyprostowała jeden palec. - W odpowiednim przedziale wiekowym.
Wyprostowała drugi palec. - Spełnione zawodowo i finansowo niezależne. Trzeci
palec. - Nie miały nic przeciwko, żeby zabawiać twoich klieritovv. Kolejny palec. - I
żadna z nich z pewnością nie była typem artystki.
· Wszystkie były dziwnie zainteresowane moimi dochodami. I nawet nie bardzo się
z tym kryh.
·
A dlaczego miały się kryć? Ty byłeś bardzo zainteresowany ich statusem
finansowym. Wyraźnie zaznaczyłeś, że mają być dobrze sytuowane.
826384558.006.png
• Bo nie chce. żeby kobieta wyszła za mnie dla pieniędzy. - Odwrócił się i zaczął
krąży ć po gabinecie. - I jeszcze jedno. Wszystkie były zbulwersowane, kiedy
wspomniałem o kontrakcie przedmałżeńskim.
· Gabe. zastanów się! Kto wyjeżdża z czymś takim na pierwszej randce?
·
A do tego gadały o długich wakacjach na południu Francji i swoich drugich
domach na Maui. Ja nie mogę sobie pozwolić na miesiąc wakacji.
· A w ogóle na wakacje?
·
Do diabła, mam firmę na głowie.
Mhm. Zero wakacji. Naprawdę rozrywkowy facet, pomyślała, ale nie
powiedziała tego na głos
·
·
Aha... - Odwrócił się do Lillian. - Wszystkie mają też Bóg wie jakie oczekiwania.
A ty nie? Wydawał się szczerze zdumiony. Jego twarz przybrała surowszy wyraz.
- Nie. Już ci mówiłem, jestem bardzo elastyczny.
Pochyliła się do przodu.
- Posłuchaj, Gabe Podobno za każdym razem, już po półgodzinie od
rozpoczęcia randki, nie kryłeś znudzenia.
Wzruszył ramionami.
· Mniej więcej po takim czasie uświadamiałem sobie, że znowu źle wybrałaś.
·
Musiałeś zerkać po kryjomu na zegarek jeszcze przed daniem głównym?
· Od razu po kryjomu. Owszem od czasu do czasu patrzyłem na zegarek. Co z tego?
Czas to pieniądz.
- I wszystkie /godziły się co do jednego: nie ma w tobie za grosz ro
mantyzmu.
■- A co tu ma romantyzm do rzeczy? - Z irytacją gwałtownie przeciął dłonią powietrze.
Jeśli o mnie chodzi, były to spotkania czysto biznesowe.
· Czysto biznesowe. Nie wiedzieć czemu, one widziały to trochę inaczej.
·
Do cholery, szukam żony. Nie dziewczyny.
'-- Rozumiem. Odchrząknęła. - Powiedziały mi jeszcze, że kiedy już zdołały
nawiązać / tobą rozmowę, to i tak do niczego nie prowadziła, bo obsesyjnie obawiasz
się. że zostaniesz poślubiony dla pieniędzy.
· Też byś się obawiała, gdyby każdy facet, z jakim się umawiałaś, chciał wiedzieć, ile
zainwestowałaś w branżę nowych technologii, a ile w obligacje i nieruchomości.
Drwał, zastanawiając się nad czymś. - Może powinienem chodzić na randki pod
przybranym nazwiskiem.
·
Tak, jasne. Zawianie prawdy to znakomity sposób na rozpoczęcie poważnego,
trwałego związku. I wiedz, że niejeden facet okazywał niezdrowe zainteresowanie
moimi finansami. Nazywam się Hartę, pamiętasz?
~ No tak. Hartę Investments.
- Właśnie, Wszyscy wiedzą, że razem z bratem i siostrą dziedziczymy
firmę. Poza tym całkiem dobrze wyszłam na Private Arrangements.
Omiótł wzrokiem elegancki gabinet.
- Słyszałem, że masz klientów z wyższej półki. I nieźle sobie liczysz
za usługi.
Obdarzyła go przelotnym uśmiechem.
- W skrócie moje wyniki finansowe mogą być atrakcyjne dla pewnego
typu facetów. Ale staram się nie generalizować. Nie ogarniają mnie lęki, że
826384558.001.png
każdy facet, który się ze mną umawia, chce się dobrać do moich pieniędzy.
· Fajnie - mruknął. A nie uważasz, że to trochę naiwne? Zacisnęła zęby.
·
Nie jestem naiwna.
Wzruszył ramionami i podszedł do okna, skąd rozciągał się widok na rozmyte
deszczem miasto, aż do rzeki Willamette. Lillian podążyła za jego wzrokiem. W
mieście zaczynały zapalać się światła. Krótkie zimowe dni były ceną, jaką północny
zachód płacił za wyjątkowo długie dni w lecie.
·
Okay, może i mam obawy, że jakaś kobieta wyjdzie za mnie ze względu na Madison
Commercial - powiedział cicho Gabe. - Kilka razy niewiele brakowało.
· Błagam, chcesz mi wmówić, że nigdy się nie ożeniłeś ze strachu przed nieuczciwą
kobietą? Nie kryła sceptycyzmu. - Trudno w to uwierzyć. Nie zawsze byłeś bogaty i
odnosiłeś sukcesy. Wręcz przeciwnie.
Przypatrywał się mgle otulającej miasto, w którym zapadał zmrok.
- Kiedy nie miałem jeszcze pieniędzy, byłem zbyt pochłonięty Madison
Commercial, żeby związać się z kimś na poważnie.
·
W to mogę uwierzyć. Na chwilę zapadła cisza.
· Ale nie tylko to powstrzymywało mnie przed małżeństwem.
·
Nie?
·
Nie spieszyło mi się, żeby dopełnić tradycji Madisonów. Przyglądała się
mu zmrużonymi oczami.
·
Nie rozumiem.
- Dla mojej rodziny typowe są nieudane związki i rozwody. Małżeń
stwo to nie nasza specjalność.
Wyprostowała się na fotelu.
- Wybacz, ale już dłużej nie możesz się tym zasłaniać. Twój brat przeła
mał złą passę. Rafę i Hannah będą udanym małżeństwem.
·
Wydajesz się tego bardzo pewna.
· Bo jestem tego pewna. Zaciekawiony spojrzał na nią przez
ramię.
·
Niby czemu? Nie sprawdziłaś ich tym swoim programem.
To się po prostu czuje - powiedziała spokojnie. - Łączy ich szczególna więź. Nie
sądzę, żeby któreś nawet spojrzało na kogoś innego, dopóki mają siebie nawzajem.
· Czuje się, tak?
Nazwij to kobiecą intuicją.
- Intuicja to zabawne słowo w ustach kobiety, która swata ludzi za po
mocą programu komputerowego. Nie myślałem, że możesz przywiązywać
aż tak dużą wagę do intuicji.
- Kobiety lubią szczycić się swoją intuicją. - Ta rozmowa zmierzała
w niebezpiecznym kierunku. - A ty uważasz, że ich małżeństwo nie wy
pali?
Ależ skąd - odparł zadziwiająco swobodnie. - Będzie udane. Absolutne
przekonanie w jego głosie zbiło Lillian z tropu.
· Słucham? Przed chwilą nabijałeś się z mojej intuicji. Skąd u ciebie pewność, że im
wyjdzie?
· Na pewno nie opieram się na intuicji.
·
·
To na czym?
·
Na prostej logice. Po pierwsze, to oczywiste, że Hannah jest namiętnością Rafe'a. A
826384558.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin