Conrad Linda - Księga czarów.pdf

(359 KB) Pobierz
347018513 UNPDF
Linda Conrad
Księga czarów
347018513.002.png
PROLOG
W dusznym powietrzu przeplatały się wonie francuskiego
ciasta, gotowanych langust i świec zapachowych. Papierowe
lampiony, przechadzające się roześmiane pary i błyskające
lampki tworzyły niezapomnianą atmosferę zabawy.
Nie miało to wszystko większego znaczenia dla
Passionaty Chagari. Po prostu przyjście tego wieczoru tutaj,
do francuskiej dzielnicy, było jej obowiązkiem. Obowiązkiem,
aby spełnić ostatnie życzenie zmarłego ojca.
Zarzuciła na ramiona kolorowy szal, chroniąc się przed
chłodem grudniowego wieczoru. Raz jeszcze spojrzała pod
stół, aby się upewnić, że stara skrzynia jest bezpieczna i
niewidoczna. Jej ojciec, nieżyjący król cygański, pozostawił
skrzynię pełną magicznych przedmiotów młodym
mężczyznom ze znanej rodziny Steele'ów. Młodym ludziom,
których król osobiście nigdy nie poznał. Kierował Passionatą
zza grobu, żeby podarunki zostały właściwie rozdzielone i
wykorzystane. To akurat wykonywała z przyjemnością. W
końcu ona też wiele zawdzięczała nieżyjącej Lucille Steele. A
więc potomkowie Lucille mają otrzymać prawdziwy skarb, w
zamian za szczególny akt dobroci.
Ze swego miejsca za stołem nakrytym białym obrusem
Passionata, trzymając przed sobą szklaną kulę, obserwowała
swój cel. Nicholas Scoville, cioteczny prawnuk Lucille,
zbliżał się w jej kierunku, kulejąc i korzystając z pomocy
laski. Wysoki i przystojny młody człowiek, ubrany w
ciemnoszary garnitur, miał mężne serce, ale aktualnie był
słaby na duchu i na ciele. Wiedziała, że odezwała się u niego
stara kontuzja kolana, ale to, o czym myślała, w końcu uleczy
jego ból.
Passionata uśmiechnęła się do siebie. Temu młodemu
potomkowi Lucille Steele, który tak bardzo potrzebował
pomocy, będzie najłatwiej pomóc. Nie był skłonny tego
347018513.003.png
przyznać, ale w głębi duszy Nicholas wierzył już w potęgę
magii. Pasja, jaką odziedziczyła po ojcu, powinna pomóc temu
młodemu człowiekowi, którego niszczyło poczucie winy i
obowiązku.
Kiedy zobaczyła go z daleka, opartego na lasce,
skierowała swe myśli ku niemu, żeby sprowadzić go bliżej.
Myśląc o czym innym, Nicholas usiadł przy jej stole. Czekała,
aż uświadomi sobie jej obecność. W końcu zwrócił się do niej:
- Czy mogę obok was odpocząć? Mam umówione
spotkanie i muszę trochę zaczekać, ale nie chcę, żeby mi
wróżyć.
- Witaj, Nicholasie Scoville - szepnęła. - Czekałam na
ciebie.
- Chyba mnie rozpoznałaś ze zdjęć z pogrzebu mojej
ciotecznej prababki, zamieszczonych w gazetach. - Spojrzał na
nią gniewnie. - Nie myśl sobie, że możesz ode mnie coś
wyłudzić tylko dlatego, że znasz moje nazwisko. Potrzebne mi
tylko miejsce, żeby przez kilka minut odpocząć. Nic więcej.
Uśmiechnęła się znacząco.
- Potrzebujesz znacznie więcej, młody przyjacielu.
Wiedziała na przykład, że nieco później tego wieczoru
będzie poszukiwał osobistej rehabilitantki, żeby pomogła mu
uporać się z kłopotami z kolanem. Passionata postawiła już na
jego drodze odpowiednią osobę i koła fortuny zaczęły się
toczyć. To będzie dopiero pierwszy krok do ostatecznego
objęcia spadku.
- Mam coś, co ci pomoże. - Sięgnęła do skrzyni pod
stołem i wyjęła książkę w grubej, ozdobnej okładce. - To jest
zaledwie maleńka część spadku pozostawionego potomkom
Lucille Steele. Została ci ofiarowana przez mojego ojca jako
rekompensata długu, który miał wobec niej.
- Cioteczna prababka Lucille? Jeśli coś jej jesteś dłużna,
skontaktuj się z moimi adwokatami.
347018513.004.png
- Nie - upierała się. - Ta książka jest wyjątkowym
prezentem, specjalnie dla ciebie.
Passionata wyciągnęła rękę w jego kierunku, żeby mu
podać książkę, a on automatycznie po nią sięgnął. Spojrzał na
oryginalne wydanie Baśni Braci Grimm w pozłacanej okładce
zdobionej kością słoniową.
Zauważyła jego zainteresowanie i ciekawość.
- Chyba się pomyliłaś - powtórzył jeszcze raz, nie
spuszczając wzroku z książki. - Może ktoś w rodzinie mojej
matki jest kolekcjonerem pierwszych wydań, ale ja na pewno
nie.
- Spójrz na swoje nazwisko, pobłyskujące na ostatniej
stronie okładki. Nicholas Scoville. Ta książka pomoże ci
zaakceptować twoje przeznaczenie. Przyjmij ją. Doceń.
Odchodząc powoli, obserwowała, jak ogląda okładkę,
obraca książkę w rękach. Gdy w końcu podniósł wzrok
pytająco, siedział przy stole sam.
Passionata jednak będzie go obserwowała i czekała, aż
spadek po jej ojcu okaże swą magiczną moc Nicholasowi
Scoville.
347018513.005.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Sześć miesięcy później
Nawet najodważniejsze i najsilniejsze istoty ludzkie nie
powinny brać udziału w niektórych bitwach.
Annie Riley westchnęła i odsunęła słuchawkę telefonu od
ucha. Właśnie taką bitwą było przeciwstawienie się, choćby
przez telefon, gniewowi jej matki, Maeve Mary Margaret
O'Brien Riley, która dzwoniła z południowego Bostonu.
Mama była ponad tysiąc mil od niej, a Annie dojrzała i
okrzepła przez te sześć miesięcy z dala od domu. Znów
przyłożyła do ucha słuchawkę i starała się przerwać
niekończący się potok słów, pół gaelickich, pół angielskich,
wypowiadanych łagodnie, ale zdecydowanie.
- Mamo, posłuchaj, proszę. Będę absolutnie bezpieczna,
jeśli pozostanę na wyspie. Mówią w prognozie, że sztorm nas
ominie o jakieś pięćdziesiąt mil.
- Twój brat, Michael, twierdzi, że pas tego huraganu ma
sto mil szerokości i zbliża się wprost do was.
Bogu dziękować za takiego rozkosznego starszego
braciszka z diabelsko irlandzkim poczuciem
odpowiedzialności. Co z tego, że pracuje w telewizji i ma
pewnie dostęp do prognoz, ale przecież nie jest
meteorologiem. Powiedział to mamie chyba tylko po to, żeby
narobić zamieszania.
Tęskniła za rodziną, ale właśnie z powodu wszystkich
starszych braci i sióstr postanowiła wyjechać z domu, opuścić
południowy Boston, opuścić w ogóle kontynent amerykański.
- Czy to ten twój szef się upiera, żebyś została? -
dopytywała się mama. - Sam już na pewno wyjechał, prawda?
- Nie, właśnie Nick odmawia wyjazdu, chociaż dwaj
kierownicy grup obsługujących chcą zostać na ochotnika.
347018513.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin