Kucharki III RP.pdf

(57 KB) Pobierz
Kucharki III RP – Maciej Marosz
Kucharki III RP – Maciej Marosz
Aktualizacja: 2011-07-5 11:12 am
Restauratorkę Magdę Gessler i dziennikarkę Hannę Lis łączy znacznie więcej niż tylko chęć
bycia gwiazdą telewizyjnych programów kulinarnych. Obie pochodzą z rodzin prominentnych
dziennikarzy PRL – korespondentów zagranicznych PAP, którzy aktywnie wspierali PZPR i byli
rejestrowani przez SB jako kontakty operacyjne wywiadu.
Ramówki stacji koncernu ITI pełne są programów kulinarnych z udziałem Magdy Gessler. Tego
pozazdrościła jej ostatnio dziennikarka Hanna Lis, pragnąca wrócić na wizję w swoim show na temat
gotowania.
Obie gwiazdy telewizji pochodzą z rodzin prominentnych dziennikarzy okresu PRL. Ojcem Magdy
Gessler jest Mirosław Ikonowicz – dziennikarz, wieloletni korespondent PAP, a bratem działacz skrajnej
lewicy – Piotr Ikonowicz. Byłą żoną Piotra Ikonowicza jest polityk występująca jednocześnie w roli
dziennikarki – Zuzanna Dąbrowska. Mirosław Ikonowicz nadal udziela się dziennikarsko – przed ledwie
kilku miesiącami zakończył współpracę z lewicowym tygodnikiem „Przegląd”.
W początkach swojej kariery pracował dla redakcji „Dziennika Bałtyckiego” i „Kuriera Szczecińskiego”.
W 1950 r. rozpoczął pracę w Polskim Radiu. Choć miał średnie wykształcenie, szybko został
kierownikiem audycji „Korespondenci robotniczo-chłopscy donoszą”. Równolegle studiował, ale zanim
został absolwentem wydziału historycznego, pracował jako sekretarz odpowiedzialny Katedry Historii
Powszechnej Instytutu Kształcenia Kadr Naukowych przy KC PZPR. Od 1953 r. pracował w PAP, był
m.in. szefem Biuletynu Specjalnego.
Watykan na muszce
Mirosław Ikonowicz został zarejestrowany jako kontakt operacyjny wywiadu PRL w 1973 r., przed
wyjazdem na placówkę do Madrytu. W kontaktach z SB posługiwał się pseudonimem „Metrampaż”
(łamacz w zecerni). W tym okresie pracował jako korespondent na Półwyspie Iberyjskim i w Watykanie.
Współpracę z bezpieką zakończył w 1987 r.
Podczas rozmowy werbunkowej kandydat na KO nie wahał się wobec propozycji współpracy z
wywiadem. Przeciwnie – w trakcie spotkania z przedstawicielami Wydziału VI Departamentu I – ppłk.
Marianem Żebrowskim i ppor. Wiesławem Stypczyńskim – określił to jako obowiązek wobec PRL.
Podpisał zobowiązanie o zachowaniu w tajemnicy swojej współpracy z tajną służbą. Po pierwszych
spotkaniach i przeszkoleniu „Metrampaża” odnotowano jego aktywność, samodzielność i spryt.
Jeden z meldunków wywiadu z czerwca 1982 r. dotyczył przebywającej z KO za granicą jego córki
Magdy. Pozostawała ona w dobrych kontaktach z dziennikarzami Telewizji Polskiej. Efektem tych
znajomości była złożona jej propozycja pracy przy obsłudze polskiej ekipy na mundialu w 1982 r. w
Hiszpanii. Jako jej gażę wpisano okrągłą sumę 1200 dolarów. Znajomi redaktorzy z telewizji czym
prędzej akredytowali ją jako tłumaczkę ekipy w komitecie organizacyjnym mistrzostw świata. Według
oficera SB, od początku było wiadomo, iż córka KO – wówczas w zaawansowanej ciąży – nie podoła
obowiązkom tłumacza. Ocenił, że była to zwykła próba naciągnięcia TVP na nieuzasadnione wydatki.
