Skąd tu wziąć zaufanie.pdf

(60 KB) Pobierz
Skąd tu wziąć zaufanie
Skąd tu wziąć zaufanie?
Nasz Dziennik, 2011-04-01
Wprawdzie, jak zauważył Aleksy de Tocqueville, nie ma
takiego okrucieństwa ani takiej niesprawiedliwości,
jakiej nie dopuściłby się skądinąd łagodny i liberalny
rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy, ale przecież nie
oznacza to, że rację automatycznie mają krytycy rządu -
bez względu na to, co mówią. Zanim tedy uwagę naszą
ostatecznie pochłoną przygotowania do obchodów
pierwszej rocznicy katastrofy smoleńskiej, same
obchody, potem spory między poszczególnymi
frakcjami uczestników uroczystości, kto na niej "żeruje"
i ją "upolitycznia", a kto swoim uczestnictwem "bezcześci" pamięć ofiar, po czym kraj pogrąży
się w świątecznej nirwanie - wróćmy na chwilę do innego sporu, angażującego posiadaczy
najtęższych głów w naszym nieszczęśliwym kraju: profesora Leszka Balcerowicza i ministra
Jacka Rostowskiego.
O ile dotychczas batalię o dochody z prowizji od pieniędzy wyłudzonych od obywateli pod pretekstem
zreformowania im emerytur toczyli zainteresowani albo po jednej, albo po drugiej stronie ekonomiści, o
tyle teraz, w ostatniej chwili, włączyli się do niej prawnicy w osobie profesora Jerzego Stępnia, byłego
prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Właściwie nie byłoby powodu, by do tego sporu wracać, bo cóż to
dla nas, ofiar bankrutującego systemu emerytalnego, za różnica, czy obrabują nas filuci prywatni, czy
też rząd, skoro tak czy owak zostaniemy obrabowani - gdyby nie argument, którego pan profesor
Stępień użył w obronie dotychczasowej wysokości odpisu na rzecz otwartych funduszy emerytalnych.
Powiedział mianowicie, że przyjęta niedawno przez Sejm ustawa podważa zaufanie obywateli do
państwa.
Czy można podważyć coś, czego nie ma? Wydaje się, że nie, i dlatego argument pana profesora
Stępnia zdaje się w istniejących okolicznościach bezprzedmiotowy. Wprawdzie nie prowadzę takiego
intensywnego życia towarzyskiego jak celebryci, którzy nie tylko codziennie widują się z mnóstwem
interesujących ludzi wszystkich możliwych płci, ale w dodatku co noc kochają kogoś innego, niemniej
jednak odbywam wiele publicznych spotkań i o ile pamiętam, nie spotkałem dotąd nikogo, kto
obdarzałby nasze państwo w jego współczesnej postaci zaufaniem. Nawiasem mówiąc, taki nieufny
stosunek obywateli do obecnej postaci naszego państwa przynosi zaszczyt ich spostrzegawczości, bo
rzeczywiście - III Rzeczpospolita nastawiona jest raczej na bezlitosną grabież swoich obywateli, których
sprzedaje w coraz głębszą niewolę lichwiarskiej międzynarodówce poprzez powiększanie długu
publicznego oraz oczywiście również kosztów tak zwanej jego "obsługi". Dlatego też jedna część
naszego społeczeństwa emigruje, inna schodzi do gospodarczego podziemia w "szarej strefie", która
wytwarza już co najmniej 30 procent produktu krajowego brutto, a więc tego, co w Polsce jest
wyprodukowane i sprzedane, a kolejna - coraz natarczywiej prezentuje postawy roszczeniowe, licząc na
to, że w ten sposób "odkradnie" sobie to, co rząd wcześniej jej zrabował. Oczywiście jest to złudzenie,
bo stworzony przez naszych Umiłowanych Przywódców system eksploatowania obywateli naszego
nieszczęśliwego kraju jest perfekcyjnie uszczelniony. Rząd wypuszcza obligacje, które kupują otwarte
fundusze. Te pieniądze rząd dokłada do ZUS, żeby miał z czego wypłacać emerytury. Później jednak
rząd musi od OFE obligacje wykupić - z czego mają one zysk bez ryzyka, z którego wypłacają sobie
prowizję. Ten zysk pochodzi z tego, że obywatele muszą dwa razy płacić za to samo; raz - jako
ubezpieczeni - składkę do ZUS, z której 1/3 dostawały OFE, a drugi raz - jako podatnicy - żeby rząd
mógł od OFE obligacje wykupić. W tej sytuacji tylko idiota mógłby do takiego państwa żywić zaufanie - a
idiotów aż tak dużo znowu u nas nie ma, żeby ze względu na nich formułować solenne konstytucyjne
1
657676757.001.png
principia demokratycznego państwa prawnego, urzeczywistniającego zasady sprawiedliwości
społecznej. Bo gdyby nawet jakiś naiwniak miał wątpliwości co do tego sprytnego mechanizmu
grabieży, to ostatecznie powinna przekonać go okoliczność, że gwarantem wypłacalności całego
interesu jest... budżet państwa, a więc znowu biedni podatnicy, którzy - w razie, gdyby coś poszło nie
tak - będą musieli za to samo zapłacić po raz trzeci. Nic więc dziwnego, że w obronie takich alimentów
poruszone zostały wszystkie możliwe Moce - ale z punktu widzenia obywatela to, kto go akurat ograbia,
nie jest takie specjalnie ważne, skoro przed samą grabieżą żadne prawo ani państwo go nie chroni.
Stanisław Michalkiewicz
2
Zgłoś jeśli naruszono regulamin