Prawdziwa żona - Walker Kate.pdf

(193 KB) Pobierz
Bez tytułu
Kate Walker:
Wife for Real
/Naprawdę żona/
Przekład: Hanna Milewska
PDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory Pro www.pdffactory.pl/
Rozdział pierwszy
- A więc jesteś moją żoną, nieprawdaż? Interesujące.
Oczy barwy chmur burzowych zmierzyły smukłą sylwetkę
Louise, która stała jak sparaliżowana na progu chaty.
Nawet dżinsy i ciepły wiśniowy sweter nie chroniły przed
chłodem, który nagle ją przeszył, i to wcale nie za sprawą
silnegowiatru.
- Powiedz no, mi esposa – doprawił ton głosu szczyptą ironii –
kiedy właściwie zamierzałaś powiadomić mnie o tym fakcie?
- Nie zamierzałam...
Tylko tyle mogła z siebie wydobyć. Od chwili, gdy w
odpowiedzi na natarczywe stukanie otworzyła drzwi,
błyskawicznie wciągnął ją wir emocji.
Była wprost półprzytomna. Z pewnością zdołała jednak
rozpoznać przybysza, zjawiającego się jak z zaświatów.
Osiem lat to szmat czasu, lecz Aleksa poznałaby zawsze i
wszędzie. Z wiekiem nabrał jeszcze męskiej atrakcyjności.
Jakże mogłaby zapomnieć wysokiego, ciemnowłosego,
olśniewająco przystojnego uwodziciela, a przecież miała
dodatkowe, głęboko osobiste, powody, by zachować go w
pamięci.
- Nie zamierzałaś?
To już nie szczypta, to cała garść ironii. Cóż, sama nawarzyła
tego piwa.
- Nie zamierzałaś powiedzieć własnemu mężowi o potajemnym
małżeństwie? Nie sądzisz, że byłoby to rozsądne, a
przynajmniej
uprzejme z twojej strony, querida ?
- Nie.
PDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory Pro www.pdffactory.pl/
Mówiła szczerą prawdę. Kłamstwo, kluczenie, intryga nie leżały
w jej naturze.
Nigdy nie myślała, że ktokolwiek uwierzy w jej głupie,
pochopne oświadczenie. A już na pewno nie myślała, że
pogłoska dojdzie do uszu Aleksa Andersona, a właściwie Aleksa
Alcolara, bowiem przyjął nazwisko ojca.
Żył nowym życiem w Hiszpanii. Dzieliło ich kilkaset
kilometrów, skądże więc miał czerpać informacje o Louise, a
zwłaszcza o bezmyślnym wyznaniu uczynionym w chwili
słabości, w sytuacji podbramkowej.
A jednak dowiedział się. Słowa, które wypowiedziała w czystej
intencji, w obronie własnej, stały się przyczyną niepożądanych
komplikacji.
Koszmarnych komplikacji. Nie życzyła sobie ponownego
wkroczenia Aleksa w jej życie.
- Nie zamierzałam ci nic powiedzieć. Kto się wygadał?
Wzruszył barczystymi ramionami, okrytymi elegancką skórzaną
kurtką.
- Nie wiem. Dostałem anonim, nadany w tej miejscowości. Ktoś
napisał, że zaniedbuję żonę. Nie zdawałem sobie sprawy, że
jestem
żonaty. To chyba naturalne, że natychmiast się tu zjawiłem.
- Musiałaś wiedzieć, że to nie jest prawdziwe małżeństwo. I że
nie masz z tym nic wspólnego.
- Nic?
W głosie Aleksa pobrzmiewały nuty niedowierzania i
szyderstwa. Nie dziwiła się zresztą ani jego zaskoczeniu, ani
sarkazmowi.
- Skoro używasz mojego nazwiska utrzymując, że jesteś moją
żoną, to chyba mam z tym coś wspólnego. O ile sobie
przypominam, twój ojciec uznał mnie za osobę niegodną
dołączenia do tak szacownej rodziny, a ty zachowałaś się jak
posłuszna córeczka tatusia.
I oto nagle twierdzisz, ze mnie poślubiłaś! Lepiej wytłumacz się
ze wszystkiego. Zacznijmy od tego, gdzie właściwie odbył się
rzekomy ślub?
PDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory Pro www.pdffactory.pl/
- Niepotrzebna ci moja odpowiedź! – wybuchnęła, a jej
orzechowe oczy zaiskrzyły zadziornie. – Sam dobrze wiesz!
Nigdzie!
Doskonale się orientujesz, że nie było żadnego ślubu!
Ku jej zdumieniu, uśmiechnął się. Linia ust złagodniała, a blask
szarych oczu rozświetlił jego twarz.
Żołądek Louise zawiązał się na supeł, a serce gwałtownie
przyspieszyło rytm. Powracało dawne zauroczenie.
- Miło mi to słyszeć. Już zaczynałem podejrzewać, że tracę
rozum, a przynajmniej pamięć. Bo absolutnie sobie nie
przypominam...
- Oczywiście! I z twoim rozumem wszystko w porządku, w co
chyba nie wątpisz. O niczym nie zapomniałeś. Świetnie
wiedziałeś, że cała ta historia to absurd, więc po co w ogóle tu
jesteś? Po co tłukłeś się taki szmat drogi z...
- Z Andaluzji – uzupełnił. – Tam teraz mieszkam.
- No tak. To by wyjaśniało, dlaczego wplatasz w rozmowę
hiszpańskie zwroty.
Kiedyś Alex nie umiał ani słowa po hiszpańsku. Nie miał nawet
pojęcia o swoich hiszpańskich koligacjach – o krwi pewnego
hiszpańskiego arystokraty, która płynie w jego żyłach.
Dopiero po śmierci matki odkrył prawdę o swoim ojcu. Miał
sporo szczęścia. Został zaakceptowany przez ojca i przyrodnie
rodzeństwo. Otrzymał wsparcie, nie tylko finansowe.
- Jestem Hiszpanem – oświadczył zimno. – Ściślej, pół-
Hiszpanem. Mój ojciec jest Hiszpanem. W Andaluzji mam dom
i pracę. Na co dzień używam wyłącznie języka hiszpańskiego.
- W takim razie jeszcze większe zdziwienie budzi fakt, że bez
powodu przebyłeś tak długą drogę.
Sam sobie zadawał to pytanie. Zamorska podróż jedynie dla
kaprysu? A może typowa podróż sentymentalna?
Dlaczego uchwycił się niedorzecznego pretekstu, by wsiąść w
samolot i dotrzeć do miejscowości, w której się wychował? Do
miejsca, które wydawało się raz na zawsze pogrzebane w
pamięci?
Był przekonany, że raz na zawsze otrzepał podeszwy z kurzu
PDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory Pro www.pdffactory.pl/
tutejszych ścieżek i że nigdy nie powróci do kobiety, która
kiedyś omal nie zrujnowała mu życia.
A jednak przyjechał.
Dlaczego? Po co? Do kogo?
Jakaś niewytłumaczalna siła przygnała na stare śmieci.
- Chciałem się spotkać z kobietą, która podaje się za moją żonę.
- Pozornie wesoły grymas pięknych ust mężczyzny zmroził krew
w żyłach Louise. – Chciałem zobaczyć, co z ciebie wyrosło.
- Jak widzisz, nic ciekawego. W ogóle nic nie wyrosło.
Machnęła zdawkowo ręką, lecz nie wypadło to przekonująco.
Otoczenie, w którym się znajdowała, mówiło samo za siebie.
Nie do takich warunków przywykła. Wyraz zmrużonych oczu
Aleksa wskazywał, że i on pamięta, na jak wysokiej stopie żyła
kiedyś Louise.
- Co się stało?
Pytał oschłym chłodnym, przenikliwym tonem. Wolałaby nie
odpowiadać, ale z pewnością nie dałby się zbyć milczeniem.
- Pytasz, dlaczego wylądowałam w tej chacie, zamiast pławić
się w luksusach rodzinnego dworu? Rzeczy się zmieniają. Nic
nie pozostaje takie samo.
- Ty jesteś wyjątkiem – wtrącił ostro. – Nic się nie zmieniłaś.
Jesteś piękna jak zawsze.
Czegoś takiego się nie spodziewała. Słowa Aleksa były jak cios
zapierający dech w piersiach. Co gorsza, w szarych oczach
niosły nowe, groźne przesłanie.
Pociemniałe tęczówki świadczyły o wzbierającym dzikim
pożądaniu. Pamięć natychmiast wskrzesiła wspomnienia burzy
zmysłów, która kiedyś połączyła kochanków.
Pragnęła pogrzebać te wspomnienia na zawsze.
- Nie... – wydusiła ochryple, nie bardzo wiedząc, czemu
zaprzecza.
- Tak – odparł tonem nieprzewidującym dyskusji. – Jesteś jak
zwykle prześliczna. Co więcej, gdyby możliwe było...
Jeden krok naprzód – i runął niewidzialny mur chroniący
kobietę przed intruzem. Alex znalazł się za blisko. Tuż-tuż.
Jeszcze kilka kroków – a wejdzie do jej domu, na jej święte
PDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory Pro www.pdffactory.pl/
Zgłoś jeśli naruszono regulamin