W 1987 r. płk wywiadu Eugeniusz Spyra zapisał, że „Metrampaż” poprosił go o spotkanie. KO poruszył
w rozmowie sprawę swojego syna Piotra, który został zatrzymany przez milicję jako redaktor pisma
„Robotnik” i członek Solidarności. „Metrampaż” interweniował już w sprawie syna u oficera z
Dzielnicowego Urzędu Spraw Wewnętrznych. Okazało się, że powodem zatrzymania była sprzedaż
przez Piotra – syna KO zagranicznej waluty. Na spotkaniu z płk. Spyrą „Metrampaż” obiecał, że
wyprowadzi syna z niepożądanego środowiska i prosił, by incydent z MO nie przeszkodził młodzieńcowi
w znalezieniu miejsca pracy. Pułkownik SB obiecał, iż przedstawi problem swojemu kierownictwu i
poprosi o pomoc w rozwiązaniu tej sprawy.
Spyra poruszył również kwestię aktualnego wyjazdu „Metrampaża” do Rzymu w związku z planowaną
wizytą Wojciecha Jaruzelskiegow tym mieście. „Metrampaż” otrzymał zadanie zebrania ocen i
komentarzy politycznych m.in. w środowiskach intelektualistów na temat tej wizyty. Miał zreferować
możliwe następstwa przyjazdu władz PRL do Watykanu. Zgodnie z tymi wytycznymi KO przekazał
później trzy doniesienia rezydentowi „Disowi”.
Prowadzący zlecił KO opracowanie charakterystyk znanych mu działaczy katolickich i mających
związek z organizacjami typu Opus Dei, Communione i Liberazione, Schoenstadt itd. Ostrzegł również
„Metrampaża”, iż jego syn Piotr, znów zatrzymany przez MO podczas demonstracji w Jarocinie, po raz
ostatni uniknął aresztu w zamian za grzywnę.
Po wykonaniu pracy w Stolicy Apostolskiej korespondent PAP Mirosław Ikonowicz wydał kronikę
„Wizyta w Watykanie”, przedstawiającą podróż w 1987 r. najwyższych władz PRL do Rzymu i spotkania
gen. Wojciecha Jaruzelskiego z papieżem Janem Pawłem II. Autor kładł nacisk na oddawanie hołdu
głowie państwa PRL przez Gwardię Szwajcarską. Opis honorów oddawanych przez gwardzistów gen.
Jaruzelskiemu przewija się kilkakrotnie w tekście książki.
Po zakończeniu współpracy z KO oceniono ją jako bardzo owocną. Był on „współpracownikiem
zdyscyplinowanym, dyspozycyjnym, dostarczał ciekawych informacji wywiadowczych, które w Centrali
kierowano na tzw. najwyższy rozdzielnik” – zapisano w notatce SB.
KO był wynagradzany finansowo premiami, refundowano mu również koszty poniesione podczas
spotkań z osobami interesującymi SB. Kontakt operacyjny każdorazowo kwitował odbiór pieniędzy.
Mimo prób nie udało się nam skontaktować z redaktorem Ikonowiczem.
Wprost nie do wiary
W 2007 r., gdy trwały rządy Prawa i Sprawiedliwości, dziennikarka Hanna Lis opowiadała w wywiadzie
dla „Gali”, jak bardzo źle się czuła wówczas w Polsce: „Jestem zasmucona, kiedy słyszę premiera, który
mówi, że jeśli opozycja wygra wybory, to będziemy mieli powtórkę z 13 grudnia. Jestem przerażona,
gdy Jarosław Kaczyński oznajmia, iż nie rozumie decyzji niezawisłego sądu o wypuszczeniu na wolność
doktora G. i zaraz potem dodaje, że prawo nie powinno przeszkadzać w działaniu. (…) Jeśli takie są
standardy IV RP, to ja poproszę o V”.
Hanna Lis, prywatnie żona naczelnego „Wprost” Tomasza Lisa, jest córką dziennikarzy, Waldemara i
Aleksandry Kedaj, którzy znaleźli się na liście Stefana Kisielewskiego (Kisiela) opublikowanej w 1984 r. i
obejmującej najgorliwszych dziennikarzy reżimowych PRL.
Waldemar Kedaj to zasłużony dla władz PRL dziennikarz „Trybuny Ludu”, korespondent PAP
m.in. w Rzymie. Do pracy w Agencji został skierowany przez Zarząd Główny ZMS. Powierzono mu tam
funkcję kierownika działu zagranicznego. W latach 1970–1972 był korespondentem w Hanoi. Wyróżniał
się zaangażowaniem partyjnym – był członkiem egzekutywy PZPR w PAP.
Wywiad SB zarejestrował go w 1974 r. jako kontakt operacyjny „Mento”. Wówczas cenne okazały się
dla bezpieki jego możliwości operacyjne wynikające z objęcia stanowiska korespondenta PAP w
Rzymie. Mimo iż z materiałów SB wynika, że „Mento” współpracował z SB z poczucia obowiązku wobec
PRL i odbył przeszkolenie dot. metod pracy wywiadowczej i kontrwywiadowczej, po latach napisał na
łamach „Wprost” oświadczenie, iż nigdy świadomie nie podjął współpracy z tajnymi służbami PRL.
Według akt IPN, „Mento” za doniesienia nie był wynagradzany, ale refundowano mu koszty wynikające
z realizacji zadań nałożonych przez SB.
Bezpieka z jego udziałem powiększała wiedzę o kulisach rozmów Stolicy Apostolskiej z władzami PRL.
Poza tym miał obserwować na bieżąco, co interesującego dla SB dzieje się w Watykanie.
Efekty współpracy „Mento” z SB jej funkcjonariusze określali jako dobre. Jego donosy wielokrotnie
wykorzystywano „na szczeblu kierownictwa partyjno-rządowego” – zapisał inspektor Wydziału III
Departamentu I ppor. Chojnowski. Podkreślił, że KO nie odmówił wykonania żadnego z wyznaczonych
mu zadań. Po powrocie korespondenta PAP z Włoch do kraju w 1980 r. bezpieka zaprzestała
wykorzystywania go jako źródła informacji i złożyła akta sprawy do archiwów. Nie wszystkie jednak –
uprzednio dokonano komisyjnego zniszczenia 37 dokumentów – donosów „Mento”, raportów i innych
materiałów z jego akt.
Jego żona Aleksandra Kedaj w czasach PRL była m.in. korespondentką „Życia Warszawy”. Pracowała
też w Dzienniku Telewizyjnym. Wojciech Reszczyński, który pracował w 1987 r. w telewizji, opisał po
latach zachowanie dziennikarki przed referendum mającym wykazać poparcie społeczne dla władzy.
Ówczesna sekretarz Działu Publicystyki i Informacji Dziennika Telewizyjnego Aleksandra Kedaj, jako
przełożona, wezwała go do siebie. Żądała wyjaśnień, dlaczego nie dał się, jak inni dziennikarze,
sfilmować ekipie DTV podczas wrzucania głosu do urny wyborczej. Zrobiła mu długi wywód o
znaczeniu, jakie miał dla władz pozytywny wynik referendum. Reszczyński napisał, że po tym zdarzeniu
miał problemy w pracy i rzadziej występował przed kamerami.
Redaktor Waldemar Kedaj nadal pracuje dla „Wprost”. Co więcej, jest szefem działu „Świat” tego
tygodnika.
W jednym z artykułów zamieszczonych w 2006 r. wychwalał lewicowego premiera Hiszpanii Jose Luisa
Zapatero. „Powody do optymizmu ma hiszpański rząd, a Zapatero niczym magik wyciąga z kapelusza
kolejne liczby, które świadczą, że wskaźniki gospodarcze są budujące” – pisał Kedaj.
Skontaktowaliśmy się z dziennikarzem i zapytaliśmy, czy nie czuje dyskomfortu z racji zatrudnienia go w
redakcji swojego zięcia. – Bez dowcipów – oburzył się redaktor „Wprost”. – To chyba dzień żartów – tak
zareagował, na pytanie o kontakty z SB. – Proszę mi nie zawracać głowy – zakończył rozmowę Kedaj.
Maciej Marosz
Zgłoś jeśli naruszono regulamin