229. Hughes Tracy - Pierwsze wrazenie.rtf

(331 KB) Pobierz

Tracy Hughes

 

Pierwsze wrażenie

 


Rozdział 1

 

Zachrypnięty śpiew Micka Jaggera wypełniał mroczne pomieszczenie, sprawiając, że rozbawione, flirtujące głosy zdawały się anonimowe. Kiedy Kathryn Ellerbee weszła do klubu na Manhattanie, w samo serce życia towarzyskiego, ogarnęły ją miłe, radosne wspomnienia. Rozejrzała się pospiesznie: wiatraki wirujące pod sufitem, szklana budka disc-jockeya, czerwone światła, ożywione twarze czyhających na zdobycz... Spojrzenia kilku par oczu prześliznęły się po niej, otaksowały, odwróciły się. Pewna siebie, odgarnęła ciemne kręcone włosy, opadające jej na ramiona i poszukała w tłumie tego, dla którego tu przyszła. Rano dowiedziała się, że wpada tu co dzień rozerwać się po pracy i że zazwyczaj siada po lewej stronie baru.

Wysilając wzrok przez zasłonę z gęstego dymu i stłoczonych ludzi, przyglądała się facetom przy barze – podejrzanym typom w tanich ubraniach, studentom po wykładach, wilkom w owczej skórze. Ale przestała ich tak szablonowo oceniać, gdy dostrzegła tę jedną postać – opartego o bar wysokiego, opalonego bruneta o przenikliwych niebieskich oczach... utkwionych prosto w nią. Uwodzicielskie spojrzenie wytrąciło ją z równowagi. Przecież miała pozostać nie zauważona...

Odwróciła wzrok i ruszyła w stronę wolnego stolika w drugim końcu sali. Usiadła tak, żeby go nie spuszczać z oczu, skinęła na barmankę i zamówiła dwa drinki – imbirowe piwo dla siebie i drugie na wypadek, gdyby się nawinął jakiś Casanova. Dopiero gdy mogła nieco ukryć oczy za brzegiem szklanki, zerknęła znów w stronę baru. Intrygujący mężczyzna opierał się teraz łokciem o blat, jakby cały teren wokół był odgrodzony sznurem i należał wyłącznie do niego. Jedną nogę oparł na szczebelku krzesła, przybierając luźną i naturalną pozę. Darryl Sledge, dla przyjaciół i współpracowników – po prostu Sledge, pogrążył się w gazecie, którą trzymał złożoną przed sobą i udawał niewiniątko, jakby jeszcze przed sekundą nie myślał o tym, jak upolować którąś z chętnych kobiet. Jednak jego niesamowite błękitne oczy, błądzące tam i z powrotem, powiedziały Kathryn, że może być bardzo niebezpieczny, naprawdę.

Zmarszczyła brwi, nieco zdziwiona, i wyciągnęła z torebki mały notes i długopis. To nie był ten napastliwy, władczy, onieśmielający Darryl Sledge, jakiego oglądała podczas wywiadów, które zrobił do próbnego wydania programu „Pod ostrzałem”. W rzeczywistości, jak stwierdziła, emanował zmysłowością, przyciągając uległe spojrzenia wszystkich kobiet z baru. Czy to te zmierzwione włosy czyniły go tak pociągającym, czy może ogorzała skóra albo gęste wąsy, przykuwające uwagę do pełnych ust? A może sposób, w jaki nosił koszulę – rozpiąwszy parę guzików, tak że było widać ciemny zarost na piersi – jakby przed chwilą ściągnął marynarkę i krawat i rzucił gdzieś obok.

Cokolwiek to było, musiała przyznać, że działa. Przyglądała się, jak kobiety przesuwają się obok niego, pochylają się, żeby zamówić drinki, posyłają mu płomienne spojrzenia. Iskierka uśmiechu igrająca w jego oczach wskazywała, że jest w pełni świadomy swego magnetyzmu, czeka jedynie stosownej chwili, żeby wybrać zdobycz.

Potrząsając głową, jakby chciała się uwolnić od rzuconego na nią czaru, Kathryn otworzyła notes i spróbowała opisać jego zachowanie.

Spojrzała w stronę baru i na moment wstrzymała oddech. Niebieskie oczy znów były skierowane na nią, zatrzymały się parę sekund za długo, po czym przemknęły po reszcie tłumu. Na twarz Kathryn wypłynął rumieniec. Po cichu skarciła się za to, że nieświadomie reaguje na gesty, które wcale nie powinny na nią działać. Odwróciła wzrok i raz po raz powtarzała sobie, po co tu przyszła, ale nie trwało długo, zanim znów poczuła na sobie palące spojrzenie. Ich oczy się spotkały. Podniosła szklankę do ust i wypiła trochę, sądząc, że przez to łatwiej uspokoi nerwy. Uśmiechnął się lekko, jakby się przyznawał do winy i z powrotem utkwił wzrok w gazecie.

Kathryn odetchnęła, korzystając z chwili spokoju. Położyła notes na kolanach. Masa wrażeń, które właśnie odebrała niejako w pigułce, nie dawała się opisać. Zła, że nie jest w stanie zachować zawodowego opanowania, przygryzła tylko wargi i zaczęła znowu przyglądać się Sledge’owi.

Serce jej mocniej zabiło, gdy znów na nią spojrzał. Patrzyła niczym zahipnotyzowana, jak odkłada gazetę i wstaje. Na moment doznała rozczarowania, myśląc, że może wychodzi. Ale on wziął kieliszek i ruszył powoli w jej stronę.

Z rozmysłem powstrzymała się od uśmiechu, udając zaskoczenie. Zaschło jej w ustach, gdy, szczerząc zęby, stanął przy jej stoliku. Jego spojrzenie było tak bezpośrednie, tak śmiałe, tak przenikliwe, że nie potrafiła odwrócić oczu. Powoli, jak hipnotyzer, pochylił się nad stołem, tuż przy niej.

– Pomyślałem, że może chcesz mi się przyjrzeć z bliska – powiedział, przeciągając słowa, niskim głosem, który przeniknął ją bardziej niż dobiegający z głośników dźwięk gitary basowej.

Absolutnie oryginalny, a przy tym nieco arogancki, uznała, a w jej oczach błysnęła radość. By obronić się przed jego świdrującym wzrokiem, wybrała uczciwe podejście.

– Po to tu przyszłam – odparła.

Uniósł brwi, jakby zaskoczony szybką odpowiedzią. Odsunął sąsiednie krzesło i nie pytając o pozwolenie, usiadł. Wskazał na nie tknięte, ciepłe już piwo.

– Zamówiłaś to dla mnie?

– A skąd wiesz, że nie mam narzeczonego boksera, który właśnie tu idzie?

– Chyba się bardzo spóźnia! Jakoś to mi się nie wydaje prawdopodobne. Myślę, że zamówiłaś piwo, by się uchronić przed adoratorami.

– Ty w tym samym celu czytasz gazetę.

Roześmiał się, odsłaniając równe, białe zęby.

– Jesteś bardzo spostrzegawcza.

– Powiedz mi – poprosiła Kathryn, unosząc szklankę i mimowolnie wodząc palcem po krawędzi. – Jak to jest, że mój wywiad zawsze doskonale działał, a z tobą mi się nie udało?

– Bo odkąd tu weszłaś, nie mogłaś ode mnie oderwać wzroku – powiedział rzeczowo, z ledwo uchwytnym teksańskim akcentem.

Od razu ją przejrzał. Kathryn znalazła się w sytuacji bez wyjścia. Nie mogła wyjawić, dlaczego tak mu się przyglądała, popijała więc dalej piwo imbirowe i kręciła głową. Sledge rozparł się na krześle, dokończył swojego drinka i patrzył na nią z uśmiechem. A Kathryn wcale nie było do śmiechu.

– Wypij i to. Szkoda, żeby się zmarnowało – zaproponowała, wskazując na drugą szklankę piwa.

– Wolałbym spróbować twojego – powiedział, biorąc jej rękę i unosząc razem ze szklanką, którą kurczowo ściskała.

Serce Kathryn wybijało niezdrowy rytm. Ich oczy spotkały się ponad krawędzią szklanki. On zna sztuczki, których nawet ja nie rozpracowałam, pomyślała z niedowierzaniem.

– Imbirowe? – mruknął, odstawiając piwo, ale nie puszczając jej dłoni. – Nie chcesz się upić?

– Czasem się opłaca.

– Rozumiem – odpowiedział, posyłając jej kuszący uśmiech, od którego na pewno by się rozpłynęła, gdyby natychmiast nie przypomniała sobie, co wie o takich uśmiechach. – Będziesz mogła nas odwieźć do domu.

– Do domu?

– Do mnie, do ciebie. Gdziekolwiek.

– Nawet nie wiesz, jak się nazywam.

– Nieważne – stwierdził. – To nie z twoim imieniem chcę pójść do domu.

Przekonana, że już najwyższy czas zakończyć ten wieczór, Kathryn sięgnęła po torebkę i schowała notes.

– Może i tak – westchnęła. – Ale to bez znaczenia, bo nie zabierzesz stąd ani mnie, ani mojego imienia.

Sledge owinął sobie dookoła palca kosmyk jej włosów i przysunął się bliżej, jakby te włosy przyciągały go do niej.

– Nie jesteś z tych, co lubią udawać, że dały się skusić na odwiezienie do domu? A myślałem, że będąc szczerym wyjdę najlepiej.

– Szczerość trzeba cenić – powiedziała Kathryn, starając się zignorować jego świeży oddech na swojej twarzy, natarczywość jego dłoni, gdy głaskał ją po szyi, i jego łydkę, naciskającą delikatnie na jej. – Ale wierz mi, rano nie mógłbyś na siebie patrzeć.

Sledge spojrzał w sufit i pokręcił głową.

– Niemożliwe.

– I tak mam zamiar sama wrócić do domu.

– Dobrze – powiedział bez przekonania, bawiąc się kosmykiem jej włosów. – To pozwól się chociaż odprowadzić do samochodu.

– Nie – ucięła. Mężczyźni tacy jak on zawsze się spodziewają, że kobieta zmieni zdanie pod rozgwieżdżonym niebem. – Nie boję się iść sama na parking.

– Nawet żeby zaspokoić moją miłość własną? – nalegał.

– Twojej miłości własnej niczego nie brakuje. – Kathryn nie mogła się oprzeć, żeby nie odpowiedzieć na jego nieustępliwy uśmiech.

– Ale będzie, jeśli pozwolę ci wyjść stąd samej.

Z ciężkim westchnieniem poddała się. Spojrzała prosto w jego zniewalające oczy, które zachwiały jej stanowczością. Na próżno by z nim walczyła.

– Dobrze – zgodziła się. – Możesz mnie odprowadzić do samochodu, ale nic więcej.

Sledge zerknął na zegarek i wstał.

– Zobaczymy. Powinienem mieć dobre trzy minuty, żeby zrobić następny ruch.

– Myślałam, że już zrobiłeś.

– To był tylko wstęp – zaznaczył. – Reszty nie mogę zrobić przy ludziach.

Kathryn zawahała się, kiedy wziął ją pod rękę i ruszył do wyjścia.

– Może lepiej...

– Obiecuję trzymać ręce przy sobie – zapewnił ją chichocząc. – Stosuję wyłącznie psychologiczne metody. N Kathryn dalej próbowała sprawiać wrażenie niewzruszonej.

– Czy aby powinieneś mnie uprzedzać? Nie boisz się, że się zdradzasz?

– Ani trochę – powiedział, kiwając na bramkarza i przytrzymując otwarte drzwi przed Kathryn. – Trzeźwość to nie żadna obrona przed moimi sztuczkami.

– Jesteś bardzo pewny siebie, co? – Kathryn nie mogła powstrzymać śmiechu.

– Nie powiem, dość – przyznał, uśmiechając się zjadliwie.

Gdy zostawili za sobą hałas klubu, puścił jej ramię i wsadził ręce do kieszeni. Ciepły czerwcowy wiatr potargał mu włosy, były teraz jeszcze bardziej zmierzwione niż tam w barze. Patrzył na nią w milczeniu, jego skupione oczy podsycały narastający w niej niepokój. Uświadomiła sobie, że bynajmniej nie zamierza dać jej wsiąść do samochodu. Miała ogromną ochotę przekonać się, jakimi to sposobami będzie ją próbował zatrzymać.

Kolejny powiew wiatru dosięgną! ich, przynosząc słaby zapach egzotycznej, ale popularnej wody kolońskiej. To jeszcze bardziej podziałało na Kathryn. Jasny neon z nazwą klubu „Steppin’Out” świecił w górze jak latarnia morska, rzucając czerwonawy blask na parking. Uświadomiła sobie, że Sledge już wykonuje swój ruch. Powstrzymywanie się, by jej nie dotknąć, niby niewinne wpatrywanie się w chodnik, zgarbione ramiona – to wszystko sygnały, które miały stwarzać wrażenie bezradności. Ale ze swoich doświadczeń wiedziała, że takich sygnałów trzeba się strzec.

Musi mu wyznać, kim jest. To jedyny sposób. Najlepiej zaraz go tym zastrzelić, żeby nie było nieprzyjemnej niespodzianki, kiedy jutro zacznie z nim pracować. Gdy znaleźli się przy samochodzie, otworzyła drzwi i rzuciła torebkę na siedzenie. Odwróciła się do niego i zobaczyła, że nie rezygnuje z dalszych sztuczek.

Taksował ją jeszcze poważniejszym wzrokiem. Dalej trzymał ręce w kieszeniach, ale uśmiech zniknął z jego twarzy. Znieruchomiała, kiedy oblizał usta, rozchylił je lekko i opuścił głowę, zbliżając się do niej powoli, tak że bardziej odczuwała niż widziała, co się dzieje.

– Muszę ci powiedzieć, kim jestem, zanim... – wyszeptała i głos jej zamarł.

– Zanim co? – zapytał, przysuwając usta tak blisko, jak tylko było można, by nie dotknąć przy tym jej ust.

– Zanim to się dalej posunie.

– No dobrze – mruknął, jakby jej słowa oznaczały poddanie. – To powiedz.

– Nazywam się Kathryn...

– Cześć, Kathryn – przerwał i musnął czułymi, wilgotnymi ustami jej wargi, wzbudzając drzemiący w niej od dawna ogień. Wcale jej nie dotknął, a mimo to zmusił ją, żeby rozchyliła usta. Całował ją coraz mocniej, czuła jego oddech na skórze, serce omal nie wyrwało jej się z piersi. Ciepły wiatr rozwiewał jej włosy dookoła jego twarzy, ale tego nie zauważała. Z uchylonych drzwi baru dobiegł głośny śmiech, ale nie słyszała go. Kolana jej drżały, ale nic sobie z tego nie robiła. Wreszcie ostatni raz lekko musnął ją czubkiem języka i odsunął się.

– I jak? – spytał szeptem.

– Nieźle – odpowiedziała ze ściśniętym gardłem. – Ale muszę ci powiedzieć, kim jestem, zanim to się...

– Za daleko posunie – podpowiedział. – Hmm... To brzmi intrygująco. – Jego usta znów zatrzymały się niebezpiecznie blisko.

– Nie rozumiesz – powiedziała zachrypniętym głosem. – Nazywam sie Kathryn Ellerbee.

– Cześć, Kathryn Ellerbee – powtórzył i znów ją pocałował, tłumiąc jej westchnienie. Tym razem przysunął się do niej, poczuła jego rozgrzany tors na piersiach. Chociaż starał się nadal zachować niedbałą pozę, drżał i łomotało mu serce. Kiedy przestał ją całować, potarł wąsami po jej policzku. – Chcesz się bliżej przedstawić? – zapytał.

Kathryn zamknęła oczy, uświadamiając sobie, że z każdym pocałunkiem pogrąża się coraz bardziej.

– Nazywam się Kathryn Ellerbee – powtórzyła zdecydowanym głosem, jakby się bała, że się rozmyśli. – Jestem konsultantką od image’u.

– Od... – urwał nagle, zniknęło też pożądanie, które wyostrzało jego rysy. – To ciebie zatrudnili, żeby...

– Żeby ci pomóc w stworzeniu odpowiedniego wizerunku własnej osoby – zakończyła, nagle czując od niego chłód.

Zrobił krok do tyłu. W jego oczach pojawiła się zaciętość i ten sam błysk, który dostrzegła podczas nagrania; twardość, którą miała zatrzeć – po to ją zatrudniono. Założył ręce na biodra i odwrócił się, najwyraźniej z zamiarem powrotu do klubu.

– To co tu robiłaś dziś wieczorem? Szpiegowałaś? Szukałaś na mnie sposobu? – spytał przez zaciśnięte zęby.

– Nie... Tak... – Kathryn nerwowo odgarniała włosy. – Przejrzałam taśmy z twoimi wywiadami i chciałam zobaczyć, jaki jesteś poza kamerą, zanim zacznę z tobą pracować.

– Chciałaś powiedzieć: nade mną pracować.

Kathryn opuściła rękę i włosy opadły jej na twarz jak welon.

– Powinnaś mi powiedzieć! – złościł się.

– Masz rację. Powinnam. Źle się do tego zabrałam. Ale nie spodziewałam się, że mnie od razu zauważysz. Starałam się zachowywać dyskretnie.

– Jak meteor! Z tymi ogromnymi, rozmarzonymi oczami i fryzurą, jakbyś przed chwilą wstała z łóżka!

Myślisz, że nie poznałbym się na uwodzicielskiej minie?

– Jestem specjalistką od mowy ciała, Sledge – wypaliła. – Więc nie analizuj dla mnie mojego własnego zachowania.

– Bo to tobie płacą, żeby analizować moje, co?

– Czy to cię boli?

– Tak, boli. Mam takie referencje, że możesz się schować, nie wspominając o fotograficznej pamięci i zdolności wyczuwania afer na kilometr. I na pewno nie potrzebuję nikogo takiego jak ty, żeby mi mówił, że źle siedzę przed kamerą!

– Twoje problemy przed kamerą są znacznie poważniejsze niż to, jak siedzisz, Sledge. Producent programu postawił sprawę jasno: dostaniesz tę pracę pod warunkiem, że ze mną popracujesz. Uważa, że jesteś świetny w tym, co robisz, ale jeżeli masz występować w ogólnokrajowej telewizji, to potrzeba ci więcej ogłady.

– I to ty masz mnie uładzić? – zapytał ze śmiechem, chociaż wcale niewesoło. – Parę minut temu wydawało mi się, że nie masz mi absolutnie nic do zarzucenia.

– To nie ma nic wspólnego z moją pracą – odparła Kathryn, wyrzucając sobie, że pozwoliła, aby sprawy zaszły tak daleko.

– Tak, żebym wiedział, panno Kathryn Ellerbee... – Jej nazwisko zabrzmiało śmiesznie, wymówione z przesadnym akcentem. – Dlaczego sądzisz, że mogłabyś coś dla mnie zrobić?

– Mam takie referencje, że ty mógłbyś się schować! Telewizja daje mi pełną swobodę, mam podpisane kontrakty z największymi gwiazdami, pracowałam z politykami, których nie wolno mi wymieniać z nazwiska, z mistrzami olimpijskimi wyruszającymi do Hollywood, prezesami potężnych firm, nawet z koronowanymi głowami! Opisałam swoje badania w książce, która stała się bestsellerem. Mam dyplomy z psychologii i antropologii. Chcesz, żebym dalej wymieniała?

– Wystarczy, jestem pod wrażeniem. Ale nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Dlaczego sądzisz, że możesz naprawić coś, co nie jest zepsute?

Nie przejmując się tym, że Sledge tak lekceważy swoje problemy, Kathryn zapowiedziała:

– Jeśli nie będziesz ze mną współpracował, to nic nie będę mogła dla ciebie zrobić. A jeśli ci nie pomogę, to stracisz pracę, jeszcze zanim wyemitują pierwszy program. To nie musi być nieprzyjemne. Może być nawet wesoło.

– Ach, tak. Zapowiada się bardzo wesoło.

– Ma pan niewłaściwe nastawienie, panie Sledge.

Otworzył szerzej drzwi jej samochodu i wskazał na siedzenie.

– Wsiadaj, Kathryn, i jedź sobie. A kiedy jutro zjawisz się ze swoją walizką pełną sztuczek, będę jak piesek czekający na tresurę. Naprawdę szybko się uczę, może wcale nie będziemy musieli spędzać ze sobą dużo czasu.

Z oczami wzniesionymi do nieba, oburzona jego złośliwością, Kathryn wsiadła do samochodu.

– Do zobaczenia.

– Już się nie mogę doczekać – rzucił jeszcze, zanim zatrzasnął drzwi i odszedł.

Kathryn zapuściła silnik i wyjechała z parkingu, przypominając sobie, dlaczego z reguły nie wiąże się z irracjonalnym zwierzęciem zwanym mężczyzną i dlaczego robi karierę, starając się go odkryć. Sledge nie stanowił dla niej żadnej zagadki, bo nie różnił się od jej poprzednich klientów.

I potraktuje go tak, jak każdego innego klienta, czy mu się to podoba, czy nie. Naprawi go, nawet gdyby ją to miało drogo kosztować.

 


Rozdział 2

 

– Musi zgolić wąsy – warknął następnego ranka Louis Renfroe, przedstawiając listę rzeczy, które go najbardziej drażniły u Darryla Sledge’a. – Są za ciemne. I za bardzo krzaczaste. Poza tym, widzowie nie ufają mężczyznom z zarostem na twarzy.

Chociaż Kathryn przez całą noc nie spała i obmyślała, jak udoskonalić Sledge’a, pomysł pozbawienia go wąsów wydał jej się dość niepokojący.

– Można by je trochę przystrzyc. Albo ufarbować, żeby pasowały do włosów – zaproponowała, przesuwając się na sam brzeg krzesła i unosząc błagalnie brwi.

– Nie. Za dużo jest do stracenia. Jeśli pierwszy odcinek nie będzie doskonały, to mnie może kosztować karierę. Myślę, że lepiej go ocenią bez wąsów. Zgolić!

Jęcząc w duchu, Kathryn otworzyła notatnik i zapisała: wąsy. Zastanawiała się, czy to będzie dla Sledge’a zaskoczeniem, czy może już mu o tym wspomniano. V – Chce mu pan sam powiedzieć, czy ja mam to zrobić?

Przez posępną twarz Renfroe’a przemknął błysk rozbawienia. Kathryn pierwszy raz coś takiego widziała.

– Ty mu powiesz, a ja będę się przyglądał. Z daleka.

– Dziękuję bardzo – odpowiedziała, nie doczekawszy się jego dobrego humoru. – W ten sposób, jeśli będą straty w ludziach, to nie obciąży budżetu „Pod ostrzałem”, prawda?

– Nie będzie żadnych strat – zapewnił ją rudowłosy producent, splatając dłonie na wydatnym brzuchu. – Sledge da się nabrać na piękny uśmiech. Jeśli ktokolwiek ma go przekonać, to właśnie ty.

Kathryn opadły ręce.

– Wie pan, panie Renfroe, jeśli w ogóle mam mu pomóc, to lepiej, żeby to się odbyło bez bólu. Może powinniśmy zacząć od czegoś łatwiejszego i stopniowo dojść do wąsów.

– Nie ma czasu. Chcę, żeby wąsy zniknęły jeszcze dzisiaj. Jutro nagrywa kilka wstępnych ujęć, dlatego trzeba to załatwić natychmiast. Jak również sprawę jego garderoby i fryzury – powiedział tonem wykluczającym dalszą dyskusję.

– Nie ma problemu – odparła Kathryn udając, że się poddaje. – Coś jeszcze?

Może błyskawiczna operacja nosa, pomyślała złośliwie. Zna chirurga na Zachodnim Wybrzeżu, który mógłby go skrócić o parę cali.

– Tak. Kiedy program się ukaże, on będzie stale w centrum zainteresowania. Dlatego chcę, żebyś równie poważnie zajęła się jego prywatnym obliczem. Opinia wielkiego podrywacza nie przyciągnie tego rodzaju publiczności, o jaki nam chodzi. Robimy poważny program publicystyczny i chcę, żeby Sledge^ traktowano poważnie.

No to nieźle, pomyślała. W tym miesiącu pracowała także z aktorem, któremu się nie wiodło. Miała z niego zrobić amanta, żeby zwrócił uwagę widzów. W swoim zawodzie musiała być nieustannie przygotowana na ironię.

Kiedy przemyśliwała, jak się uporać z nowym zadaniem, rozległo się pukanie do drzwi. Nie czekając na zaproszenie, Darryl otworzył i wszedł do środka.

– Ma pan chwilę, żeby... – zamilkł, kiedy zobaczył Kathryn.

Uśmiechnął się do niej porozumiewawczo, wciskając ręce do kieszeni szarych sztruksowych spodni. W dziennym świetle jego oczy wydawały się jaśniejsze niż poprzedniego wieczoru, po ciemku. A brwi i rzęsy miał jeszcze bardziej czarne niż to zapamiętała.

– Przepraszam – zwrócił się chłodno do producenta. – Nie miałem pojęcia, że przeszkadzam w burzy mózgów. Czy wymyśliliście coś jeszcze, żebym się lepiej prezentował? – Okrasił co prawda swój sarkazm nikłym uśmiechem, ale nie przestawał świdrować Kathryn lodowatym wzrokiem.

– Owszem, mamy parę pomysłów – powiedział Renfroe, wstając powoli z krzesła. – Kathryn dokonała cudów z ludźmi, których jej powierzyliśmy. Jestem pewien, że i z tobą znakomicie sobie poradzi.

Sledge odwrócił się do niej i teatralnym gestem rozpostarł ramiona.

– Jestem jak glina – powiedział. – Możesz mnie ulepić.

Zaciskając ręce na notatniku, który przed sobą trzymała, Kathryn spróbowała się dostosować do jego tryskającego zadowoleniem tonu.

– Zamierzam, panie Sledge. Zamierzam.

– Wspaniale. Od czego zaczynamy? Oczy? Ręce? Mówią, że mam olśniewający uśmiech, ale może będziecie chcieli go trochę przerobić, żeby panie oglądające mój program nie dostały palpitacji?

– Myślę, że mam już całkiem wyraźną wizję, panie Sledge – oznajmiła Kathryn. – Wiem, od czego zacząć. A poza tym, uwielbiam wyzwania.

– O, to się pani mną nacieszy! – powiedział, przeszywając ją wzrokiem. – Więc kiedy zaczynamy?

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin