Quo Vadis, Ecclesia Evangelica - (Krytyczne uwagi odnośnie kościoła Ewangelickiego Trzeciej Rzeszy)(1).pdf

(43307 KB) Pobierz
339462517 UNPDF
KS. PROF.
KESSELRING
QUO VADIS,
ECCLESIA EVANGELICA?
(KRYTYCZNE UWAGI
ODNOŚNIE
KOŚCIOŁA
EWANGELICKIEGO
TRZECIEJ
RZESZY)
WARSZAWA
19 3 4.
339462517.002.png
339462517.003.png
W pierwszych latach Wielkiej Reformacji wyszły
dwa dzieła, których autorów przez długi czas nie zna-
no: Teologia Niemiecka (Deutsche Theologie) i Brzemię
Kościoła (Onus Ecclesiae). Prace te, wydane w roku
1519 i 1528 w Bawarji, wedle opinji historyków i teolo-
gów przypisać należy biskupowi w Chiemsee, Berthol-
dowi. Wiemy, iż dzieła te były znane naszym reforma-
torom i że zwłaszcza Luter pierwszemu z wyżej wy-
mienionych dzieł wielką uwagę poświęcił, jakkolwiek
istniało już przedtem inne dzieło noszące tytuł: Theo-
logia Deutsch", również anonimowego autora, prawdo-
podobnie frankfurckiego teologa z 14 stulecia. Obok
Pisma Świętego żadne inne dzieło w czasie dziejowego
przełomu 15 i 16 wieku nie wywarło tak wielkiego
wpływu na światopogląd Lutra jak ta pierwsza „Teo-
logja Niemiecka", którą reformator nasz w 1516 r.
jako pierwszą drukowaną swoją pracę wydał, nazywa-
jąc ją: „szlachetną duchową książeczką".
Czterysta przeszło lat upłynęło, a oto niejaki Fr.
Wieneke, radca konsystorski Wyższej Rady Kościelnej
w Berlinie, jeden z wybitniejszych przewódców i pra-
cowników ruchu nacjonalno-socjalistycznego w Niem-
czech, wydał dziełko, któremu dał tytuł: Teologja nie-
miecka w zarysie, (Deutsche Theologie im Umriss, Sol-
din 1933, str, 1%). Autor widocznie zawstydził się
nieco swojej nieskromności, bo mówi zaraz we wstępie:
„Den Verfasser kostete es eine gewisse Ueberwindung
sich desselben Titels zu bedienen", autor musiał się
nieco przezwyciężyć, posługując się tytułem tym, pod
którym owe znane, cenne prace 14 wzgl. 16 stulecia się
ukazały.
339462517.004.png
Nad kościołem protestanckim, zwłaszcza w Niem-
czech, niezawodnie w następstwie głębokich przemian
i wstrząsów psychicznych po Wielkiej Wojnie, dziwne,
niepojęte fatum zaciążyło. Po smutnych i bolesnych
wyczynach przewódców teologji djalektycznej, wywołu-
jących niejednokrotnie ubolewania godne zamieszania,
szerzących dezorjentację w obozie niemieckiej teologji
protestanckiej, zapanowała widoczna radość wśród teo-
logów katolickich, głoszących jawnie, iż ta teologja dja-
lektyczna jest niejako ostatnim bastjonem naszym (das
letzte Loch, auf dem die Protestanten pfeifen!). Jeśli on
padnie, cóż innego pozostanie, jak ze wstydem wrócić
na łono kościoła katolickiego? Po takiem przymilańiu
się i przekomarzaniu do katolicyzmu teologów protes-
tanckich w rodzaju Fr. Heilera i i., przekonanych o tem,
iż tylko krótka chwila i mały krok nas dzielą od otwar-
tych naoścież bram „sanctae Ecclesiae Romanae", nie
możemy wszak dziwić się, iż takie poglądy powstać
mogły. Jeśli takie rzeczy i opinje możliwe są w Niem-
czech, nie powinniśmy się dziwić, iż w Anglji, w- kra-
jach Skandynawskich, w ojczyźnie Latimera, Cranmera
i Knoxa, Gustawa Adolfa i Soederbloma, zauważyć
można wyraźny nawrót, jawne oderwanie się od pod-
staw protestantyzmu i wyrzeczenie się jego pierwotnych
nauk, zasad i wierzeń. Tych rzeczy nie powinniśmy
ukrywać, tak samo jak powinnością i obowiązkiem nie
tylko naszych duchownych ale i naszych świeckich,
oświeconych członków kościoła jest zapoznać się możli-
wie dokładnie z ruchem religijnym Trzeciej Rzeszy
i z tą trzecią teologją niemiecką, którą Niemcy nas
i świat ewangelicki obdarzyć pragną. Kiedy płonie dom
naszego sąsiada nie możemy zachowywać się i stać
obojętnie, bezczynnie, wiedząc, iż każdej chwili przerzu-
cić się może ogień i ogarnąć nasze domostwo!. Nie jest
do pomyślenia, byśmy z krajem, który słusznie nazwa-
ny został macierzą protestantyzmu, w którym stały ko-
lebki naszych przodków, nie przeżywali lub nie intere-
sowali się potężnym ruchem religijnym, zapowiadające-
mi się walkami o nową treść i formę dla naszych do-
tychczasowych wierzeń religijnych, byśmy nie chcieli —
w przysłowiowem naśladowaniu strusia, chowającego
w razie niebezpieczeństwa głowę w piasku, — widzieć
konturów zarysowującej się nowej rzeczywistości w po-
339462517.005.png
lityce i życiu kościelnem naszych czasów. Jeśli kościół
katolicki, jego organy powołane do sumiennego
i wszechstronnego badania przejawów życia społecznego
w całym jego poziomym i pionowym układzie i prze-
kroju, baczną zwracają uwagę na to, co się dzieje
w świecie protestanckim, skrzętnie notując, jak dziś wy-
brało, się grono wpływowych przewódców kościoła An-
glikańskiego do Rzymu, jak wczoraj w Norwegji wpły-
wowy teolog protestancki (Damgaard) publicznie doma-
gał się przywrócenia usznej spowiedzi w kościele ewan-
gelickim,-ileż bardziej my powinniśmy stać na straży
naszych interesów kościelnych. Nie zadawalniajmy się
mdłą wymówką, iż nie jesteśmy sędziami ludzkiego su-
mienia. Zastanowić się należy głęboko, dla czego ten
i ów z teologów ewangelickich (Peterson, Bauhofer,
Orchard) porzucili „domowników wiary" i skryli się
pod opiekuńcze skrzydła kościoła rzymskiego, za które-
go pięknemi nabożeństwami, bogatemi formami litur-
gicznemi, licznemi sakramentami lub nawet za którego
dyscypliną żelazną, celową organizacją, poczuciem siły
ci wszyscy tęsknili. Od słynnej pisarki norweskiej
Undset, która wystąpiła z naszego kościoła, od Axela
Munthego, de nomine protestanta, który na każdej pra-
wie karcie swej dziś na 14 języków przetłumaczonej
książki: „Dzieje z San Michele" wychwala katolicki
kościół, który, nie starając się o najmniejszy dowód
i uzasadnienie dla swoich wierzeń, przecież jest najpo-
tężniejszą organizacją kościelną na świecie, podczas
gdy protestantyzm, co zawsze i wszystkim wszystko
starał się uzasadnić, rozpada się i w jawnym znajduje
się rozkładzie", nie bardzo różni się wielki i wpływowy
Karol Barth, główny filar niemieckiej teologji djalektycz-
nej. Wszak Barth głosi peany na cześć kîtolicyzmu,
on ubolewa nad tem, iż protestanckim sługom boskiego
słowa ,.verbi divini ministri" Reformacja wszystko ode-
brała i okrutnie tylko Biblję zostawiła i tęsknotę za
pięknemi nabożeństwami katolickiemi, magnifikatami,
transfiguracjami i t. p. Nie kto inny jak Barth, teolog, dog-
matyk w dodatku reformowany, przejmuje się i zachwy-
ca pozazdroszczenia godną rolą katolickiego kapłana
przy ołtarzu, który staje się w chwili podniesienia
,sanctissimum" podczas mszy Św., twórcą Stwórcy —
creator creators — drugim Jezusem Chrystusem (Le
339462517.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin