U Volturi przy kominku.rtf

(4 KB) Pobierz

W obszernej, średniowiecznej komnacie rozlegał się dźwięk pośpiesznych kroków. Odbijał się echem od wysokich, kamiennych sklepień i wyznaczał niespokojny rytm, zagęszczając atmosferę w pomieszczeniu.
- Aro, czy mógłbyś wreszcie odłożyć tę książkę!? – jęknął Kajusz poirytowany zachowaniem brata. Przerwał na chwilę swój nerwowy spacer dookoła komnaty. Poszukał wzrokiem Marka, ale jak zwykle nie mógł liczyć na jego interwencję. Siedział wygodnie rozparty w głębokim fotelu i nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w płonący w kominku ogień. Kajusz zastanawiał się czasami, czy on w ogóle reaguje jeszcze na cokolwiek. Westchnął ostentacyjnie i przeniósł wzrok z powrotem na zaczytanego Aro.
- Czytasz już drugą część jakiejś bzdurnej historii i od kilku godzin nie można nawiązać z tobą żadnego kontaktu! – białowłosy wampir tracił już resztki cierpliwości.
- Daj mi spokój – mruknął Aro, nie podnosząc wzroku znad książki i przewracając kolejną stronę.
- Spokój!? Chciałem ci przypomnieć, że lada chwila zjawi się tutaj delegacja klanu z południa Stanów, a ty sobie w najlepsze siedzisz z książką! – niemal zachłysnął się własnym gniewem - Jakie to do ciebie podobne! Kiedy się już czymś zajmiesz nie sposób cię od tego odwieść… – stwierdził Kajusz kwaśno, czując się bezsilny wobec uporu brata.
- Mhm – dobiegło znad kartek powieści. – Mamy jeszcze dużo czasu – stwierdził roztargniony.
- Dużo czasu? Tobie się nigdy nigdzie nie śpieszy. Oddaj mi natychmiast tę książkę! – warknął Kajusz, sięgając po gruby tom.
Reakcja Aro była natychmiastowa. Oplótł książkę ramionami i przycisnął do torsu, łypiąc na brata spode łba.
- Nie oddam! Teraz będzie najciekawszy moment! – wykrzyknął, naburmuszony.
- Najciekawszy moment? Aro, zlituj się, brzmisz jak nastolatka! – jęknął zdegustowany Kajusz.
- Ale braciszku, tu jest teraz takie napięcie! A co jeśli nie zdążą go uratować!? Zegar już wybija południe! Jeszcze chwila i będzie najlepsza akcja! – zawołał Aro, uszczęśliwiony tą perspektywą. Zaklaskałby pewnie, ale ręce miał zajęte bronieniem książki przez zakusami Kajusza.
- Co ty właściwie czytasz?! – warknął.
Aro z miną niewiniątka pokazał bratu okładkę.
Z odległego kąta komnaty rozległ się głuchy odgłos - obaj bracia poderwali się gwałtownie, nie wierząc własnym oczom - Marek spadł z fotela. Dźwięk, który teraz rozlegał się w pokoju, zwielokrotniony przez grube, zamkowe mury, najprawdopodobniej był śmiechem. Zdziwienie Aro było tak wielkie, że kurczowo dotąd ściskana książka z cichym tąpnięciem upadła na podłogę.
Od jej czarnej okładki odcinał się białoczerwony, poszarpany tulipan, a srebrne litery tytułu połyskiwały, odbijając refleksy światła rzucanego przez płonący w kominku ogień.
 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin